- WOW!- usłyszałam głos Sophie i zabrałam ręce z pianina- To było coś!- wyszczerzyła się
- Tsaa...- mruknęłam
*Następnego dnia*
Z samego rana obudziłam się cała w skowronkach. Tak bardzo cieszyłam się z dzisiejszego meczu. Jednak idę. Kuba znalazł jakiś bilet, który nie wie jakim cudem mu się gdzieś zapodział.
Obudziłam się i pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej. Widniała na nim godzina 11:42. Pośpiesznie wstałam i podeszłam do balkonu. Otworzyłam drzwi wychodząc na świeże powietrze. Usiadłam na barierce i cieszyłam się wspaniałą pogodą.
- Hej, mała!- usłyszałam głos Moritza i mało co nie spadłam z balkonu. Zeskoczyłam z balustrady.
- Jessuu... Chcesz żebym na zawał zeszła?- zapytałam "łapiąc się" za serce.
- Wystarczy, że na niego spojrzysz i już zawał gwarantowany!- wyszczerzył się Leoś, który "ujawnił się" wychodząc "spod" balkonu
- Menda!- skwitował Mo uderzając bruneta w głowę
- Każdy Polak mówi o sobie.- wywalił mu język w odpowiedź
- Akurat z Polski to nie jestem ani ja ani ty.
- Ykhm... Nie żeby coś... Ale ja tu jestem!- upomniałam ich
- A tak... Przebierz się w coś do biegania i za chwile na dole.- uśmiechnął się szatyn
- Ok!- odparłam szybko i weszłam do środka.
Podeszłam do szafy, z której wyjęłam jakiś tam strój do biegania, po czym pobiegłam do łazienki. Zbytnio mu się nie przyglądałam. Po prostu złapałam to co było pod ręką. Z łazienki wyszłam ubrana i uczesana w kucyka. Weszłam jeszcze do swojego pokoju po telefon i ujrzałam Mo i Leo skaczących i coś krzyczących na dole.
- Chodź, już!- wydarł się Leo
- No idę, przecież.- wywróciłam oczami
- Skacz!- krzyknął Moritz
- No porąbało cię już do czysta!? Chcesz, żebym się połamała?- zapytałam zszokowana
- Nie. Dawaj!- powiedziała, a ja zrezygnowana przeszłam na drugą stronę barierki. Spojrzałam w dół, czego od razu pożałowałam.
- Nie. Ja prędzej umrę.- pokręciłam głową
- Złapie cię.- upewniał mnie Mo
- Skacz już.- niecierpliwił się drugi z kolegów. Skoczyłam więc, ale niestety upadłam na tyłek.
- Fuck! Mój tyłek!- zaklęłam- Miałeś mnie złapać!
- Ojej, dramatyzujesz... Zagapiłem się po prostu.- odparł podając mi rękę. Złapałam za nią i chwile później stałam już o własnych nogach.
- Kuba wie?- zapytałam, gdy byliśmy w drodze do parku
- Jasne...- odparł Mo
- Jak słońce.- dodał swoje trzy grosze Leo. Pokręciłam głową z rezygnacją... Bosh... Oni to naprawdę prawdziwi przyjaciele. Wszędzie razem...
*Następnego dnia*
Z samego rana obudziłam się cała w skowronkach. Tak bardzo cieszyłam się z dzisiejszego meczu. Jednak idę. Kuba znalazł jakiś bilet, który nie wie jakim cudem mu się gdzieś zapodział.
Obudziłam się i pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej. Widniała na nim godzina 11:42. Pośpiesznie wstałam i podeszłam do balkonu. Otworzyłam drzwi wychodząc na świeże powietrze. Usiadłam na barierce i cieszyłam się wspaniałą pogodą.
- Hej, mała!- usłyszałam głos Moritza i mało co nie spadłam z balkonu. Zeskoczyłam z balustrady.
- Jessuu... Chcesz żebym na zawał zeszła?- zapytałam "łapiąc się" za serce.
- Wystarczy, że na niego spojrzysz i już zawał gwarantowany!- wyszczerzył się Leoś, który "ujawnił się" wychodząc "spod" balkonu
- Menda!- skwitował Mo uderzając bruneta w głowę
- Każdy Polak mówi o sobie.- wywalił mu język w odpowiedź
- Akurat z Polski to nie jestem ani ja ani ty.
- Ykhm... Nie żeby coś... Ale ja tu jestem!- upomniałam ich
- A tak... Przebierz się w coś do biegania i za chwile na dole.- uśmiechnął się szatyn
- Ok!- odparłam szybko i weszłam do środka.
Podeszłam do szafy, z której wyjęłam jakiś tam strój do biegania, po czym pobiegłam do łazienki. Zbytnio mu się nie przyglądałam. Po prostu złapałam to co było pod ręką. Z łazienki wyszłam ubrana i uczesana w kucyka. Weszłam jeszcze do swojego pokoju po telefon i ujrzałam Mo i Leo skaczących i coś krzyczących na dole.
- Chodź, już!- wydarł się Leo
- No idę, przecież.- wywróciłam oczami
- Skacz!- krzyknął Moritz
- No porąbało cię już do czysta!? Chcesz, żebym się połamała?- zapytałam zszokowana
- Nie. Dawaj!- powiedziała, a ja zrezygnowana przeszłam na drugą stronę barierki. Spojrzałam w dół, czego od razu pożałowałam.
- Nie. Ja prędzej umrę.- pokręciłam głową
- Złapie cię.- upewniał mnie Mo
- Skacz już.- niecierpliwił się drugi z kolegów. Skoczyłam więc, ale niestety upadłam na tyłek.
- Fuck! Mój tyłek!- zaklęłam- Miałeś mnie złapać!
- Ojej, dramatyzujesz... Zagapiłem się po prostu.- odparł podając mi rękę. Złapałam za nią i chwile później stałam już o własnych nogach.
- Kuba wie?- zapytałam, gdy byliśmy w drodze do parku
- Jasne...- odparł Mo
- Jak słońce.- dodał swoje trzy grosze Leo. Pokręciłam głową z rezygnacją... Bosh... Oni to naprawdę prawdziwi przyjaciele. Wszędzie razem...
***
Siedzę właśnie na trybunach obok Erika i Sophie, którzy rozmawiają o czymś tam. Nie podsłuchuję ich, dla jasności. Erik nie gra, bo na ostatnim meczu został nieźle sfaulowany i niestety musi pauzować trzy tygodnie. Z gipsem na nodze grać nie będzie. Po chwili przyszła jeszcze Ania.
- Hej, idziesz ze mną do szatni?- zapytała jak gdyby nigdy nic
- Serio, mogę?- zapytałam
- W końcu jesteś jedną z WAG's.- uśmiechnęła się. Ale co to niby ma znaczyć? Przecież ja z nikim nie jestem! Wstałam i podążyłam wraz z Anią do szatni "naszych" chłopaków.
- Ania? O co chodzi z tą WAG's?- zapytałam w drodze
- Nie musisz już udawać. Marco wygadał się Robertowi!- uśmiechnęła się. Obiecałam sobie, że jak tylko zobaczę Reus'a to... Wbije go w ziemię, co nie będzie za łatwe! Weszliśmy, a chłopaki akurat przebierali się.
- Sorry, przepraszam.- cofnęłam się zamykając drzwi. Ania zaśmiała się widząc moją reakcje, a ja oparłam się o ścianę.
- Już!- wydarł się Kevin. Niepewnie otworzyłam drzwi i kiedy zobaczyłam, że wszyscy są już przebrani weszłam, a za mną Ania.
- No to chłopaki!- zaczęła Stachurska- Wszyscy tutaj obecni wiemy, że od tego meczu zależy czy wejdziecie do półfinały czy też nie...
- I chciałybyśmy Wam powiedzieć...- teraz ja postanowiłam "złapać za stery"- Że jesteśmy z Wami. Czy przegracie czy wygracie zawsze z Wami.- uśmiechnęłam się
- I wiem, że potraficie.- odparła karateczka
- Jeżeli tylko dacie z siebie 100%, to wygracie ten mecz.- zakończyłam
- Wow!- zaśmiał się Robert i podszedł do Ani, po czym czule ją pocałował. Aż mi się ciepło na sercu zrobiło.
- Co wy przygotowywałyście się na to przemówienie miesiąc.? Wyszło perfekcyjnie.- odparł szczerząc się Schmelzer.
- Nie. Jakoś tak samo wyszło.- odpowiedziałam- Marco, kochanie. Mogę ciebie na chwilkę?- swoje słowa zwróciłam do blondyna, który był w niemałym szoku. Postanowiłam zagrać z nim tak jak on ze mną.
- Yyy... Że ja?- zapytał zdezorientowany. Przytaknęłam kiwając głową i wyszłam z szatni. Chwilę później obok mnie pojawił się Reus. Oparłam się o ścianę.
- No to Marco... Kochanie.- złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam do siebie.- Co to było?
- Marcel, dobrze się czujesz? Piłaś coś?- zapytał zszokowany moją reakcją.
- Ja? Niee. Skądże. Ja nie pije!- uśmiechnęłam się- No więc... Skąd ten pomysł, że niby jesteśmy razem?
- A to? To... To jest nieporozumienie.- uśmiechnął się zalotnie
- Tak..?
- Yhm... Lewy i Mario coś tam sobie ubzdurali, że niby jesteśmy razem.- wytłumaczył
- Ahh, tak?- zapytałam niedowierzająco
- No przecież mówię.- zaśmiał się- A teraz byłbym bardzo wdzięczny gdybyś "uwolniła mnie", jeżeli nie chcesz, żeby ta reszta...- wskazał na drzwi- Myślała, że jesteśmy razem.
- BO NIE JESTEŚMY!- zaznaczyłam
- Tak. NIE JESTEŚMY! Ale nie powiem, że bym nie chciał.- dodał jeszcze
- Jessuu...- mruknęłam i skierowałam się do szatni.- Ania, chodź!- zwróciłam się do brunetki
*Marco*
- Ubije was!- powiedziałem wchodząc do szatni, zaraz po tym kiedy dziewczyny opuściły ją
- Ale o co chodzi Woody?- zapytał się głupawo Mario
- O ten tramwaj co nie chodzi, głupku! O Marcele i nasz niby ZWIĄZEK!- powiedziałem akcentując ostatnie słowo
- Oj... Nic ci przecież nie zrobiła... A już się bałem.- zaśmiał się Robert.
- Czy my o czymś nie wiemy?- zapytał Nuri w imieniu reszty chłopaków
- Co dwaj...- wskazałem na Mario i Roberta- Ubzdurali sobie, że jestem z Marcelą!- wytłumaczyłem
- Ale przyznaj! Chciałbyś.- dorzucił swoje trzy grosze Pierre
- Koniec tematu!- zakończyłem
*Marcelina*
Mecz rozpoczął Berlin. Na początku oba kluby atakowały i szło im całkiem nieźle. Borussia jak i Hertha miały dużo okazji, których żadna drużyna nie wykorzystała. Jakąś minutę przed końcem 1 połowy piłkę dostał napastnik Herthy. Biegnie... Podaje do kumpla z drużyny. Ten podaje do Ramos'a, a ten wykorzystuje okazję i strzela bramkę kończącą 1 połowę. Od połowy i znów atakujemy. Reus do Mats'a, a Hummels do Lewandowskiego, a ten strzela obok słupka. Normalnie zabrakło kilku centymetrów. Myślałam, że padnę tam trupem. Ale cóż... Taka jest piłka nożna. Usłyszałam gwizdek kończący pierwszą połowę i zobaczyłam chłopaków schodzących z boiska z zawiedzionymi mianami. Trochę byłam smutna, bo wierzyłam w nich. I nadal wierzę. Nie chciałam okazywać tego jak bardzo jestem smutna, dlatego usiadłam na krześle cały czas trzymając kciuki. Zawsze tak robię. Kiedy oglądam mecz przed telewizorem, trzymam kciuki. Gdy jest przerwa, również trzymam. Taka po prostu jestem. Wierzę w nich do końca... :D
- Idę po soc do picia. Przynieś ci coś?- zapytała Sophie, wstając
- Ice-team.- uśmiechnęłam się.
- Ale o co chodzi Woody?- zapytał się głupawo Mario
- O ten tramwaj co nie chodzi, głupku! O Marcele i nasz niby ZWIĄZEK!- powiedziałem akcentując ostatnie słowo
- Oj... Nic ci przecież nie zrobiła... A już się bałem.- zaśmiał się Robert.
- Czy my o czymś nie wiemy?- zapytał Nuri w imieniu reszty chłopaków
- Co dwaj...- wskazałem na Mario i Roberta- Ubzdurali sobie, że jestem z Marcelą!- wytłumaczyłem
- Ale przyznaj! Chciałbyś.- dorzucił swoje trzy grosze Pierre
- Koniec tematu!- zakończyłem
*Marcelina*
Mecz rozpoczął Berlin. Na początku oba kluby atakowały i szło im całkiem nieźle. Borussia jak i Hertha miały dużo okazji, których żadna drużyna nie wykorzystała. Jakąś minutę przed końcem 1 połowy piłkę dostał napastnik Herthy. Biegnie... Podaje do kumpla z drużyny. Ten podaje do Ramos'a, a ten wykorzystuje okazję i strzela bramkę kończącą 1 połowę. Od połowy i znów atakujemy. Reus do Mats'a, a Hummels do Lewandowskiego, a ten strzela obok słupka. Normalnie zabrakło kilku centymetrów. Myślałam, że padnę tam trupem. Ale cóż... Taka jest piłka nożna. Usłyszałam gwizdek kończący pierwszą połowę i zobaczyłam chłopaków schodzących z boiska z zawiedzionymi mianami. Trochę byłam smutna, bo wierzyłam w nich. I nadal wierzę. Nie chciałam okazywać tego jak bardzo jestem smutna, dlatego usiadłam na krześle cały czas trzymając kciuki. Zawsze tak robię. Kiedy oglądam mecz przed telewizorem, trzymam kciuki. Gdy jest przerwa, również trzymam. Taka po prostu jestem. Wierzę w nich do końca... :D
- Idę po soc do picia. Przynieś ci coś?- zapytała Sophie, wstając
- Ice-team.- uśmiechnęłam się.
Sophie odeszła, a ja z nudów wyjęłam telefon i zrobiłam zdjęcie żółtej ścianie, które wyglądało nieziemsko. Wstawiłam na Instagrama z wpisem: hi# yellow# wal# faithful# fans# amazing# lose# Borussia Dortmund# Hertha Berlin# 0:1# Proud of the victory. Faithful after the defeat# like4like# f4f#bajo:)
Chłopcy po przerwie wyszli uśmiechnięci. Druga połowa rozpoczęła się, a nasi chłopcy już od pierwszej sekundy zaatakowali. Pierwsza akcja zapowiadała się znakomicie. Robert podał piłkę do Reus'a, a ten do Mario, stracił piłkę, ale nie na długo, bo zaraz po tym znów miał ja przy swojej nodze. Wybił piłkę pod bramkę, gdzie był Marco. Przyjął na główkę i chciał ją wbić do bramki, jednak obrońca drużyny z Berlina, zrobił wejście, uderzając korkiem w udo Marco, tak że blondyn upadł w polu karnym. Wstałam z miejsca przerażona. Sędzia był bardzo blisko i widział wszystko dokładnie, po czym odgwizdał rzut karny... Myślałam, że serce to mi wyskoczy normalnie. Do "jedenastki" podszedł oczywiście Robert. Stałam i czekałam tylko na to, aż piłka wpadnie do bramki....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Doberek! :D
Tak, więc kolejny rozdział oddaję Wam.
Mam nadzieje, że się podoba.
Chociaż on sam nie przypadł mi jakoś szczególnie do gustu.
Nic się nie dzieje... No poza tą sytuacją między Marco, a Marcelą. ;)
Kochani Moi!
Mam takie małe info!
Chciałabym Wam powiedzieć, że musicie być cierpliwe.
A teraz jaśniej....
W komentarzach podajecie mi linki do Waszych blogów. Okey. Nie mówię, że to coś złego, bo chętnie poczytam Wasze opowiadania. Jest ok!
Ale nie oczekujcie ode mnie, że jeżeli na blogu jest 50 rozdziałów, to przeczytam je w jeden dzień. Czytam kilkanaście blogów i na nich też pojawiają się rozdziały, które muszę przeczytać.
Jeżeli nie czytam bloga, kogoś, kto czyta mojego, mogę zapewnić, że na pewno przeczytam :D
Oczywiście możecie pisać w komentarzach o nowych rozdziałach na Waszych blogach. Nie mam nic przeciwko...
Buziaki, Kinga ;** <3
I gooool...chciałam przećwiczyć :3 hahaha Marco jak się spiął o ten związek z Cysią :D
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny *_*
Z niecierpliwością czekam na nn<3
Buziaki :*
Dlaczego skończyłaś w takim momencie?! ;<
OdpowiedzUsuńA Mo to chyba bym zabiła gdyby mnie nie złapał! xd Świetny opis meczu! ;)
Czekam na kolejny rozdział! ;)
I goooooooooll! Proszę państwa Robert Lewandooowski!! :)) Hahaha przypomniał mi się nas filmik! :))
OdpowiedzUsuńA co do rozdział to jest cudowny! Z resztą taj jak reszta! <33 No, no Marco jaki
bulwers! :) Ale powiem szczerze, że fajnie byłoby gdyby jednak okazało się, że są tą parą.. ;)) Mam nadzieje, że Reus'owi nic się takiego poważnego nie stało i wyjdzie z tego! :)
Czekam na nn <3
Buziaki, Marika :**
Hejka ;* Świetny rozdział czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńCud miód i orzeszki ! Rozdział jest mega. Za scenę końcową normalnie cie udusze. Biedny Marco mam nadzieje ze nic mu się nie stało
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszamy na mojego bloga ...
http://jedengestjedenszept.blogspot.com/?m=0
Oo matko ale sobie ubzdurali :D Teraz to im na pewno nie pomoże w zbliżeniu się do siebie... Chociaż kto wie... :D
OdpowiedzUsuńZapewne będzie gol, ale nie musiałaś kończyć w takim momencie :D
Czekam na następny :)
Pozdrawiam ;**
Ahh ;* Zarąbisty rozdział Cyśka wie, co robić :) Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńhttp://walcz99.blogspot.com/?m=1 zapraszam do mnie, dopiero startuje :)
OdpowiedzUsuńAj ten Mario mi Robert! <3 Ci to zawsze.... a komu się "obrywa" ? Oczywiście Marco :D
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny <3 Ta sytuacja między Reusem a Marcelą..... mmmmmm <33
Kiedy "zrobisz" ich razem?? :D
Czekam z niecierpliwością na nn <3
Buziaki :**
ooo kochana! wczoraj koleżanka przez przypadek podesłała mi Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńsiedziałam do 15 w szlafroku, w nieogarniętym koku, ( jedynie umyta ) i czytałam wszystkie rozdziały!
Czeeekam jak głupia na kolejny rozdział!
Buziaki:*
Bardzo, bardzo podoba mi się akcja z balkonem :D Była taka w stylu chłopców.
OdpowiedzUsuńZastanawiają mnie relacje pomiędzy Marco a Marcelą. Co z nimi ? Są na pograniczu przyjaźni a bycia parą. Co do tej akcji w szatni i przed mrrr *.* Śmiałam się jak idiotka do ekranu taaa.
A i chcę żeby oni byli razem ! TERAZ ! JUŻ !!!!
Czekam gorąco na następny i zapraszam do siebie ;)
http://miloscwdortmundzie.blogspot.com/