czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 6 ~ "Ja to nie ty!"

Pożegnałam się z Wojtkiem i podeszłam do szafy. W sumie fajnie będzie poznać piłkarzy i ich partnerki. Jestem siostrą TEGO Kuby Błaszczykowskiego, ale nigdy nie miałam okazji osobiście spotkać się z piłkarzami Borussi. Nie no przepraszam, znam Lewandowskiego i Piszczka od dawna, dawna i bardzo dawna. Sama nie wiem czemu nie chciałam iść na tą imprezę. Dobrze, że mam Wojtka. On zawsze wie co dla mnie dobre. Przynajmniej rozerwę się trochę, zapomnę... o Patrick'u. Nie, stop! Nigdy więcej nie wymawiaj tego imienia! Jego już nie ma i nigdy nie będzie! Dla Ciebie już nie istnieje! Jest nikim! W końcu opamiętałam się i zaczęłam wybierać ubrania. Kompletnie nie wiedziałam w co mam się ubrać. W końcu to domówka i nie wystroję się jak do klubu. Na całe szczęście przyszła z pomocą Agata. Ona postawiła na ten zestaw.
- Nie! Zbyt elegancka!- odparłam i zaczęłam grzebać w szafie.- Mam!- powiedziałam pokazując zestaw blondynce
- No nie jest zły.- zaśmiała się i wyszła. Szybko pobiegłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się, włosy wyprostowałam, i umalowałam się. Zeszłam do salonu, gdzie siedziała Agata. Nie powiem, wyglądała bosko.. Zawsze wie co założyć.
- Jestem już gotowa!- oznajmiłam
- Ooo, to fajnie.- powiedziała wstając- Wyglądasz.. fantastycznie- obróciła mnie kilka razy
- Ty zawsze wiesz co założyć...- powiedziałam spoglądając na jej sukienkę.- A gdzie Kuba?- zapytałam zdziwiona nieobecnością brata.
- Jeszcze się stroi...
- Aha, to ja jeszcze skoczę po telefon i torebkę
- Dobrze
Po chwili byłam już u siebie. Wzięłam torebkę i wrzuciłam do niej telefon, szminkę i jeszcze kilka drobiazgów. Złapałam jeszcze za aparat i torbę do niego, bo na pewno będą chwilę, które będzie trzeba uwiecznić. Zeszłam na dół, gdzie na moje szczęście był już Kuba i Agata.
- Ja już!- oznajmiłam
- My też.
Ja i Kuba poszliśmy do samochodu, a Agata zamknęła dom. Po 25 min. byliśmy już na miejscu. Kuba zatrzymał samochód i ruszyliśmy w stronę drzwi. Pod domem, który robił SPORE wrażenie, stało już kilka samochodów. Szłam za bratem i jego żoną, ponieważ jestem tutaj pierwszy raz. Jakub zapukał i po kilku minutach otworzył nam gospodarz.
- Siema, jest Marcela?- zapytał na powitanie
- Jestem!- uniosłam rękę, ponieważ nie jestem zbyt wysoka.
- To fajnie, wchodźcie.- otworzył szerzej drzwi. Weszliśmy do środka. Agata i Kuba od razu poszli do salonu.
- Em... Gdzie mogę zostawić aparat? Wzięłam go tak z myślą o Was..- uśmiechnęłam się
- Okey, to może tutaj!?- wskazał na szafkę stojącą w przedpokoju. Położyłam torbę z aparatem na wcześniej wspomnianym meblu i poszłam z brunetem do salonu.
- Hej, Ewcia..- powitałam się z żoną Piszczka buziakiem w policzek.
- Witam Marcelino!- powiedział poważnie Łukasz wyciągając rękę. Zbytnio mu to nie wyszło, bo zaśmiał się.
- Ta, tak wiem Piszczku. Próbujesz być poważny, ale jakoś Ci nie wychodzi...- także zaśmiałam się
- Hej, Marcela! Już myślałem, że nie przyjdziesz.- usłyszałam głos Moritz'a.
- Skąd te przypuszczenia?- uśmiechnęłam się widząc szatyna. Wyglądał... brak mi słów, żeby to opisać.
- Kuba się skarżył.- uśmiechnął się i na powitanie dał mi buziaka w policzek- Poznaj Lisę, moją dziewczynę!- wskazał na blondynkę stojącą obok niego.
- Lisa, miło mi- wyciągnęła rękę w geście powitania
- Marcela, mi również.- odwzajemniłam gest
- Chodź, przedstawię Cię reszcie!- pociągnął mnie za rękę Robert. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo stałam już przy p. Schmelzer  i jego partnerce. No i tak w kółko przez chyba 10 min. latałam z Lewandowskim po salonie jak jakaś głupia.
- Lewy stój! Nie mam siły, a poza tym jestem w szpilkach! Ja to nie ty! Zauważ.- powiedziałam opierając się o ścianę.
- Już konie. Jeszcze tylko Ania.
- No to koniec czy jeszcze Ania? Weź się zdecyduj!- przewróciłam oczami
- Nie marudź!- podszedł do mnie i pociągnął za rękę do kuchni. Po chwili byliśmy tam gdzie powinniśmy. Robert objął od tyłu swoją narzeczoną i pocałował w policzek, a ona tylko uśmiechnęła się. Stałam oparta o ścianę oddzielającą kuchnię od salonu przyglądając się parze. Wyglądali tak słodko.. o.O Aż się patrzeć chciało.
- Przedstawisz mnie swojej koleżance?- zapytała brunetka
- Aaa tak, zapomniałem. To jest Ania, moja narzeczona. A to Marcelina, dobra koleżanka i siostra Kuby.- odparł
- Miło mi.- uśmiechnęłam się
- Mnie również.- odpowiedziałam tym samym
Ledwo usiadłam na kanapie to już chcieli tańczyć. Skończyłam i znów zaczynałam. I tak w kółko. Tańczyłam chyba ze wszystkimi, nawet z Kubą. Tańczyć, tańczy nieźle, ale lepiej idzie mu gra w piłkę. Najlepiej tańczyło mi się z Moritz'em, Marco, Mario. Leo, Mitchell'em i Robertem. W końcu usiadłam na kanapie w salonie, gdzie rozmawiały dziewczyny.
- Marcela powiedz jak podobają Ci się chłopaki!- powiedziała Riri
- Fajni są!- tylko tyle. Po co więcej.
- Który Ci się podoba?- zapytała tym razem Ewa
- Żaden!?- spojrzałam na nią dziwnym wzrokiem- Nie znam ich jeszcze na tyle dobrze...- wyjaśniłam upijając łyk soku
- A Marco?- zapytała Ania
- Nieźle tańczy.- odparłam spoglądając na blondyna szalejącego z Lisą
- Tylko tyle?- nie dowierzała Agata
- A co więcej?- nie zrozumiałam zbytnio
- Nic, nic..- powiedziała Ania. Powiem szczerze, że nie zrozumiałam pytań dotyczących Marco. Nie znam go, więc co mam o nim myśleć!? Chłopak jak każdy inny. Tylerze piłkarz. Światowej klasy piłkarz.
- Ania muszę do łazienki...- nie dokończyłam
- Prosto, w prawo i na końcu korytarza ostatnie drzwi po lewo. Oczywiście na górze.- uprzedziła moje pytanie. Wstałam i podążyłam do łazienki. Wychodząc z niej usłyszałam głośne śmiechy. Jeden mój krok i wszystkie oczy na mnie..
- Grasz w butelkę?- krzyknął Kuba
- Jasne! Ale głucha nie jestem!- podbiegłam do aparatu i poszłam do salonu. Prawie wszystkie miejsca były zajęte. Prawie. Wolne było tylko obok Reus'a.
- Wolne?- zapytałam patrząc na blondyna
- Tak.- odparł uśmiechając się, a ja zajęłam miejsce. Kręcił Kuba, a wypadło na Nuri'ego.
- Pytanie czy zadanie?
- Zadanie.
- Zaśpiewaj nam..- trzymał go jak i nas w niepewności- Holidays!
I zaczął. Boziuu.. słuchać się nie dało. Lepiej będzie jak zostanie przy grze w piłkę. Nuri szybko złapał za butelkę i zakręcił. Wypadło na Mo.
- Zadanie.- uprzedził jego pytanie.
- To nie będzie nic trudnego. Zdejmij biustonosz swojej wybrance.- wyjaśnił, a ja wybuchnęłam śmiechem. Z resztą nie tylko ja. Odeszli kawałek od naszego towarzystwa, a ja wzięłam aparat. Wstałam i zaczęłam "cykać" im zdjęcia. Zaciesz Moritz'a powalający. Ale musiał się napracować biedaczek!
- I co teraz?- zapytał, kiedy wykonał zadanie
- Nic. Lisa możesz się ubrać.- odpowiedział Nuri, kierując swoje słowa do blondynki. Szybko wyrwała część swojej garderoby z rąk ucieszonego Mon. Ten podszedł do niej bliżej i pocałował. Widać było, że kochają się. Lisa poszła do łazienki. Zajęłam swoje miejsce i spojrzałam na Marco. Jego uśmiech. Kocham! Nie jego, żeby było jasne. Jego uśmiech.
- Pokaż.- poprosił, a ja wręczyłam mu aparat. Przeglądał dłuższą chwilę, po czym spojrzał na mnie. To spojrzenie, które uwielbiam.
- Masz talent!- oddał aparat.
- Po prosu lubię robić zdjęcia.
- Tak jak ja grać w piłkę!
- Tylko, że Ty grasz zawodowo, a ja zdjęcia robię amatorsko. A to już różnica.- uśmiechnęłam się
- Też możesz być znanym fotografem..- miałam już go uciszyć, ale pomyślałam: "Ogarnij! Przecież on Ci nic nie zrobił. Chce być miły!". Na całe szczęście od wymyślenia jakiejś wymówki, uratował mnie Mo, zadając pytanie Agacie.
- Żałujesz że związałaś się z Kubą?- byłam bardzo ciekawa co odpowie
-W życiu!- wyparła się- Mamy wspaniałą córeczkę i tego wariata nie zamieniłabym na żadnego innego.- uśmiechnęła się w moją i Kuby stronę.
-Okey, kręć!- odparł szatyn, a Agata zakręciła butelką i wypadło na Roberta.
- W końcu! Zadanie!- powiedział brunet. Szybko podeszłam do Agaty i wyszeptałam jej na ucho moją propozycję.
- No to tak. Przebiegnij trzy razy wokół domu krzycząc: Lubię pączki! Jestem pożeraczem pączków!- zaśmiała się. Lewandowski zerwał się z kanapy i ruszył w stronę drzwi bełkocząc coś pod nosem przy tym kręcąc głową. Poszliśmy za nim. Marco cały czas szedł obok mnie. Choć nie wiem czemu, podobało mi się to.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, kochani! :D
Mam nadzieję, że rozdział choć troszeczkę zaciekawił Was i podoba się.
Liczę na to, że swoje opinie na temat rozdziału wyrazicie w komentarzach.

Do następnego ;))
Kinga ♥  

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 5~ " ...twój malutki "móżdżek" i tak się przegrzał."

Po 20 min. byliśmy pod Signal Iduna Park. Po wyjściu samochodu Oliwka od razu pobiegła w stronę wejścia. Ja pobiegłam za nią.
- Oliwka!- krzyknęłam za nią. Dziewczynka nie zważała na mnie i podbiegła do jakichś chłopaków. Zgadywałam, że to koledzy Kuby z klubu. Podeszłam do nich i zobaczyłam... Zobaczyłam Roberta. Boziuuu jak ja go dawno nie widziałam. Nie był sam. Oliwka uwiesiła się na szyi farbowanego blondaska. He, heh.. uwielbiam go tam nazywać!
- Marcela?- zapytał zdziwiony Lewandowski.
- Aż tak bardzo się zmieniłam?- zaśmiałam się przytulając go. Roberta znam od bardzo dawna. Jak jeszcze mieszkałam w Polsce to miałam z nim niezły kontakt. Jednak, kiedy wyjechałam do Londynu z czasem przestaliśmy się kontaktować. Mam tylko nadzieję, że nie będzie tak w przypadku Wojtka.
- No w sumie..- także się zaśmiał
- Wiedziałeś, że przyjadę, a nawet się nie ogoliłeś!- skrytykowałam go
- Kuba nic nie mówił.- powiedział, a ja odkleiłam się od niego. Spojrzałam na bruneta zdziwionym wzrokiem.
- Co ty? Kubuś się nie wygadał? To nie w jego stylu!- chciałam być
- Kuba!- wydarł się Lewy
- Idę już, idee!
- No to w międzyczasie to jest Marco! Powinnaś go znać!- uśmiechnął się wskazując na blondyna z Oliwką uwieszoną na jego szyi.
- Cześć!- uśmiechnął się łobuzersko i rękę
- Hej..- odwzajemniłam gest
- Jestem. Czego chcesz?- zapytał Kuba, który już stał obok nas.
- Czemu mi nie powiedziałeś, że twoja siostra przyjeżdża!?
- A po co Ci to?
- A po jajco!- zaczęli się kłócić.
- Ciociu, ciociu! Choć zie mną na mulawe...- usłyszałam głos małej Oliwki.
- Powiedz Kubie, że idę z Oliwką na stadion.
- Idę z Wami, nie będę patrzeć jak się kłócą o Ciebie. Chociaż szczerze powiedziawszy to mają o kogo!- powiedział i przeleciał mnie wzrokiem od stóp do głów. "Jaki podryw! Na lepszy nie mógł się wysilić!"- pomyślałam.
- Okey!- uśmiechnęłam się sztucznie do niego. Złapałam Oliwkę za rączkę i całą trójką ruszyliśmy do Iduny. Ochroniarz trochę wypytywał kim jestem, ale Marco powiedział, że jestem siostrą Błaszczykowskiego i mogę wchodzić na SIP, kiedy będę miała na to tylko ochotę. Reus poszedł się przebrać, a Oliwka pobiegła do piłek. Ja również wzięłam jedną i zaczęłam podrzucać nogą. Odrobinę później przerzuciłam się na kopanie do bramki ;) Pokopałam trochę, co mi zbytnio nie wychodziło i odwróciłam się, żeby zobaczyć co robi Oliwka. 3-letnia dziewczynka grzecznie bawiła się piłką. Spojrzałam na trybuny i zobaczyłam... Patricka. Co on tutaj do cholery robi? Przecież nie wie gdzie jestem. Nikt nie wie, oprócz Wojtka i Mariny. Najmocniej jak tylko potrafiłam kopnęłam piłkę leżąca obok mojej nogi na trybuny. W stronę tego dupka! Jednak po chwili zorientowałam się, że to tylko i na szczęście "wytwór" mojej wyobraźni. Nie dobrze ze mną. Zwidy mam!
- Spokojnie. Co ta piłka Ci zrobiła?- usłyszałam męski głos. Odwróciłam się i zobaczyłam... szczerzącego się Reus'a.
- Piłka nic.- spojrzałam na trybuny. Nie wiedziałam czy mówić mu prawdę. Z resztą nie znam go, a on mnie to po co mu to do wiadomości.!?- musiałam się na kimś wyżyć, a że piłka była najbliżej, to wypadło na nią.- rozgadałam się. Wzięłam kolejną piłkę i zaczęłam, po raz kolejny dzisiaj próbować trafić nią w bramkę. Piłkarz bez słowa przyglądał się moim wyczynom. Starałam się jednak było to na marne. Tylko kilka piłek wpadło do bramki.
- Cholera!- powiedziałam głośno i usiadłam na murawie.
- Daj pokażę Ci! Jeśli pozwolisz!?- odparł, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Ustawił sobie piłkę, wziął taki średni rozbieg i kopnął. Hahahh, dobrze, że nikt tego nie widział. Ho, ho!
- Każdy głupek trafia w słupek!- mówiłam śmiejąc się.
- Każdemu się zdarza..- powiedział i ustawił kolejną piłkę i kopnął.
- Reszta głupków poza słupek!- teraz to już tarzałam się ze śmiechu
- Teraz to już nie żyjesz Błaszczykowska!- pogroził mi idąc w moją stronę. Pośpiesznie wstałam i zaczęłam uciekać ile sił w nogach. Nie oglądałam się za siebie, bo wiedziałam, ze jest tuż za mną. Po chwili poczułam jak Marco łapie mnie w pasie. Nie próbowałam uciekać, bo i tak by mnie złapał. Odwróciłam się w jego stronę.
- I co mi teraz zrobisz?- uśmiechnęła się
- Hm... Miałem za mało czasu na przemyślenia!
- A mimo to, twój malutki "móżdżek" i tak się przegrzał.
- Reus!- krzyknął bardzo dobrze znany mi głos. Wykorzystując nieuwagę Marco podbiegłam do Moritza i schowałam się za jego plecami.
- Pomóż...
- Da się zrobić!- zaśmiał się
- I tak oberwiesz!- podszedł do nas farbowany blondyn.
- Oliwka!- krzyknęłam idąc w stronę dziewczynki. Po chwili poczułam czyjeś ręce na moich biodrach. Pociągnął mnie tak, ze wylądowałam na murawie. No tak, Reus. I tak oberwę. Usiadł na mnie i przyglądał się mi, jakbym była ostatnią osobą jaką zobaczy.
- Złaź!- uniosłam głos
- A co będę z tego miał?- zapytał tajemniczo
- A co byś chciał!?- moja cierpliwość dobiegała końca
- No wiesz...
- Zboczeniec!- skwitowałam
- Za to jaki przystojny...
- Hahahahh, śmieszny jesteś! Że Ty przystojny? Chyba przystojnego człowieka nie widziałeś?- kłamałam. Tak naprawdę jest zabójczo przystojny. Chyba każdy to wie.
- Widzę codziennie w lustrze!
- Tak, tak... Wmawiaj sobie.- zaśmiałam się. Spojrzałam na chłopaków, którzy pokładali się ze śmiechu. Nie wiem co było w tym takiego śmiesznego, no ale ok! Wśród nich zobaczyłam Moritza. "Moje zbawienie!"- pomyślałam.- Mo! Weź ściągnij tego grubasa ze mnie, bo zaraz mnie zgniecie!- z wielkim trudem krzyknęłam.
- Grubasa!? Nie jestem gruby!!- oburzył się i zaczął mnie łaskotać.
- Ma.. Marco.. no!- mówiłam przez śmiech
- Już idę kochanie!- krzyknął Mo, kiedy ja rzucałam się jak idiotka. Chwilę później był już przy nas.- Marco złaź z niej! Odegrasz się, kiedy indziej. Jakbyś nie zauważył teraz mamy trening!- mówił próbując ściągnąć ze mnie Reusa. Niestety blondasek nie miał najmniejszego zamiaru słuchać swojego młodszego przyjaciela. Dalej siedział na mnie i łaskotał.- Ku**a Reus! Albo z niej zejdziesz albo ta twoja grzyweczka będzie "oklapnięta"!- krzyknął. W końcu mogłam odetchnąć z ulgą. Marco raczył ze mnie zejść. Po kilku minutach wstałam.
- Jeżeli jeszcze raz powiesz do mnie kochanie czy coś z tych rzeczy, to nie ręczę za siebie, zrozumiano?- uprzedziłam szatyna stojącego przede mną.
- Powinnaś mi się tu na szyję rzucić i dziękować, ze Ci pomogłem!
- I co jeszcze? Może całować??- zapytałam sarkastycznie, ciekawa co odpowie
- Nie! Wystarczyłoby zwykłe dziękuję.- szczerze przyznam, że zszokował mnie. Ma u mnie DUŻY plus.
- Dziękuję...- szepnęłam mu na ucho i pocałowałam w policzek.
- To za co?- wskazał na swój policzek.
- A tak dla okazji.- uśmiechnęłam się
- Chłopaki na początek 10 kółeczek!!- krzyknął trener, który właśnie pojawił się na boisku.
- Ale trenerze.- burzył się Mario unosząc ręce do góry
- Właśnie.- wstawił się za przyjacielem Marco
- Chcecie gratisowe 5?- zapytał p. Klopp
- Nie, nie!- odparli równocześnie. W tym czasie Oliwka zjawa się przy mnie

***

- Halo?- usłyszałam głos przyjaciela w słuchawce telefonu
- Hejj, masz może czas?- zapytałam z nadzieją, ze w końcu będę mogła z nim pogadać
- Ooo...Hej. Jasne, dla Ciebie zawsze i wszędzie. Za 5 min. na skype!- zarządził jak to Wojtek ma w zwyczaju.
- Okey- rozłączyłam się. Wzięłam chipsy i pobiegłam do siebie. Kuba, Agata i Oliwka gdzieś "wydarli", więc chata wolna. Nie chcieli mi powiedzieć gdzie jada, jak to oni stwierdzili: To niespodzianka. Nie lubię zbytnio niespodzianek, ale musiałam na tym przystać. Laptopa i miskę z chipsami położyłam na łóżku i "usadowiłam" się wygodnie. Zalogowałam się na facebooku, instagramie i co najważniejsze na skype. Wojtka jeszcze nie było. 5 min. to dla niego jak 15. Postanowiłam, ze wstawię kilka zdjęć z porannego biegania z Mo na fb i instagramie. Dodałam jedną moją fotkę i taki tam komentarz:
" Witaj Dortmund. W końcu w ukochanym mieście. Niestety bez najlepszego przyjaciela. :( :**"
No i jeszcze dwa z Leitnerem. Ten jego zaciesz. "Koment" musi być.:
"Poranne bieganie z nowym kumplem. Taki tam, ucieszony Moritz. Z M. L zawsze spoko :*"
Posiedziałam jeszcze chwilę na facebooku przeglądając nowości W Polsce i Londynie i zadzwonił Wojtek. Odebrałam połączenie i na ekranie pojawiła mi się ucieszona "mordka" Wojtusia.
- Hejoo, młoda!
- Hej. Przepraszam, że teraz. Wiem, ze wieczorem pasowałoby Ci bardziej, ale znając życie nie będę miała czasu.- rozgadałam się
- Okey, spoko. Jak tam W Dortmundzie? Coś nowego?- zasypywał mnie pytaniami. Dla jasności rozmawialiśmy po polsku. No i zaczęło się. Musiałem dokładnie opowiedzieć co działo się przez te 2 dni. Jaki on jest ciekawski! Wszystko chce wiedzieć? Ale z drugiej strony dziwić się! Sama się sobie dziwie.. Jak ja wytrzymałam bez niego te 32 dni? Jak mieszkałam w Londynie spotykaliśmy się codziennie. A teraz... Nasza rozmowa mogłaby ciągnąć się w nieskończoność, gdyby do pokoju nie wparował Kuba.
- Pukać nie umiesz!?- skrytykowałam brata
- Przecież, wiesz, ze nie potrafię.
- To się naucz. A teraz gadaj czego chcesz?
- Niczego!
- Taa, jasne! Ty zawsze jak coś chcesz to mówisz, że nie chcesz!- powiedziałam podirytowana
- No dobra. Za godzinę bądź gotowa. Jedziemy na domówkę do Lewego! Ubierz się jakoś ładnie...- poinformował
- Nie jadę. Zostanę z Oliwką, a poza tym gadam z Wojtkiem.
- Ooo, siema Wojtuś!- podszedł do nas, tzn. do mnie
- Spadaj! Będzie miał koszmary w nocy przez Ciebie!
0 Oliwka jest u babci. Nie ma gadania. Jedziesz!- odparł Kuba i skierował się w stronę wyjścia z mojego pokoju- Nara Wojtek!- krzyknął i już go nie było.
- No nara.- odkrzyknął- A ty moja najdroższa kruszynko idziesz czy jedziesz, nie wiem. Nie będziesz sie "kisić" w "hauipe"- ta nasza polszczyzna
- No dobrze. Zrobię to dla Ciebie...- uśmiechnęłam się
- No i taką Marcelę lubię!- także się uśmiechnął unosząc kciuki go góry.
- Wiem....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć, kochani! :*
Dzisiaj trochę dłuższy, a to z okazji dnia wagarowicza ;)
A właśnie. Wszystkiego najlepszego!
Jestem bardzo ciekawa co myśleliście czytając tytuł rozdziału.
Normalnie zżera mnie od środka.
Nie przedłużam już.

CZYTASZ~KOMENTUJ

Do następnego.
Całuski Kinga :* ♥





niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 4 ~ "...Trójeczkę mam!"

- Osz, ty mendo!- powiedział przybliżają się do mnie. Ja natomiast oddalałam się od niego... Nagle piłkarz zatrzymał się, co mnie bardzo zdziwiło. Nie ukrywałam tego. Moja mina musiała wyglądać co najmniej... dziwnie! Również stanęłam w miejscu, bacznie przyglądając się Moritz'owi. Staliśmy tak dłuższą chwilę, gdy nagle szatyn podbiegł do mnie, przerzucił przez swoje ramie i zaczął zbiegać ze schodów.
- Idioto! Puść mnie!- krzyczałam
- Za chwile wszystkich obudzisz. odpowiedział całkiem spokojnie.
- Moritz, no! Weź puść mnie!
- Jak chcesz...- odparł, a ja zorientowałam się gdzie jesteśmy. "Nie no! Ten to ma pomysły!"- pomyślałam.
- Moritz, nie! No weź! Proszę...
- Po co mnie obudziłaś?- zapytała jak gdyby nigdy nic.
- Chciałam żebyś ze mną pobiegał, bo nie znam jeszcze okolicy..- wyjaśniłam- Ale nie! Ty wolisz Się pobawić nad basenem!- dodałam
- Okey, sama tego chciałaś!
- Proszę...
- Co się mówi?
- Em... Przepraszam!?
- Ładniej!
- To mnie postaw!- powiedział- Na ziemi!- dodałam
- Ok.- posłusznie wykonał moją prośbę
- Przepraszam...- odparłam przewracając oczami- Ale w ogóle za co ja przepraszam?- pytałam samą siebie w myślach
-Ładniej!
- Głupi jesteś, wiesz?
- Ktoś już mi to mówił.
- Będę kolejną osobą. Idziesz?- wyminęłam chłopaka
- Ale gdzie?- dobiegł do mnie
- Czy ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz?- odpowiedziałam mu pytaniem
- Ooo... Ktoś tu lewą noga wstał!- skwitował zagradzając mi drogę
- A czy mój kochany "piłkarzyna", nie chciałby mieć tej lewej nogi połamanej?
- Twój? Kochany?- zaczął się śmiać
- Pobiegać, idioto. Pobiegać...- ponownie go wyminęłam przewracając oczami.

***
W domu Moritz'a jest pełno zdjęć Z chłopakami Z Bvb. Najwięcej chyba z Marco i Leo. Niektóre zdjęcia są nawet poważne. Szczerze? Nawet nie myślałam, że na boisku stać ich na powagę. Oczywiście poza meczami. Jest takie jedno zdjęcie przy którym się najwięcej uśmiałam... Miny chłopaków? Powalające!
- Przystojny jestem, prawda?- usłyszałam głos szatyna za sobą
- Taa... A jaki skromny!- odwróciłam się w jego stronę
- No wiesz...- nie pozwoliłam mu dokończyć
- Tak wiem. Głupi jesteś i tyle.
- Ja i tak wiem, ze jestem przystojny...- nadal trzymał się swojego
- Tak, tak. Wmawiaj sobie.- odeszłam od niego kierując się w stronę drzwi.- Idziesz?
- A nie zapomniałaś o czymś?- powiedział pokazując 2 pary okularów i tyle samo czapek
- A no tak. Zapomniałam. Przecież będę biegać z gwiazdą piłki nożnej.- zaśmiałam się biorąc od piłkarza czapkę i okulary.- Ale nie! Tej czapki nie założę!- zaprotestowałam
-Czemu? Przecież jest taka.. Jakby to powiedzieć... Oryginalna!
- Taa... czapka z twoim nazwiskiem? Nie i koniec. Chcesz to sobie zakładaj. Mi wystarczą okulary.- odłożyłam na szafkę czapkę.
- Ok. niech Ci będzie.

Biegaliśmy już niecałą godzinę. Moritz pokazał mi fajną trasę. Biegaliśmy, śmialiśmy się, wygłupialiśmy. Rozbiliśmy sobie nawzajem nawet zdjęcia. Ja nie najlepiej na nich wychodziłam. Znacznie wolę stać po tej drugiej stronie. Naprawdę super bawię się z piłkarzem. Wcześniej uważałam go za całkiem innego chłopaka. Nie wywyższa się tak jak inni. Dużo powiedział mi o sobie. Oczywiście ja też musiałam. 
- Wracamy?- zapytałam przez śmiech
- Ejj! Gdzie Ci się śpieszy? Dzieci Ci płaczą?
- Noo.. Trójeczkę mam!- zaśmiałam się. Moritz przystanął na chwilę by zawiązać buta. Ja nadal biegłam. Odwróciłam się, b zobaczyć czy jeszcze wiąże tego buta. A ten.. usiadł sobie. "Leń patentowany!"- pomyślałam. Nagle poczułam jak ląduje na ziemi. Na całe szczęście upadłam na plecy. Nie wiem jak ja to zrobiłam, ale jakoś musiałam. Na mnie leżał jakiś chłopak. Byliśmy twarzą w twarz.
- Em... Mógłbyś ze mnie zejść?- wypaliłam. Posłusznie wstał i pomógł mi podnieść się.
- Sorry. Nie zauważyłem Cię.- dopiero teraz zobaczyłam jego twarz. Miał okulary przeciwsłoneczne, więc szanse na rozpoznanie go były minimalne. Ale ta grzywka. Tylko jeden chłopak ma taka. Chyba, ze to jego kopia.
- Reus, nie podrywaj mi koleżanki!- usłyszałam głos Moritz'a, który po chwili stał obok mnie.
- Ooo Reus! Nową pannę poderwałeś!- dobiegł jeszcze jeden. Czy Moritz powiedział Reus? Czy ja się tylko przesłyszałam. Ja pierniczę przed chwilą wpadł na nie ten Marco Reus. Zawsze chciałam go spotkać. A tu takie coś.. Chłopaki jeszcze chwilę pobiegali i postanowili że będą się zbierać.
- Do zobaczenia na treningu!- wydarł się Leitner
- Chcesz żebym ogłuchła? Przecież stoją obok Ciebie!- zabrałam głos
- Nie denerwuj się, kochanie!
- Nie mów tak do mnie!
Droga powrotna minęła mam tak samo jak poprzednio. W wyśmienitych humorach. Pod domem Błaszczykowskich Moritz dał mi swój numer i pożegnał się buziakiem w policzek. Nie odpowiedziałam, uśmiechnęłam się tylko i weszłam do domu. Od samego wejścia powitał mnie Kuba z tym jego uśmieszkiem. Coś mi tu nie grało. Ten jego uśmiech mówił sam za siebie. Knuje coś. Jeszcze nie wiem co, ale dowiem się! Bez słowa poszłam do swojego pokoju, wzięłam ubrania i podążyłam do łazienki. Po długiej kąpieli ubrana, uczesana i lekko umalowana zeszłam do kuchni gdzie siedział Kuba.
- Gdzie byłaś?- zapytał
- A co? Martwisz się o mnie braciszku?- odpowiedziałam pytaniem 
- Martwię się, bo jesteś tutaj drugi dzień!
- Byłam pobiegać!- wyjaśniłam. Widząc jego minę dodałam: Z Moritz'em- powiedziałam siadając przy stole z jogurtem w ręku.
- Aaa, to już co innego! Dobra, a tak z innej beczki. Jedziesz ze mną na trening?- nie zdążyłam odpowiedzieć, bo do kuchni weszłam Agata.
- Marcela, jak byś mogła to wzięłabyś ze sobą na trening Oliwkę? Chciałam posprzątać, a ona będzie mi troszeczkę przeszkadzać.
- Dobrze- przytaknęłam z uśmiechem
- Zbieramy się!- zawołał mój brat
- Ciociu. Mogie jechiać z tiobą i tatusiem na tle... tlee...- wbiegła do kuchni blondynka
- Oczywiście księżniczko!- uśmiechnęłam się do dziewczynki- jeszcze tylko skoczę po telefon i możemy jechać.- zwróciłam się do brata. Nie czekając na jego reakcję pobiegłam do pokoju. Złapałam za telefon, który leżał na szafce nocnej i wróciłam do salonu. Po 20 min. byliśmy pod Signal Iduna Park. Po wyjściu samochodu Oliwka od razu pobiegła w stronę wejścia. Ja pobiegłam za nią.
- Oliwka!- krzyknęłam za nią. Dziewczynka nie zważała na mnie i podbiegła do jakichś chłopaków. Zgadywałam, że to koledzy Kuby z klubu. Podeszłam do nich i zobaczyłam...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejjj! Na początek przepraszam, ze tak późno, ale nie miałam zbytnio czasu.
Rozdział oddaję w Wasze ręce. 
Co tu dużo gadać, po prostu rozdział jakoś nie przypadł mi do gustu.
Do następnego!

CZYTASZ~KOMENTUJ
MOTYWACJA DO DALSZEGO PISANIA

Pozdrawiam Kinga ♥











środa, 12 marca 2014

Rozdział 3 ~ "Tak. Polazł gdzieś!"

Owinęłam się ręcznikiem i podążyłam do drzwi. Otworzyłam iiii... szatyn.
- Hejj...- powitał mnie uśmiechnięty od ucha do ucha chłopak.
- Hej! Znamy się?- zapytałam, chodź bardzo dobrze wiedziałam kim on jest.
- Nie, ale Kuba kazał mi przyjść.- oznajmił, a ja otworzyłam szerzej drzwi. Bez żadnego zbędnego komentarza wszedł do środka.
- Można jaśniej?- zapytałam, a chłopakowi uśmiech nie schodził z twarzy. Wtedy zrozumiałam o co chodzi. Czułam się trochę niekomfortowo.-Lepiej pójdę się ubrać!
- Po co? Dla mnie jest tak idealnie!- skomentował i przeleciał mnie wzrokiem od stóp do głów.
- Nie skorzystam z tej jakże zacnej okazji.- powiedziałam podążając na górę.- Rozgość się- dodałam jeszcze. Szybko ubrałam się w piżamę i wróciłam do MEGA przystojnego piłkarza, który stał w salonie.
- Moritz...- podał mi rękę w geście przywitania się
- Wiem. Marcela- uśmiechnęłam się, odwzajemniając gest. Spojrzałam w jego oczy. OMG! Nie mogłam się im oprzeć- A teraz proszę o wyjaśnienia!- powiedziałam, kiedy już oderwałam się od tej głębi jego oczu.
- Kuba poprosił mnie, żebym przyszedł do Ciebie i "popilnował" jak to on powiedział- mówiąc zaakcentował słowo 'popilnował' i rzucił się na kanapę.
- Nigdy nie zrozumie, ze jego mała siostrzyczka już dorosła- przewróciłam oczami, siadając na kanapie. 
- Masz być grzeczna, bo inaczej będę musiał wdrożyć w życie moją karę!- zaśmiał się grożąc mi palcem
- Dobrze wujaszku...- także zaśmiałam się- Chcesz coś do jedzenia?
- A co zrobisz?
- No nie wiem... Może kanapki z...- nie dane było mi dokończyć
- Z sałatą, pomidorem, ogórkiem i jajkiem- wymieniał wędrując w stronę kuchni.
- Jakie wymagania!- wstałam i poszłam za piłkarzem- Ty weź ugotuj jajka, a ja zajmę się resztą, okey?
- No ok.- usłyszałam i zaczęłam wyjmować wszystkie potrzebne produkty. Czułam wzrok Leitnera na sobie. Na początku trochę mi to przeszkadzało i denerwowało, ale później... jakoś przeszło. Po chwili zauważyłam szperającego szatyna po lodówce.
- Jak się nie mylę, to jajka są na samej górze!- uśmiechnęłam się
- Dziękuję.- odwzajemnił gest. Wróciłam do poprzedniej czynności nie zważając na chłopaka. Po chwili jednak usłyszałam cichy huk.
- Ku**a!- zaklął, a ja gwałtownie odwróciłam się. Ujrzałam Mortiza i małą kałużę jajek. 
- Hahahah, serio?
- No co?? Zapatrzyłem się...
- Boshe! Co za łamagi żyją w tym Dortmundzie.- skomentowałam, za co dostałam piorunujące spojrzenie mojego towarzysza.
- Nie przeginaj maleńka!
- Dobra, dobra. Ty to lepiej posprzątaj!- odpowiedzi się nie doczekałam.
Zanim się obejrzałam kolacja była gotowa. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy konsumować posiłek. Po skończeniu kolacji włożyłam naczynia do zmywarki, a Mo poszedł do salonu, włączyć jakiś film. 
- Czemu nie poszedłeś z nimi do tego klubu?- zapytałam będąc już w salonie.
- A czemu ty nie poszłaś?
- Pierwsza zapytałam.
- Ooo... Film już się zaczął!- odpowiedział, nie na temat. Postanowiłam nie drążyć już tego tematu i usadowiłam się wygodnie. Początkowo film zapowiadał się bardzo ciekawie. Myślałam, ze jest to komedia. Jednak pomyliłam się. Po jakiś 30 min. okazało się, że to horror. Grr... nienawidzę!
- Serio? Horror? Nienawidzę tego typu filmów!- powiedziałam zakrywając twarz poduszką.- Już, poszedł sobie?- dodałam pytając o film
- Tak. Polazł gdzieś!- odpowiedział, a ja odkryłam twarz
- Aaa!- pisnęłam i ponownie zakryłam twarz- Proszę, wyłącz to coś. Proszę...- mówiłam błagalnym głosem
- Aii... Coś pilota nie mogę znaleźć...
- To rusz się i wyłącz!- nakazałam
- Chyba przykleiłem się do kanapy!- żartował. Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem i rzuciłam poduszką. Zerknęłam na telewizor i pożałowałam tego. Bez żadnego namysłu wtuliłam się w tors piłkarza i zamknęłam oczy. 

[ Moritz ]
Kuba poprosił mnie, żebym zajął się jego młodszą siostrą, kiedy on będzie w klubie. Bez wahania zgodziłem się. Po pierwsze nie chciało mi się zbytnio iść z nimi, a po drugie chciałem ją poznać. Kuba bardzo dużo o niej mówił i wywnioskowałem, że to super dziewczyna. Grubo po 20 zjawiłem się pod domem kumpla. Otworzyła mi przepiękna blondynka i to w SAMYM ręczniku. Po krótkiej konwersacji, bez słowa wpuściła mnie do środka. Poszła się ubrać i po jakiś 5 min. była z powrotem. Zrobiliśmy kolację... Taa... chyba ona zrobiła. Oczywiście jak to ja musiałem coś wykombinować. Potłukłem jajka. Po prostu zapatrzyłem się. Tak pięknie wyglądała. Po zjedzeniu kolacji Marcela, bo tak ma na imię, wygoniła mnie do salonu i kazała włączyć jakiś film. Wypadło na horror. Po 30 min. blondynka zorientowała się, że to takiego wyboru dokonałem. Dowiedziałem się, że nie lubi tego typu filmów. Podroczyłem się trochę z nią. Nie powiem twarda jest! Myślałem, ze przy pierwszej lepszej scenie z krwią przytuli się do mnie. Jak widać pozory mylą. Dopiero, kiedy była scena, na której było pełno krwi drobna blondynka przytuliła się do mnie. Spodobało mi się to... Kiedy film dobiegł końca spostrzegłem, że 20- latka śpi.Tak, to też wiem od Kuby. Delikatnie wziąłem ją na ręce i zaniosłem na górę.
- Co ty robisz?- wymamrotała, kiedy wchodziliśmy po schodach
- Cii... śpij!- po tych słowach ponownie przytuliła się do mnie.
Położyłem Marcelę na łóżku i chwilę zastanawiałem się czy rozebrać ją. Stwierdziłem jednak, że lepiej nie. Przykryłem blondynkę kocem i wyszedłem. Sam wziąłem koc i poszedłem do pokoju gościnnego. Po krótkich przemyśleniach Morfeusz wziął mnie w swoje objęcia...


                             *Następny dzień*
[ Marcelina ]
Obudziły mnie promienie słoneczne, wpadające do mojego pokoju. Właściwie co ja tutaj robię? Pewnie Moritz przyniósł mnie tutaj. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Postanowiłam, że pobiegam. Noga już mnie tak nie boli, więc czemu nie. Wyjęłam ubrania do biegania i powędrowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, włosy związałam z w kucyka i poszłam do pokoju gościnnego. Zgadywałam, ze właśnie tam spał szatyn. Weszłam i zastałam smacznie śpiącego Moritz'a. Aż szkoda było go budzić. 
- Mo...- szepnęłam mu do ucha. Nic.- Moritz!- powiedziałam już normalnym głosem. Też nic. Postanowiłam, ze użyję bardziej twardszej metody.- Moritz, za 5 min. gracie z Bayernem o puchar Niemiec!- krzyknęłam. Podziałało. Młody Niemiec od razu zerwał się na równe nogi.
- Co?- zaczęłam się śmiać na widok jego przerażonej miny.
- Żebyś widział swoją minę! Mogłam Ci zdjęcie zrobić!- mówiłam przez śmiech
- Osz, ty mendo!- powiedział przybliżają się do mnie. Ja natomiast oddalałam się od niego...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejaa! 
Dzisiaj trochę wcześniej. Dopadło mnie mocne przeziębienie, więc siedzę w domu. 
 Dla mnie ten rozdział nie jest jakiś niesamowicie ciekawy,
alee następne będą o wiele ciekawsze. 
Mam nadzieję, ze podoba się i nie zawiodłam. 
Jak myślicie co zrobi Moritz?
Jeżeli coś Wam się nie podoba to spokojnie walcie w komentarzach. Zniosę waszą krytykę.

CZYTASZ ~ KOMENTUJ
Pozdrawiam Kinga ♥


środa, 5 marca 2014

Rozdział 2 ~ "...Najwyzej stracisz zycie..."

                   *2 dni później*

Jestem właśnie na lotnisku i próbuję pożegnać się z przyjaciółmi. Tylko, że to nie jest takie łatwe. Nie jest łatwo od tak powiedzieć "Nara" osobom, które są dla ciebie bardzo ważne. Osobom, które wspierały cię na każdym kroku. A teraz... Musze ich zostawić. Odejść!
- Chodźcie tu do mnie. Niech was ten ostatni raz uściskam.- powiedziałam obejmując parę.
- Ej, mała! Głowa do góry! Przecież będziemy się spotykać, dzwonić, pisać...- pocieszał Wojtek, kiedy byłam tylko w jego objęciach. Jego słowa sprawiły, że po policzku spłynęła mi pojedyncza łza.
- Wiem.
-Pasażerów lotu do Dortmundu prosimy o zjawienie się przy stanowisku 512.- słyszałam i musiałam już iść.
- Na mnie już pora.- powiedziałam i pożegnałam się, po czym skierowałam się do wyznaczonego miejsca.


***
Podróż mijała mi strasznie powolnie. W celu posłuchania muzyki wyjęłam telefon. Jednak po chwili postałam sms-a. O dziwo był on od Wojtka. Ciekawa odczytałam wiadomość:

"Czasami nie jest trudno puścić gdziekolwiek bliskiej ci osoby,
ale widzieć jak zaczyna od nowa."

- Cytat Reus'a!- pomyślałam i uśmiechnęłam się na samą myśl o jego uśmiechu. Po policzku spływały mi łzy. Mimo, ze minęła dopiero godzina odkąd nie ma przy mnie Wojtka już za nim tęsknię. Odpisałam: 

"Tak strasznie będzie mi Ciebie brakowało. Już tęsknię! :("

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Po zaledwie kilku minutach dostałam odpowiedź:

"Mi też Ciebie będzie brakowało. Ale mam nadzieję, że ułożysz sobie tam życie i nie zapomnisz o nas"

Po przeczytaniu ostatniego mimowolnie uśmiechnęłam się i odpisałam: 

"O was nigdy nie zapomnę... ;))"

Odpowiedzi już nie dostałam. Odwróciłam głowę w stronę szyby i podziwiałam widoki za szybą wsłuchując się w słowa piosenek. Po wielogodzinnej podróży w końcu mogłam wyprostować nogi i odetchnąć świeżym powietrzem. Po odebraniu walizek, skierowałam się w stronę parkingu, gdzie miał czekać na mnie Kuba. Rozejrzałam się dookoła i nigdzie go nie zauważyłam. Wyjęłam z torby telefon i wybrałam numer braciszka. Po kilku sygnałach raczył odebrać.
- Za chwilę będę.- oznajmił
- Oho, jakie miłe powitanie!
- Na ładniejsze nie możesz liczyć.
- Hahahahh, domyślam się.- odparłam śmiejąc się. Już nie usłyszałam głosu brata, co wskazywało na to, że rozłączył się.
Po kilku minutach 'rozpoznałam' samochód brata. Nie to, ze wiedziałam, ze to jego, ale... Kuba, to Kuba. Wyszedł z niego mój brat, więc nie myliłam się. Bez słowa podbiegłam do brata i przytuliłam. Tak podbiegła, noga już mnie nie boli. Mogę skakać, biegać i co mi się tylko żywnie podoba.
- Marcela?- wymamrotał
- Tak?
- Dusisz!
- Przykro. Najwyżej stracisz życie...- zaśmiałam się, odrywając od brata. 
- Ha, ha, ha!- powiedział sarkastycznie. Zapakowaliśmy moje walizki do bagażnika i ruszyliśmy. 
- Cieszę się, że zdecydowałaś się do nas przyjechać.- uśmiechnął się promiennie braciszek
- Ja też się cieszę.
- A właśnie, nadal nie wiem dlaczego!- no tak. Zapomniałam. Nadal nie powiedziałam nikomu, dlaczego zdecydowałam się zamieszkać w Dortmundzie.
- To skomplikowane. Nie chcę na razie o tym rozmawiać.- unikałam tematu
- Powiesz albo będziesz mieszkała pod mostem!- zaszantażował. Cały Kuba. Chcąc nie chcąc musiałam mu powiedzieć.
- Chłopak mnie zdradził- wydukałam cichutko
- Patrick!?- a jednak usłyszał.
- Yhm...- przytaknęłam. Do końca przyjazdu do domu żadne z nas nie wypowiedziało ani jednego słowa. Bez słowa wysiadłam z samochodu zabierając ze sobą torbę i podeszłam do bagażnika. Wyjęłam z niej dwie walizki, a Kuba kolejne dwie i ruszyliśmy w stronę drzwi. W domu brata i jego małżonki powitała mnie głucha cisza. Jakby makiem zasiał. 
- Co tu tak cicho?- odezwałam się w końcu.
- Cichooo!- usłyszałam głos Agaty- Oliwka śpi.
- Aha...- podbiegłam do niej i mocno uściskałam.
- Słonko?
- Tak?
- Dusisz!- wymamrotała
- Ja pier...dykam. Wy jesteście jak...- zamyśliłam się.- Nie wiem. Kuba to samo powiedział mi na lotnisku.
- Wszystko jasne.- zaśmiała się bratowa
- Co na obiad?- zapytał Kuba
- Ten to by tylko jadł.- skwitowałam, za co oberwałam w bok- Ałł... To bolało.
- Bo miało.- spiorunowałam brata wzrokiem, po czym padłam na łóżko.
- Leniuuu!! Do roboty!- wrzeszczał mi do ucha Kuba
- W łeb, łomie? Chce spokoju, spokoju! Czy to takie trudne?
- A właśnie zmieniając temat. Jedziesz z nami na imprezę dzisiaj wieczorem?- zapytała Agata, uciszając Kubę
- Hahahhh, śmieszna jesteś! Nie mam siły. Wykończona ja!
- Ty zawsze jesteś zmęczona!- skwitował blondyn, za co dostał ode mnie poduszką w głowę. Znaczy się miał dostać, ale nie trafiłam
- Cela nie masz, złotko..- wyszczerzył się w uśmiech
- Żebyś ty takiego miał na boisku.- zgasiłam go
- Dobra, koniec już! Obiad.- przerwała nasze pogaduszki Agata
- Idęęę!- powiedziałam. Po zjedzonym posiłku, wzięłam swój talerz i odeszłam, by umyć go.
- O nie, nie moja droga. Jesteś naszym gościem i nie będziesz zmywać.- podeszła do mnie blondynka.
- Będę!- zabrałam jej talerze.- To o której wychodzicie?- zmieniłam temat
- O dwudziestej.- usłyszałam głos brata.
- Ahaaa.
Po kilku minutach naczynia były już pozmywane, a ja ze szklanką soku pomarańczowego, dosiadłam się do małżeństwa.
- Co oglądacie?
- Nie wiem.- odpowiedział brat
- Ha, nie ma to jak oglądać jakiś film i nie wiedzieć jak on się nazywa.- zaśmiałam się
- Spadaj!
- A teraz powiedz mi, dlaczego tak nagle zdecydowałaś się przyjechać tutaj?- zapytała blondynka i uśmiech momentalnie znikł mi z twarzy. Jednak postanowiłam odpowiedzieć na pytanie.
- Patrick... Zdradził mnie z koleżanką.
- Że ten Patrick!?- uniosła się Agata
- Tak ten!
- Ale jak? Nie rozumiem.
- Po prostu. Nie chcę do tego wracać, dobrze?
- Jak chcesz.
Po jakiś 15 min. obudziła się Oliwka. Pobawiłam się z nią trochę, pooglądałyśmy bajki. I tak zleciały 4 godziny. Agata i Kuba powoli się szykowali i już po 30 min. postanowili zbierać się. 
- Bawcie się dobrze!- krzyknęłam za nimi
- Okey, posłucham młodszej siostrzyczki- szczerzył się Kuba
- Tylko nie za bardzo..- dodałam i zamknęłam drzwi. Wróciłam do salonu gdzie zastałam leżącą na podłodze siostrzenicę. Delikatnie wzięłam ją na ręce i zaniosłam do jej pokoiku. Położyła małą w łóżeczku i przykryłam kołderką.
- Słodkich snów księżniczko.- szepnęłam i wyszłam. Podążyłam do salonu, wyjęłam z walizki piżamę i poszłam do łazienki. Postanowiłam, że umyję się teraz, ponieważ później nie będę miała siły. Będąc już w łazience zdjęłam wszystkie ubrania i weszłam pod prysznic. Namydliłam ciało, po czym spłukałam je cieplutką wodą. Umyłam jeszcze głowę i miałam już wychodzić, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie no super! I co ja teraz zrobię, zanim się ubiorę to zadzwoni jeszcze kilka razy i obudzi Oliwkę. A tego wolałabym uniknąć. Owinęłam się ręcznikiem i podążyłam do drzwi. Otworzyłam iiii... szatyn.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Rozdział dodaje dzisiaj, na prośbę ojej przyjaciółki. Jaką prośbę, ona kazała mi go dodać. 
W każdym bądź razie, ten rozdział nie jest jakiś bardzo ciekawy, ale...
Myślę, ze się spodoba.
Czekan na wasze komentarze i myślę, ze będzie ich nieco więcej niż pod ostatni postem.

CZYTASZ~KOMENTUJ!









sobota, 1 marca 2014

Rozdział 1 ~ "Nie odpuszczę"

Przez całą drogę nie zamieniliśmy ani jednego słowa co było bardzo dziwne... Kiedy nadeszła nasza kolej, weszliśmy do wyznaczonej sali. Lekarz powiedział, ze kostka jest zwichnięta. Nie ma, wiec potrzeby zakładania gipsu. Powiedział również, że przez kilka najbliższych dni będę odczuwała ból, dlatego też przepisał leki i maść. Nie mogę jej nadwyrężać, więc z mojego biegania nici. Po wyjściu ze szpitala Wojtek poszedł do pobliskiej apteki, a ja wsiadłam do samochodu. Włączyłam swoją ulubioną piosenką i zaczęłam ją śpiewać, do momentu, aż zjawił się Wojtek.
- Już jestem.- oznajmił wchodząc do samochodu i po chwili byliśmy już w drodze do mojego domu. Postanowiłam, ze nie będę przeszkadzać i wyłączyłam radio. Oparłam głowę o szybę i cierpliwie czekałam, aż dojedziemy. Pełno śpieszących się ludzi. Zastanawiałam się gdzie oni wszyscy się tak śpieszą. Życie jest przecież za krótkie, żeby przemierzać je w biegu. Na nic nie zwracać najmniejszej uwagi. Ja tam nigdzie się nie śpieszę. Akceptuję życie takie jakie jest i siebie również...
- Nad czym tak myślisz?- z rozmyśleń wyrwał mnie głos przyjaciela
- Co? Aaa, nad niczym...- skłamałam
- Taa, właśnie widzę jak nad niczym nie myślisz. Przede mną nic nie ukryjesz- uśmiechnął się promiennie
- Ugh... Gdzie oni wszyscy się tak śpieszą?- odpowiedziałam w końcu
- Hm...- zamyślił się- Pewnie maja jakiś cel!
- A no tak zapomniałam. Przecież wszystko co się z życiu dzieje ma jakiś cel...- powiedziałam sarkastycznie i oparłam głowę o szybę.
- Już jesteśmy.- oznajmił przyjaciel po niedługim czasie.
-Dziękuję Ci bardzo. Jesteś kochany- przytuliłam Wojtusia
- Wiem.- odparł dumnie
- Jakiś ty skromny- skomentowałam- Wejdziesz?
- Nie wiem..
- No weź nie marudź i chodź.- nakazałam
- Dobrze, już dobrze. Mamusiu- zaakcentował ostatnie słowo i jak kazałam wyszedł z samochodu. Po kilku minutach byliśmy już w domu. 
- Chcesz coś do picia?- zapytałam kiedy byłam już w kuchni
- A no jak masz to cacao.
- No proszę. Jakie wymagania- zaśmiałam się.
- Ja nic nie wymagam, proszę tylko.
- Żartowałam przecież.
- Wiem!- powiedział, a ja akurat weszłam do salonu gdzie on już usadowił się na kanapie. Zajął prawie cała.! Bezczelność!
- A tobie to nie za wygodnie?
- Baaardzoo..- przeciągnął
- A ja? 
- Jak dla mnie to możesz siedzieć na podłodze.
- Hahahhh, śmieszny jesteś. Tak, że aż wcale. -zaśmiałam się
- Tak, wiem. W końcu to ja!
- Dobra, koniec gadania. Rusz ten swój tłusty zadek i przesuń się.
- Tylko nie tłusty- powiedział, a ja wybuchłam śmiechem- Z czego się śmiejesz?
- Nie wiem, może...- nie dokończyłam, bo zadzwonił dzwonek.- Kogo tu niesie?- zapytałam sama siebie, idąc w stronę drzwi. Ale kogo przed nimi zobaczyłam.. Nigdy bym się go tutaj nie spodziewała. Zwłaszcza jego.!
- Hej! Mogę wejść?- zapytał ucieszony... Patrick. Tak własnie ten. Mój były.
- Nie- odpowiedziałam krotko.
- Musimy pogadać!- wepchnął się do środka.
- Nie mamy o czym. A teraz wyjdź.
- Chyba jednak mamy.
- Tam są drzwi.- wskazałam na drzwi
- Nie chciałem tego, rozumiesz?- zapytał podchodząc do mnie na niebezpieczną odległość
- Nie chciałeś!? Czy Ty siebie słyszysz!? Jakbyś nie chciał to byś tego nie zrobił. Nie zdradziłbyś mnie..- podniosłam głos
- Marcela! Wszystko ok.?- usłyszałam głos Wojtka.
- Poradzę sobie- odruchowo spojrzałam w jego stronę i odpowiedziałam 
- Ale ja Ciecie kocham!- zbliżył swoją twarz ku mojej Patrick
- Nie! Wyjdź! Teraz, rozumiesz?- chciał mnie pocałować, ale odepchnęłam go
- Cholera!! Ty naprawdę tego nie rozumiesz!? Ja Ciebie kocham!- krzyczał
- Ty w ogóle wiesz co znaczą te słowa? Jeżeli się kogoś kocha to nie rani się tej osoby w taki sposób w jaki ty to zrobiłeś!- powiedziałam już normalnym głosem i spróbowałam wypchnąć go z domu. Jednak nie udało mi się. Patrick przycisnął nie do ściany i pocałował. Tylko, że dla mnie jego pocałunki już nic nie znaczą. Próbowałam go odepchnąć od siebie, ale nie udawało mi się. Przecież jest o wiele silniejszy de mnie. Na całe szczęście Wojtek zareagował. Odciągnął go ode mnie i wyrzucił za drzwi.
- Nie odpuszczę!- usłyszałam jeszcze i z bezsilności zsunęłam się po ścianie, tym samym siadają na podłodze. Głowę zatopiłam w rekach i zaczęłam szlochać. Naprawdę go kochałam, ale nie mogę mu wybaczyć. Nie potrafię... Nie mogłabym być z chłopakiem, który zdradził mnie z najlepsza przyjaciółką. Jeżeli w ogóle mogę ja tak nazwać. Życie jest strasznie trudne. Zwłaszcza moje życie. Najpierw ojciec zabił mamę, później Kuba wyjechał, babcia zmarła i jeszcze na koniec chłopak, którego naprawdę kochałam zdradził mnie z przyjaciółka. Ale jest jeszcze Wojtek. Tylko on jest przy mnie, kiedy to wszystko się dzieje.
- Nie płacz już. On nie jest wart tych łez.- przytulił mnie Wojtek
- Dziękuję, ze jesteś...- wyszeptałam mu na ucho
- Z tobą zawsze. Do końca życia..- ucieszyło mnie to co powiedział. Dla mnie te słowa bardzo dożo znaczą.
- Jesteś wielki!- powiedziałam odrywając się od przyjaciela. Wstałam i poszłam do łazienki, przemyłam twarz woda i wróciłam do przyjaciela, który siedział na kanapie. Usiadłam obok niego.
- To co oglądamy?- zapytał przerywając cisze
- Nie wiem. Komedia?
- No ok.
- To ja pójdę zrobić popcorn.- i poszłam do kuchni. Po kilku minutach posiłek był już gotowy i wróciłam z nim do Wojtka. Po 2 godz. film skończył się, a Wojtek powoli zaczął zwijać się do swojego domu Pożegnałam się z przyjacielem całusem w policzek. Z racji tego, że była godzina 22 postanowiłam, że wezmę kąpiel i pójdę spać. Tak też zrobiłam. Szybko umyłam się, przebrałam w piżamę i poszłam jeszcze do kuchni. Zażyłam leki i poszłam do swojej sypialni. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej wam! Rozdział przejmujecie Wy. 
Przepraszam, że dopiero dzisiaj.
Miałam dodać wczoraj, ale dopadły mnie lekkie problemy z internetem. 
Ale to taki mały szczegół. 
Tutaj macie mojego ask'a jakbyście chcieli zapytać o coś. 
Dzisiaj chłopaki grają z FC Numberg. Niestety ja nie mogę obejrzeć meczu, ale wierzę, że wygrają. 
Aaa i jeszcze takie tam zdjęcie.