wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 33 ~ Kocham Cię myszko...

Ale w pewnym momencie zobaczyłem ją. Co ona do cholery tutaj robi!? Po jej wyrazie twarzy można było wywnioskować, że bawi się świetnie. Nie podobało mi się to jak ten koleś ją dotykał. Jakbym mógł to bym do niego podszedł i przywalił. Nikt nie będzie dotykał Marceli. Mojej Marceli... :( A zwłaszcza jakiś nieznany facet. Po chwili zobaczyłem jak zaczynają się oddalać w stronę wyjścia. Chciałem za nimi iść, ale obiecałem sobie coś. Zapomnę o niej. Będę się bawił i zapomnę o niej. Poderwę jakąś laskę i zapomnę o Marceli.... Ale jak ja mam zapomnieć o osobie, którą kocham!?...
Zatańczyłem z blondynką jedną piosenkę, drugą i odechciało mi się. 
- Wiesz... Przeproszę cię na chwilkę.- powiedziałem wymuszając uśmiech. Ta skinęła głową na znak zrozumienia. Ruszyłem do wyjścia. Coś mnie podkusiło. Musiałem iść za nimi. Ale to co tam zobaczyłem, a raczej kogo... Przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
- Proszę zostaw...- mówiła płacząc, a tamten dotykał ją po całym ciele. Poczułem ogromny wstręt. Wstręt do Marceli? Nie. Raczej do tego co on jej robił. Nie mogłem na to patrzeć. Szybkim krokiem podszedłem tak i odepchnąłem tego kolesia od blondynki.
- Nie dotykaj jej zboczeńcu.- krzyknąłem. Marcela w kilka sekund stała za mną. Czułem dotyk jej rąk na moich barkach. Płakała.- Jeszcze raz zobaczę cię przy niej to nie ręczę za siebie. Rozumiesz? Masz się od niej trzymać z daleka.!- mówiąc to uderzyłem go w twarz. Odchodząc wydusiłem wściekły:
- Facet, który nie szanuje kobiety, nie zasługuje na nią.- i odszedłem.
- Marco...- szła za mną.- Możemy porozmawiać?- zapytała łapiąc mnie za rękę.
- Nie mamy o czym.- burknąłem i wyrwałem rękę z jej uścisku, po czym swoje kroki skierowałem do klubu.
- Marco proszę...
- Nie Marcela. Nie mamy o czym rozmawiać. Chciałem gadać dzisiaj u mnie to ty odeszłaś i zostawiłaś tylko karteczkę. Już nie pamiętasz co na niej napisałaś?- mówiłem z wyrzutem.
- Pamiętam.- szepnęła, ale ja puściłem to koło uszu.
- To ja ci powiem.: "Lepiej będzie jak przestaniemy się spotykać." Tak, więc proszę... Koniec. Na twoje życzenie!- powiedziałem i ruszyłem.
- Boże Marco. Posłuchaj mnie do cholery!
- Słucham.- stanąłem odwracając się w jej stronę.
- Wiesz dlaczego tak napisałam!? Zaskoczyłeś mnie. Nigdy nie słyszałam, abyś krzyczał. I wiem. Może i przeżywam i w ogóle, ale... Po prostu mnie zaskoczyłeś.- mówiła cicho szlochając i gestykulując rękoma. Zrobiło mi się jej strasznie żal. W końcu to ją obmacywał jakiś nieznany facet. Nie potrafiłem inaczej. Podszedłem do niej i przytuliłem całując w czoło.
- Cii... Już nie płacz.- próbowałem ją uspokoić. Polka położyła głowę na moim ramieniu i mocno objęła.
- Dziękuję ci Marco...- szepnęła wzmacniając uścisk. Czułem, że nie zapomnę o niej. Że nie będzie mi łatwo.

*Narracja trzecioosobowa*
Młoda Polka już dawno spała opierając głowę o ramie Reus'a. Ten obejmował ją ramieniem, co wyglądało słodko. Wielu patrząc na nich pomyślałoby, że tworzą niesamowitą parę. Ze się kochają ponad życie i nie potrafią bez siebie żyć. Tak było. Tylko żadne z nich nie potrafiło się do tego przyznać. Nie potrafiło przyznać się do uczuć jakim darzą tą drugą osobę.
Po tym jak taksówkarz odwiózł Sophie i Marcela do ich mieszkań, dotarli do domu Błaszczykowskich. Niemiec poprosił taksówkarza, aby ten poczekał na niego, a sam wziął Marcele i podążył w stronę drzwi wejściowych. Blondynka dała mu klucze, którymi otworzył drzwi i po cichutku, żeby nikogo nie obudzić zaniósł ją do jej pokoju. Delikatnie położył ją na łóżku, zdjął z niej sukienkę i przykrył kołdrą. Wiedział, ze może nie powinien jej rozbierać, ale... Stało się.  Kucnął przy Błaszczykowskiej przyglądając się jej badawczo przez chwilę.
- Kocham Cię myszko...- szepnął do jej ucha. Zbliżył się do niej i dotknął swoimi wargami jej, tym samym składając na jej ustach pocałunek. Chciał, aby było tak codziennie. Móc ją przytulić, bez powodu. Pocałować. Powiedzieć jak wiele dla niego znaczy. Jak mu zależy. I przede wszystkim jak bardo kocha.
Wstał i odchodząc przejechał palcem po jej delikatnym policzku, odgarniając włosy, które na niego opadały...
Wychodząc z domu, zakluczył go i klucz wrócił do skrzynki na listy, wiedząc, ze codziennie rano Agata sprawdza skrzynkę. Po kilkunastu minutach był w swoim domu. Nie miał już sił, aby się myć, więc tylko rozebrał się i położył. Myśląc o Błaszczykowskiej Morfeusz wziął go w swoje objęcia...

*Następny dzień*
Z samego rana obudziłam się z ogromnym bólem głowy.Może nie z samego rana, bo po 12. Pamiętam wszystko bardzo dobrze. Mimo, iż wypiłam bardzo dużo. Nawet nie wiecie jak bardzo jestem wdzięczna Reus'owi za to, że uratował mnie przed kolesiem. Już myślałam, że on mnie tam... Jak o tym myślę robi mi się niedobrze. Czuję wstręt. Wstręt do siebie. Strasznie mi z tym źle. Kolejny raz się tak poczułam. Wczorajszego wieczoru wszystko do mnie wróciło. Tamten dzień. Tamten facet. Ten obskurny pokój. Po moim policzku poleciała jedna łezka. Zwlekłam się z łóżka i spostrzegłam, że spałam w samej bieliźnie. Nie mogłam sobie przypomnieć jak wróciłam do domu. W moim stanie nie zdołałabym nawet zadzwonić po taksówkę. A co dopiero rozebrać się. Zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół. W kuchni siedzieli już wszyscy.
- Dzień dobry.- przywitała mnie entuzjastycznie Agata.
- Nie wiem czy taki dobry.- burknęłam niemrawo i usiadłam do stołu.
- Jak było?- zapytał Kuba karmiąc Oliwkę. Pierwszy raz coś takiego widzę.
- Nie najlepiej, nie najgorzej.- powiedziałam wymownie. Nie chciałam zdradzać bratu szczegółów z wczorajszego wieczoru.
- Mam pytać?- kolejne niekomfortowe pytanie. Wiedziałam o co mu chodzi. Wczoraj po kłótni z Reus'em wróciłam zapłakana do domu, po czym zamknęłam się w swoim pokoju i nie wychodziłam do wieczora. Pokiwałam przecząco głową, na znak aby lepiej nie pytał. Po chwili do domu weszła Agata trzymając w ręku listy i... klucze? Moje klucze od domu!?
- Marcela to twoje klucze?- zapytała idąc w naszą stronę.- Podwiózł cię ktoś wczoraj?- kolejne pytanie. Coś się we mnie odezwało. Coś sobie przypomniałam z wczorajszego wieczoru. Myślałam, że mi się to śniło, ale to działo się na prawdę. Dałam klucze od domu... Marco? Czułam jego dotyk? Zapach? Słyszałam jego głos? "Kocham cię myszko..."? Wszystko do siebie pasowało. Wstałam od stołu i z łzami w oczach pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zakryłam twarz poduszką.
- Jaka ja jestem głupia. Przecież ja go kocham! Czemu tak po prostu nie powiem co do niego czuję!?- karciłam siebie.
- Jedziesz ze mną na trening?- usłyszałam nagle głos Kuby. Momentalnie znalazłam się w pozycji siedzącej.
- Cccooo?
- Jak tak to za pół godziny na dole.- oznajmił i wyszedł. Szybko zeszłam z łóżka i wybrałam ubrania przystosowane do dzisiejszej pogody, po czym ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż, a włosy pozostawiłam rozpuszczone, wcześniej susząc je. Pośpiesznie wyszłam z łazienki i zbiegłam na dół, gdzie w przedpokoju czekał już na mnie brat. założyłam buty i już po chwili byliśmy w drodze na Idunę.
- Kogo kochasz?


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejoo...
Na początek chciałabym Was z całego serce przeprosić.
Obiecałam kilku osobom, że dodam rozdział wczoraj, a dodaje dzisiaj.
Przeprasza, przeprasza.
Nie udało mi się dodać wczoraj.
Blogger nie chciał mi chodzić.
Trzy razy pisałam ten sam, jeden rozdział.
Dodałam gifa, który ładował się chyba z pół godziny, a później okazało się, że nie jest to ten, który chciałam.
A jak już znalazłam ten co chciałam to ładował się 20 min. 
Jedna wielka porażka!!

No i odpowiadam na pytanie jednego anonimka.
"Ile będzie rozdziałów?"
A więc... Nie mam zielonego pojęcia. Mam jeszcze dużo sytuacji. Marcela- Marco.
I myślę, ze rozdziałów będzie jeszcze z 30, albo i więcej.
Na prawdę nie jestem w stanie powiedzieć ile. 

Buźka, Reusowa... ;** <3




środa, 23 lipca 2014

Rozdział 32 ~ Nie mam zamiaru do końca życia być sam.

- Czyli to wszystko... Wszystko co było pomiędzy nami to... To była dla ciebie tylko zabawa?- zapytał z wyrzutem.
- Nie. Marco... To nie jest zabawa...
- A co? No co? Powiedz.- jego wyraz twarzy... Kompletnie inny. W ogóle mi nieznany. 
- Nie ważne.- powiedziałam nie łapiąc oddechu i odeszłam.- Wiesz, Marco...- zatrzymałam się.- Ja sama nie wiem co jest pomiędzy nami. Ale wiem na pewno.... Dla mnie to nie jest zabawa.- mówiąc to spojrzałam na niego. Stał oparty o ścianę, na jego twarzy malowały się dezorientacja, smutek i zawiedzenie... Zbiegłam na dół, gdzie w salonie na stoliku leżał mój telefon, który pozostawiłam tutaj wcześniej. Po chwili spoczywał już w mojej kieszeni. Ujrzałam karteczki i długopis na stoliku, więc postanowiłam napisać Reus'owi karteczkę. Nie wiedziałam co mam napisać, ale wiedziałam jedno. Muszę napisać prawdę.
Wzięłam jedną karteczkę i napisałam na niej: "..."
Odłożyłam długopis, a karteczkę pozostawiłam na stoliku, z nadzieją, że Reus przeczyta ją. Wyszłam z jego domu i oparłam się o ścianę. W jednej chwili zabrakło mi siły. Siły na wszystko. Nie miałam ich nawet na to, aby wrócić do domu. Odchodząc spojrzałam na okno łazienki, w którym stał blondyn.
- Przepraszam.- szepnął. Wyczytałam to z ruchu jego warg. Ruszyłam do domu, ale po drodze wpadłam na Marcela. Przyjaciela Marco.
- Ooo, cześć.- uśmiechnął się.
- Hej.- także wysiliłam się na uśmiech.
- Marco u siebie?
- Tak, właśnie od niego wracam.- odpowiedziałam. Próbowałam ukryć swój smutek, co chyba mi wychodziło.- A tobie co się zebrało na spacerki w deszczu?
- A tobie?- odpowiedział pytaniem.
- Nie ważne, paa.- zakończyłam szybko niezbyt przyjemny temat i odeszłam. Deszcz w ogóle mi nie przeszkadzał....

*Marco*
Nic z tego nie rozumiem. Po co było to wszystko? Wszystko pomiędzy nami? Ten cały cyrk!? Zwykła szopka. Myślałem, że Marcela czuje coś do mnie. Że jest inna niż te wszystkie laski. Że nie poleciała tylko na moją kasę i sławę. Po prostu myślałem, że jest wyjątkowa...
Musiałem to zrobić... Po prostu musiałem ją pocałować. Nie mogłem się oprzeć. Ale ona tego nie rozumie. Ja ją kocham. Nie mogłem pozwolić na to, abyśmy byli TYLKO przyjaciółmi. A teraz wszystko zepsułem. Po jaką cholerę ja krzyczałem!? No po co? Boże... Nie rozumiem sam siebie! Już było tyle okazji na powiedzenie Marceli co do niej czuję, a ja? Za każdym razem tchórzyłem...
Zeszedłem na dół do salonu i rzuciłem się na kanapę. Włączyłem telewizor i zacząłem skakać po kanałach, z nadzieją, że będzie coś fajnego. Po chwili spostrzegłem, że na stoliku leży jakaś karteczka, a na niej:
"Marco... Nie znałam Cię z tej strony. Rozumiem, że się zdenerwowałeś, ale nie musiałeś od razu krzyczeć. To prawda. Nie wiem co jest pomiędzy nami, ale dla mnie na pewno to nie jest zabawa. Cholernie mi na Tobie zależy i nie chcę mieć do Ciebie żalu o to co miało miejsce, bo wiem, ze po części to też moja wina. Ale chyba będzie lepiej, dla wszystkich... Jeżeli przestaniemy się spotykać.
Całuje, Marcela <3"

Nie... To nie jest prawda. Głupi żart! Ona tego nie napisała. To niemożliwe. Zależy jej na mnie? Rozumie mnie? Nie chce mieć do mnie żalu? Przestaniemy się spotykać!? Co ona sobie do cholerny myśli!? Że tak po prostu odpuszczę!? Nie... A może? Może tak będzie lepiej? Dla wszystkich? 
Zerwałem się z kanapy i chciałem pójść do domu Błaszczykowskich, jednak wychodząc wpadłem na Marcela.
- Co ty tu robisz?- burknąłem.
- Liczyłem na inne powitanie.- wyszczerzył się i przepchnął kierując się do salonu.- Widziałem twoją dziewczynę!
- Boże, ludzie! Czemu wy wszyscy bierzecie nas za parę!?- uniosłem ton głosu.
- Ejj, uspokój się.- uciszył mnie, a ja usiadłem.- To wy nie jesteście razem?
- Nie.
- To wygląda zupełnie inaczej.- stwierdził.
- Dała mi kosza, pasuje!? To chciałeś usłyszeć!?- spojrzałem na przyjaciela.
- Czyli byliście razem!?
- Nie!
- Nie rozumiem cię.
- Pocałowałem ją i chciałem powiedzieć co do niej czuje. A jeszcze wcześniej obiecaliśmy sobie, że nie będziemy się całować. Kiedy ona powiedziała, że nie, to ja wrzasnąłem na nią. No i jeszcze zostawiła mi karteczkę.- wyjaśniłem pokrótce i podałem mu kawałek zapisanego papieru.
- Grubo.- podsumował, kiedy przeczytał.
- Co ja się użalam nad sobą!? Nie będę się przejmował jakąś laską.! Dzisiaj o 20 u mnie. Idziemy do klubu.- oznajmiłem jednym tchem.
- Marco... Zależy ci na niej. Kochasz ją. Przecież to widać na kilometr. Nie spi*prz tego co jest pomiędzy wami.
- Sam widziałeś. Napisała, że lepiej będzie jak przestaniemy się spotykać. Nie mam zamiaru do końca życia być sam.
- Cholera, Reus! Walcz o nią. Stary, nie poddawaj się tak łatwo.- namawiał mnie, ale ja wiedziałem swoje. Muszę zapomnieć o Błaszczykowskiej. Poznam jakąś laskę i zapomnę o niej. Muszę...
- Jesteśmy umówieni?- zapytałem, aby się upewnić.
- No okey. Wiesz, że ja zawsze jestem chętny.- wyszczerzył się.
- Muszę odreagować.- dodałem bez większych emocji.

*Wieczór*
*Narracje trzecioosobowa*
Zastanawiał się czy dobrze robi. W końcu zależy mu na niej i nie chce jej skrzywdzić. Ale chce odreagować. Nie może zapomnieć o tym, że ona mu odmówiła. O tym co napisała. Nie wyobrażał sobie dnia bez Błaszczykowskiej. Ale jeżeli ona nie chce się z nim spotykać to on nie będzie jej do niczego zmuszał. Chce dla niej jak najlepiej. Nawet kosztem swojego szczęścia...
Siedziała na swoim łóżku rozmyślając czy dobrze zrobiła. Zależy jej na nim i to jeszcze jak. Ale nie chce, żeby wszystko działo się za szybko. Choć chyba i tak już mu pozwoliła na za dużo. Nie chciała, żeby zrozumiał ją wtedy źle. A tym bardziej, aby krzyczał. Nie znała go z tej strony. Miała go za pewnego siebie, zboczonego do potęgi entej blondyna. Nigdy nie myślała, że będzie krzyczał...

*Marcelina*
Zadzwoniłam do Sophie i umówiłyśmy się na imprezę. Chciałam choć na chwilę zapomnieć o Marco, co nie będzie łatwe. Siedzi w mojej głowie i nie chce wyjść.
Będąc już w klubie na początek zamówiłyśmy po drinku. Wypiłyśmy i ruszyłyśmy na parkiet. Przetańczyłam chyba z pięć piosenek i każdą z innych chłopakiem. W końcu dotarłam do baru, gdzie siedziała Sophie. Zamówiłyśmy kolejnego drinka, kolejnego i jeszcze jednego. I tak chyba z dwa kolejne. Po chwili dosiadł się do mnie jakiś brunet. Siedziałam akurat sama, bo blondynka poszła na parkiet.
- Hej, ślicznotko.- uśmiechnął się.
- Hej.
- Sama jesteś?
- Z przyjaciółką.- odpowiedziałam uśmiechając się lekko.
- Zatańczysz?- zapytał wstając i podał mi rękę.
- Chętnie.
Z tym chłopakiem przetańczyłam kilka piosenek. Serio! Super tańczy.
- Wyjdziemy na chwilę na zewnątrz?- zapytał wskazując na drzwi.
- Jasne.- odparłam i ruszyliśmy. Kiedy byliśmy już na zewnątrz, usiedliśmy na ławce i brunet zaczął rozmowę. Na początku fajnie mi się z nim rozmawiało, ale gdy położył rękę na moim kolenie... Zrozumiałam o co mu chodzi.
- Weź tę rękę.- strzepnęłam jego dłoń.
- Wiem, że tego chcesz...- zaczął się do mnie zbliżać, a ja oddalałam się. Powoli zaczynałam się bać.
- Nie, odejdź.- próbowałam go od siebie odepchnąć, ale ten położył się na mnie.- Nie dotykaj mnie.- powiedziałam, kiedy poczułam jego dłonie na moim ciele.
- Kotku... Wiem, że tylko na to czekałaś.- odparł, po czym wsunął rękę pod moją sukienkę.
- Zostaw mnie. Nie dotykaj.- próbowałam uwolnić się od niego, ale on jeszcze bardziej przycisnął mnie do ławki. Nie mogłam się ruszyć.- Proszę zostaw...- do moich oczu napłynęły łzy, które po chwili spływały ciurkiem po moich policzkach.

*Marco*
Bawiłem się świetnie. Mogłem się rozerwać... Po chwili dosiadła się do nas jakaś blondynka. Piękna blondynka, muszę przyznać. Ale żadna nie pobije Marceli. Fuck! Miałem o niej nie myśleć! Posiedziała trochę, pogadała, napiła się drinka i zaproponowała taniec. Zgodziłem się i ruszyliśmy na parkiet. Ale w pewnym momencie zobaczyłem ją. Co ona do cholery tutaj robi!? Po jej wyrazie twarzy można było wywnioskować, że bawi się świetnie. Nie podobało mi się to jak ten koleś ją dotykał. Jakbym mógł to bym do niego podszedł i przywalił. Nikt nie będzie dotykał Marceli. Mojej Marceli... :( A zwłaszcza jakiś nieznany facet. Po chwili zobaczyłem jak zaczynają się oddalać w stronę wyjścia. Chciałem za nimi iść, ale obiecałem sobie coś. Zapomnę o niej. Będę się bawił i zapomnę o niej. Poderwę jakąś laskę i zapomnę o Marceli.... Ale jak ja mam zapomnieć o osobie, którą kocham!?...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i mamy kolejny!
Mam nadzieję, ze podoba się ten oto rozdział.
Pisałam go chyba z trzy razy i za czwartym mi się udało! :D
Dziękuję, dziękuję za 15 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Nawet nie musiałam pisać: "Następny rozdział~ 15 komentarzy!"
Jesteście po prostu genialne.
No i prawie 26 tys. wyświetleń.
Nigdy nie myślałam, ze tyle będę miała przy pierwszym swoim blogu.
Jesteście wielkie! Powtarzam! :D
Dzisiaj rozdział dłuuuższy. O wile dłuższy.
Mam nadzieję, że docenicie to. ;))

Do następnego, Kinga ;** <33





sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 31 ~ Obiecaliśmy sobie coś...

- AHA!- podsumowałam
- No... Nieźle!- dodał blondyn
- Tsa..
- Yhmm...
- Mmmm...
- Mrr....- mruknął i zbliżył się się do mnie, a ja oddalałam się od niego i po chwili leżałam na łóżku.
- Stop!- odepchnęłam go i uśmiechnęłam się.- Nie pozwalaj sobie.
- Będę.- uśmiechnął się złowieszczo
- Nie.
- Tak. 
- Nie.
- Nie kłuć się ze mną. Powtarzam. I tak nie wygrasz.
- A skąd ta pewność!?
- Aaa... Nie wiesz??
- Nie.
- Ja też nie.- wyszczerzył się.- Nie, no... Przecież jestem ten Marco Reus. Pewny siebie blondyn.
- Ahh... Zapomniałeś o czymś.- odparłam tajemniczo.- Pewny siebie farbowany blondyn.- powiedziałam poruszając zabawnie brwiami.
- Tyy...- powiedział i rzucił się na mnie. Zaczął mnie gilgotać, a ja rzucałam się po łóżku jak jakaś idiotka. Jakbym miała padaczkę.
- Ma... Marco... Przestań, proszę.- mówiłam, kiedy tylko miałam na to szansę.
- A co z tego będę miał?- zapytał przestając na chwilę.
- Kopa w dupę chcesz? Z chęcią ci go sprzedam.- wyszczerzyłam się, ale od razu tego pożałowałam. Mogłam tego nie mówić. Blondyn znów zaczął mnie łaskotać.- Reus... Deklu!- wydarłam się- Proszę...
- Ponawiam pytanie. Co będę z tego miał?
- No powiedziałam. Kopa w dupę co najwyżej.- powiedziałam ze śmiechem.
- Trzeci raz nie zapytam.
- Uhg! A co chcesz?- zapytałam, ale kiedy zobaczyłam jak Marco porusza brwiami...- Zapomnij!
- Nawet nic nie powiedziałem.- "oburzył się"
- Same twoje testy mówią za siebie.- powiedziałam uśmiechając się.
- Nie, prawda.
- Prawda.
- Nie. A teraz buziak.- wskazał na swoje usta.
- Pogięło cię?- zapytałam unosząc jedną brew ku górze.
- Sorry, pomyłka.- tym razem wskazał na swój policzek. 
- No ja myślę.- odparłam, złapałam Marco za koszulkę i przyciągnęłam do siebie, po czym pocałowałam go w polik. 
- Thank you.- szepnął mi do ucha.
- Zaawansowany angielski? Sorry, to nie moja bajka.- pokręciłam głową, na co ten prychnął śmiechem.
- Serio? A ja myślałam, że potrafisz mówić w tym języku. W końcu mieszkałaś w Londynie, studiowałaś tam, poznałaś chłopaka. No i niedawno słyszałem twoją rozmowę z Patrickiem... Właśnie w tym języku.- rozgadała się, a ja momentalnie posmutniałam. Wszystko wróciło. Wszystko co było z nim związane. Wszystko co z nim przeżyłam. Dobre i złe chwile. I ten sms: "Jeżeli kiedykolwiek mi wybaczysz... Dziękuję! Pomimo wszystko kocham... Patrick <3" Chyba nigdy nie zapomnę tych słów.
- Przepraszam. Wiem, ze nie powinienem tego mówić.- przytulił mnie.
- Nie szkodzi.- mimowolnie uśmiechnęłam się.

***
- Okey. To pouczę cię trochę karnych....- powiedział Marco, kiedy byliśmy byliśmy poza jego domem. Kilka metrów przede mną stała niewielkich rozmiarów bramka, a obok niej kilka piłek. Co prawda bramka nie była taka jak na prawdziwym boisku, ale też nie była taka jak dla dziecka. Taka w sam raz.- Chodź..
- Nie. Wiesz... Ja lepiej popatrzę jak robi to zawodowiec.- uśmiechnęłam się.
- No dobra. To potrzymaj mój telefon. Tylko nie upuść.- podał mi swojego IPhona. Piłkarz ustawił sobie piłkę kilka metrów od bramki i zaczął strzelać. No... Jemu to wychodziło genialnie. No bo kto nie strzeliłby do pustej bramki..!? Trochę mnie to śmieszyło, ale próbowałam się opanować. 
- Z czego się śmiejesz?- zapytał blondyn patrząc na mnie.
- Z ciebie.- zaśmiałam się. Nie przemyślałam tej odpowiedzi i już po chwili stałam przyparta do ściany przez nijakiego Reus'a.
- Ze mnie?- zapytała podejrzliwie
- Yhmm... A z kogo, myślisz? Jesteśmy tutaj tylko my.- rozejrzałam się, aby upewnić się. Marco nie zdążył odpowiedzieć, bo lunął deszcz. Jak świeciło słońce, tak teraz padał deszcz.
- Chodź do domu.- złapał mnie za rękę i nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, bo już byłam w domu Marco. Nie puszczając mojej ręki "pognał" na górę. Wszedł do swojej sypialni i po chwili wrócił z jakąś koszulką. Nie powiem. Byłą duża i na pewno Marco.
- Przebierz się. Jesteś mokra.- stwierdził dając mi ową koszulkę.
- Zboczeniec.- skwitowałam i nie czekając na reakcję blondyna weszłam do łazienki. Długo w niej nie przebywałam, bo tylko chwilę. Otóż nie było w niej ręcznika, którym mogłabym się wysuszyć. Wyszłam i wpadłam na Marco, który chyba nie ruszył się z miejsca.
- Eeemm...- nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ piłkarz nie pozwolił mi na to.
- Już się przebrałaś.?- zapytał lekko dociskając mnie do ściany.
- A widać? Wyglądam jakoś inaczej?- odpowiedziałam pytaniem. Nie uzyskałam już odpowiedzi, tylko pocałunek Marco. Nie wiedziałam co zrobić... Przecież... Odepchnęłam od siebie piłkarza.
- Obiecaliśmy sobie coś...- powiedziałam  spuszczając głowę w dół.
- Marcela... Ja tak nie mogę. Nie potrafię... Rozumiesz?- zapytała łapiąc za mój podbródek, po czym uniósł go do góry.
- Nie, nie rozumiem.- skłamałam. Rozumiem i to bardzo dobrze.- Wytłumacz mi.- czekałam na te dwa piękne słowa. Słowa, które mogłyby zmienić moje życie...
- To ty mi wytłumacz!- krzyknął.- Dlaczego? Dlaczego taka jesteś? Taka cholernie niedostępna?- zadawał pytania, a po moich policzkach spłynęło kilka słonych kropelek. On... On krzyknął. Jak mógł!? Wytarłam łzy i wyminęłam go.- Nie. Nie rozumiem. Czekaj.- złapał mnie za rękę i znów przycisnął do ściany.- Czyli to wszystko... Wszystko co było pomiędzy nami to... To była dla ciebie tylko zabawa?- zapytał z wyrzutem.
- Nie. Marco... To nie jest zabawa...
- A co? No co? Powiedz.- jego wyraz twarzy... Kompletnie inny. W ogóle mi nieznany. 
- Nie ważne.- powiedziałam nie łapiąc oddechu i odeszłam.- Wiesz, Marco...- zatrzymałam się.- Ja sama nie wiem co jest pomiędzy nami. Ale wiem na pewno.... Dla mnie to nie jest zabawa.- mówiąc to spojrzałam na niego. Stał oparty o ścianę, na jego twarzy malowały się dezorientacja, smutek i zawiedzenie... Zbiegłam na dół, gdzie w salonie na stoliku leżał mój telefon, który pozostawiłam tutaj wcześniej. Po chwili spoczywał już w mojej kieszeni. Ujrzałam karteczki i długopis na stoliku, więc postanowiłam napisać Reus'owi karteczkę. Nie wiedziałam co mam napisać, ale wiedziałam jedno. Muszę napisać prawdę.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejo....
I mamy 31!
W końcu udało mi się zrobić to co chciałam. 
Co prawda miało to wyglądać nieco inaczej, ale wyszło tak.
Jak myślicie? Co napisze Marcelina Reus'owi?

Baaardzo dziękuję za 17 komentarzy pod 30 rozdziałem.
To dla mnie bardzo dużo znaczy.
Dziękuję również anonimkowi za pytanie na ask'u.
Zmotywowałeś/ aś mnie tym pytaniem. <3

Buziaczki... ;** Kinga <3

czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 30 ~ Ja też dużo rzeczy chcę, a ich nie mam.

- Wiesz... Tylko nieliczni tutaj przebywają.- powiedział niepewnie
- Dlaczego ja?- zapytałam siadając na sofie.
- Bo czuję, że mogę ci zaufać.- usiadł obok mnie.
- Naprawdę?- kolejne pytania padały z moich ust.
- Tak.- uśmiechnął się.
- Dziękuję.- cmoknęłam go w polik.
- Takie podziękowania mogę przyjmować codziennie.- zaśmiał się, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
- Możesz pomarzyć.- wyszczerzyłam się i wstałam, a za mną młody Niemiec.
- Tutaj moja łazienka.- otworzył drzwi naprzeciwko jeszcze innych, których jeszcze nie otworzył. Obstawiałam, że to jego sypialnia.
- Ta... Yhm... Teraz się przesuń, bo jestem ciekawa twojej sypialni.- wyminęłam go i kiedy już miałam naciskać na klamkę, przede mną wyrósł szczerzący się  Marco.
- Coś za coś kochanie.- poruszył znacząco brwiami. Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Chociaż... Nie. Jego to na wszystko stać... Spojrzałam na blondyna pytająco, na co ten poruszył znacząco brwiami i wskazał na swoje usta.
- Lubisz marzyć.- skwitowałam i siłą wepchnęłam się do sypialni piłkarza. O Jezusie... Mowę mi odjęło. Ta sypialnia... Po Reus'ie można wszystkiego się spodziewać, ale że ma taką sypialnie to... Nie spodziewałam się tego. Po chwili poczułam jak Marco przerzuca mnie przez swoje ramie i rzucił na łóżko.
- Chcesz żebym na zawał zeszła?- wydarłam się, a blondyn był nade mną.
- Nie. Nagroda!- rozkazał. W tym momencie ujrzałam jeszcze jedne drzwi, które znajdowały się w sypialni Reus'a.
- Pod jednym warunkiem.- spojrzałam na Marco
- Jakim?
- Chcę zobaczyć co to za drzwi.- spojrzałam na mój obiekt warunku
- To garderoba.- wytłumaczył szybko.
- Chcę zobaczyć.
- Ja też dużo rzeczy chcę, a ich nie mam.- burknął i pozwolił mi wstać. Wolnym krokiem udałam się do drzwi garderoby, a kiedy byłam już przy nich szybko złapałam za klamkę, nacisnęłam na nią, weszłam do pomieszczenia i pośpiesznie zamknęłam za sobą drzwi. Jak na złość nie było klucza. No dziwić się. Kto normalny zamyka się od środka w garderobie? Nie minęła minuta, a Marco stał już pod drzwiami i próbował je otworzyć. Nie miałam większych szans z nim. W końcu to piłkarz. Jest umięśniony, a ja?
- I po co uciekasz? Przecież wiesz, że ze mną i tak nie wygrasz...- mówił idąc w moją stronę. Ja cofałam się. W pewnym momencie wpadłam do jednej wnęki i zaczęłam się śmiać. Po niecałej minucie blondyn był już przy mnie. Blisko... Za blisko...
- Przepuść mnie.- powiedziałam najmilej jak tylko potrafiłam, kiedy opanowałam się.
- Chyba coś mi się należy, nieprawdaż?- zapytał kładąc swoje ręce na moich biodrach.
- Chyba coś ci się pomyliło.- skwitowałam i zabrałam jego ręce z moich bioder.
- Jakieś przeprosiny....- miał zamiar kontynuować, ale już nie wytrzymałam jego marudzenia i cmoknęłam go w polik.
- Pasuje?- zapytałam wywracając oczami
- Oczywiście.- wyszczerzył się, na co ja prychnęłam śmiechem. Nie mogę z niego. Nawet z tak drobnych rzeczy potrafi się cieszyć. Prawdziwy dowód na to, że można śmiać się nawet z najmniejszych rzeczy.
- Głupi jesteś.- skomentowałam uderzając go w ramie.
- Wiem. Wiele osób mi to już mówiło.- rozmarzył się
- I mają rację.- uśmiechnęłam się. Pomiędzy nami zapanowała cisza. Unikałam jego wzroku. Patrzyłam w jedną stronę, a Marco w drugą. Żadne z nas nie wiedziało co ma powiedzieć.
- Czytamy ten artykuł?- zapytał nagle blondyn
- Jeżeli chcesz zepsuć mi humor to proszę bardzo.- rzekłam obojętnie rzucając się na łóżko Marco.
- Marcela... Teraz tak będzie. Zrozum. Jesteśmy przyjaciółmi i chyba mamy prawo się spotykać. Ci dziennikarze robią swoje.- mówił kładąc się obok mnie.
- Robią swoje? Nie, nie robią swojego! Zmieniają fakty. Przecież my nie jesteśmy razem.- odparłam podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Właśnie. Nie jesteśmy...- burknął Marco cicho pod nosem, myśląc, ze nie usłyszę. Jednak usłyszałam. W ogóle co to ma znaczyć?
- Czytamy? Jestem ciekaw co o nas piszą.- zapytał sięgając po gazetę.
- Muszę?- zapytałam z nadzieją w głosie i od niechcenia
- No dawaj.- uśmiechnął się. Nie potrafiłam mu odmówić.
- No okey.- przytaknęłam. Blondyn usiadł obok mnie i położył gazetę przed nami. Spojrzałam na nią... Z obrzydzeniem!? Nie podobało mi się to, że jestem na okładce jakiegoś czasopisma razem z Marco. Stoimy obok siebie niebezpiecznie blisko i podpis: "Nowa dziewczyna Marco Reus'a?" Bezsilnie oparłam głowę o ramie Marco i przyglądałam się fotografii. Muszę przyznać... Wyszłam całkiem nieźle!
- Nie za wygodnie pani?- zapytał mnie blondyn
- Baaaardzo.- wyszczerzyłam się. W tym momencie Marco jeszcze bardziej zbliżył się do mnie. Po raz drugi, kolejny zatonęłam w pięknych, zielonych tęczówkach blondyna. Miałam ochotę go pocałować. Poczuć smak jego ust. Ale nie mogłam. Obiecaliśmy sobie coś... Marco zbliżył swoje usta do moich i namiętnie pocałował. Natomiast ja wplotłam palce w jego blond, farbowane włosy. Nie potrafiłam mu się oprzeć. Powoli kładłam się na łóżku pociągając na siebie Marco. Na szczęście ocknęłam się w porę. Moja wyobraźnia zdecydowanie za daleko zabrnęła. Odwróciłam głowę od piłkarza, spoglądając na okno.
- Ejj, wszystko okey?- zapytał blondyn, wyczuwając moją dezorientację.
- Yyy...- nie wiedziałam co powiedzieć.- Tak, okey.- uśmiechnęłam się
- Widzę, że coś się stało.
- ... Po prostu cholernie mnie do ciebie ciągnie.- Nie, nie, nie! Nie mów tego.
- ... Nic. Po prostu zamyśliłam się.- uśmiechnęłam się do niego szczerze.
- Okey. Już nic nie mówię.- odparł przyglądając się nam na zdjęciu.- Nie lubię oglądać siebie w gazetach.- wyznał nagle.
- WOW! Nowość!- wyszczerzyłam się. Chłopak zaczął czytać:
"Nowa dziewczyna Marco Reus'a?
Jak donoszą nasi dziennikarze, piłkarz tutejszego klubu Borussi Dortmund Marco Reus (24 l.) widziany był z piękną blondynką na dachu jednego z Dortmundzkich wieżowców. Jak sądzimy- nową wybranką serca piłkarza Borussi i reprezentanta Niemiec jest młoda Polka, Marcelina Błaszczykowska (20 l.), siostra polskiego kumpla z drużyny młodego Niemca. 
Ostatnio dziewczyną Reus'a była inna dziewczyna, 23 letnia Carolin Böhs. Czteroletni związek nie przetrwał jednak próby czasu. Niestety nie wiemy co było powodem tak nagłego rozstania Carolin i Marco."
I pod artykułem zdjęcia.

- AHA!- podsumowałam
- No... Nieźle!- dodał blondyn
- Tsa..
- Yhmm...
- Mmmm...
- Mrr....- mruknął i zbliżył się się do mnie, a ja oddalałam się od niego i po chwili leżałam na łóżku.
- Stop!


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I mamy już trzydziestkę.
Jakoś szczególnie nie przypadł mi do gustu ten rozdział, no ale jest taki jaki jest.
Miało nie być tak sielankowo, ale nie udało mi się zrobić tego czego chciałam w tym rozdziale. 
Więc mamy taki.
Baaardzo dziękuję za 12 komentarzy pod ostatnim rozdziałem.

Kolejny rozdział ~ 15 komentarzy!
Wiem, że potraficie.

W razie jakichkolwiek pytań, zapraszam na mojego ask'a.

Nie zapomnijcie o nowym blogu!

Buźka, Kinga. :D

niedziela, 13 lipca 2014

Nowy blog! ;3

Hej...
Tak więc... Postanowiłam założyć nowego bloga. Tak w ogóle to już założyłam.
Bohaterów już dodałam.
Opowiadanie będzie zupełnie inne niż to. Będzie ono o pewnej młodej Polce, która kocha tańczyć. Nie interesuje się piłką nożną, a nawet jej nie lubi. Reszty dowiecie się w prologu ;D
Tajemnicza ja...
"Nie chcę nigdzie iść, chcę mieć Cię tutaj dziś..."

Z racji tego, iż rozdział na tym blogu dodałam w piątek to kolejny powinien pojawić się jakoś w środę, albo czwartek. Zależy jak będziecie komentować :D

Serdecznie zapraszam na nowego! :P


Buziaczki, Kinga <33


piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 29 ~ Coś za coś kochanie.

- No nieźle, dziewczyno!- jako pierwsza odezwała się Tugba. Z każdą przybiłam żółwika.
- W końcu ktoś przemówił im do rozsądku.- dołączyła się Ania, na co ja prychnęłam śmiechem
- Witam panie!- usłyszałam głos trenera- Im coś się stało?- zapytał wskazując palcem na biegających chłopaków i niedowierzającym wzrokiem patrzył na nich.
- Marcela trochę ich przycisnęła!- wyszczerzyła się Ania, a p. Klopp przeniósł wzrok na mnie. Ten jego wzrok zabijał, naprawdę!
- Nie.. Po prostu..- i w tym momencie zacięłam się. Chrypka i ból gardła nie pozwalały mi nic powiedzieć.
- Tak, widzę jakie "nie".- odparł z grymasem na twarzy trener. P. Klopp zorganizował zbiórkę, a ja usiadłam na ławce rezerwowych. Podczas przemowy trenera Borussi uświadomiłam sobie, że to mecz wyjazdowy. No cóż będę oglądać mecz w Tv. Albo... Kuba! Chociaż znając jego zdolność do rozdawania biletów to już wszystkie rozdał. :(

***
Stoję właśnie odparła o samochód Reus'a i cierpliwie czekam, aż nasza gwiazdeczka raczy się zjawić.
- Ooo, szanowny pan Reus raczył się zjawić. Aż dziwne.- powiedziałam ironicznie
- Przepraszam chłopaki mnie przytrzymali.- wytłumaczył i zbliżył się do mnie. Na jego twarzy można było śmiało wyczytać zdezorientowanie.
- Musimy sobie coś wyjaśnić.- odparłam poważnie, a chłopak otworzył mi drzwi. Wsiadłam i chwilę później Marco siedział już obok mnie na miejscu kierowcy.
- Słucham.
- Chodzi o to, że...- nie wiedziałam jak mam to powiedzieć. Nie chciałam, żeby zabrzmiało to tak, jakbym nie chciała.- Bo... My... Ja... Marco... My nie możemy się tak całować.- wydusiłam w końcu spuszczając głowę w dół. Strasznie obawiałam się reakcji blondyna. Znów uniosłam głowę ku górze i spojrzałam wyczekująco na piłkarza.
- Okey, dobrze. Jeżeli nie chcesz... Nie będę cię do niczego zmuszał.- uśmiechnął się.
- Naprawdę?- nie dowierzałam
- Tak.- powiedział z uśmiechem, a ja zrobiłam coś czego nie powinnam. Wbiłam się w jego usta. Były takie bezbronne. A jednocześnie delikatne. Boże jaka ja jestem głupia.! Najpierw mówię, żebyśmy się nie całowali, a potem sama go całuję.
- Przepraszam, Marco...- chciałam się wytłumaczyć, ale blondyn opuszkiem palca złapał mój podbródek i delikatnie pocałował.- Lepiej będzie jak pójdę.- powiedziałam nie patrząc na Marco i chciałam wyjść z samochodu, jednak ten złapał mnie za rękę.
- Już nie będę.- uśmiechnął się
- Ja też.- także uśmiechnęłam się
- Jak dawniej?- zapytał wyczekująco
- Jak dawniej.- odparłam z uśmiechem, a piłkarz odpalił silnik. Odwróciłam głowę w stronę szyby i oparłam się o nią. Zastanawiałam się co jest tak w ogóle pomiędzy mną a Marco. On... Coraz bardziej zaczyna mi się podobać. Ja... Chyba się w nim zakochałam... Wiem, że znamy się krótko, ale przy nim czuję się tak inaczej. Nie jak przy przyjacielu. On jest dla mnie znacznie kimś więcej. Ale czy on czuje do mnie to samo?... Jaki ten świat skomplikowany...
- To co planujesz?- zapytałam, aby choć na chwilę odgonić moje myśli dotyczące właśnie tego blondyna na bok.
- Sklep, mój dom, film, popcorn, chipsy, żelki, ty i ja + sypialnia.- wyszczerzył się
- Aha, okey.- przytaknęłam, ale kiedy zrozumiałam co powiedział...- Zaraz, chwila, moment. Czy ja się czasem nie przesłyszałam?- spytałam bacznie przyglądając się kierowcy
- Nie... Serio mówię.
- Ta... Yhm... Żebyś się czasem nie przeliczył.- wyszczerzyłam się
- Menda. Jeszcze zobaczymy.- wywalił mi język. Właśnie to w nim kocham! Mimo wcześniejszej, niezbyt komfortowej sytuacji on potrafi mnie rozbawić. :D

- To jakiś żart prawda?- nie dowierzałam w to co zobaczyłam. Jedna głupia gazeta. Nie niemożliwe.
- Ale co?- w ułamku sekundy zjawił się przy mnie Marco
- Czy ty to widzisz? Ja mam zwidy?- zapyta.łam blondyna nadal nie dowierzając w to co widzę.
- No my.- powiedział bez większych emocji
- Ale widzisz co tu jest napisane? "Nowa dziewczyna Marco Reus'a?"- zacytowałam
- Weź tę gazetę i chodź!- złapał mnie za rękę i pociągnął.
Po jakiś 20 min. byliśmy już przed domem piłkarza. Powiem szczerze... Boski. <3
Weszłam do środka i moim oczom ukazało się doskonale urządzone mieszkanie. Można powiedzieć, że od razu, kiedy weszło się do środka było się w salonie. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to schody prowadzące na górę.
- Piętro?- zapytałam zdziwiona
- Tak, ale najpierw dół. Tutaj jest kuchnia.- wskazał na piękną, stylową i nowoczesną kuchnię, która od razu przypadła mi do gustu. Chciałabym kiedyś, coś w niej ugotować dla Reus'a.
- Idealna.- wyszczerzyłam się
- I tak rzadko w niej bywam.- zaśmiał się
- Typowe.- mruknęłam cicho pod nosem
- Tutaj jeszcze pokój gościnny i łazienka.
- Na imprezy?- zapytałam ze śmiechem
- Dokładnie. To teraz możemy iść na górę.
- Świetnie.- uśmiechnęłam się i podążyliśmy schodami na górę. Oczywiście pierwsze co to... korytarz. Korytarz jak każdy. Bez większych zaskoczeń.
- Teraz możemy się trochę pobawić.- wyszczerzył się Reus, podchodząc do mnie an "niebezpieczną" odległość
- Co?- spytałam kompletnie nie wiedząc o co chodzi chłopakowi.
- Żartuję.- zaśmiał się widząc moją zdziwioną minę, po czym przytulił.
- Ahha.
- To teraz reszta pokoi.- uśmiechnął się i zaczął otwierać kolejne drzwi. Pierwszy? Nic szczególnego, ale taki inny. Całkiem fajny. Drugi? Nawet... Ale nie miały tego "czegoś". Trzeci? Super. Taki przytulny...- A tutaj pokój rozmyśleń.- dodał Marco otwierając przede mną drzwi.
- Serio? Masz...- nie dokończyłam, ponieważ ujrzałam piękny, przepięknie urządzony pokój.- WOW!- tylko tyle zdołałam wydusić. Naprawę mi się spodobał. Jak na razie to najfajniejsze i najładniejsze pomieszczenie w domu Reus'a.- Mogę?
- Jasne.- przepuścił mnie w drzwiach i sam wszedł zaraz po mnie.- Wiesz... Tylko nieliczni tutaj przebywają.- powiedział niepewnie
- Dlaczego ja?- zapytałam siadając na sofie.
- Bo czuję, że mogę ci zaufać.- usiadł obok mnie.
- Naprawdę?- kolejne pytania padały z moich ust.
- Tak.- uśmiechnął się.
- Dziękuję.- cmoknęłam go w polik.
- Takie podziękowania mogę przyjmować codziennie.- zaśmiał się, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
- Możesz pomarzyć.- wyszczerzyłam się i wstałam, a za mną młody Niemiec.
- Tutaj moja łazienka.- otworzył drzwi naprzeciwko jeszcze innych, których jeszcze nie otworzył. Obstawiałam, że to jego sypialnia.
- Ta... Yhm... Teraz się przesuń, bo jestem ciekawa twojej sypialni.- wyminęłam go i kiedy już miałam naciskać na klamkę, przede mną wyrósł szczerzący się  Marco.
- Coś za coś kochanie.- poruszył znacząco brwiami. Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Chociaż... Nie. Jego to na wszystko stać...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejoo... ;)
Kompletnie nie wiem co napisać na temat tego rozdziału.
Jakiś taki...
Miał być inny, ale ostatecznie wyszedł taki.
Miałam nie opisywać mieszkania Reus'a, ale stwierdziłam, że jednak opiszę.
I właśnie... Bardzo, bardzo dziękuję Malinowej Mambie za to, że pomogła mi w wybieraniu pokoi w domu Marco.
Bez Ciebie ten rozdział nie byłby taki sam.


Coś jeszcze...
Zastanawiam się nad założeniem drugiego bloga.
Mam już napisanych bohaterów, prolog i kilka rozdziałów, tylko nie wiem czy ktoś będzie czytał tego bloga.
Tak więc... Pomożecie mi w podjęciu tej decyzji?

Buźka, Kinga :** <3


niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 28 ~ Ericzku ty też!?

- Reus!- wydarłam się. Zdenerwował mnie.
- Okey, już. Chciałem cię trochę podenerwować!- zaśmiał się
- Udało ci się.- mruknęłam
- Kotek nie denerwuj się!- przejechał opuszkiem palca po moim policzku
- Nie mów tak do mnie.- postanowiłam się z nim troszkę podroczyć. On ze mną może, to czemu ja z nim nie!?
- No, przepraszam...- odparł zasmucony.
- ....
- Ej, misiek!- próbował coś wskórać, jednak jeszcze bardziej komplikował swoją sytuację.
- ...
- Okey, już nic nie mówię.- powiedział zrezygnowany, na co ja zrzuciłam go z siebie i stanęłam na krawędzi dachu. Nie minęła minuta, a poczułam ręce Marco na mojej talii. Podbiegł do mnie i przyciągnął do siebie.
- Debilu! Chcesz, żebyśmy spadli i się zabili!?- wrzasnęłam na niego
- Nie pozwoliłbym na to.- wyszczerzył się
- Wiesz, że w ogóle nie jesteś śmieszny?- próbowałam zachować powagę, jednak zbytnio mi to nie wychodziło.
- I tak wiem, że cię to śmieszy!- znów ten jego uśmiech, który jak tak bardzo słodki. No nie potrafię się na niego gniewać! Czemu? Jessuuu.... Czemu mi to robisz?
- Dobra, już! Wygrałeś!- westchnęłam uśmiechając się lekko
- Ha! Wiedziałem!- uniósł ton głosu, tym samym prawie krzycząc. Jeszcze bardziej zbliżył się do mnie, a ja po raz kolejny nie wiedziałam co zrobić. Kompletne zaćmienie.
- Ymm... Marco?- próbowałam coś zrobić, aby uniknąć jeszcze bliższego kontaktu z nim.
- No...?- zawył.- Musisz zawsze przerywać tą fajną chwilę?
- Reus... Ona chyba tylko dla ciebie jest fajna. Ja niekomfortowo się czuję.- wyznałam
- Aha!- odparł wyraźnie zaskoczony i odszedł. Nie chciałam, żeby źle mnie zrozumiał. Po prostu nie chcę, aby to co jest pomiędzy nami działo się za szybko.
- Marco...- podeszłam do niego, łapiąc za ramie.- Źle mnie zrozumiałeś!- odparłam kładąc głowę na mojej ręce. Ten szybko odwrócił się w moją stronę, położył ręce na mojej talii, zbliżył swoją twarz do mojej i musnął moje usta. To działo się tak szybko, a jednocześnie wolno... Nie potrafiłam odsunąć się od blondyna. Czułam, że w moim brzuchu wiruje stado motyli. Czułam się jak w jakiejś bajce. Że niby ten Marco Reus pocałował mnie? Nie, to nie możliwe...
- Marco...- oderwałam się od piłkarza
- Ja... Przepraszam. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem...- zaczął się tłumaczyć.
- Jest okey. Tylko... Wiesz, że my nie powinniśmy..?- uśmiechnęłam się i przytuliłam do blondyna.
- Zależy mi na tobie. Nie chcę, żebyś myślała, że chciałem cię wykorzystać...- trochę zaskoczył mnie tą wypowiedzią
- A chciałeś?- zapytałam unosząc głowę do góry
- Nie. Oczywiście, że nie.- uśmiechnął się. Po chwili "zobaczyłam" błysk flesza aparatu. Równocześnie z Marco odwróciliśmy głowę w stronę źródła błysku i co ujrzałam!? Dziennikarzy! Ale jak oni tutaj..?
- Oni nawet tutaj wejdą!?- zapytałam szeptem blondyna
- Chodź!- chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.- Tutaj jest drugie wyjście.- ponownie szepnął.
Będąc już na zewnątrz postanowiłam zacząć.
- Masz tak cały czas? Gdzie byś się nie ruszył oni lezą za tobą? Jessuu... Ja bym zwariowała..!- zasypywałam go pytaniami
- Może nie zawsze, ale często..- odpowiedział.
- To co teraz? Koniec na dziś!?- kolejne pytania padały z moich ust
- W sumie tylko to miałem zaplanowane. Myślałem, że trochę tam posiedzimy...- rozmarzył się

*Następny dzień*
Spało mi się niewiarygodnie dobrze. Przebudziłam się i pierwsze o czym, a raczej o kim pomyślałam to Marco i nasz wczorajszy pocałunek... Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Nadal nie dowierzałam, że mnie pocałował. Wczorajszy dzień był jednym z najlepszych w moim życiu...
Pośpiesznie zwlekłam się z łóżka i podeszłam do szafy, z której wyjęłam ubrania. Szybko popędziłam do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie ranne czynności, przeczesałam rzęsy tuszem i ubrałam się. Jak na mój gust to ciuchy były fajne i do tego wygodne. Właśnie o to mi chodziło. Zeszłam na dół, gdzie nikogo nie było. Przecież jest... Spojrzałam na zegarek i dostałam szoku. Widniała na nim godzina 11:46. Nieźle... Pospałam sobie trochę. No nic. Agata i Oliwka pewnie pojechali na trening z Kubą. Zrobiłam sobie, więc śniadanko, a kiedy zjadłam, posprzątałam po sobie.

Weszłam na Idunę i pierwsze co zobaczyłam to oczywiście wygłupiających się chłopaków. Znów to samo... Czy oni choć raz nie mogą skupić się na treningu!? No cholera! Przecież chyba chodzą na te treningi, aby się podszkolić. Z każdym treningiem umieć więcej i więcej. A ci idioci bawią się jak małe dzieci w piaskownicy! Poza tym za dwa dni mają mecz. I to nie z byle jakim przeciwnikiem, bo z Barceloną.
- Zbiórka!- wydarłam się
- Co?- zapytał ze śmiechem Robert
- To co słyszałeś Lewandowski! Zbiórka!- krzyknęłam
- O co chodzi panno Błaszczykowska?- zapytał Łukasz, kiedy już wszyscy stali w szeregu
- O ten tramwaj co nie chodzi, Piszczu!- wyszczerzyłam się sztucznie
- A tak serio?- zapytał wywracając oczami Erik
- Ericzku ty też!?- zapytałam miło
- Nie. Okey, mów!- uniósł ręce w geście obrony
- Chodzi o to, że za dwa dni. Powtarzam DWA dni, gracie mecz z Barceloną, a wy zamiast trenować bawicie się jak jakieś rozwydrzone dzieciaki. No po co chodzicie na te treningi?...- wciął mi się w pół wypowiedzi Marco
- No, żeby trenować!
- Jesuu... A trenujecie? Jakoś tego specjalnie nie widać! Może wreszcie się ogarniecie i zaczniecie ćwiczyć!? Trener na chwile wyszedł, a wy już leniuchujecie. A bardzo dobrze wiecie, że Barca to nie jest słaby przeciwnik. Więc może tak ruszycie swoje zgrabne zadki i zaczniecie ćwiczyć!?- wybuchnęłam, choć nie krzyczałam.
- No okey, okey. Musimy przyznać jej racje.- wtrącił się Großkreutz
- No! Chociaż jeden!
- W sumie, ma racje.- dołączył się Durm
- No.. Dawać chłopaki, nie obijamy się!- Łukasz już chciał zaczynać biegać, ale odezwałam się.
- Chwila, chwila!- odparłam, a wszyscy spojrzeli na mnie niedowierzająco- 20 kółeczek dziewczynki.- wyszczerzyłam się
- Co? Nie, no weź!- Götze, który jak na razie siedział cicho, odezwał się
- 25?
- Nie..
- 30?- drążyłam. Chłopaki widząc, że tylko pogarszają swoją sytuację nie odzywali się już i zaczęli biegać. Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do ławki rezerwowych, gdzie siedziała Ania, Ewa z Sarą, Agata z Oliwką i Tugba z Omerkiem.
- No nieźle, dziewczyno!- jako pierwsza odezwała się Tugba. Z każdą przybiłam żółwika.
- W końcu ktoś przemówił im do rozsądku.- dołączyła się Ania, na co ja prychnęłam śmiechem
- Witam panie!- usłyszałam głos trenera- Im coś się stało?- zapytał wskazując palcem na biegających chłopaków i niedowierzającym wzrokiem patrzył na nich.
- Marcela trochę ich przycisnęła!- wyszczerzyła się Ania, a p. Klopp przeniósł wzrok na mnie. Ten jego wzrok zabijał, naprawdę!


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejo... Kolejny dzień wakacji mija...
Mam nadzieję, że choć troszkę, choć w małym stopniu zaskoczyłam Was tym rozdziałem.
Jestem bardzo ciekawa, która z Was spodziewała się tego... !?
Jestem prawie przekonana, że żadna. :D
Ale nie cieszcie się tak...
W kolejnych rozdziałach nie będzie tak wesoło...
Zła ja! :P

CZYTASZ~KOMENTUJ!
Dla Ciebie to tylko chwila. Dla mnie to motywacja do dalszego pisania :D

Buziaczki... ;** <3


środa, 2 lipca 2014

Rozdział 27 ~ Marco Reus ofiarą kobiety!

- Mi pasuje. Z taką pięknością cały dzień...- rozmarzył się Marcel
- I tak nie poru...!- chciał dokończyć, ale ja nie pozwoliłam mu na to uderzając w ramie!- No co? Miałem dać mu tą satysfakcję!?
- Jajco!- odpowiedziałam chamsko- Lepiej samemu ją mieć!- odparłam oburzona, ale Marco moje zdenerwowanie puścił obok uszu...
- To jak?- zapytał blondyn zmieniając temat
- Mam jakieś wyjście?- zapytałam głosem męczennika
- Yyy... Nie.- odpowiedział krótko Marco- Wsiadaj!- dodał
- Że ja?- zapytałam wskazując palcem na swoją osobę
- Tak.- znów krótka odpowiedź. Wsiadłam do samochodu.- Zapnij pas!- rozkazał i sam zapiął
- Pff...
- Okey, żeby nie było. Ostrzegałem.- powiedział i chwilę później usłyszałam ryk silnika "sąsiedniego" samochodu. Marco odsunął szyby i przybliżył się do mnie, iż Marcel stał po mojej stronie. Brunet postąpił podobnie.- Na trzy. Marcela odlicza!- krzyknął blondyn
- Ok!- odkrzyknął
- Raz...- zaczęłam- Dwa... Trzy!- ostatnie słowo krzyknęłam. Obaj gwałtownie ruszyli. Musze przyznać, że troszkę się przestraszyłam, kiedy na liczniku zobaczyłam 120 km/h.
- Ja jednak zapnę ten pas.- oznajmiłam i pośpiesznie się zapięłam, na co Marco zaśmiał się.

Niestety wygrał Marco. Podkreślam. NIESTETY! Bosh... Kolejny dzień z nim! Jak ja to "wytrzymie" !? Nie to, że nie chcę się z nim spotykać czy coś, ale czasami działa mi na nerwy. Tak, że mam ochotę mu przywalić. Ciekawe jakby o tym brukowce pisały!? "Marco Reus pobity!?" Albo lepiej! "Marco Reus ofiarą kobiety!" Ale bym się uśmiała! Na samą myśl wyszczerzyłam się do siebie.
Kiedy zatrzymaliśmy się pośpiesznie wysiadłam z samochodu i oparłam się o czarnego Astona blondyna. Serce dudniło mi jak oszalałe. Nigdy nie czułam takiej adrenaliny. Jeden dzień, a "najadłam" się jej jak przez całe życie.
- Nigdy więcej!- powiedziałam do siebie. Marcel wyszedł z samochodu trzaskając drzwiami, a Marco postąpił podobnie.
- To nie fair! Oszukiwałeś!- wydarł się Marcel do blondyna
- Nie płacz. Mamusia kredki kupi.- zaśmiał się Marco podchodząc do mnie
- Wszystko okey?- zapytał widząc moją minę. Nic mu nie odpowiedziałam.- Jezu, Marcela. Weź coś powiedz.- odparł z troską. Zrobiło mi się go trochę żal, ale nie zamierzałam się odzywać. Niech on się przestraszy tak jak ja.- Kuba mnie zabije!- podsumował
- Zamknęła się w sobie bidulka.- pokręcił głową brunet, na co ja prychnęłam śmiechem.
- Teraz wiem skąd ty masz tyle energii w sobie.- powiedziałam zwracając swoje słowa do Reus'a.

***
- Jesteś bardzo pewny siebie.- podsumowałam zachowanie blondyna
- Tak wiem, wiem.- powiedział dumnie
- A o skromności to nie wspomnę...- dodałam i wywróciłam oczami
- Za chwilę będziemy.- oznajmił, zmieniając temat jak to on ma w zwyczaju.- Nie, nie musisz zakrywać oczu.- uprzedził moje pytanie.
- Czytasz mi w myślach.- powiedziałam spoglądając na piłkarza. Ten szybko przerzucił wzrok na mnie.- Cholercia, Reus. Ile razy mam ci mówić, żebyś patrzył na drogę!?- uniosłam ton głosu
- Ale... Ty jesteś taka piękna.- spojrzał na mnie maślanymi oczkami, a ja poczułam jak się czerwienię. Odwróciłam głowę w stronę szyby, aby chodź trochę uniknąć wzroku blondyna.- Kocham, kiedy się rumienisz...- wyznał nagle. Zastanawiałam się czy on w ogóle rozumie co mówi!? W sumie... Po nim mogę się wszystkiego spodziewać. Po chwili piłkarz zatrzymał samochód i wyszedł. Ja postąpiłam podobnie. Zdążyłam wyjść, a blondyn stał już przy mnie.
- Szybki jesteś.- odparłam uśmiechając się. Przy nim... Nie da się smucić. Każdy jego nawet najmniejszy ruch powoduje, że na mojej twarzy mimowolnie pojawia się uśmiech. Nie wiem jak on to robi, ale jakoś musi. Albo po prostu ma to "coś" w sobie..?
- W końcu piłkarz.- wyszczerzył się- Chodź!- złapał mnie za rękę i pociągnął. Dosłownie chwilę później zatrzymał się przed jakimś wieżowcem.
- Łoo... Potrafisz zaskakiwać!- powiedziałam patrząc na sam szczyt wieżowca.
- Ktoś mi już to mówił.
- Ooo... Jakoś dla mnie to nie zagadka. Niech zgadnę!? Carolin Bohs! Jak ja nie trawię tej plastikowej blondi!- odparłam z grymasem na twarzy, po czym spojrzałam blondyna. Zaczęło mi się kręcić w głowie i upadłabym, gdyby nie Marco i jego niezły refleks. Blondyn złapał mnie.
- Wszystko okey?- zapytał cały czas trzymając mnie
- .... Tak, trochę zakręciło mi się w głowie.- odpowiedziałam dopiero po chwili, kiedy "wirowania" ustały.- Mógłbyś postawić mnie już... Tak normalnie.?- zapytałam, na co chłopak postawił mnie, przyciągając do siebie.
- Lepiej?- odpowiedział pytaniem.
- Głupek.- odparłam i prychnęłam śmiechem
- O mój Boże. Marco Reus!- oczywiście napalone fanki Marco. Blondyn spojrzał na mnie wzrokiem, mówiącym: "Kilka autografów. Sorry..." Uśmiechnęłam się do niego promiennie i usiadłam na pobliskiej ławce. Patrzyłam ile radości daje Marco tym dziewczynom samą swoją obecnością. Też kiedyś chciałam go zobaczyć, spotkać, a nawet zamienić słowo. Wtedy to były tylko szczeniackie marzenia. Wiedziałam, że one mogą się nigdy nie spełnić, ale wolałam myśleć o tym pozytywnie. I mimo, iż jestem siostrą piłkarza, nigdy tak o tym nie myślałam. Wyjechałam do Londynu i nawet mi się nie śniło, aby przyjeżdżać do brata. Jednak życie napisało inny, może lepszy scenariusz i zmieniało swój bieg...
- Kierunek- wieżowiec!- zaśmiał się, tym samym wyrywając mnie z zamyśleń.

***
- Pięknie tutaj!- powiedziałam z uśmiechem stojąc na dachu wieżowca. Chwilę późnej poczułam czyjeś ręce na moich biodrach. Oczywiście Marco.
- Wiedziałem, że ci się spodoba.- cmoknął mnie w polik. Kocham, kiedy to robi! <3 Odwróciłam się w jego stronę. 
- W takim razie... Dużo o mnie wiesz.- uśmiechnęłam się
- Za mało...
- Dowiesz się w swoim czasie..- powiedziałam uśmiechając się tajemniczo, siadając
- Ja chce teraz!- tupnął noga jak małe dziecko, czym spowodował u mnie śmiech.- Oj, grabisz sobie kochanie!- położył się na mnie. Tzn. nie dosłownie. Między nami była niewielka odległość. Trochę krępowała mnie ta sytuacja. Piłkarz oparł ręce na wysokości mojej głowy i przyglądał mi się badawczo.
- Coo.? Brudna gdzieś jestem?- zapytałam przerywając tę cholerną ciszę panującą między nami.
- Nie.- krótka odpowiedź. Odwróciłam głowę, tak aby nie patrzeć na niego, ale to nic nie dało. Cały czas czułam ten jego wzrok na sobie. To mnie już zaczynało irytować. Pomiędzy nami znów zapanowałam głucha cisza. Po jakimś czasie spojrzałam na chłopaka, a dokładniej w jego piękne, zielone paczadełka. Kocham je! Są takie tajemnicze. Wcześniej zastanawiałam się jakiego są koloru. Trudno było to rozszyfrować. Brązowe? Piwne? Niebieskie? Nie wiedziałam. Chodź już kilka razy byłam blisko blondyna, trudno było mi rozszyfrować ten kolor.
- Reus!- wydarłam się. Zdenerwował mnie.
- Okey, już. Chciałem cię trochę podenerwować!- zaśmiał się
- Udało ci się.- mruknęłam
- Kotek nie denerwuj się!- przejechał opuszkiem palca po moim policzku
- Nie mów tak do mnie.- postanowiłam się z nim troszkę podroczyć. On ze mną może, to czemu ja z nim nie!?
- No, przepraszam...- odparł zasmucony.
- ....
- Ej, misiek!- próbował coś wskórać, jednak jeszcze bardziej komplikował swoją sytuację.
- ...
- Okey, już nic nie mówię.- powiedział zrezygnowany, na co ja zrzuciłam go z siebie i stanęłam na krawędzi dachu. Nie minęła minuta, a poczułam ręce Marco na mojej talii. Podbiegł do mnie i przyciągnął do siebie.
- Debilu! Chcesz, żebyśmy spadli i się zabili!?- wrzasnęłam na niego


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejoszki..!
Tak wiem rozdział nie powala! Szczególnie treścią!
Tak bardzo zmotywowałyście mnie tymi komentarzami, że postanowiłam dodać dzisiaj.
Zaktywowałyście nowy rekord!
Aktualnie Wasz rekord wynosi: 20 komentarzy.
Chciałabym podziękować kilku paniom za komentarze...

Weroooo...  Twój komentarz mnie rozwalił. "..ścigają się jak o jakieś mięso.."
Reusowa ;*  Rozwalasz! Tak... Marco chyba ma ADHD, albo jest niedorobiony. Jak kto woli.!
Co do Marcela... Wpadnie pod samochód? Zobaczymy, pożyjemy...

Komoncikowa Kali   Po raz setny piszę, że nie masz za co dziękować. Po prostu napisałam to co myślałam. Czysta prawda..!

Tym dwóm paniom powyżej bardzo dziękuję, bo bardzo się uśmiałam czytając Wasze komentarze. Co do trzeciej osóbki... Co nieco wytłumaczyłam.
Oczywiście wszystkim Wam dziękuję za komentarze, bo one bardzo motywują. Wszystkie są wspaniałe, ale te dwa po prostu sprawiły, że troszkę się pośmiałam!


I to chyba na tyle..!
Buziaki  Reusowa ;** <3