*Narracja trzecioosobowa*
Weszli do jednej z najlepszych restauracji w Hiszpanii. Weszła za piłkarzem, z wielkim zdziwieniem na twarzy.
- Ty na prawdę masz za dużo kasy.- odparła, karcąc wzrokiem chłopaka.
- Ja mam wystarczająco kasy. Po prostu zabieram swoją kobietę w idealne miejsce.- powiedział, szczerząc się. Blondynka nie zdołała nawet pokręcić głową, ponieważ podszedł do nich kelner. Zaprowadził do stolika, wybranego przez Marco, ipo czym odszedł, zostawiając parę.
- Co zrobisz jeżeli Ivo okaże się twoim synem? Wyprzesz się go? Zamieszkasz tutaj?- spytała, patrząc na mężczyznę, siedzącego naprzeciw niej.
- Musiałaś? Było tak pięknie..- westchnął.
- Spytałam tylko..
- Swoim niewyparzonym językiem zepsułaś nastrój..- uniósł lekko ton głosu.
- O co ci chodzi? Chcę wiedzieć co będzie dalej. Tak trudno ci odpowiedzieć?
Ten jak gdyby nigdy nic wstał, łapiąc dziewczynę za rękę. Wstała, a już po chwili szła za Reusem. Niespodziewanie przyparł ją do ściany, mocno wpijając się w jej usta. Łapczywie całował jej usta, tak jakby za chwilę miała mu uciec, rozpłynąć się w powietrzu. Przywarł swoim ciałem do jej. Oderwał się od Marceli, kiedy zabrakło mu powietrza. Oparł swoje czoło o jej, patrząc prosto w oczy blondynki.
- Nie wiem co zrobię. Nie mam zielonego pojęcia...- powiedział, ujmując jej twarz w swoje duże dłonie.- Rozumiesz? Nie pytaj mnie o to więcej, bo nie wiem.- rzekł poważnie.
- Dobrze.- powiedziała cicho. Jak nie Marcela. Jak nie ta Marcela, którą znał Marco i reszta drużyny. Cicha, krucha dziewczyna jaką w tej chwili była Cyśka, nie podobała się Reusowi. Nie teraz... Kochał w niej tę kruchość, delikatność.. Ale to właśnie ta zadziorna, pewna siebie i zawsze uśmiechnięta Marcela, wzbudziła w nim te uczucia. To ta Marcela najbardziej go pociągała. To w niej najbardziej kochał.
Wszystkie inne kobiety, z którymi się spotykał były na każde jego skinienie palca, na każdą jego prośbę czy propozycję. Nudziło go to. Ale wtedy pojawiła się Marcela, zmieniając jego całe dotychczasowe życie...
- Uśmiechnij się, no!- zaśmiał się.
- Nie podobam ci się taka?- spytała jeżdżąc palcem po jego torsie.
- Chodźmy, bo to może skończyć się różnie.- zaśmiał się cicho, a jednocześnie słodko, co Marcela od razu wychwyciła. Kochała ten śmiech, ten uśmiech i tego faceta. Nie za karierę piłkarską, nie za pieniądze, nie za urodę.. Ale za to jakim jest człowiekiem.
Patrzyła na niego z miłością w oczach. Chłopak splótł ich dłonie, przysuwając jej dłoń bliżej siebie, po czym ucałował zewnętrzną jej stronę. Znów wróciła miła, przyjemna i romantyczna atmosfera, którą starał się odbudować Marco.
- Słodzisz..- prychnęła śmiechem.
W takiej atmosferze spędzili jeszcze kilka godzin.
*Marcelina*
- Marcela, pośpiesz się. Za chwilę wychodzimy.- poganiał mnie Marco, kiedy ja wycierałam swoje ciało ręcznikiem.
- Już, proszę..- wyszłam z łazienki w szlafroku. Oczywiście założyłam bieliznę.
- Dziękuję.- piłkarz uśmiechnął się zalotnie i wszedł. Ja natomiast podeszłam do walizki, której jeszcze nie rozpakowałam i chyba nie rozpakuję. Kucnęłam przy niej zastanawiając się co założyć. Ostatecznie po 10 min. wybór padł na krótki, biało czarny top, jeansowe spodenki, skórzaną kurtkę i czarne buty z ćwiekami. Chciałam się już ubrać, ale najpierw postanowiłam podroczyć się trochę z blondaskiem.
- Rudzielcu, rusz się!- zaczęłam.
- Sama zaczynasz blondi!- odgryzł się.
- Tylko nie blondi!- 'oburzyłam się'.
- Oj, kotku. Nie kłuć się ze mną.- mimo, iż go nie widziałam czułam, że się szczerzy.
- Dobra, dobra. Ty mi już tu nie kotkuj.
Marco już nic nie odpowiedział. Wróciłam do walizki, na której leżały moje ubrania. Zrzuciłam z siebie szlafrok i wzięłam ubrania. Odwróciłam się i... Mlask! Przy mnie stał prawie nagi Marco. Prawie, bo miał na sobie tylko bokserki. A ja w samej bieliźnie. Pięknie, Marcela. Pięknie! Brawa dla ciebie!
- Byś się ubrał.- burknęłam.
- Ty również.- odparł, przyglądając mi się badawczo. Po chwili poczułam delikatny dotyk rąk blondyna na dolnej części moich pleców, czym spowodował, że z mojej ręki wyleciały ubrania. Położyłam ręce na jego umięśnionym torsie, a ten przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, jakby bał się, że mu ucieknę. Blondyn złożył na moich ustach początkowo delikatny, ale z każdym następnym coraz bardziej namiętny pocałunek. Powoli zaczęliśmy cofać się w stronę łóżka. Po chwili Reus położył mnie na łóżku nadal całując. Zapomniałam o wszystkim. On tak kusił, że nie potrafiłam mu się oprzeć. Jedną rękę wplotłam w jego blond włosy, a drugą gładziłam jego plecy. Poczułam rękę Marco błądzącą po moim ciele i wtedy się ocknęłam. Zaczął całować moją szyję. Wszystko momentalnie wróciło... Odepchnęłam od siebie Reus'a i zamknęłam się w łazience. Oparłam się o drzwi i zsunęłam po nich. Bo wy nic nie wiecie..
- Kochanie, przepraszam.. Wyjdź, proszę. Już nie będę.- nie mogłam tego słuchać. On myślał, że to przez niego. Otworzyłam drzwi i kiedy tylko ujrzałam Marco wtuliłam się w jego umięśniony tors. Już chciał coś powiedzieć, ale uprzedziłam go.
- Nie mów nic. Tylko przytul..- poprosiłam, a ten wzmocnił uścisk.
- Zrobiłem coś nie tak?- zapytał po jakimś czasie.
- Nie tylko.. - nie potrafiłam o tym mówić. Jednak... Coś w głębi serca kazało mi o tym powiedzieć Reusowi. Wiedziałam, że mogę mu zaufać.- To nie twoja wina.- spojrzałam na niego. Po chwili oboje leżeliśmy na łóżku. Tępo patrzyłam w biały sufit i zastanawiałam się jak o tym powiedzieć, a blondyna zataczał na moim brzuchu, różnych wielkości kółka, opierając głowę o swoją rękę.
- Zostałam zgwałcona.- prosto z mostu. Tak było najlepiej. Znów poczułam wstręt do siebie. Do swojego ciała.. Marco podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie zaskoczony.
- Ale jak? Kiedy? Gdzie? Marcela...- zadawał kolejne pytania. Ostatnie słowo wypowiedział ściszonym tonem głosu. Usiadłam po turecku i zaczęłam bawić się palcami. Próbowałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam jak. Wewnętrzna blokada..
- Jeżeli nie chcesz to nie musisz o tym mówić.- jego czuły głos dodał mi trochę odwagi i otuchy. Blondyn złapał mnie za rękę. Zebrałam się w sobie i zaczęłam.
- To było dwa lata temu. Wracałam do domu późnym wieczorem od koleżanki. Było ciemno. Poczułam ból głowy, ktoś mnie uderzy.. Później obudziłam się w jakimś obskurnym pokoju. Kraty w oknach. Małe łóżko. Szafa. Jasne poobdzierane ściany i drzwi. Wszedł on. Miał może 25 lat... Cofałam się do ściany, a kiedy już stałam przy niej, serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Podszedł do mnie i zaczął całować. Po ustach, szyi. Zdarł ze mnie koszulkę. Próbowałam się wyrwać, ale co ja wtedy mogłam? Miałam zaledwie 18 lat... Później znów straciłam przytomność. A kiedy się obudziłam jego już nie było. Zostawił tylko karteczkę: 'Piśniesz słówko, a pożałujesz!'- opowiedziałam, co jakiś czas wycierając łzy. Kiedy już skończyłam Marco przyciągnął mnie do siebie i przytulił całując w czoło.- Przez dwa lata próbowałam zapomnieć.. A kiedy już zdąrzyłam..- urwałam. Nie chciałam go zranić, ale to jak mnie całował..
- Ja ci przypomniałem..- dokończył. Nic nie odpowiedziałam.- Poszłaś z tym na policję?- zapytał po jakimś czasie.
- Na początku nie chciałam, ale Wojtek mnie namówił. Nienawidzę o tym mówić. Dostał 16 miesięcy. Znalazły się też inne dziewczyny, którym to zrobił. Nie przyszy z tym na policję, bo się bały.- powiedziałam patrząc na swoje ręce. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Nie potrafiłam... To mnie przerosło. Po chwili poczułam jego dłoń na mojej twarzy. Uniósł moją głowę do góry, a kiedy spostrzegł łzy spływające po moich policzkach przytulił mnie.
- Nie płacz. Za chwilę ja będę..- odparł, gładząc mnie po głowie.
- Już, proszę..- wyszłam z łazienki w szlafroku. Oczywiście założyłam bieliznę.
- Dziękuję.- piłkarz uśmiechnął się zalotnie i wszedł. Ja natomiast podeszłam do walizki, której jeszcze nie rozpakowałam i chyba nie rozpakuję. Kucnęłam przy niej zastanawiając się co założyć. Ostatecznie po 10 min. wybór padł na krótki, biało czarny top, jeansowe spodenki, skórzaną kurtkę i czarne buty z ćwiekami. Chciałam się już ubrać, ale najpierw postanowiłam podroczyć się trochę z blondaskiem.
- Rudzielcu, rusz się!- zaczęłam.
- Sama zaczynasz blondi!- odgryzł się.
- Tylko nie blondi!- 'oburzyłam się'.
- Oj, kotku. Nie kłuć się ze mną.- mimo, iż go nie widziałam czułam, że się szczerzy.
- Dobra, dobra. Ty mi już tu nie kotkuj.
Marco już nic nie odpowiedział. Wróciłam do walizki, na której leżały moje ubrania. Zrzuciłam z siebie szlafrok i wzięłam ubrania. Odwróciłam się i... Mlask! Przy mnie stał prawie nagi Marco. Prawie, bo miał na sobie tylko bokserki. A ja w samej bieliźnie. Pięknie, Marcela. Pięknie! Brawa dla ciebie!
- Byś się ubrał.- burknęłam.
- Ty również.- odparł, przyglądając mi się badawczo. Po chwili poczułam delikatny dotyk rąk blondyna na dolnej części moich pleców, czym spowodował, że z mojej ręki wyleciały ubrania. Położyłam ręce na jego umięśnionym torsie, a ten przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, jakby bał się, że mu ucieknę. Blondyn złożył na moich ustach początkowo delikatny, ale z każdym następnym coraz bardziej namiętny pocałunek. Powoli zaczęliśmy cofać się w stronę łóżka. Po chwili Reus położył mnie na łóżku nadal całując. Zapomniałam o wszystkim. On tak kusił, że nie potrafiłam mu się oprzeć. Jedną rękę wplotłam w jego blond włosy, a drugą gładziłam jego plecy. Poczułam rękę Marco błądzącą po moim ciele i wtedy się ocknęłam. Zaczął całować moją szyję. Wszystko momentalnie wróciło... Odepchnęłam od siebie Reus'a i zamknęłam się w łazience. Oparłam się o drzwi i zsunęłam po nich. Bo wy nic nie wiecie..
- Kochanie, przepraszam.. Wyjdź, proszę. Już nie będę.- nie mogłam tego słuchać. On myślał, że to przez niego. Otworzyłam drzwi i kiedy tylko ujrzałam Marco wtuliłam się w jego umięśniony tors. Już chciał coś powiedzieć, ale uprzedziłam go.
- Nie mów nic. Tylko przytul..- poprosiłam, a ten wzmocnił uścisk.
- Zrobiłem coś nie tak?- zapytał po jakimś czasie.
- Nie tylko.. - nie potrafiłam o tym mówić. Jednak... Coś w głębi serca kazało mi o tym powiedzieć Reusowi. Wiedziałam, że mogę mu zaufać.- To nie twoja wina.- spojrzałam na niego. Po chwili oboje leżeliśmy na łóżku. Tępo patrzyłam w biały sufit i zastanawiałam się jak o tym powiedzieć, a blondyna zataczał na moim brzuchu, różnych wielkości kółka, opierając głowę o swoją rękę.
- Zostałam zgwałcona.- prosto z mostu. Tak było najlepiej. Znów poczułam wstręt do siebie. Do swojego ciała.. Marco podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie zaskoczony.
- Ale jak? Kiedy? Gdzie? Marcela...- zadawał kolejne pytania. Ostatnie słowo wypowiedział ściszonym tonem głosu. Usiadłam po turecku i zaczęłam bawić się palcami. Próbowałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam jak. Wewnętrzna blokada..
- Jeżeli nie chcesz to nie musisz o tym mówić.- jego czuły głos dodał mi trochę odwagi i otuchy. Blondyn złapał mnie za rękę. Zebrałam się w sobie i zaczęłam.
- To było dwa lata temu. Wracałam do domu późnym wieczorem od koleżanki. Było ciemno. Poczułam ból głowy, ktoś mnie uderzy.. Później obudziłam się w jakimś obskurnym pokoju. Kraty w oknach. Małe łóżko. Szafa. Jasne poobdzierane ściany i drzwi. Wszedł on. Miał może 25 lat... Cofałam się do ściany, a kiedy już stałam przy niej, serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Podszedł do mnie i zaczął całować. Po ustach, szyi. Zdarł ze mnie koszulkę. Próbowałam się wyrwać, ale co ja wtedy mogłam? Miałam zaledwie 18 lat... Później znów straciłam przytomność. A kiedy się obudziłam jego już nie było. Zostawił tylko karteczkę: 'Piśniesz słówko, a pożałujesz!'- opowiedziałam, co jakiś czas wycierając łzy. Kiedy już skończyłam Marco przyciągnął mnie do siebie i przytulił całując w czoło.- Przez dwa lata próbowałam zapomnieć.. A kiedy już zdąrzyłam..- urwałam. Nie chciałam go zranić, ale to jak mnie całował..
- Ja ci przypomniałem..- dokończył. Nic nie odpowiedziałam.- Poszłaś z tym na policję?- zapytał po jakimś czasie.
- Na początku nie chciałam, ale Wojtek mnie namówił. Nienawidzę o tym mówić. Dostał 16 miesięcy. Znalazły się też inne dziewczyny, którym to zrobił. Nie przyszy z tym na policję, bo się bały.- powiedziałam patrząc na swoje ręce. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Nie potrafiłam... To mnie przerosło. Po chwili poczułam jego dłoń na mojej twarzy. Uniósł moją głowę do góry, a kiedy spostrzegł łzy spływające po moich policzkach przytulił mnie.
- Nie płacz. Za chwilę ja będę..- odparł, gładząc mnie po głowie.
- Spóźnisz się. Idź...- odepchnęłam go lekko od siebie po jakimś czasie, wycierając policzki z łez.
- Ale... Ty też idziesz.- złapał mnie za rękę wstając.
- Nie Marco.. Nie mam ochoty.- wyrwałam dłoń z jego uścisku, bezwładnie opadając na łóżko.
- Kochanie, chyba nie zrobisz mi tego.- oparł się na piąstkach, będąc nade mną.
- Przepraszam, ale nie mam już siły na imprezę.- westchnęłam.
- To przez tę sytuację..?- spytał, a raczej stwierdził.
- Nie.- odpowiedziałam, jednak widząc spojrzenie Reusa, wiedziałam, że mnie przejrzał.
- Mnie nie okłamiesz.- westchnął, wybierając ubrania z walizki, na dzisiejszy wieczór.- Na pewno nie chcesz iść?- zapytał, znów zawisając nade mną.
- Na pewno. Tylko masz tam być grzeczny. Mo będzie cię pilnował, zobaczysz...- zagroziłam mu palcem, lekko uśmiechając się.
- Tak, tak. Już to widzę jak Moritz mnie pilnuje.- pokręcił głową, kpiąc z moich słów.
- No dobra. Wiem, że to głupie.- zaśmiałam się cicho.
- Obiecuję, że nie wypiję dużo.- przyłożył dłoń do swojego serca, tym samym opierając się na jednej ręce.
- Dużo?
- Będę w miarę trzeźwy, pasuje?- wyszczerzył się.
- Nie to, że ci zakazuje, ale wiesz jaki jutro dzień...- spojrzałam w inną stronę, by tylko nie patrzeć w oczy blondynowi....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny leci w wasze ręce...
Spodziewaliście się takiej wiadomości?
Jestem bardzo ciekawa waszej reakcji, jak i opinii dotyczącej tego rozdziału.
Ile uzbieracie dla mnie komentarzy?
Dziękuję za 725 komentarzy ponad 80 tysięcy wyświetleń.. ☺
Dziękuję za 725 komentarzy ponad 80 tysięcy wyświetleń.. ☺