Piłkarz uśmiechnął się tylko cwaniacko, zachłannie mnie całując. Popchnął mnie na oparcie łóżka, wręcz pozbawiając mnie zmysłów. Nie oderwał się od moich warg, nawet na sekundę. To było niesamowicie podniecające. Złapał za moje uda, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie. Zaczął całować moją szyję, po czym niespodziewanie wsunąć ręce pod moją sukienkę, by po chwili rzucić ją gdzieś za siebie. Uśmiechnął się szyderczo, powoli zsuwając się w dół na wysokość mojego brzucha, jego dłonie również zjechały na tę wysokość. Zaczął składać na nim mokre i krótkie pocałunki. Znów znalazł się na wysokości mojej twarzy. Pocałował mnie delikatnie. Czułam, że chce pokazać mi ile dla niego znaczę? A ile tak naprawdę znaczę? Może chce mnie tylko wykorzystać? Nie, na pewno nie. Szybko odgoniłam te myśli od siebie, skupiając się na moim ukochanym. Subtelnie wsunął ręce pod moje plecy, znajdując zapięcie od mojego biustonosza, by po chwile zwinnie go odpinając. Widocznie miał w tym niezłą wprawę. Zachichotałam tylko cicho, co od razu wychwycił. Zbliżył się do moich warg, składają na nich subtelny pocałunek. Zjechał dłonią po mojej talii na prawe biodro. Jego palec znalazł się pod cienkim materiałem moich majtek.
- Chcesz tego?- spojrzał mi prosto w oczy, tak jakby próbując coś z nich wyczytać.
- Tak.
- Na pewno?
- Tak.- odpowiedziałam krótko.
- W stu procentach?
- W dwustu.- powoli zaczął mnie denerwować.
- Na pewno?- powtórzył.
- Kurde, Reus...- zirytował mnie.
- Nie chcę na tobie niczego wymuszać.
- Chcę tutaj, teraz, z tobą, jasne?- uśmiechnęłam się lekko.
- Kocham cię, mój głuptasku.- powiedział, zabawnie się uśmiechając..
- Chcesz tego?- spojrzał mi prosto w oczy, tak jakby próbując coś z nich wyczytać.
- Tak.
- Na pewno?
- Tak.- odpowiedziałam krótko.
- W stu procentach?
- W dwustu.- powoli zaczął mnie denerwować.
- Na pewno?- powtórzył.
- Kurde, Reus...- zirytował mnie.
- Nie chcę na tobie niczego wymuszać.
- Chcę tutaj, teraz, z tobą, jasne?- uśmiechnęłam się lekko.
- Kocham cię, mój głuptasku.- powiedział, zabawnie się uśmiechając..
***
Leżałam wtulona w tors blondyna, dokładnie oglądając każdy jego tatuaż. Każdy wyrażał coś innego. Ja sama myślałam nad jakimś. Piłkarz bez przerwy się uśmiechał, co sprawiało mi przyjemność. Jego uśmiech był jak lek, jak promienie słońca w deszczowy, pochmurny dzień.
- Skarbie?- usłyszałam zachrypnięty głos blondyna.
- Hmm..?- mruknęłam, jeżdżąc palcem po jego nagim torsie.
- Nie żałujesz, prawda?- cmoknął mnie w głowę.
- Nie, skąd przyszło ci to do głowy?- zapytałam, spoglądając na niego.
- Wcześniej byłaś taka niedostępna, zostałaś zgwa...- spuściłam głowę w dół. Zrobiło mi się smutno, mimo iż wiedziałam, że muszę zmierzyć się z prawdą i rzeczywistością. Czy tego chciałam czy nie.- Przepraszam.- powiedział po chwili.
- Nie, nie przepraszaj. Przecież to nie twoja wina..- rzekłam. Widziałam, że on nie wie co ma powiedzieć.- Wiesz.. Kiedy to do mnie doszło, obiecałam sobie, że żaden facet już mnie nie skrzywdzi. Żaden nie dotknie mnie w ten sposób. I wiesz? Nie wyszło mi to.- odparłam.- A ty... Jesteś jedyny, który dotykał mnie w ten sposób od tamtego momentu.- mówienie tego, sprawiało mi ogromny ból. Nienawidziłam o tym mówić, to było tak okropne jak to w jaki sposób potraktował mnie ten facet. Czytałam kiedyś, że kobiety po gwałcie, wolałyby umrzeć niż przeżyć to jeszcze raz. A ja? Ja nie mam pojęcia czy wolałabym umrzeć.
- Żaden facet cię nie skrzywdzi. Nikt. Obiecuję.- odparł, łapiąc za mój podbródek i unosząc moją głowę do góry. Pocałował mnie w czoło, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Okrył dokładniej moje ciało kołdrą, a ja przytuliłam się do niego, nie wiedząc kiedy usnęłam.
***
Gdy się obudziłam na zegarku widniała godzina 8:23. Czyli już następny dzień. Wygramoliłam się z objęć blondyna, by kilka minut później zejść do jadalni. Spojrzałam na kuchnię, która nie wyglądała aż tak źle, jak sypialnia. Zgarnęłam swoją marynarkę, leżącą na wyspie. Położyłam ją na kanapie w salonie, po czym wzięłam się za ogarnięcie kuchni i jadalni.
Kiedy już skończyłam ubrałam się i zrobiłam poranną toaletę. Chciałam zrobić śniadanie mi i blondynowi, jednak nie zobaczyłam w lodówce nic dobrego i przydatnego. Postanowiłam, że wybiorę się do sklepu i tak też zrobiłam.
Rozpakowując produkty, zakupione kilkanaście minut temu, zobaczyłam na dnie reklamówki, jakąś karteczkę. Początkowo chciałam ją wyrzucić do kosza, jednak dostrzegłam, że to nie jest paragon. Rozwinęłam karteczkę i zamarłam "Nie znasz mnie, ale poznasz Marcelino". To znów on. Znów ten jebany psychopata. Co mu zrobiłam? No co? Czym komuś zawiniłam? Oparłam się ręką o wyspę, czując jak robi mi się słabo. Z początku myślałam, że to jakiś głupi żart, jednak nie. Po chwili usłyszałam głos blondyna.
- Kochanie, jesteś?- zapytał, schodząc ze schodów.
- W kuchni.- odpowiedziałam, pośpiesznie chowając karteczkę do tylnej kieszeni moich spodni.
- Co tam masz?- spytał, ujmując moją dłoń w swoją.
- Nic. Co miałabym mieć?- zapytałam, podejrzliwie, kładąc dłoń na jego torsie.
- Marcela...- skarcił mnie wzrokiem. Nie potrafię kłamać. Piłkarz zna mnie jak mało kto. Nie wiedziałam, gdzie mam podziać wzrok. Sięgnął dłonią do mojej kieszeni, wyjmując z niej karteczkę.- Kochanie, czemu mi nie ufasz?- zapytał po chwili, z takim bólem w głosie. Nie cierpiałam tego. To tak cholernie bolało... Nie potrafiłam spojrzeć w jego oczy.
- Ufam.- przytuliłam się do Niemca.- Cholernie ufam.- szepnęłam.
- Dlaczego nie chciałaś mi powiedzieć?- spytał, odciągając mnie od swojego ciała. Nie chciałam patrzeć mu w oczy. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.- Marcela...- pokręcił głową.
- Przepraszam.- spuściłam głowę.
- To nie Ty tutaj zawiniłaś, nie przepraszaj.- przejechał palcem po moim policzku.
- Jak nie ja? Marco to tylko moja wina.- wydostałam się z jego objęć.- Tylko. To ja coś zrobiłam temu człowiekowi. Przecież nie uczepił się mnie od tak.- gestykulowałam dłońmi.
- Skarbie, to nie jest twoja wina.- podszedł do mnie, łapiąc za dłoń i całując ją.
- Marco... Co ja mam zrobić?- przytuliłam się do niego. Byłam bezsilna.
- Chodźmy na policję.- powiedział stanowczo.
- Błagam cię. Nie znasz życia? Zanim oni zaczną działać, ja dowiem się kim jest ten człowiek.
- W takim razie co chcesz zrobić?
- Jeszcze nie wiem. Muszę to przemyśleć.- złapałam się za głowę, a Niemiec przyciągnął mnie do siebie przytulając.
- Chodź, zrobię śniadanie.- złapałam go za rękę, prowadząc za sobą do kuchni.
- Co będziemy jeść?- zapytał, obejmując mnie w talii.
- Na pewno nic tuczącego. Trochę ci się przytyło, muszę cię pilnować.- zaśmiałam się, klepiąc go po brzuchu.
- Ej, ej.- pogroził mi palcem.- Wcale mi się nie przytyło. Teraz po prostu mniej ćwiczę.- wyjaśnił szybko.
- Mhm, gadaj sobie.- odparłam, lekceważąco. Wyjęłam wszystkie potrzebne rzeczy, jak to zawsze robię, po czym wzięłam się za przygotowywanie śniadania dla mnie i blondyna.
Kończąc sałatkę, poprosiłam blondyna, aby nakrył do stołu. Postawiłam nasze talerze, siadając na swoim miejscu.
- Z czym to?- zapytał, jakby nie ufając mi.
- Sałatka z roszponką, mozzarellą i suszonymi pomidorami. Smacznego.- powiedziałam, jednak widząc minę Marco, dodałam.- Nie bój się. Nie zatrujesz się.- zaśmiałam się, biorąc do ust kawałek pokrojonego pomidora.
- Chodź, zrobię śniadanie.- złapałam go za rękę, prowadząc za sobą do kuchni.
- Co będziemy jeść?- zapytał, obejmując mnie w talii.
- Na pewno nic tuczącego. Trochę ci się przytyło, muszę cię pilnować.- zaśmiałam się, klepiąc go po brzuchu.
- Ej, ej.- pogroził mi palcem.- Wcale mi się nie przytyło. Teraz po prostu mniej ćwiczę.- wyjaśnił szybko.
- Mhm, gadaj sobie.- odparłam, lekceważąco. Wyjęłam wszystkie potrzebne rzeczy, jak to zawsze robię, po czym wzięłam się za przygotowywanie śniadania dla mnie i blondyna.
Kończąc sałatkę, poprosiłam blondyna, aby nakrył do stołu. Postawiłam nasze talerze, siadając na swoim miejscu.
- Z czym to?- zapytał, jakby nie ufając mi.
- Sałatka z roszponką, mozzarellą i suszonymi pomidorami. Smacznego.- powiedziałam, jednak widząc minę Marco, dodałam.- Nie bój się. Nie zatrujesz się.- zaśmiałam się, biorąc do ust kawałek pokrojonego pomidora.
Po skończonym śniadaniu, posprzątałam w kuchni, ponieważ był tam lekki bałagan. Kiedy skończyłam, ruszyłam w stronę Reusa. Usiadłam na kanapie, po czym położyłam się, kładąc głowę na jego kolanach. Leżeliśmy tak w ciszy dłuższą chwilę. Było słychać tylko bicie naszych serc. Lubiłam taką ciszę, niebiańską ciszę. Wpatrywałam się tępo w biały sufit, nie wiedząc co powiedzieć. Może po prostu nie chciałam nic mówić? Widziałam, że Marco nad czymś myśli.
- Kocham cię, wiesz?- zapytał znienacka. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Oczywiście, też go kocham.- Nawet nie wiesz jak bardzo.- spojrzał na mnie, spojrzeniem pełnym niewiedzy.- Wiem, że to może za wcześnie, ale nigdy żadnej kobiety nie kochałem bardziej od ciebie. W żadnej tak bardzo się nie zakochałem. Żadna nie była tak wyjątkowa.- dodał, wpatrując się w ekran telewizora. Podniosłam się, chcąc coś powiedzieć, jednak blondyn mnie uprzedził.
- Może i moje życie jest idealne, ale nie wyobrażam sobie, żeby zabrakło w nim ciebie.- spojrzał na mnie. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. To było naprawdę miłe i urocze.
- Marco...- położyłam dłoń na jego szyi, gładząc palcem policzek piłkarza.- Ja ciebie też kocham.- powiedziałam, uśmiechając się do niego lekko.
- Ja ciebie bardziej.- wyszczerzył się.
- Nie prawda..- nie pozwolił mi dokończyć.
- Ja bardziej.
- Udowodnić ci?- zapytałam.
- Chętnie.- poruszył zabawnie brwiami i delikatnie mnie pocałował powoli kładąc na kanapie. Wplotłam ręce w jego blond czuprynę, tak jakby bojąc się, że mi ucieknie. Mimo, iż wiedziałam, że tego nie zrobi. Zbyt bardzo był zajęty moimi wargami. Z dnia na dzień coraz bardziej go kochałam. Zakochiwałam się w nim na nowo. Poznawałam na nowo... Jeszcze raz. Zatracałam się w nim na dobre. Z każdym dniem coraz bardziej. Gdyby ktokolwiek kilka miesięcy temu powiedział mi, że będę z tym Marco Reusem, tak szczęśliwa... Wyśmiałabym go.
- Skarbie...- szepnął, bawiąc się palcami, mojej dłoni.- Mam taki pomysł.- zawahał się.
- No mów.- poganiałam go.
- Niedługo wyjeżdżamy na obóz przygotowawczy i tak sobie pomyślałem..
- Pomyślałeś?- zaśmiałam się.
- No pomyślałem, że możemy wybrać się w pewne miejsce. Tylko ty, ja, Kuba, Agata i Oliwka. Co ty na to?- zapytał uśmiechając się szeroko.
- Hmm, niezły pomysł. Tylko musimy powiedzieć o tym Agacie i Kubie, bo mój braciszek wspominał coś, że wyjadą na kilka dni do Polski.- oznajmiłam.
- To co? Zbieramy się?- zapytał, podnosząc się.
- Jasne.- zachichotałam z jego pośpiechu. Chyba naprawdę zależało mu na tym, by spędzić ze mną miło czas.
Czym prędzej pognał do swojej garderoby, a ja poszłam za nim, jednak zatrzymałam się w sypialni. Posprzątałam swoje ubrania, porozrzucane po pomieszczeniu, po czym wrzuciłam je do torby. Poszłam do łazienki, w której zostawiłam swoje kosmetyki. Wrzuciłam je do kosmetyczki, by już po chwili i ta wylądowała w torbie. Nie zajęło mi to wiele czasu, więc podążyłam do salonu, czekając na Marco. Minęło może 20 minut, kiedy usłyszałam jego głos. Prawie się poplułam wodą mineralną, którą właśnie piłam, słysząc jego pytanie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jestem z kolejnym rozdziałem!
Podoba się? Szczerze? Moim zdaniem nie jest taki zły, ale to Wy ocenicie.
Ja już nie przedłużam i czekam na Wasze opinie ☺
Do zobaczenia! ;*