- Miej sobie tego Ivo i tą Iñez.
Stwórzcie kochającą się rodzinkę, a o mnie zapomnij... Przecież już
dawno zapomniałeś.- w moich oczach zebrały się łzy. Patrzyłam w swoje
odbicie w lustrze. Byłam całkowicie rozbita.
- Nie pieprz farmazonów. Przecież wiesz jak bardzo jesteś dla mnie ważna..
- Właśnie dzisiaj to pokazałeś!- syknęłam.
- Marcela...
-
Idź już. Iñez cię potrzebuje. Leć na pomoc kochanej mamusi.. Przecież
ona ciebie potrzebuje. Twojej kasy najbardziej...- po moich policzkach
zaczęły spływać łzy. Zsunęłam się na podłogę, opierając o szafkę pod
umywalką.
- Nie mów t...- nie pozwoliłam mu dokończyć.
-
Idź do cholery!- kopnęłam nogą w drzwi. Po chwili usłyszałam trzask.
Wyszedł, trzaskając drzwiami. Rozpłakałam się. Rozpłakałam na dobre. Nie
potrafiłam już tłumić tego w sobie. To było dla mnie zbyt trudne.
Byłam roztrzęsiona. Nie potrafiłam dać sobie z tym rady... Heh. Co ja głupia się nad sobą tak użalam!? Przecież Iñez właśnie tego chce! Ale ja nie dam jej tej satysfakcji, i nie załamię się. Pokażę wszystkim, że jestem silna.
Wstałam i spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam przerażająco, czarna maskara rozmazała mi się pod oczami, włosy latały we wszystkie strony. Jedna, wielka porażka. Wróciłam do pokoju, gdzie podeszłam do walizki, z której wyjęłam ubrania <bez butów i torebki> na dzisiejszy wieczór. Miałam już jakieś plany, nie chciałam się nudzić. Ale przede wszystkim nie chciałam pokazać Marco, że każda godzina bez niego jest niczym. Ale do cholery! Tak jest... Tym bardziej, wtedy kiedy jesteśmy pokłóceni. I to jest mega dobijające. Weszłam z powrotem do łazienki, gdzie przebrałam się i ogarnęłam. Usiadłam na łóżku, patrząc na dwie pary butów. Szpilki czy trampki? Chwile się zastanawiałam i ostatecznie wybrałam szpilki. Tak, to dziwne. Tym bardziej, że unikam szpilek. No ale cóż... Jestem kobietą zmienną.
*Narracja trzecioosobowa*
Już godzinę siedziała przy barze na plaży, pijąc któregoś z kolei drinka w towarzystwie dobrze jej znanego mężczyzny. Wysoki, 21 letni blondyn o hipnotyzujących, zielonych tęczówkach. Erik Durm- to o nim mowa. W jego towarzystwie czuła się niesamowicie dobrze. Od zawsze dobrze dogadywała się z młodym piłkarzem, jednak nigdy nie było więcej czasu na rozmowę.. Teraz... Nie myślała do końca racjonalnie. Wypiła kilka drinków. Alkohol nie był jej najmocniejszą stroną. To nie tak miało wyglądać. Miała pokazać, że jest silna, a tymczasem topiła smutki w alkoholu. Gdzieś w głębi serca czuła, że nie radzi sobie i robi źle, pijąc.
- Jesteś pijana.- stwierdził, kiedy blondynka już od jakiegoś czasu mówiła co jej ślina na język przyniesie.
- Nie prawda.- oburzyła się.
- W którym hotelu się zatrzymaliście?- zapytał, tym samym ignorując słowa Polki.
- Erik, zostań ze mną jeszcze. Nie odchodź...- wymruczała, kiedy blondyn wstał. Złapała go za rękę.
- Twój chłopak się martwi.- wyszeptał jej zmysłowo do ucha, nachylając się nad nią. Czy on mnie podrywa?- pytała siebie w myślach.
- Nie martwi, uwierz.- mówiąc to, wróciła myślami do wydarzeń sprzed kilku dni.
- Badania w 99,8%....- urwała, a na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Spojrzała na mnie z wrogością i wyższością w oczach, a ja wyrwałam jej kartkę papieru z dłoni.
- Badania w 99,8% potwierdzają ojcostwo...- patrzyłam w tą cholerną kartkę i nie wierzyłam własnym oczom. To nie możliwe. To nie może być prawda. Cholerna prawda. Pieprzona prawda.
Wstałam i spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam przerażająco, czarna maskara rozmazała mi się pod oczami, włosy latały we wszystkie strony. Jedna, wielka porażka. Wróciłam do pokoju, gdzie podeszłam do walizki, z której wyjęłam ubrania <bez butów i torebki> na dzisiejszy wieczór. Miałam już jakieś plany, nie chciałam się nudzić. Ale przede wszystkim nie chciałam pokazać Marco, że każda godzina bez niego jest niczym. Ale do cholery! Tak jest... Tym bardziej, wtedy kiedy jesteśmy pokłóceni. I to jest mega dobijające. Weszłam z powrotem do łazienki, gdzie przebrałam się i ogarnęłam. Usiadłam na łóżku, patrząc na dwie pary butów. Szpilki czy trampki? Chwile się zastanawiałam i ostatecznie wybrałam szpilki. Tak, to dziwne. Tym bardziej, że unikam szpilek. No ale cóż... Jestem kobietą zmienną.
*Narracja trzecioosobowa*
Już godzinę siedziała przy barze na plaży, pijąc któregoś z kolei drinka w towarzystwie dobrze jej znanego mężczyzny. Wysoki, 21 letni blondyn o hipnotyzujących, zielonych tęczówkach. Erik Durm- to o nim mowa. W jego towarzystwie czuła się niesamowicie dobrze. Od zawsze dobrze dogadywała się z młodym piłkarzem, jednak nigdy nie było więcej czasu na rozmowę.. Teraz... Nie myślała do końca racjonalnie. Wypiła kilka drinków. Alkohol nie był jej najmocniejszą stroną. To nie tak miało wyglądać. Miała pokazać, że jest silna, a tymczasem topiła smutki w alkoholu. Gdzieś w głębi serca czuła, że nie radzi sobie i robi źle, pijąc.
- Jesteś pijana.- stwierdził, kiedy blondynka już od jakiegoś czasu mówiła co jej ślina na język przyniesie.
- Nie prawda.- oburzyła się.
- W którym hotelu się zatrzymaliście?- zapytał, tym samym ignorując słowa Polki.
- Erik, zostań ze mną jeszcze. Nie odchodź...- wymruczała, kiedy blondyn wstał. Złapała go za rękę.
- Twój chłopak się martwi.- wyszeptał jej zmysłowo do ucha, nachylając się nad nią. Czy on mnie podrywa?- pytała siebie w myślach.
- Nie martwi, uwierz.- mówiąc to, wróciła myślami do wydarzeń sprzed kilku dni.
- Badania w 99,8%....- urwała, a na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Spojrzała na mnie z wrogością i wyższością w oczach, a ja wyrwałam jej kartkę papieru z dłoni.
- Badania w 99,8% potwierdzają ojcostwo...- patrzyłam w tą cholerną kartkę i nie wierzyłam własnym oczom. To nie możliwe. To nie może być prawda. Cholerna prawda. Pieprzona prawda.
- Na pewno się martwi. Jesteś jego oczkiem w głowie.
Czyżby szykowała się nam nowa rodzinka? Marco, Iñez i Ivo? Tylko gdzie w tym wszystkim miejsce na mnie?...
- Nie chcę o nim gadać..- westchnęła ociężale.
- Czyżby Reus, znalazł sobie kolejną naiwną?
- Co masz na myśli?- spytała szybko, przyglądając się badawczo mężczyźnie.
- Marco robił tak często. Najpierw mówił jak to bardzo je kocha, a później odchodził bez słowa.- wytłumaczył.
- Marco taki nie jest.- upiła kolejny łyl drinka.
- Może w stosunku do ciebie nie. Widać, że się zmienił.
- Albo po prostu jest dobrym aktorem.- wzruszyła ramionami, stukając paznokciami o szkło.
- Jednak serio jesteś pijana. Idziemy.- zarządził, wstając. Zbliżył się do blondynki, po czym objął ją w talii.
Szli w ciszy. Kiedy weszli do windy, do blondyna ktoś zaczął się dobijać. Z początku ignorował tego kogoś, jednak nie on nie dawał za wygraną i był bardzo natarczywy. Puścił Marcelę, która nie mając siły zsunęła się na podłogę. Westchnął. Szybko wyjął komórkę z kieszeni i odebrał.
- Tak?- odparł, by po chwili usłyszeć głos Jonasa.
Będąc już w pokoju, który dzielił z Leo, delikatnie położył blondynkę na swoim łóżku. Usiadł tuż obok niej i odgarnął kosmyk włosów, który opadł na jej bladą twarz. Wpatrywał się w nią jak w ósmy cud świata, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Palcem przejechał po jej pełnych, delikatnie różowych ustach. Znów chciał poczuć je na swoich wargach, tyleże teraz liczył na coś więcej. Chciał, żeby odwzajemniła pocałunek, nie sprzeciwiając się. Ale czy oby na pewno to był dobry pomysł? Przecież ona ma Marco. Są szczęśliwi, a on nie chce psuć im związku. A tym bardziej nie chce odbijać dziewczynę, kumplowi. Nie wiedział co się z nim dzieje. Od wakacji zupełnie inaczej patrzy na Marcelę. I to staje się coraz bardziej uciążliwe...
Wstał, kierując swoje kroki do łazienki. Musiał wziąć szybki prysznic, by wszystkie emocje odpłynęły choć na kilka minut. Można powiedzieć, że nie radził sobie z własnymi myślami..
*Marcelina*
Obudziło mnie, ogromne pragnienie. Podniosłam się i spostrzegłam, że nie jestem w pokoju, który dzielę z Marco. Rozejrzałam się, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie jestem. Usłyszałam odgłosy, dochodzące z innego pomieszczenia. Była to łazienka, ktoś brał kąpiel. Spojrzałam w dół. Ubrania mam na sobie. Wszystko jest tak jak powinno być. Nie mam tylko butów. Gdzie ja do cholery jestem!?
Po chwili usłyszałam otwierające się drzwi. Blondyn wyszedł z nich, a ja nie wierzyłam własnym oczom. Co ja tutaj robię? Z nim? Przecież... Byłam z Erikiem. Cholera!
- Moritz... Gdzie ja jestem? Czy my..? Co ja tutaj robię?- niecierpliwiłam się. Moje serce waliło jak oszalałe. Gdzie jest Marco?
- Spokojnie.- podszedł do mnie, ujmując moją twarz w dłonie. Pocałował mnie w czoło.
***
- Boże, co jej jest?- usłyszał zmartwiony głos kolegi z drużyny. Właśnie zamykał drzwi, ale kiedy zobaczył parę idącą w jego kierunku, natychmiast do nich podbiegł.
- Upiła się.- westchnął.- Nie wiem co się tutaj dzieje, ale widać gołym okiem, że jest źle.
- Dowiedziała się o transferach.- jego wzrok utkwił w podłodze, która akurat teraz stała się niesamowicie interesującym obiektem.
- Teraz?- zapytał, ze słyszalnym zdziwieniem.
- Tak.
- Myślałem, że powiedzieliście jej wcześniej.
- W ogóle co ty tu robisz?- uśmiechnął się lekko. Całkowicie zapomnieli o Marceli, która już prawie spała na stojąco.
- Przyleciałem na wakacje. Jonas mnie zaprosił. Miałem je spędzić gdzieś indzie, ale jak to Hoffi.. Nie odpuści. On ma tutaj gdzieś jakiś domek i nie chciał siedzieć sam, więc telefon w ruch..- Erik. Cały Erik. Jak zawsze rozgadany. Buzia praktycznie nigdy mu się nie zamykała.
- I pewnie czeka na ciebie?- stwierdził.
- No... Tak.
- Idź. Ja się nią zajmę..- powiedział przekonująco.
- Moritz... Jak to przyjęła?- spojrzał na blondynkę, która wyglądała bardzo słodko w ramionach Leitnera. Gdyby teraz ktoś ich zobaczył, powiedziałby, że tworzą piękną parę. Heh... Pomyliłby się niewyobrażalnie.
- Źle. Strasznie źle.- zrobiło mu się strasznie wstyd. Ukrywał przed swoją przyjaciółką transfer do innego klubu, co kiedyś nie mieściło mu się w głowie. Była dla niego niesamowicie ważna i nie chciał jej stracić.
- Muszę iść. Jonas się niecierpliwi.- uśmiechnął się szeroko, widząc kolejną wiadomość od przyjaciela.
- Nie zabalujcie tam za bardzo.- zaśmiał się, na co Erik mu zawtórował i ruszył w stronę wyjścia.
- Moritz...- odwrócił się, unosząc lekko ton głosu.- Zadzwoń czasem. I nie zapomnij o starych kolegach z drużyny.- powiedział, uśmiechając się, na co Leitner wymusił tylko lekki uśmiech.
- Myślałem, że powiedzieliście jej wcześniej.
- W ogóle co ty tu robisz?- uśmiechnął się lekko. Całkowicie zapomnieli o Marceli, która już prawie spała na stojąco.
- Przyleciałem na wakacje. Jonas mnie zaprosił. Miałem je spędzić gdzieś indzie, ale jak to Hoffi.. Nie odpuści. On ma tutaj gdzieś jakiś domek i nie chciał siedzieć sam, więc telefon w ruch..- Erik. Cały Erik. Jak zawsze rozgadany. Buzia praktycznie nigdy mu się nie zamykała.
- I pewnie czeka na ciebie?- stwierdził.
- No... Tak.
- Idź. Ja się nią zajmę..- powiedział przekonująco.
- Moritz... Jak to przyjęła?- spojrzał na blondynkę, która wyglądała bardzo słodko w ramionach Leitnera. Gdyby teraz ktoś ich zobaczył, powiedziałby, że tworzą piękną parę. Heh... Pomyliłby się niewyobrażalnie.
- Źle. Strasznie źle.- zrobiło mu się strasznie wstyd. Ukrywał przed swoją przyjaciółką transfer do innego klubu, co kiedyś nie mieściło mu się w głowie. Była dla niego niesamowicie ważna i nie chciał jej stracić.
- Muszę iść. Jonas się niecierpliwi.- uśmiechnął się szeroko, widząc kolejną wiadomość od przyjaciela.
- Nie zabalujcie tam za bardzo.- zaśmiał się, na co Erik mu zawtórował i ruszył w stronę wyjścia.
- Moritz...- odwrócił się, unosząc lekko ton głosu.- Zadzwoń czasem. I nie zapomnij o starych kolegach z drużyny.- powiedział, uśmiechając się, na co Leitner wymusił tylko lekki uśmiech.
Będąc już w pokoju, który dzielił z Leo, delikatnie położył blondynkę na swoim łóżku. Usiadł tuż obok niej i odgarnął kosmyk włosów, który opadł na jej bladą twarz. Wpatrywał się w nią jak w ósmy cud świata, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Palcem przejechał po jej pełnych, delikatnie różowych ustach. Znów chciał poczuć je na swoich wargach, tyleże teraz liczył na coś więcej. Chciał, żeby odwzajemniła pocałunek, nie sprzeciwiając się. Ale czy oby na pewno to był dobry pomysł? Przecież ona ma Marco. Są szczęśliwi, a on nie chce psuć im związku. A tym bardziej nie chce odbijać dziewczynę, kumplowi. Nie wiedział co się z nim dzieje. Od wakacji zupełnie inaczej patrzy na Marcelę. I to staje się coraz bardziej uciążliwe...
Wstał, kierując swoje kroki do łazienki. Musiał wziąć szybki prysznic, by wszystkie emocje odpłynęły choć na kilka minut. Można powiedzieć, że nie radził sobie z własnymi myślami..
*Marcelina*
Obudziło mnie, ogromne pragnienie. Podniosłam się i spostrzegłam, że nie jestem w pokoju, który dzielę z Marco. Rozejrzałam się, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie jestem. Usłyszałam odgłosy, dochodzące z innego pomieszczenia. Była to łazienka, ktoś brał kąpiel. Spojrzałam w dół. Ubrania mam na sobie. Wszystko jest tak jak powinno być. Nie mam tylko butów. Gdzie ja do cholery jestem!?
Po chwili usłyszałam otwierające się drzwi. Blondyn wyszedł z nich, a ja nie wierzyłam własnym oczom. Co ja tutaj robię? Z nim? Przecież... Byłam z Erikiem. Cholera!
- Moritz... Gdzie ja jestem? Czy my..? Co ja tutaj robię?- niecierpliwiłam się. Moje serce waliło jak oszalałe. Gdzie jest Marco?
- Spokojnie.- podszedł do mnie, ujmując moją twarz w dłonie. Pocałował mnie w czoło.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No heeej :D
Jestem dzisiaj... Wiem, że trochę późno, ale starałam się dodać jak najszybciej.
Następny rozdział powinien pojawić się wcześniej, jednak nie jestem tego pewna w 100%.
Już jutro mecz. Jaki wynik obstawiacie? ☺
Jeżeli macie jakieś pytania do mhnie to zapraszam na mojego aska ;p
Jestem dzisiaj... Wiem, że trochę późno, ale starałam się dodać jak najszybciej.
Następny rozdział powinien pojawić się wcześniej, jednak nie jestem tego pewna w 100%.
Już jutro mecz. Jaki wynik obstawiacie? ☺
Jeżeli macie jakieś pytania do mhnie to zapraszam na mojego aska ;p