sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 63 ~ Nic tu po mnie. + POWRÓT!

*Marco*
Wiedziałem, że tak będzie. Kurwa wiedziałem. Czy ona musiała akurat teraz wejść? 
Widziałem, że była zła. I to bardzo. Nie chciałem w tym uczestniczyć.. Tyle razy im to mówiłem. Mówiłem, żeby w końcu jej powiedzieli. Ale nie..
Kiedy Mario wypowiedział te kilka słów, nie wiedziałem co będzie dalej. Marcela widocznie nam nie uwierzyła. Powtórzył, spostrzegłem w jej oczach łzy. Nie chciałem, żeby płakała. Nienawidziłem tego.. To było najgorsze co kiedykolwiek widziałem. Łzy w jej pięknych oczach...
- Nie wierzę... Jaja sobie ze mnie robicie!- wrzasnęła.
- Marcela...- szepnąłem, przyciągając ja do siebie i przytulając.
- Zostaw.- odepchnęła mnie od siebie.- To prawda?- spojrzała na Mario.
- Tak..- nawet na nią nie spojrzał. Wiem, że jest mu ciężko, ale gdyby powiedzieli to wcześniej to z pewnością byłoby inaczej.
- Nie wierzę. Jak możesz!? Do Bayernu? Nie ma innego klubu w Niemczech, tylko ten jebany Bayern!?- krzyknęła.
- To dla mnie życiowa szansa. Zrozum.
- A Borussia już nic dla ciebie nie znaczy!? To dzięki Kloppowi jesteś tak dobrym piłkarzem. Dzięki Borussii. Ale nie no co ty.. Nie krępuj się. Idź...- mówiła już normalnym tonem głosu. Tak bardzo było mi jej żal. Wiem, ile znaczy dla niej Borussia i chłopaki.
- Nie rozumiesz...- przerwała mu w pół zdania.
- Rozumiem i to bardzo dobrze.
- Nie! Zawsze marzyłem, aby trenować pod okiem Guardioli, a teraz nadarzyła się do tego okazja. Nie mogłem odmówić.- powiedział. Wiem, że było mu trudno.
- Guardiola...- westchnęła.- Wiesz? Mam go w dupie szczerze powiedziawszy.- rzekła.
- Mogłabyś okazać trochę szacunku.- skarcił ją. Oj Götze..
- Ależ ja mam do niego szacunek. Do niego i całego Bayernu.- mówiła miłym tonem. Ironia.. Cała Marcela.- Ja ich tylko szczerze nienawidzę.- gestykulowała dłońmi. Mario już nic nie powiedział. Spuścił tylko głowę, wzdychając ciężko.
- A wy..?- blondynka spojrzała na Moritza i Leo.- Też się gdzieś wybieracie? Bo jak tak, to powiedźcie mi to teraz.- cały czas ten sam surowy ton głosu. Nienawidziłem tego i szczerze współczułem chłopakom. 
- Do Hannoveru.- Leo spuścił głowę. 
- Cudnie!- wrzasnęła.
- Marcela, proszę cię..- spojrzałem na nią karcącym wzrokiem. Ta tylko spojrzała na mnie przelotnie i przeniosła swój wzrok na 21 latka.
- Moritz...
- Wypożyczają mnie.. Do Stuttgartu.
- Że co proszę!?- w jej oczach zebrały się łzy.
- Marcela, przepraszam cię...- spojrzał na nią, przepraszającym wzrokiem.
- Jakie przepraszam? Jak mogłeś!?- krzyknęła, podchodząc do chłopaka i wymierzając w jego policzek, z otwartej ręki. Piłkarz szybko złapał się za piekący policzek, a gdyby nie to, że Leo i Mario złapali go, już leżałby na podłodze.
- Pytałam się ciebie. Pytałam!- wrzasnęła po raz kolejny. Tym razem już nie powstrzymywałem jej. Wiedziałem, że to nie ma najmniejszego sensu.- Pytałam...- podeszła bliżej niego. Płakała, praktycznie krztusiła się swoimi łzami.- Patrzyłeś w moje oczy i powiedziałeś nie! Jak mogłeś!? Wiedziałeś... Bardzo dobrze wiedziałeś, że odchodzisz.- szeptała. Jej oczy szkliły się od łez.- Nienawidzę cię. Nienawidzę. Nie chcę znać. Jesteś najgorszą osobą jaką poznałam. Podła świnia...- krzyczała, uderzając pięściami w jego klatkę piersiową. Raz, drugi, trzeci, czwarty, piąty, szósty... Aż w końcu Moritz złapał za jej nadgarstki, przyciągając do siebie...

*Marcelina*
Moje serce zaczęło jeszcze szybciej bić. Patrzyłam mu prosto w oczy, nie mogąc się od nich oderwać. Trzymał mocno moje ręce i mnie przy swoim ciele, abym nie mogła mu się wyrwać. 
- Nie mów tak. Nie możesz. Wiem, źle zrobiłem. Ale kurwa... Nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuję. Chciałem ci powiedzieć. Tyle razy próbowałem, ale nie potrafiłem. Za każdym razem tchórzyłem. Nie wiem co mnie wtedy podkusiło. Nie chciałem kłamać. Nawet nie wiesz jak trudno było mi wtedy.- mówił z takim przekonaniem. Wiedziałam o jaką sytuację mu chodzi. O tę na imprezie, na balkonie. 
- Tak jak mi teraz.- szepnęłam, wyrywając się z jego uścisku.- Coś jeszcze macie mi do powiedzenia?- spojrzałam na wszystkich po kolei.- Może ty Lewy?- spojrzałam na bruneta, który stał tak jak stał.- Może też wybierasz się gdzieś? Może Bayern? Hannover? A może jednak Stuttgart? Albo nie.- klasnęłam w dłonie.- Real, tak. To będzie najlepsze miejsce. Będziesz grzał ławę tak jak oni wszyscy.- powiedziałam i wybiegłam z pokoju Götze, nawet nie myśląc o tym, że mogłam urazić chłopaków swoimi słowami.
Zbiegłam po schodach, by jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz. Jednak już piętro niżej, poczułam czyjeś silne dłonie, obejmujące mnie w talii. Przyciągnął mnie mocno do swojego ciała, bym mu nie uciekła. Poczułam ten charakterystyczny zapach perfum. Ten, który tak bardzo uwielbiałam i kochałam. Wiedział o tym... Wiedział ile dla mnie znaczy. Wiedział, że jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Wiedział, że go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego.
- Nienawidzę cię.. Rozumiesz to?- krzyknęłam. Chciałam, żeby w końcu to zrozumiał i zostawił mnie w spokoju. 
- Nie. Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem.- odwrócił mnie w swoją stronę.- Wysłuchaj mnie, proszę...- patrzył mi w oczy. Te jego piękne zielone tęczówki. Po moich policzkach cały czas spływały łzy.
- Nie.- rzekłam bez większych emocji.
- Ty nie wiesz jak było. Nie wiesz... Daj mi się wytłumaczyć do jasnej cholery! Marcela...
- Co Marcela? Okłamałeś mnie. Patrzyłeś mi prosto w oczy i powiedziałeś to jebane nie. Dla mnie jesteś nikim. Kompletnym frajerem! Dupkiem! Egoistą!- mówiąc to uderzałam pięściami w jego tors. Z początku nie reagował, ale w końcu złapał za moje nadgarstki, znów przyciągając mnie do siebie. Moje serce znów przyspieszyło swój rytm, tak jak kilka minut temu w pokoju Mario. Szybko mu się wyrwałam, z wrogim spojrzeniem, po czym wbiegłam do powoli zamykającej się windy.
- Marcela...- chłopak znalazł się przede mną. Już po chwili nie widziałam piłkarza...

***

Wracałam do hotelu, tak przygnębiona jak jeszcze nigdy. Powoli zapadał zmierzch, a ja dopiero teraz wracałam. 
Kiedy uspokoiłam się i upewniłam się, że jestem sama ze swoimi myślami, napisałam sms-a Reusowi, żeby się nie martwił i że wrócę niebawem. 
Usiadłam na leżaku przy basenie hotelowym, podkurczając nogi pod brodę i obejmując je rękoma. Po moich policzkach znów zaczęły spływać łzy, na samą myśl pożegnania z Moritzem i chłopakami. Nie wyobrażałam sobie Borussii bez tej trójki... Byli dla mnie bardzo ważni. Tak jak dla wszystkich kibiców. Nie. Dla mnie byli 100 razy bardziej ważni. Ja ich znam. Przyjaźnię się z nimi i sama myśl o tym, że oni wszyscy będą około 500 km ode mnie, przyprawia mnie o dreszcze. Ale nie to boli najbardziej.. Tylko to, że nie powiedzieli prawdy. Najbardziej boli kłamstwo Mo. Boli.. Cholernie boli. Jakbym dostała w policzek. Jakbym dostała kulką w rękę. Jakby ktoś połamał mi palce. Boli... Nie wiem czy zdołam mu wybaczyć. 

Wchodząc do pokoju, zobaczyłam Marco chodzącego w tą i z powrotem. Kiedy tylko mnie spostrzegł, praktycznie podbiegł do mnie, przytulając do siebie.
- Marcela...- wyszeptał mi do ucha, gładząc Mój włosy.
- Wiedziałeś...- wyszeptałam, wbijając paznokcie w jego nagie plecy.
- Cyśka.- prawieże wyjęczał.
- Przepraszam.- powiedziałam, szybko zabierając ręce.
- Martwiłem się o ciebie.- ujął moją twarz w swoje dłonie, patrząc mi prosto w oczy.
- Napisałam ci przecież..- odparłam bez większych emocji.- Był tutaj?
- Była cała trójka.- odpowiedział szybko.- I Kuba.- dodał, na co ja prychnęłam śmiechem, kręcąc głową.
- No co? Martwił się.- uśmiechnął się szeroko.
- Idę wziąć długą kąpiel.- zmieniłam temat.
- Może weźmiemy razem? Porozmawiamy przy okazji.- poruszył zabawnie brwiami, obejmując mnie w talii.
- Śmieszny jesteś.- prychnęłam.
- No ale ja się tak staram... A ty nie chcesz.- zrobił minkę małego pieska, spuszczając głowę w dół.
- Zdążymy jeszcze kochanie.- musnęłam jego wargi swoimi.
- Mmm...- zamruczał. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi.- Proszę.- powiedział szybko blondyn. Odwróciłam się przodem do drzwi i ujrzałam w nich Moritza... 
- Yy... To.. To ja.. Ja pójdę do tej łazienki.- odparłam, nie wiedząc gdzie podziać wzrok. Weszłam i oparłam się o drzwi, głośno wzdychając..

*Marco*
Kiedy Błaszczykowska weszła do łazienki, Moritz widocznie posmutniał.
- Przyszedłem... Zobaczyć czy już wróciła.- powiedział zmieszany.
- Już jest. Jakieś 10 minut.- powiedziałem, siadając na łóżku.
- Nic tu po mnie.- odparł przygnębiony, kierując się w stronę drzwi.
- Moritz... Daj jej trochę czasu. Jej jest naprawdę trudno.- wstałem. Ten tylko uśmiechnął się blado, powiedział jeszcze krótkie 'cześć' i wyszedł.

Półtorej godziny później Marcela wyszła z łazienki w białym szlafroku. Mój wzrok spoczął na jej osobie. Dokładnie lustrowałem jej ciało, kiedy ta wyciągała z walizki swoją piżamę. Bez słowa z powrotem wróciła do łazienki, ale nie na długo, bo kilka minut później leżała obok mnie. 
- Możesz iść się wykąpać.- powiedziała, bez większych emocji. 
- Brałem już prysznic.- oznajmiłem, przyciągając blondynkę bliżej siebie. Objąłem ją prawą ręką, a ta wtuliła się we mnie jak mała dziewczynka, które boi się burzy. Leżeliśmy tak dłuższą chwilę w ciszy. Nie chciałem dokładać jej zmartwień jeszcze dzisiaj. Stwierdziłem, że porozmawiamy o wszystkim jutro, bo dzisiaj Polka jest już wystarczająco zmęczona.
- Kochanie...- szepnąłem. Nic.- Misiu...- powtórzyłem. Nic. Podniosłem się nieznacznie i spostrzegłem, że blondynka śpi. Uśmiechnąłem się na ten widok. Nie chcąc jej budzić, bezszelestnie i najdelikatniej jak mogłem wyślizgnąłem się z jej żelaznego uścisku, by zdjąć spodenki. Już kilka chwil później przykrywałem nas kołdrą. Marcela znów wtuliła się w mój tors.
- Kocham cię.- wyszeptałem, całując moją ukochaną w głowę i obejmując ją jeszcze dokładniej. Moje powieki powoli zaczynały robić się ciężkie. Nie potrafiłem utrzymać ich w górze, dlatego poddałem się i odpłynąłem do krainy Morfeusza. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Jestem! ☺
Postanowiłam wrócić teraz. 
Na razie wszystko jest w jak najlepszym porządku, więc nie widziałam sensu nu\ie powrócić.
Przemyślałam również kilka spraw i myślę, że raczej już nie będzie potrzeby zawieszenia tego bloga.
Mam nadzieję, że cieszycie się z tego obrotu spraw.
Postanowiłam również, że rozdziały będą długości takiej jak ten.
To chyba na tyle...

Do zobaczenia!

9 komentarzy:

  1. Powrot w wielkim stylu :D
    Boszzzze... Uwielbiam to opowiadanie :*
    Tak mi szkoda Marceli.. :( Tak bardzo to wszystko przeżywa... :( Dobrze, że jest z nią Marco. ^^ Szkoda mi tez chłopaków... :( Rozdział CUDOWNY!! *_* Czekam na następny. :* Pozdrawiam, buziaki. Ola :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje prośby zostały spełnione, o tak!
    No.. powiem ci, że nie spodziewałam się tego, że dodasz w tym miesiącu rozdział, ale jednak cieszę się, że tak zrobiłaś, bo mi brakowała tego. Co do rozdziału, to bardzo mi się podoba i mam nadzieje, że następny pojawi się w miarę szybko. Mam nadzieje, że Marcela ochłonie po tym wszystkim i na spokojnie wraz z chłopakami porozmawia z nimi o tym wszystkim.
    Cieszę się, że Marcelina ma przy sobie Marco, który zawsze będzie przy niej. Na dobre i na złe. W końcu na tym polega związek..

    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się że wróciłaś :* Co do rozdziału bardzo mi się podoba :* Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :) Pozdrawiam Julia Reus

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że jesteś z powrotem :D Codziennie zaglądałam z nadzieją, ze będzie nowy rozdział ... wchodzę dzisiaj - JEST :D Szkoda mi Marceli, ale no co poradzić? :/ Mam nadzieję, że powoli wszystko sobie ułoży i wybaczy chłopakom... ://
    Czekam na następny rozdział ;) Pozdrawiam ; ) -Karu ;d

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu nareszcie jesteś!
    Szkoda mi Marceli,te kłamstwo Mo,dziecko Marco,Moritz i Leo...to może być dla niej za wiele,osoby które dla niej są bardzo ważne a się na nich zawiodła :/
    Mam nadzieję że mimo takiego wybuchu emocji wszystko sobie wyjaśnią na spokojnie :)

    Przepraszam że nie komentuje twoich rozdziałów,ostatnio nie mam po prostu czasu :/
    Postaram się poprawić ;)
    Z niecierpliwością czekam na nn<3
    Buziaki :****

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko jak ja Cie kocham i Twoje opowiadanie *.* wchodziłam 6372827362818291928 razy dziennie by zobaczyć czy cos dodałaś i taka miła niespodzianka :) rozdział cudowny zreszta jak zawsze :) czekam na następny i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej wróciłaś!!! :D świtny rozdział mam nadzieję że Marcela nie będzie długo obrażona ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że wróciłaś :D
    Ten rozdział jest super i czekam na następny ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaka ulga, że jednak nie zawiesiłaś bloga na długo :D

    Co do rozdziału.
    Marcela ma prawo mieć żal do chłopaków, że jej nie powiedzieli od razu. Ale niech też pomyśli o tym, że im nie jest łatwo odchodzić z klubu. Jednak są piłkarzami i tego wymaga ten sport. Muszą się rozwijać. Jest niewielu piłkarzy, którzy całą swoją karierę spędzają w jednym klubie.
    Mam nadzieję, że szybko to zaakceptuje i postara się zrozumieć ich decyzje.

    Rozdział super! :)
    Czekam na kolejny :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń