wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 52 ~ Nie śmiej się ze mnie, bo się zamknę w sobie i przestanę odzywać!

- Marco nie mam ochoty na gierki. Źle się czuję.- skłamała. Było jej źle okłamując Marco, ale nie miała innego wyjścia. Nie chciała na razie mówić mu o tym incydencie z dziewczyną na plaży. Musiała najpierw sama to sobie poukładać, przemyśleć i wyjaśnić z samą sobą. Dopiero później inni.
- Może pójdziemy do lekarza?-  spytał zmartwiony.
- Brałam już leki, nic mi nie będzie.- uśmiechnęła się lekko. Usiadła na nim okrakiem, zarzucając ręce na szyję blondyna.
- Kochany jesteś...- rzekła po jakimś czasie szeroko się uśmiechając...
- Wiem, za to mnie kochasz.- wyszczerzył się. 
- Między innymi również za to.- musnęła jego usta, wywołując przy tym u chłopaka mruknięcie, po czym wstała. Podeszła do okna balkonowego, otworzyła je i wyszła na zewnątrz, opierając się rękoma o balustradę. Przyglądała się pięknemu widokowi, myśląc o związku z Marco. Zastanawiała się nad tym czy nie powiedzieć mu o sytuacji zaistniałej na plaży.

Blondyn siedział na łóżku, zastanawiając się co się stało, że jego ukochana tak się zachowywała. Nigdy taka nie była. 'Coś musiało się stać!'- myślał. Myśląc jakby wyciągnąć to z Marceli, bawił się palcami. W końcu wstał i ruszył w kierunku swojej dziewczyny.
- Powiesz mi o co chodzi?- zapytał, obejmując ją w talii od tyłu i kładąc głowę na ramieniu blondynki.
- Cco?- 'ocknęła się'.
- Widzisz? Nawet mnie nie słuchasz.- rzucił.- Kochanie, co się z tobą dzieje?- zapytał z troską w głosie. Martwił się o dziewczynę, ale powoli zaczynało go to irytować. Bardzo irytować. Miał ochotę wyżyć się na czymś. Miał ochotę... Wyjść gdzieś na jakieś odludzie i zacząć krzyczeć na cały głos, dopóki nie będzie miał już sił. 
- Nawet nie wiesz jakbym bardzo chciała ci wszystko powiedzieć, ale nie mogę. Najpierw muszę sobie to sama poukładać.- wymusiła uśmiech, odwracając się w stronę Marco. 
- To coś związane ze mną?- spytał, a dziewczyna spuściła głowę. Nie wiedziała czy skłamać czy powiedzieć prawdę. Nic już nie wiedziała.- Marcela..- złapał opuszkiem kciuka jej podbródek, po czym uniósł go do góry tak, aby Polka patrzyła w jego oczy. 
- Tak.- odpowiedziała zgodnie z prawdą. Nie potrafiła skłamać, patrząc Marco w oczy.
- Marcela powiedz mi.- teraz jeszcze bardziej był ciekaw. Można powiedzieć, że ciekawość zżerała go od środka. 
- Nie.- znów krótka odpowiedź.
- Proszę.- zrobił maślane oczka.
- Nie.
- Proszę.
- Powiedziałam nie.- wywróciła oczami, na co chłopak prychnął śmiechem.- Bo się poplujesz.- odparła, patrząc na roześmianą twarz ukochanego. Piłkarz znów się zaśmiał.- Z czego się śmiejesz?- zapytała zdezorientowana. 
- Z ciebie.- zaśmiał się.
- Nie śmiej się ze mnie, bo się zamknę w sobie i przestanę odzywać!
- Oj, kotku.. Nie śmieję się z ciebie.- uśmiechnął się zalotnie. 
- Nie, w ogóle. Przed chwilą powiedziałeś, że ze mnie. 
- Przed chwilą powiedziałem, że nie z ciebie.- powiedział akcentując słowo 'nie'.
- Kilka chwil temu, pasuje?- zirytowała się.
- Kocham cię denerwować.- powiedział, zmniejszając przestrzeń pomiędzy nimi. Powoli zbliżał swoje usta do jej. Ich oddechy zaczęły się mieszać. Złożył subtelny pocałunek na jej wargach, na co ta położyła ręce na jego, odwzajemniając pocałunek. 
- Kocham cię.- szepnął, kiedy oderwał się od kuszących ust blondynki.- Jak wariat.- dodał.
- Jak wampir.- powiedziała, powoli zatracając się w jego zielonych tęczówkach.
- Kochaj mnie jak Bella...- odparł, jeżdżąc opuszkiem palca po jej policzku.- ... Bo ona kocha wiecznie.- dodał.
- Wiecznie..- szepnęła, wpatrywała się w niego jak w obrazek. Tak jak on w nią. Kochali się bezgranicznie. Znów ją pocałował. Tym razem bardziej namiętnie. Blondynka wplotła dłonie we włosy Marco i odwzajemniała każdy pocałunek. Nawet nie zauważyła kiedy blondyn wprowadził ich do pokoju. Gorączkowo oddawała pocałunki. Usiadł na łóżku, odrywając się na chwilę od ust Marceli, po czym posadził ją sobie okrakiem, znów zatapiając się w jej wargach. Ręce Niemca powędrowały pod jej koszulkę i zaczęły błądzić pod nią. Powoli zjechał ustami na szyję blondynki, całując ją... 

*Marcelina*
Zatraciłam się w nim... Całowaliśmy się i całowaliśmy, a Marco zjechał na moją szyję...
- Ykhm..- usłyszeliśmy chrząknięcie i w ułamku sekundy oderwaliśmy się od siebie.- Jeszcze chwila i byłbym świadkiem, ciekawej scenki.- uśmiechnął się głupio Mario. 
- Jakiej scenki? Pff...- próbował wybrnąć z sytuacji Marco, kiedy ja wyszłam na balkon. Zrobiło mi się strasznie głupio i czułam jak się rumienię.. 
- Stary co ty odwalasz?- Mario zapytał z wyrzutem swojego przyjaciela. Wszystko słyszałam. Co prawda nie rozmawiali głośno, ale wystarczająco. 
- Co odwalam? Całować się nie możemy? 
- Za chwilę byś ją tu..- nie dokończył.
- Nie zapędzasz się przypadkiem? O czym ty w ogóle mówisz? Wiesz ile dla mnie znaczy. Wiesz, że nie skrzywdziłbym jej.
- Nie mówię, że..- nie było dane mu dokończyć.
- Co tam chłopaki?- zapytałam, wchodząc do środka, jak gdyby nigdy nic.
- Lepiej będzie jak już pójdziesz Mario. Nie chcę się kłócić.- powiedział niespodziewanie Marco, wyprowadzając przyjaciela.
- Reus, nie przyszedłem się kłócić..- zaczął szatyn.
- Sam zacząłeś, Götze.- odparł, po czym zamknął przyjacielowi drzwi przed nosem. 
- O co wam poszło?- zapytałam udając zdezorientowanie. 
- O nic. Idę wziąć prysznic.- powiedział i podszedł do mnie, złożył na na moich ustach szybkiego całusa i wszedł do łazienki. 
Wzruszyłam tylko ramionami i podeszłam do swojej walizki, by wyjąć z niej swojego laptopa. Przeszukałam całą walizkę i nie znalazłam go.
- Marcoooo..- zawyłam pukając do drzwi łazienki.- Marcoooo..- znów zawyłam pukając i naciskając na klamkę drzwi naprzemiennie. 
- Tak?
- Mogę twojego lapka? Zapomniałam swojego. Proooszę.- przeciągnęłam.
- Ha. Skleroza nie boli.- zaśmiał się.
- Kooootku.- przeciągnęłam, znów pukając.
- Jasne, bierz.- zaśmiał się.
- Kocham cię...- uśmiechnęła się, cmokając w powietrzu. 
- Ja ciebie też.- zaśmiał się, odkręcając wodę.
Wyjęłam laptopa z walizki Marco, po czym ułożyłam się wygodnie na łóżku. Włączyłam Skype mając nadzieję, że Wojtek będzie. Nawet nie zdążyłam się obejrzeć, a dostałam sms od przyjaciela: 'Skype teraz!' Zaśmiałam się tylko, kręcąc głową i zadzwoniłam do bruneta. 
Rozmawialiśmy bardzo długo. Ustaliliśmy, że jak tylko 'Marcela i spółka' jak to powiedział Wojtek wrócą z Ibizy to przylecimy do Londynu. Razem z Marco oczywiście. Powiedziałam, że porozmawiam jeszcze z Reus'em i jak tylko się zgodzi to przylecimy. 
W pewnej chwili ktoś zapukał do drzwi, a ja oznajmiłam, że muszę już kończyć.
- Buziaki!- powiedziałam, przesyłając buziaka w powietrzu i zamknęłam laptopa.
- Otworzę!- krzyknęłam do blondyna, będącego jeszcze w łazience. Trochę mnie to zadziwiło, bo on nigdy tak długo się nie kąpał. 
Otworzyłam skrzydło drzwi i ujrzałam wysokiego, w ogóle nieznanego mi mężczyznę.
- Nazywam się Pablo Rodriguez. Marcelina Blascykoska?- zapytał.
- Tak, o co chodzi?- spytałam zaskoczona. Miałam dziwne przeczucie, że to spotkanie będzie miało związek z sytuacją na plaży. Z tą dziewczyną..
- Możemy porozmawiać?- zapytał.- Chodzi o Inez. Rozmawiała z tobą dzisiaj, prawda?- tak jak przeczuwałam. Wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
- Tak, rozmawiałam..- przerwał mi.
- Słuchaj. Nie wiem co ci powiedziała, ale chcę tylko powiedzieć, że na twoim miejscu nie wierzyłbym jej.
- Dlaczego?- zapytałam trochę nie rozumiejąc. Przecież oni byli razem chyba, tak?
- Ona wiecznie kłamała, będąc ze mną. Dowiedziałem się o tym dopiero, kiedy mieliśmy brać ślub.
- Chwila.. Czegoś tutaj nie rozumiem. To ona nie zerwała z tobą miesiąc przed ślubem..? Dla Marco?- dopytywałem.
- Nie. To ja odwołałem ślub.
- Dobra, ja już muszę iść..
- Powiedziałaś mu o tym? Marco?- zapytał.
- Jeszcze nie.
- Powiedz. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń. Tutaj jest mój numer.- podał mi swoją wizytówkę i odszedł. Weszłam do pokoju i wtedy akurat z łazienki wyszedł Reus.
- Kto to był?- zapytał wycierając swoje przemoczone włosy ręcznikiem, a ja szybko schowałam wizytówkę do tylnej kieszeni moich spodenek.
- Yyy... Sprzątaczka.- wymyśliłam szybko.
- Marcela..- skarcił mnie wzrokiem.
- No dobra.. Musimy pogadać.- powiedziałam z rezygnacją w głosie.- Poważnie...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heii.
Powiem tak. Rozdział pisałam z serca i mam nadzieję, że przy tym będzie nieco więcej komentarzy niż pod ostatnim postem. Zawiodłyście mnie. 
Noo... Jak kłócić to wszystkich xd.
A co gdyby tak kogoś uśmiertelnić? Hm.. Pomyślę nad tym.

Jak myślicie Marcela powie całą prawdę Marco? A może wymyśli coś, żeby uniknąć rozmowy z nim?
Tego dowiecie się w następnym rozdziale, który pojawi się nie wiem kiedy.

No i życzę Wam Wesołych Świąt! ☻

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 51 ~ I weźmiemy ze sobą mojego narzeczonego?

Spojrzałam na godzinę widniejącą na ekranie mojego telefonu. Za kilka minut powinnam być na dole i czekać na dziewczyny.
- Muszę już iść.- powiedziałam, zarzucając na siebie sweterek.
- Bo mi cię ktoś poderwie.- zamruczał, przyciągając mnie do siebie za dół sweterka.
- Marco..- mruknęłam.- Muszę iść. Dziewczyny będą czekać.- upomniałam go.
- Pięć sekund ich nie zbawi...- powiedział, po czym pocałował mnie. Zarzuciłam ręce na jego szyję i odwzajemniłam pocałunek.
- Idę.- odparłam rozbawiona, złapałam za torbę i wyszłam z pokoju. Przywołałam do siebie windę i kiedy już do niej wchodziłam usłyszałam głos Ani. Dobiegła do mnie i weszła do windy.
- Dziewczyny już pewnie czekają.- powiedziała.
- Byłabym wcześniej, ale Marco mnie zatrzymał.- westchnęłam. 
- A mnie Robert.
- Przypadek?- zapytałam, unosząc brew ku górze, co musiało wyglądać komicznie.
- Nie sądzę.- zaśmiała się Lewandowska.
Już po kilku chwilach byłyśmy na miejscu.
- To gdzie idziemy najpierw?- odezwała się Ewa. Ania zaproponowała jakieś miejsce i ruszyłyśmy. Na Ibizie jestem pierwszy raz w życiu, więc za bardzo nie znam tutejszych fajnych zakątków. 

Siedziałyśmy przy barze na plaży, kiedy do mnie nagle podszedł jakiś facet. Nie podobało mi się to jak na mnie patrzył. Rozbierał mnie wzrokiem. 
- Cześć śliczna.- powiedział szczerząc się jak głupi do sera. Nienawidzę takiego czegoś. 
- Cześć.- rzekłam nawet na niego nie patrząc i biorąc łyk drinka.
- Może wyjdziemy razem gdzieś? Tutaj niedaleko za pół godziny zaczyna się fajna impreza.- zaproponował.
- I weźmiemy ze sobą mojego narzeczonego? Chętnie.- uśmiechnęłam się sztucznie.
- Aaa.. Okey.- uniósł ręce poddając się i odchodząc. 
- Nieźle go spławiłaś.- zaśmiała się Ann siedząca obok mnie. Polubiłam ją i nawet złapałam z nią niezły kontakt, co kiedyś wydawało mi się nierealne. Nie jest taką 'tapeciarą' jak mi się wydawało. <od autorki: tak mówią na trzy laski z mojej szkoły . Kilo tynku xd> 
- Dzięki.- uśmiechnęłam się delikatnie. Porozmawiałyśmy jeszcze kilka minut, kiedy do Niemki ktoś zaczął się dobijać.
- Faceci. Godzinę bez ciebie wytrzymać nie mogą.- westchnęła, odbierając po czym odeszła.
Siedziałam chwilę sama sącząc drinka, gdy nagle podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Miała może z 23 lata. 
- Marcelina Blascykoska?- zapytała po angielsku zerkając na jakąś karteczkę, na której podajże widniało moje nazwisko.
- Tak, ale o co chodzi?- odpowiedziałam pytaniem,  tym samym językiem.- My się chyba nie znamy?- bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
- Nie do końca. Nazywam się Iñez Ruiz, możemy porozmawiać? Na osobności?- dodała widząc, że Agata i Ewa na nas patrzą. 
- Tak.- odpowiedziałam i ruszyłyśmy.
- Jesteś z Marco Reus'em, prawda?- zapytała znienacka. 
- O co chodzi?- zniecierpliwiłam się. Dziewczyna wyjęła ze swojej torby jakieś zdjęcie i podała mi je.
- To jego syn.- powiedziała, a ja.. Zamurowało mnie. Jak to? Marco? Nie..-Mieliśmy romans dwa lata temu. Zrobił mi dziecko i zostawił. Mówił, że mnie kocha, że będziemy razem do końca życia, a kiedy już mu się znudziłam to mnie zostawił. Zerwałam z narzeczonym przez niego. Miesiąc przed ślubem. Zniszczył mi życie...- mówiła co jakiś czas wycierając łzy z policzka.
- To nie możliwe. Nie nabierzesz mnie - odparłam wpatrując się w fotografię, na której był malutki chłopczyk. Oczy, uśmiech miał tak bardzo podobne do Marco...
- Uwierz mi. Po co miałabym kłamać?.. Tutaj masz mój numer. Przemyśl to.- powiedziała dając mi karteczkę z numerem telefonu. 
- Muszę iść.- odparłam szybko i wróciłam do dziewczyn, chowając karteczkę i zdjęcie do torby.
- Co to za dziewczyna?- usłyszałam głos Agaty, ale nie odpowiedziałam. Nie miałam do tego głowy. Cały czas myślałam o tej dziewczynie i czy to jest prawda.- Marcela..
- Tak?
- Kto to był?- dopytywała.
- Jakaś dziewczyna. Pytała o drogę do hotelu, akurat była zameldowana w tym samym co my. Zgubiła się.- nie jestem najlepsza w kłamstwach i to chyba też mi nie wyszło, ale nic innego w tamtej chwili nie przychodziło mi do głowy.
- Coś źle wyglądasz.- stwierdziła Agata.
- Trochę źle się czuje. To chyba te dwa drinki mi zaszkodziły.- przyznałam. Miałam nadzieję, że chociaż to kłamstwo mi wyszło.- Chyba wrócę do hotelu.- dodałam.
- Odprowadzić cię?- spytała zmartwiona Ania.- Nie wyglądasz najlepiej. Jesteś cała blada.- stwierdziła.
- Przejdę się. Spacer dobrze mi zrobi.- powiedziałam, lekko uśmiechając się.
- Jak coś to dzwoń.- dodała Ewa.
- Okey.- wstałam i ruszyłam w drogę powrotną do hotelu. Miałam nadzieję, że nie zastanę Marco w pokoju, bo rozniosłabym go chyba w powietrzu. Lepiej dla niego będzie jak poszedł do na przykład Mario.
Po drodze wpadłam jeszcze na jakiegoś rowerzystę.
- Przepraszam, nie zauważyłam pana.- przeprosiłam.
- Nic nie szkodzi.- uśmiechnął się.
- Jeszcze raz przepraszam i miłego dnia życzę.- powiedziałam z uśmiechem i odeszłam.
Szłam powoli. Myślałam o tej dziewczynie. O Marco. O tym małym chłopcu. Jego dziecku? O byłym narzeczonym tej dziewczyny. Nie mogę w to uwierzyć. Marco byłby w stanie zrobić coś takiego? W hotelu byłam po niecałej godzinie. Wzięłam klucz- kartę z recepcji i weszłam do windy. Jak się później okazało Marco nie było w pokoju. Lepiej dla mnie jak i dla niego. Będę miała chwilę dla siebie, aby to przemyśleć. 
Powoli zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Wyjęłam z torby zdjęcie chłopczyka. Odwróciłam fotografię i ujrzałam imię malca i datę. 'Ivo 9.5.2013 r.' Pomyślałam, że muszę ufać Marco. Przecież na tym polega związek. Nie ważne co by się działo muszę stać za nim murem. Z powrotem włożyłam zdjęcie do torby i położyłam się na łóżku. Momentalnie zrobiłam się strasznie senna. Leżałam jakiś czas myśląc o Marco, o nas, a później usnęłam..

*Narracja trzecioosobowa*
Wychodząc z pokoju Mo i Leo zastanawiał się czy dziewczyn już wróciły. Nie miał daleko do pokoju, który dzielił ze swoją ukochaną, bo dzieliły ich tylko ściana. Wyjął z tylnej kieszeni swoich spodni kartę do pokoju, po czym otworzył. Wszedł i zobaczył Marcelę leżącą tyłem do niego, bezszelestnie zamknął drzwi i podszedł do blondynki. Położył się obok niej, opierając na łokciu. Subtelnie odgarnął kosmyk włosów, który opadł na jej twarz i spostrzegł, że 20 latka śpi. Wpatrywał się w nią dłuższą chwilę, delikatnie gładząc jej policzek. Na koniec pocałował ją w polik, a dziewczyna otworzyła oczy.
- Obudziłem cię?- spytał szeptem, uśmiechając się pod nosem
- Nie.. Obudziłam się niedawno.- odparła.
- Stało się coś?- zapytał całując ją w szyję. Całował ją tak dłuższą chwilę, do momentu aż dziewczyna wzdrygnęła.
- Daj sobie spokój.- podniosła się.
- O co ci chodzi?- uniósł ton głosu.
- Nie krzycz na mnie dobrze?
- Nie krzyczę. 
- Marco nie mam ochoty na gierki. Źle się czuję.- skłamała. Było jej źle okłamując Marco, ale nie miała innego wyjścia. Nie chciała na razie mówić mu o tym incydencie z dziewczyną na plaży. Musiała najpierw sama to sobie poukładać, przemyśleć i wyjaśnić z samą sobą. Dopiero później inni.
- Może pójdziemy do lekarza?-  spytał zmartwiony.
- Brałam już leki, nic mi nie będzie.- uśmiechnęła się lekko. Usiadła na nim okrakiem, zarzucając ręce na szyję blondyna.
- Kochany jesteś...- rzekła po jakimś czasie szeroko się uśmiechając...



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heii...
Oddaję w wasze ręce następny.
Myślę, że jest nieco dłuższy niż poprzedni.
I tak jak napisałam pojawił się wcześniej.
Kolejny mam już napisany, więc to tylko od was zależy kiedy się pojawi.
Buziaki... ;**

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 50 ~ Professional English.

Siedziałam na ręczniku opalając się z zamkniętymi oczami, kiedy 'ujrzałam' lekką ciemność. Otworzyłam oczy i przed sobą zobaczyłam Marco. Tak jakby leżał na mnie. Był bardzo blisko. 
- Chodź do wody.- powiedział wyczekując mojej odpowiedzi. 
- Po co?- zapytałam tajemniczo.
- No proszę... Dla mnie.- odparł i chciał mnie pocałować, ale.. 
- To nie jest odpowiedź.- powiedziałam ze śmiechem, odpychając go od siebie. 
- Chciałem jak człowiek z człowiekiem...- odparł, kręcąc głową. Wstał i podniósł mnie, przerzucając przez ramie, po czym pobiegł ze mną do wody. Wrzucił mnie do niej i szybko złapał w pasie. 
- Reus, debilu! Ja nie umiem pływać!- wydarłam się, uderzając go ręką w ramie. 
- Przecież cię trzymam.- odparł ze śmiechem. Miał ze mnie niezły ubaw. 
- Nawet mnie nie denerwuj! 
- Spokojnie. Żyjesz przecież. Nie puszczę cię.- upewniał mnie. 
- Po tobie mogę się wszystkiego spodziewać.- burknęłam i chwilę później byłam pod taflą wody, iż głupek Reus mnie puścił. Złapałam się go najmocniej jak tylko potrafiłam.
- Reus, deklu!- krzyknęłam. 
- Przeproś. 
- Przepraszam.- mruknęłam, wywracając oczami. 
- Inaczej skarbie.- zaśmiał się, a ja już wiedziałam o co chodzi. Nadal mocno się go trzymając czule pocałowałam.
- Nie za dobrze ci czasem?- powiedziałam ze śmiechem, zarzucając dłonie na szyję blondyna.
- Mi? Pff.. Mogłoby być lepiej..- poruszył zabawnie brwiami.
- A idź!- machnęłam ręką.- Chcę do brzegu!- zawyłam.- Now!
- Ooo.. Widzę. Professional English.
- Twój nie lepszy..- odgryzłam się.
- Bo..- miał zamiar kończyć, ale przerwałam mu.
- Bo co? Hm..?- przejechałam opuszkiem kciuka po jego policzku.
- Nie rób tak.- rozkazał.
- Bo co?
- Prowokujesz.- zaśmiał się.
- Oj tak..- mruknęłam.- Marco, no!- zawyłam.
- A co będę z tego miał?
- Maaaario!- wydarłam się bo szatyna, który pływał niedaleko, tym samym ignorując blondyna. Szybko podpłynął do nas.- Weź mnie od.. Tego czegoś.- spojrzałam na Marco.
- Przeginasz kotek.- pokręcił głową.
- Mario.- spojrzałam na Niemca.
- Chodź do tatusia..- powiedział i próbował wziąć mnie od Marco.- Serio nie umiesz pływać?- zapytał zdziwiony.
- Nie radzę..- warknął Marco, patrząc na przyjaciela.
- Sorry, ale nie chcę mieć obitej tej mordki.- wskazał na swoją twarz.
- A idź!- machnęłam ręką, a Mario odpłynął.- W ogóle nie można polegać na facetach!- burknęłam.- Marco! Bo się obrażę, nie na żarty.- ostrzegłam.
- Coś za to chcę.- poruszył znacząco brwiami.
- A jak nie dostaniesz?- zapytał zakładając ręce na piersi.
- Sam sobie wezmę.- powiedział, po czym złączył nasze usta.
- Ja teraz mówię na serio. Nie żartuję.- warknęłam.
- No dobra, już dobra.- odparł zrezygnowany..

Do hotelu wróciliśmy po kilku godzinach. Już na plaży ustaliłyśmy z dziewczynami, że wychodzimy na miasto. Bez facetów. Stałam przed lustrem w naszym hotelowym pokoju, rozczesując swoje włosy. Dłuższą chwilę przyglądałam się swojemu odbiciu, kiedy nagle za mną pojawił się Marco. Objął mnie od tyłu w pasie.
- Słodko razem wyglądamy..- stwierdził całując mnie w policzek i splatając nasze dłonie.
- Skromny.- odparłam, uśmiechając się pod nosem.
- Wiesz..? Muszę ci coś powiedzieć.- powiedział, patrząc wprost na nasze odbicie.
- Mhm...
- ... Zakochałem się. Zakochałem się tak na prawdę. Pierwszy raz jakakolwiek kobieta obudziła we mnie takie uczucia jak ty. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Wcześniej nie wierzyłem w to, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje. Przecież to głupie, ale w takim wypadku sam jestem głupcem. Pamiętasz..? Nasze pierwsze spotkanie w parku. Taka piękna kobieta. Nie myślałem, że są takie w Niemczech. Siostra Kuby. Polka. Robert ma rację, że to Polki są najpiękniejszymi i najcudowniejszymi kobietami na ziemi.- zaakcentował.- Każdego dnia dziękuję Bogu, że zesłał mi ciebie. Dziękuję Patrick'owi, że wypuścił ze swoich rąk tak wspaniałą kobietę.- mówił i mówił.- Z dnia na dzień coraz bardziej zakochuje się w tobie. Codziennie utwierdzasz mnie w przekonaniu, że to ty jesteś tą jedyną.- dodał.
- Tak, jesteś głupcem. Ale moim głupcem. Kochanym , czułym, słodkim głupcem. Jesteś... Gwiazdą, idolem, marzeniem..
- Tylko to z tego wszystkiego zapamiętałaś?- zapytał ze śmiechem.
- Nie.- prychnęłam.
- Kocham cię. Tak bardzo, bardzo, bardzo, bardzo.- przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, mocno przytulając.
- Udusisz mnie.
- Przynajmniej będziesz wiedziała jak bardzo mi na tobie zależy.- uśmiechnął się cwaniacko.- Muszę zrobić nam zdjęcie. Na pamiątkę.- powiedział, po czym podszedł do szafki nocnej, wziął telefon i znów podszedł do mnie, obejmując tak jak kilka chwil temu. Marco jak to Marco. Kocha robić sobie zdjęcia. Z jednego stała się sesja zdjęciowa. Najbardziej spodobało mi się jedno. Postanowiłam, że ustawie sobie je na tapetę.
Spojrzałam na godzinę widniejącą na ekranie mojego telefonu. Za kilka minut powinnam być na dole i czekać na dziewczyny.
- Muszę już iść.- powiedziałam, zarzucając na siebie sweterek.
- Bo mi cię ktoś poderwie.- zamruczał, przyciągając mnie do siebie za dół sweterka.
- Marco..- mruknęłam.- Muszę iść. Dziewczyny będą czekać.- upomniałam go.
- Pięć sekund ich nie zbawi...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przychodzę do was z takim oto rozdziałem. 
Wiem, że krótki, ale pisałam z serca. ;**
Następny postaram się dodać wcześniej, dlatego już teraz idę pisać. :D
Tam bardzo się martwiłyście, że to ktoś inny, zły czy jak to tam go określić, ale spokojnie.
To tylko Marco ;)* Marcela bezpieczna xd
Przynajmniej na razie. W następnych rozdziałach nie będzie już tak wesoło.
Już 50 rozdział! Wow! Nie myślałam, że tak daleko zajdę i że wy tak długo ze mną wytrzymacie! Dziękuję! Bez was nie miałoby to sensu! ☻
60 tys wyświetleń!

//
Do następnego. Kinga ;**

I wesołych Mikołajek! ♥☻

czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 49 ~ Jeszcze potrafię się rozebrać.

To ten... Dałam ciała xd Mandżukić jest Chorwatem, a nie Holendrem. Przepraszam! Przyznaję się bez bicia xd Po prostu on mi się strasznie myli z Robbenem.. Sorki jeszcze raz.. ;)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Kotek...- usłyszałam głos Marco i jego ciepłe usta na moim ramieniu.. Nawet nie wzdrygnęłam. Nic. Miałam to gdzieś. Blondyn nie miał chyba nawet najmniejszego zamiaru przestawać. Delikatnie całował moje ramie i powoli kierował się w górę. Szyja.. Policzek.. Usta.. Ja nadal nic.- Chyba się nie obraziłaś?- zapytał, a raczej stwierdził. Znów nic nie odpowiedziałam.- Misiek.
- Nie odzywaj się do mnie.- burknęłam.
- No dobra. Masz.- mruknął mało zadowolony.
- Hm... Pomyślmy.- powiedziałam i przesiadłam się. Odwróciłam głowę w stronę szyby i zawzięcie się w nią wpatrywałam. 
- O nie. Tak się nie bawimy.- rzekł Marco, złapał za mój podbródek, odwrócił w swoją stronę i namiętnie pocałował.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się i przytuliłam do chłopaka..

Podróż mijała mi bardzo powolnie. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon i skorzystałam z wi-fi. Weszłam na Facebooka, zobaczyć co nowego działo się u moich znajomych. Wiele powiadomień, wiele wiadomości i wiele zaproszeń. To już staje się normalką. Przejrzałam tylko nowe wiadomości. Nie miałam najmniejszej ochoty przeglądać zaproszeń. Wiedziałam, że będą tam tylko od osób, których nawet nie znam.
- Co robisz?- zapytał mnie blondyn siedzący obok.
- A co?- zapytałam podejrzanym tonem głosu.
- Nic, nic. Tak tylko pytam.- cmoknął mnie w polik.
- Mhm..- zaśmiałam się. Marco zabrał mi telefon i zaczął się śmiać.
- Oo... Jakiś kurczak cię zaprosił do znajomych. Odrzuć, odrzuć, odrzuć.- miał ze mnie niezły ubaw. Natomiast ja próbowałam wyrwać mu moją komórkę.
- Marco, no! Idioto jeden!- powiedziałam, zabierając mu wcześniej wspomnianą rzecz, po czym odwróciłam się do szyby, ignorując go.
- Nie bulwersuj się tak, kotek.- szepnął mi do ucha, przygryzając przy tym jego płatek.
- Nie bulwersuje się.- odrzekłam bardzo poważnie.
- Ta.. Jasne.- zaśmiał się. Mario zapytał o coś mojego chłopaka i zaczęli rozmowę. A ja mogłam spokojnie przejrzeć Facebook'a. Zajęło mi to kilkanaście minut. Później... Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Kiedy wysiedliśmy z samolotu marzyłam tylko o tym, aby zasnąć. Ten lot strasznie mnie wykończył. Wielogodzinna podróż... To prawda, że mogłam sobie pospać, ale było tak bardzo niewygodnie. Wypróbowałam chyba wszystkie pozycje i nic. Nie wiem jak wy, ale ja jak chcę spać to muszę mieć swoje łóżeczko. No nie musi być moje, ale żeby było.
- Ja chcę do łóżka...- uwiesiłam się na szyi Marco, zamykając przy tym oczy.
- Za chwilę będziemy.- zaśmiał się.
Minęło może 15 min. a byliśmy w naszym hotelu. Kuba rozdał nam nasze klucze i tak jak wcześniej mówił mam pokój z Reus'em. Nie sprzeciwiałam się, marzyłam tylko o ciepłym łóżeczku i śnie.
- No to mały trening. Schodami na 20 piętro..- powiedział Marco, a ja spojrzałam na niego, jak na chorego psychicznie.
- Chory chyba jesteś.- mruknęłam i podążyłam do windy.
- Ty windą, ja schodami. Zobaczymy kto pierwszy.- odparł pewny siebie. 'Przywołałam' do siebie windę i kiedy weszłam do niej, piłkarz ruszył. Nie powiem... Winda może i nowa, ale rusza się jak.. Żółw. Dosłownie. To już te starsze chodzą szybciej. <od autorki: czy tylko ja tak mam? xd> Kiedy winda zatrzymała się, wyszłam i spostrzegłam Marco, opartego o jedne z kilku drzwi.
- Yhm.. Wygrałem!- zaśmiał się głupio.
- Jarasz się jak Boruc dryblingiem.. <nie, że coś... nie mam nic do Boruca> - powiedziałam i zabrałam mu kartę do drzwi, po czym jednym zwinnym ruchem otworzyłam je. Będąc już w pomieszczeniu, rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Jak już wcześniej wspomniałam, marzyłam tylko i wyłącznie o śnie.
- Wstań, no!- mruknął mi do ucha Marco, tym samym budząc.
- Człowieku... Nie mam sił. Daj mi spać. Tak dużo wymagam?
Blondyn bez słowa podszedł do mnie, wziął na ręce, odwinął kołdrę, położył mnie i zaczął pozbywać mnie ubrań.
- Jeszcze potrafię się rozebrać.- zaśmiałam się.
- Ale ja robię to o wiele lepiej.- uśmiechnął się cwaniacko.
- Już, już. Nie zapędzaj się.- powiedziałam i podeszłam do naszych walizek, które nie wiem jakim cudem znalazły się w naszym pokoju. Przecież ani ja, ani Marco nie zabieraliśmy ich. Nie zastanawiałam się nad tym długo, tylko wyjęłam koszulkę i weszłam do łazienki, by się przebrać. Nie kąpałam się. Nie miałam na to nawet najmniejszych sił. Wyszłam już po chwili i zobaczyłam Marco leżącego i oglądającego TV. Położyłam się obok niego, plecami. Blondyn wyłączył telewizor i przytulił się do mnie.
- Dobranoc.- szepnął mi do ucha i pocałował w policzek.

*Następny dzień*
Obudziłam się i pierwsze co zrobiłam to rozejrzałam się wokół siebie. Obok mnie smacznie spał sobie Marco. Był taki.. Bezbronny. Słodki. *-* Ucałowałam go w policzek i podeszłam do mojej walizki, by sięgnąć ubrania. Spojrzałam na okno balkonowe. Była świetna pogoda. Słońce świeciło już od samego ranka. Wybrałam ubrania i poszłam do łazienki. Nie chciałam zwlekać, bo wiem, że jakby Marco teraz się obudził to byłaby 'kłótnia' kto ma pierwszy wejść do łazienki. Weszłam i napuściłam sobie wody do wanny. Kiedy woda była już napuszczona, w odpowiedniej temperaturze, zrzuciłam z siebie ubrania, po czym weszłam do wanny...

Wychodząc spostrzegłam, że Reus już nie śpi. Uśmiechnęłam się do niego i podeszłam, by się przywitać.
- Hej.- uśmiechnęłam się delikatnie.
- Strasznie długo się kąpałaś...- zaśmiał się, po czym pocałował.
- Wiem.. Teraz twoja kolej.- uśmiechnęłam się szeroko.- No raz, raz... Nie będę siedziała tutaj z tobą takim śmierdzącym..- powiedziałam ze śmiechem, oczywiście w żartach, widząc że blondyn się nie rusza.
- Menda mała..!- burknął i zaczął mnie łaskotać.
- Marco, no!- powiedziałam, a raczej ledwo co wydusiłam.
- Też cię kocham..- zaśmiał się. Był nade mną, opierając się piąstkami o łóżko. Dokładnie tak samo jak zeszłego ranka w Dortmundzie. Powoli podniosłam się i czule pocałowałam, kładąc dłoń na jego policzku. Blondyn nie sprzeciwiał się. Wręcz przeciwnie...
- No raz..- dodałam rozbawiona.

***

Położyłam się na delikatnym ręczniku i wyjęłam z torby balsam do ciała. Posmarowałam sobie brzuch, ręce, nogi i zostały mi plecy.
- Posmarujesz mi plecy?- zwróciłam się do Marco, który rozkładał swój ręcznik. Ten to dopiero ma ruchy. Ja zdążyłam się rozebrać do kostiumu, rozłożyć ręcznik i nasmarować się kremem, a on dopiero ręcznik rozkłada.
- A co będę z tego miał?- zapytał z cwaniackim uśmieszkiem.
- Ty i bezinteresowność! Przecież to nierealne.- podsumowałam.
- Jakąś przyjemność muszę mieć.
- Smaruj już!- przewróciłam oczami i podałam mu tubkę. Położyłam się na brzuchu i chwilę później poczułam chłodną substancję rozpływającą się po moich plecach. Piłkarz zaczął delikatnie gładzić moje plecy. On... Powinien zostać masażystą. I tutaj mówię serio. Czułam się jak w raju. Dosłownie! Kiedy skończył ja nadal leżałam z zamkniętymi oczami. Gdyby nie ciepłe usta blondyna na moim karku zasnęłabym.
- Czekam na nagrodę.- uśmiechnął się na ten jedyny sposób. Nie potrafiłam mu odmówić. Podniosłam się siadając i nawet nie zdążyłam odwrócić twarz w stronę Marco, a ja już poczułam jego usta na moich...

Siedziałam na ręczniku opalając się z zamkniętymi oczami, kiedy 'ujrzałam' lekką ciemność...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powiem szczerze, że mi głupi 'wymuszać' te komentarze i wgl...
Ale to taki mały szczegół. :D
Co do rozdziału...
Miałam go zaplanowanego od kiedy zaczynałam pisać tego bloga.
Dostałam weny twórczej i musiałam gdzieś go napisać, aby nie zapomnieć. Skleroza xd
Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu, bo mnie tak. Skromna ja.. xd

Looovki! Kocham was! Dziękuję, że jesteście ;**







środa, 19 listopada 2014

Rozdział 48 ~ Po nazwisku to po pysku.

*Narracja trzecioosobowa*
Ciepły majowy wieczór, dla wielu już noc. Ciepły letni wiaterek rozwiewał jej blond włosy. W końcu przez chwilę była sama ze swoimi myślami. 
Nie mieściło jej się to w głowie. Ma wokół siebie tylu wspaniałych osób, za których mogłaby oddać życie. Zna swoich ulubionych piłkarzy, a nawet z jednym z nich jest w związku. Mieszka w pięknym mieście, w którym spełnia swoje marzenia. Otacza się kochającymi ją ludźmi. Dla wielu życie jak z bajki. Dużo by za nie oddali. Jednak ją martwiła jedna rzecz. Nie wyobraża sobie, aby w jej życiu zabrakło któregoś z piłkarzy. A miała takie obawy.
Stała oparta o balustradę balkonu, co jakiś czas biorąc łyk zimnego piwa..
- Szukałem cię.- usłyszała głos blondyna.
- Nie potrzebnie. Dobrze mi tutaj.- uśmiechnęła się, nawet nie odwracając. Piłkarz stanął obok Marceli, uśmiechając się szeroko.
- Co ci tak wesoło?- spytała cichym głosem. Jak nigdy...
- A tobie nie?- odpowiedział pytaniem, wymijająco.
- Em.. Jakoś tak.. Nie wiem.- na jej ustach zagościł delikatny uśmiech. Pomiędzy przyjaciółmi zapanowała chwila ciszy.
- Mogę cię o coś spytać? Poprosić?- dodała niepewnie. Jak nigdy... 
- Jasne.- uśmiechnął się szeroko.
- Bo.. Koniec sezonu.. Transfery.. I.. Powiedz mi jedno.. Tylko szczerze, proszę..- mówiła niepewnym tonem.- Wybierasz się gdzieś?- dopiero teraz spojrzała na Moritza.
- Co? Nie. Nigdzie. Zostaję tutaj.- powiedział poważnie, patrząc prosto w oczy blondynki. Rozumiał powagę sytuacji. Zbliżył się do Polki i mocno ją przytulił. Dawno tego nie robili. Marcela wzmocniła uścisk.- Cyśka.. Oj, Cyśka.- pokręcił głową. Było mu źle okłamując ją, ale nie potrafił teraz powiedzieć jej prawdy. Nie był gotowy..

*Moritz*
Wychodząc z łazienki zobaczyłem uchylone drzwi do sypialni Reus'a. Coś mnie tchnęło, aby tam wejść. Już po chwili moim oczom ukazała się Marcela. Podszedłem do niej. Chciałem jej powiedzieć o transferze. O wypożyczeniu. Ale najzwyczajniej w świecie zabrało mi odwagi. Już tyle razy chciałem jej to powiedzieć.. 
Rozmawiała ze mną tak.. Poważnie. Jak nigdy.. Zmartwiło mnie to. Kiedy mówiła o końcu sezonu, o transferach.. Zrozumiałem o co jej chodzi. Chciałem powiedzieć, ale znów stchurzyłem. Zaprzeczyłem. Patrzyłem w jej oczy i powiedziałem nie. Wiem, że to będzie miało swoje konsekwencje.. Wiem to, ale nie potrafię inaczej. Przytuliłem ją. Brakowało mi tego i to bardzo. Oddaliliśmy się od siebie. Ona ma Marco, ja Lisę. Każde zajęło się swoją drugą połówką i zapomnieliśmy o drugiej osobie...


***

Po wyjściu ostatniego gościa, ogarnęłam pokrótce z Marco mieszkanie i nawet bez mycia się, położyliśmy się do łóżka.
- Byłaś dzisiaj jakaś nieobecna.- szepnął mi do ucha Marco.
- Wiem..- odpowiedziałam również szeptem.
- Dlaczego?
- Tak jakoś.. Naszło mnie na rozmyślenia.- wytłumaczyłam.
- Jakie?- dopytywał.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła kochanie...- zaśmiałam się cicho.
- Wiem, wiem. Jestem ciekawski, ale za to mnie kochasz!
- Między innymi również za to.- uśmiechnęłam się, cały czas leżąc tyłem do piłkarza.
- Yhm.. Więc?- dopytywał mój ciekawski Marco.
- O transferach.. Boję się, że kogoś z was stracę. Że zabraknie któregoś Borusse.- wyszeptałam. 
- Nie martw się..- powiedział całując mnie w policzek.- Będzie dobrze..- dodał. Miałam takie dziwne wrażenie, że on coś przede mną ukrywa. Jednak nie miałam już wtedy na to siły i marzyłam tylko o tym, aby zasnąć.
- Dobranoc.- powiedziałam i zamknęłam oczy. Nawet nie wiem, kiedy Morfeusz wziął mnie w swoje objęcia.

*Następny dzień*
Pierwsze co zrobiłam po otworzeniu oczu to zobaczyłam mojego Marco, stojącego przed szafą i pakującego swoje rzeczy do jakiejś walizki. Zastanawiałam się po co on to robi. Bezszelestnie wyślizgnęłam się spod kołdry i spuściłam nogi na zimną podłogę. Dłuższą chwilę przyglądałam się tak Marco, do czasu, aż nie odwrócił się przodem do mnie i spostrzegł, że już nie śpię. Podszedł do mnie i jak co poranek pocałował, kładąc swoją dłoń na moim policzku.
- Dzień dobry.- powiedział, kiedy przerwał całuska.
- Cześć.- mruknęłam i bezsilnie opadłam na łóżko.
- Gotowa?- zapytał i oparł się piąstkami o łóżko, będąc nade mną.
- Na co?- spojrzałam na niego zdziwiona.
- Na wakacje... Ze mną.- mówiąc ostatnie dwa słowa poruszył znacząco brwiami.
- To już?- zdziwiłam się. Nie myślałam, że te wakacje nadejdą tak szybko, ale cieszyłam się.
- Tak.- wyszczerzył się.
- Ja miałam nie jechać.- powiedziałam obojętnie.
- Rozmawialiśmy już o tym, tak?- powiedział poważnie.
- No tak...- westchnęłam podnosząc się.
- Więc...- przerwał, ponieważ byłam tak blisko niego, że nasze usta zetknęły się. Piłkarz pogłębił ten pocałunek z pełną zachłannością. Nie stawiałam oporu i odwzajemniałam każdy pocałunek. - Więc cisza...- zaśmiał się.
- Ale Marco... Ja nawet nic się nie dołożyłam.- dodałam, wstając.
- Kotek... Ja i Kuba już to załatwialiśmy.
- Reus! Nie możesz sobie od tak za mnie płacić i załatwiać takie rzeczy nic mi nie mówiąc.- 'ochrzaniłam go'.
- Myślałem, że jesteśmy razem.
- Bo jesteśmy głuptasie.- zaśmiałam się.- Ale pamiętaj...
- Dobrze. Już więcej nie będę.- powiedział z szerokim uśmiechem, po czym cmoknął mnie w polik. Kocham, kiedy tak robi.. ♥

*Lotnisko*
Jak się później okazało, musieliśmy jeszcze godzinę czekać, ponieważ nasz samolot spóźni się. Niespodziewanie w oddali zobaczyłam piłkarzy.. Ehh. Bayernu :/ Jak widać i im lot się spóźni. Rozmawiałam właśnie z Agatą, pijąc powoli ciepłe kakao, które kilka chwil temu przyniósł mi Reus.
- Bayern.- mruknęłam.
- Gdzie?- wzdrygnęła Agata.
- Tam.- kiwnęłam głową na grupkę piłkarzy, biorąc kolejny łyk napoju.
- Czy oni muszą tak działać mi na nerwy?- zapytała niezadowolona.
- Mnie też działają i to jak. A szczególnie Mandżukić. Ugh! Nie trawie tego gościa.
- Czemu? Coś się stało?- zapytała.
- Tak...- miałam zamiar kontynuować, ale..
- Mamusiu...- usłyszałam głoś małej Oliwki, a bratowa wstała i podeszła do swojej córeczki. Uśmiechnęłam się na ten widok. Tak słodko razem wyglądają. Jeszcze Kuby brakuje. Chociaż... Chociaż nie. Za brzydki jest. Cały ten piękny obrazek zepsuje tylko... :P
- Znów się spotykamy...- usłyszałam głos tego Bawarczyka.
- Niestety...- mruknęłam cicho, ignorując Mario i spoglądając na Marco, który stał i rozmawiał z Mario, Robertem, Mo i Leo.
- Nic nie powiesz?- czy on jest głuchy!? No ja pierdziele..
- Daj mi święty spokój! Daj mi żyć! Nie masz przyjaciół, rodziny, dziewczyny?- pytałam podniesionym tonem głosu, jednak nie krzyczałam.
- Nie.- powiedział obojętnie.
- W sumie się nie dziwię.- mruknęłam do siebie.- Zmień się!- dodałam krótko i odeszłam.
Podeszłam do Marco i złapałam za rękę. Nie chciałam dać po sobie poznać, że kilka chwil temu 'spotkałam się' z Holenderskim piłkarzem.
- Nieźle sobie poradziłaś.- usłyszałam szept Marco.
- Widziałeś?- zapytałam, a raczej stwierdziłam uderzając blondyna w ramie.
- To bolało.- mruknąłm, pocierając dłonią swoje ramie.
- Bo miało.- udałam, że się na niego gniewam.
- Nie było tak źle, prawda?- zapytał zmienuiając temat.
- A idź!- machnęłam ręką.
- Też cię kocham.- zaśmiał się, całując mnie w policzek.

***

Jak się później okazało w samolocie siedziałam obok Marco i Mario. Ehh... Siedziałam na środku. Nie nawiedzę siedzieć w tym miejscu. Za to kocham przy oknie.
- Marco, kotenieńku...- zaczęłam słodzić blondynowi.
- Nie.- zaśmiał się, wiedząc o co chodzi.
- No proszę cię. Ja nie lubię tutaj siedzieć.- spojrzałam na swoje siedzenie.
- No dzięki, wiesz! Miło.- oburzył się Mario.
- Nie o to chodzi..- burknęłam.- Po prostu... Ja kocham podziwiać te widoki za szybą.- próbowałam jakoś ubłagać mojego chłopaka.
- Ja też.
- Wiesz, co?- prychnęłam.- Nie wiem jak ty to zrobisz, ale ja pokój mam mieć sama.- zwróciłam się dość głośnym tonem głosu do Kuby.
- Żartujesz?- prychnął rozbawiony.
- Nie. Wyglądam, jakbym żartowała?- założyłam ręke na ręke.
- Nie, ale to i tak nic nie zmieni, bo pokój masz z Reus'em.
- Eee... Blas.. Blascyk... No ten. Wiesz. Po nazwisku to po pysku.- powiedział, a raczej próbował powiedzieć Niemiec. W tym samym momencie rozbrzmiał się głos stewardessy, która poprosiła, aby wszyscy obecni w samolocie zajęli swoje miejsca. Co mi zostało? Usiąść. Usiadłam i zapięłam pasy, po czym założyłam ręce na piersi. Nawet na chwilę nie spojrzałam na Marco, który cały czas zawzięcie na mnie patrzył. Wpatrywałam się w stewardessę, która czytała tę regułkę co lot. Kilkanaście minut słuchania tej bezsensownej wypowiedzi. I tak nikt tego nie słucha, więc po co to czyta? Nie rozumiem. Ja bym nawet nie zdzierała swojego gardła. Jednak próbowałam być poważna i chociaż udawać, że słucham.
- Kotek...- usłyszałam głos Marco i jego ciepłe usta na moim ramieniu..


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hm... Hm... Hm...
Nie zanudzam i wgl.
Pokażcie, że czytacie! D

20 komentarzy ~ Next!



środa, 5 listopada 2014

Rozdział 47 ~ Nie bądź taka dzika czika.

*Mecz*
To nie możliwe.. Pie**zony Bayern! Pie**zony Dante! Nie.. Nie mogę w to uwierzyć. Przegraliśmy.. Przegraliśmy po dogrywce... Nie byłoby jej, gdyby Dante nie wybił piłki z bramki. Jak to możliwe, że sędzia boczny wskazał środek boiska, a główny arbiter nie uznał gola? No po cholere im te mikrofony czy coś!? Płakałam. Niektórzy z pilkarzy Borussi również. Niektórzy sieodzieli i nie dowierzali w to co się stało. Marco.. Był jednym z nich.
A Bayern? Najzwyczajniej w świecie cieszyli się. Cieszyli się z wygranej, na którą nie zasługiwali. Gdyby grali fair play to powiedzieliby, że piłka wpadła do bramki i gol był. A sędziowie? No tak.. Czego Bayern nie może to sędzie dopomorze..
- Kochanie.. Uspokuj się.- głaskał mnie po głowie blondyn, kiedy staliśmy wszyscy w tunelu. Chłopaki z BVB raz z partnerkami i dzieciakami. 
- Jeju.. Co ja przeżywam!? Dokopiecie im w SuperPucharze.- uśmiechnęłam się. Kilkanaście minut później poczułam czyjąś ręke na moim ramieniu. Odwróciłam się, myśląc, że to Marco jednak kogo wtedy zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania i przypuszczenia.
- Jessuu..- złapałam się za serce. Jego zbrzydła morda.. <nie mam tutaj na myśli obrażenia fanów tego kogoś, ale nie będę ukrywać, że go nie lubię>
- Aż taki straszny jestem?- zapytał ironicznie, łapiąc mnie za ręke.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- mruknęłam, wyrywając ręke z jego.
- Uznam, że tego nie słyszałem.- powiedział tym okropnym głosem, przyciągając mnie do siebie.
- Weź się odpieprz..- odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość.
- Chodź poświętować z nami.- uśmiechnął się głupawo. 
- Słucham!? Nie widzisz tego!?- zapytałam zbulwersowana łapiąc za koszulkę z nazwiskiem mojego chlopaka.- To, że wygraliście.. Jeszcze niezasłuzenie nie oznacza, że możesz wszystko koleś. Gdybyście grali fair play powiedzielibyście, że gol powinien być uznany, ale wy myślicie tylko o sobie.. I wiesz co ci jeszcze powiem..?- zapytałam retorycznie.
- Że jestem boski?- nadal nie rozumiał tego co mówie.
- Jesteś obleśny..
Powiedziałam na co wszyscy zebrani wokół nas wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.
- Jakiś problem?- usłyszałam głos Marco, który właśnie wrócił.. Z nie wiem skąd. 
- Zamiast świętować z nami wolisz zadawać się z tymi lamusami. Żaaal..- zawył i miał już odchodzić, ale odezwałam się.
- Żaaal.. Myślisz, że jesteś fajny? Jeżeli chcesz taki być, co ci chyba nigdy nie wyjdzie, przymknij się i idź sobie do swoich lamusów.- burknęłam.
- Dobry pocisk kochanie..- szepnął mi do ucha Marco, kiedy zrezygnowany Mandżukić odszedł. 
- Wiem.- zaśmiałam się i cmoknęłam go w usta.
Może jakieś 10/15 minut później mieliśmy się wszyscy zbierać i jechać na bibe do Reus'a. Oczywiście najpierw do swoich domów, ale dopadł nas, a raczej mnie pewnien niespodziewany zawodnik Frajernu <powtórka z rozrywki. Jeżeli jest tutaj jakiś kibic Gejusiów to przepraszam>
- Laska choć ze mną.- znów on.
- Jest ze mną. Jakiś problem?- widać było, że Marco nie jest zadowolony. 
- Nie wiedziałem, że masz taką dupe.- przygryzł wargę.
- Jak już coś to nie dupę tylko dziewczynę.- blondyn stanął przede mną. Widziałam jak zaciska pięść
- Marco..- szepnęłam łapiąc go za ramie. Byliśmy już tylko my, bo reszta porozjeżdżała się do swoich domów.
- Odpieprz się od niej. Dobrze ci radze.- burknął. W jego głosie słyszałam złość, ale nie taką zwykłą. Z nutką zazdrości.
- Reus cholera jasna. Odsuń się.- szarpnęłam go za ramie i przepchnęłam do tyłu.
- Jeżeli nie chcesz mieć obitej tej zbrzydłej twarzyczki to lepiej odejdź.- mówiłam gestykulując rękoma.
- Nie bądź taka dzika czika.*- przygryzł dolną wargę, złapał mnie za pośladki i przyciągnął do siebie. W tym momencie poczułam się... Poczułam się jak dziwka.. Jak tania dziwka. W moich oczach zebrały się łzy.
- Nie. Tego już za wiele.- prawie, że krzyknął Marco i odepchnął ode mnie Bawarczyka i zaczął okładać go pięściami.
- Marco proszę cię..- szepnęłam cała zapłakana i o dziwo podziałało.
- Masz szczęście, bo gdyby nie ona już dawno miałbyś mordę obitą tak, że własna matka nie rozpoznałaby cię.- rzekł, po czym podszedł do mnie i przytulił. Takiego Marco kocham...
- Suka.- burknął jeszcze Mario, a blondyn chciał już do niego podejść, ale docisnęłam go do siebie, pokazując jak bardzo go teraz potrzebuję.


***

- Kocham cię rozumiesz? I nie pozwolę, żeby jakiś śmieć cię obrażał i dotykał... Jesteś moją księżniczką. Kocham cię nawet nie wiesz jak bardzo i mógłbym oddać za ciebie życie..- szepnął mi do ucha Marco, kiedy zjechał na pobocze. 
- Ja ciebie też kocham i doceniam wszystko co dla mnie robisz, ale musisz zacząć się kontrolować.- powiedziałam cały czas patrząc w szybę.
- Ejj. Spójrz na mnie.- powiedział łapiąc mnie za podbródek, jednak ja nie miałam nawet najmniejszego zamiaru się odwracać.- Słyszysz?- siłą odwrócił moją twarz w swoją stronę. Oparł swoje czoło o moje i delikatnie pocałował. Tak czule i subtelnie..

***
- To co teraz? Zostało nam jeszcze trochę czasu do imprezy..- podszedł do mnie Marco, kiedy stałam oparta o wyspę z kuchni i piłam sok pomarańczowy. Stanął naprzeciw mnie i oparł się rękoma o wyspę.
- Hm.. Może obejrzymy coś?- zapytałam upijając kolejny łyk napoju.
- Za mało czasu..- mruknął z grymasem na twarzy.
- To.. Hm.. Wybierzmy jakąś muzykę..?
- Mam coś innego na myśli.- powiedział przygryzając płatek mojego ucha, tym samym drażniąc skórę mojego policzka, kliku dniowym zarostem.
- Za mało czasu kochanie...- odparłam tym samym tonem co on, czyli upominającym.
- Ale.. Kotku.- musnął moje usta, widocznie niezadowolony.
- Wiem. Pozbędziemy się... Tego tu.- przejechałam palcem po jego zaroście.
- Niech ci będzie..- westchnął.
- Ale jest mały problem.- tym razem to ja westchnęłam 
- Jaki?
- Nie chce mi się iść. 
- Wskakuj.- odparł, odwracając się do mnie tyłem. Tak jak powiedział tak zrobiłam. Kilka minut później byliśmy w łazience.
- No to do roboty..- klasnęłam w dłonie. Marco podał mi wszystko co potrzebne, a ja wzięłam się do pracy. Znaczy. Nie wzięłam się do niej, ponieważ blondyn jest za wysoki i ja ledwo co do niego dosięgam.
- Chyba ci się to nie uda kochanie..- zaśmiał się diabelsko. 
- Zaklad?- zapytałam unosząc jedną brew ku górze.
- Yhm.. O co?- spytał pewny siebie.
- Hm..
- I takiego mega, mega słodkiego całusa.- rozmarzył się.
- Stoi.- wyciągnęłam do niego dłoń, a ten złapał za nią i przyciągnął mnie do siebie, po czym pocałował.- Jeszcze nie wygrałam kochanie.- zaśmiałam się. Nie zważając na mężczyznę stojącego obok mnie, wskoczyłam na pralkę i uśmiechnęłam się złowieszczo.
- I co bejb..?- wywaliłam mu język.
- Rób i nie gadaj.- 'nadstawił mi się'.

-Ojć..- syknęłam, kiedy zobaczyłam ranę na brodzie blondyna.- Chyba troszkę cię zacięłam.- przygryzłam dolną wargę.
- Co?- prawie, że krzyknął Marco dochodząc do lustra.- Utłukę cię.- powiedział 'poważnie', jednak nie wyszło mu to bo zaśmiał się. W tym samym momencie w domu rozbrzmiał się dzwonek dzwonka. 
- Otworzę.- zeskoczyłam z pralki i czym prędzej pobiegłam na dół, po czym otworzyłam drzwi pierwszym, przybyłym gościom. 
- Siemka.- przywitałam się z Mario i.. Ann? Aha, okey.
- Siem.- odpowiedział mi Gotze i pocałował w polik. Zdążyłam zamknąć drzwi i może po dwóch minutach znów zadzwonił dzwonek. Tym razem za drzwiami zastałam Roberta z Anią i Romana z Lisą.
- Hej.- uśmiechnęłam się i wpuściłam gości.- Dobra wy się rozgośćcie, a ja za chwilę wracam.- dodałam i podążyłam do łazienki pomóc blondynowi. Jednak jak na zawołanie wszyscy ruszyli za mną.
Postanowiłam już nic nie mówić, bo i tak by to nic nie dało. Weszłam do łazienki, a za mną cała 'zgraja' i kiedy zobaczyli co stało się Marco wybuchnęli śmiechem.
- Serio? Musiałaś ich tutaj przyprowadzić?- spytał opatrując sobie malusieńką ranę.
- Sami za mną przyszli.. Jak ogony.- porównałam.
- No dzięki za porównanie.- oburzył się Mario.
- Akurat za Marco to ty wszędzie chodzisz.- powiedziała Ann. Trochę mnie to zdziwiło, ale powoli zaczynam się do niej przekonywać. Od kiedy weszła do domu Reus'a nie przestaje się uśmiechać. Pozytywnie mnie zaskoczyła.
- Ha! I kto tu za kim łazi!?- roześmiał się blondyn. 
- I ty przeciwko mnie?- zapytał z udawaną urazą Götze swoją dziewczynę. Ta pokręciła tylko głową...

*tekst Mariki. :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jejusiu... Przepraszam, przepraszam, przepraszam.. :(
Kompletnie straciłam poczucie czasu.
Ten czas w szkole i poza nią mija mi tak bardzo szybko, że nim się obejrzę to już kładę się spać.
Nie myślałam, że aż tyle czasu minęło od kiedy dodałam ostatni rozdział.
Ten.. Miał się pojawić w poniedziałek, ale niestety nie dałam rady.. ;c

Jeszcze raz przepraszam... Kinga.. ;**









wtorek, 21 października 2014

Rozdział 46 ~ Chyba nie jesteś zazdrosny..?

- A to już twój problem.- uśmiechnęła się tryumfalnie, odepchnęła mnie i podeszła do szafy, z której wyjęła jakieś ubrania, chyba piżamę. Jak dla mnie było to zbędne.
- Ale kochanie... Wiesz, że dla mnie to mogłabyś spać w samej bieliźnie?- zapytałem opierając się o ścianę.
- Dla ciebie to mogłabym nawet paradować bez niej..- zauważyła, zgryźliwie wywalając mi język.
- Takim ciałkiem nie pogardzisz..- mruknąłem do siebie, kiedy Marcela weszła do łazienki.
- Słyszałam!- krzyknęła blondynka.
- Stwierdzam fakty kochanie...- powiedziałem i rzuciłem się na łóżko. Patrzyłem chwile w biały sufit, aż do głowy wpadł mi pewien pomysł...

*Marcelina*
Szybko się przebrałam i kiedy zamykałam drzwi poczułam czyjś dotyk na moich biodrach i doznałam bliskiego spotkania z drzwiami. To 'czyjś' jest tu zbędne, ponieważ był to Marco. Stał przede mną uśmiechnięty od ucha o ucha. Zaplanował to.. Menda jedna! :D
- Co tym razem?- zapytałam, kładąc dłonie na jego torsie.
- Hm.. Zastanówmy się.- uśmiechnął się zalotnie.
- I co wymyśliłeś geniuszu?- spytałam jeżdżąc palcami po wcześniej wspomnianej części ciała blondyna.
- Hm.. Pomyślmy.- znów udał, że myśli. 
- Nie myśl tyle, bo za mądry będziesz.- wywaliłam mu język. 
- Jestem już teraz.- zaśmiał się uroczo. Zbliżył swoją twarz do mojej i namiętnie pocałował. Poczułam się tak cholernie ważna. Ważna dla niego, dla miłości mojego życia.. Wiem to. Ten jedyny..
- Idziemy spać?- zapytał, kiedy oderwaliśmy się od siebie. Zdziwił mnie tym co powiedział.
- Yhm..- mruknęłam i szybko wydostałam się z objęć mojego chłopaka, po czym równie szybko wsunęłam się pod kołdrę. Spojrzałam na Marco, który pokręcił tylko głową i dołączył do mnie.
- Dobranoc.- mruknęłam wtulając się w umięśniony tors piłkarza.
- Dobranoc.- powiedział całując mnie w głowę.- Zimno ci?- zapytał, zauważając że się trzęsę.
- Trochę.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Marco przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Czułam bicie jego serca. Po chwili poczułam również jego dłoń na moim udzie. Złapał za nie i podciągnął tak, że spoczywało na jego dolnej części brzucha. Uśmiechnęłam się tylko i jeszcze dostałam całuska w czoło.. 

*Następny dzień*
Obudziłam się pierwsza. Marco jeszcze słodko spał. Postanowiłam go nie budzić i próbowałam wyślizgnąć się z jego żelaznego uścisku. Jednak nie udało mi się to.
- Gdzie mi uciekasz?- przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.
- Nie uciekam..- uśmiechnęłam się delikatnie.
- Foch.- burknął odwracając głowę w drugą stronę.
- Ale kotku..
- Chciałaś mnie zostawić. Nie kochasz już mnie. A ja za tobą tak szaleje.- udawał, że płacze. Nic nie mówiąc zbliżyłam swoją twarz do jego i chciałam pocałować, ale ten przejął inicjatywę i to on pocałował mnie. Ręką zaczął jeździć po moich plecach. Co jakiś czas przyprawiało mnie to o delikatne dreszcze.
- Już ci przeszło?- zapytałam, odrywając się od blondyna.
- Yy.. Nie.
- Wydaje mi się, że jednak tak.- uśmiechnęłam się, przygryzając dolną wargę.
- Wiesz, że prowokujesz mnie tym?- zapytał, będąc nade mną.
- Yhm..- mruknęłam. Patrzyliśmy sobie chwilę w oczy, ale ja już nie wytrzymałam tego i zrzuciłam blondyna na podłogę.
- Ałć.- jęknął, a ja wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.- To bolało.- dodał.
- Bo miało.- powiedziałam ze śmiechem i wstałam. Marco cały czas leżał na podłodze i chyba nie miał zamiaru wstawać.
- Ty sobie tutaj leż, a ja idę coś zjeść.- powiedziałam uśmiechając się pod nosem i kierując do drzwi. Marco momentalnie wstał i podszedł do mnie, obejmując w talii. Zeszliśmy na dół, a tam już wszyscy siedzieli przy stole i konsumowali ciepły posiłek przygotowany przez jak się domyślam Agatę.
Usiadłam na wolnym miejscu, a Marco na przeciwko mnie. Zaczęliśmy konsumować śniadanie. Co chwilę czułam wzrok Reus'a na sobie. Byłam brudna? Uniosłam głowę i spojrzałam na blondyna ukradkiem. Zauważył to i szeroko się uśmiechnął. Po chwili poczułam również jego nogę ocierającą się o moją. Zaśmiałam się cicho. To było nawet przyjemne, ale do czasu. W końcu nie wytrzymałam i kopnęłam go. Nic. Kompletnie nic. Zero reakcji. Co się dziwić?! W końcu piłkarz! Znów się wyszczerzył, patrząc na mnie tryumfalnym wzrokiem...

*Trening*
Wyszłam z auta i od razu spostrzegłam grupkę chłopaków, rozmawiających i śmiejących się. Nie minęło 5 minut, a przy mnie zjawił się Leitner.
- Jezu, jak ja cię dawno nie widziałem.- przytulił mnie.
- Wystarczy Marcela, Leitner.- zaśmiałam się. Z wielkim trudem wydostałam się z objęć Moritza i spojrzałam na Marco. Stał oparty o samochód przyglądając się mi badawczo. Podeszłam do niego.
- Marco.. Chyba nie jesteś zazdrosny..?- przytuliłam się do niego.
- Jestem.- powiedział, patrząc w inną stronę z założonymi rękoma na piersi.
- Ale przecież to jest Mo.- zaśmiałam się. 
- Jestem zazdrosny, bo przez chwile trzymał w ramionach mój cały świat.
- Ooo..- usłyszałam. Odwróciłam się i zobaczyłam dość sporą widownię.
- Czy mi się wydaje czy ty książkę jakąś romantyczną czytałeś?- spojrzałam na niego unosząc jedną brew ku górze.
- Nie.- powiedział z grobowym wyrazem twarzy.- Film oglądałem.- dodał, przyciągając mnie do siebie i przytulając.
- Aż muszę wam zdjęcie zrobić.- wypalił Mario.
- Masz mój telefon, bo jeszcze nocami będziesz patrzył na zdjęcie mojej Cyśki i podniecenie wzrośnie..- odparł Marco na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Blondyn podał swój telefon przyjacielowi, a ten cyknął nam zdjęcie. 
- Na trening moi drodzy, a nie sesje zdjęciową sobie tutaj robicie.- jak zawsze nie wiadomo skąd i kiedy wśród nas pojawił się Czarodziej z Dortmundu.
- Tak jest trenerze.- zasalutowali mu piłkarze..


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heii... Dodaje dzisiaj. :D
Z racji tego, iż dzisiaj takie moje małe święto..
Hmm... Wiem, że krótki. Miał być dłuższy, ale plany się pozmieniały i jest taki.
Stwierdziłam, że nie ma sensu dalej go ciągnąć..

Aaa i jeszcze jedno.
Proszę nie piszcie takich bezsensownych komentarzy jak: Kiedy next?
To na prawdę jest irytujące. Od tego jest mój ask lub fejsik.
Jak ktoś chce to niech zaprasza.. :D

//
Buziaczki.. Euphory! :**

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 45 ~ Robisz postępy kochanie.

- Dobra, już. Koniec. Brzuch mnie boli.- zakończyłam tę "debatę".
- Ale my tutaj poważną konwersację prowadzimy..- wytłumaczyła Marina, nadal udając tę "pustą blondynkę".
- Nie, błagam.. Ludzie.. Zlitujcie się nade mną.- błagałam samym spojrzeniem.
- Oj,  kotku..- Wojtek pogładził moje kolano. Trochę dziwnie się poczułam.. Ale przecież to jest tylko zabawa. 
- Ty mi tu już nie kotkuj.- zaśmiałam się i wstałam.- Wy sobie tu debatujcie, a ja idę zrobić sobie coś do jedzenia.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy i ruszyłem do kuchni. Zrobiłam sobie moje ulubione tosty z nutellą, których dawno nie jadłam i przeniosłam si do mojego pokoju, gdzie włączyłam sobie TV...

*Kilka dni później*
*Dortmund*
*Marco*
Widząc moja ukochaną, idącą przed siebie, z walizką w ręku, którą ciągnęła za sobą, zaszedłem ją od tyłu.
- Ja pierdziele. Gdzie on jest!?- niecierpliwiła się. Chciało mi się śmiać, ale musiałem się powstrzymać.
- Ykhm..- chrząknąłem pukając blondynkę w ramie.
- Czego znowu? Nie dadzą..- mówiła odwracając się w moja stronę.- Marco!- zawyła, rzucając mi się na szyje. Zaśmiałem się, odwzajemniając uścisk, po czym pocałowałem ją w głowę. Tak bardzo mi jej brakowało. Jej bliskości.. Zapachu.. Uśmiechu.. Malinowych ust, które mógłbym całować codziennie...
Gdy była w Londynie, mogłem jedynie pocałować ją przez monitor laptopa, co nie byłoby za normalne...
- Myślałam, że mnie wystawiłeś..- powiedziała odrywając się ode mnie. Nic nie mówiąc, zachłannie wbiłem się w jej usta. Tak cholernie mi tego brakowało..

***

- Gdzie to się szlajamy?- zapytał Kuba, kiedy wyszliśmy z mojego samochodu. Marcela podeszła do swojego brata i przywitała się. Następnie to samo uczyniła z Agatą i Oliwią.
- Mnie to tak nie wyściskałaś.- zaśmiałem się.
- Jeżeli tak mówisz to okey.- założyła ręce na piersi, odwracając się do mnie przodem, przygryzając przy tym dolną wargę. Znów się zaśmiałem, podszedłem do niej, objąłem ramieniem, po czym weszliśmy do domu Błaszczykowskich.

- Tak myśleliśmy...- zacząłem, kiedy siedzieliśmy w salonie.
- No nie wierzę. Marco... Ty myślisz. Robisz postępy kochanie. Jestem z ciebie dumna..- przerwała mi blondynka i pocałowała w policzek.
- No dzięki.- powiedziałem sarkastycznie.- Podczas twojej nieobecności..- spojrzałem na Marcelę.- Myśleliśmy gdzie moglibyśmy pojechać w te wakacje..- kontynuowałem.- I tak wywnioskowaliśmy, że najlepiej by było jechać..- blondynka znów mi przerwała.
- Chciałeś powiedzieć lecieć..- poprawiła mnie.
- O jeju.. Jaka ty się mądra zrobiłaś..- zauważyłem.- Myśleliśmy lecieć na Ibizę.- w końcu dokończyłem to co chciałem powiedzieć, akcentując słowo 'lecieć'.
- Yhm... A co ja mam z tym wspólnego?- zapytała Marcela 'nic nie rozumiejąc'. Bardzo dobrze wiedziałem, i pewnie nie tylko ja, że 20 latka wie o co chodzi.
- Lecisz z nami.- uprzedził mnie Jakub.
- Chyba was prąd kopnął..- zażartowała.
- Nie. Nic mnie nie kopnęło.- zaśmiałem się.
- A mnie się wydaje, że jednak tak.- powiedziała.. Lekko zdenerwowana?
- Już, spokój.- Kuba doprowadził nas do ładu.
- Nigdzie nie jadę i koniec.- Marcela zakończyła i ruszyła na gore do swojego pokoju. Żadne z nas, obecnych tutaj nie rozumiało zachowania blondynki. Patrzyliśmy na siebie nic nie mówiąc.
- Pójdę z nią porozmawiać.- rzekłem przekonany i poszedłem do pokoju ukochanej.
- Idź stad.- powiedziała oschle.
- Co z tobą?- zapytałem zatroskany, a jednocześnie zdenerwowany, będąc już na balkonie, gdzie stała Marcela. Objąłem ja w talii, kładąc głowę na jej ramieniu.
- Marco daj mi trochę odetchnąć.- westchnęła.
- Mam iść?- zapytałem zaskoczony, a jednocześnie zawiedziony. Przez chwile nic nie mówiła, wiec rozumiejąc, że na prawdę chce, abym sobie poszedł zacząłem się oddalać.
- Ja.. Nie wiem co się ze mną dzieje. Ostatnio..- zaczęła.- Jestem jakaś dziwna. Nie jestem sobą i widzę to. Przepraszam.. Nie powinnam tak na was naskakiwać..- powiedziała cały czas stojąc tyłem do mnie, oparta o balustradę.
- Rozumiem, że mam zostać?- zapytałem kładąc ręce na biodrach ukochanej.
- Yhm..- mruknęła odwracając się w moją stronę. Przygryzła dolną wargę i zaczęła jeździć dłonią po moim torsie, bardzo dobrze wiedząc jak to na mnie działa.
- Prowokujesz mnie.- powiedziałem przyciągając blondynkę do siebie. Delikatnie pocałowałem.  Z każda chwila nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Zachłanne.. Złapałem dziewczynę w talii i posadziłem na barierce.
- Ziiiiimno.- zadrżała. Co prawda to prawda. Na dworze powoli zaczęło robić się zimno.
Zmusiłem Marcele, aby zaplotła nogi na moich biodrach i przenieśliśmy się do pokoju. Cały czas trzymając ją, zamknąłem drzwi balkonowe i oparłem ją o ścianę. Spojrzałem głęboko w oczy.. Czas stanął w miejscu. Mógłbym godzinami wpatrywać się w jej błękitne tęczówki i nie znudziłoby mi się to nigdy.
- Kocham cie, wiesz?- zapytałem gładząc opuszkiem palca jej delikatny policzek.
- Wiem. Ja ciebie też.- odparła muskając moje wargi. Pogłębiłem pocałunek i wsunąłem ręce pod koszulkę Błaszczykowskiej, chcąc się jej pozbyć.
- Kochanie usłyszą nas.- upomniała mnie.. nas, Marcela.
- Yhh.. Wiem.- westchnąłem.
- Może.. Postawiłbyś mnie?- zapytała przygryzając dolna wargę. Nie potrafiłem inaczej. Wbiłem się w jej usta, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Ona tak mnie podnieca..
- Jeżeli ty nie lecisz to ja też.- powiedziałem odrywając się od niej i stawiając na podłodze.
- O nie, nie, nie. Lecimy oboje.- uśmiechnęła się tryumfalnie.
- Osz ty! Zrobiłaś mnie w balona?- zapytałem, a raczej stwierdziłem oskarżycielsko.
- Nie.
- Yhm..- mruknąłem sarkastycznie.
- No na prawdę.
- Okey. Wierzę ci.- uśmiechnąłem się.
Resztę dnia spędziliśmy w doskonałym towarzystwie i humorze. Ustaliliśmy, że dzisiaj śpię u Błaszczykowskich. A raczej Marcela postawiła mnie przed faktem dokonanym, twierdząc, że nie będę się włóczył po mieście.
- Mm..- mruknąłem, kiedy zobaczyłem blondynkę w samym ręczniku, wchodzącą do pokoju.
- I z czego się tak szczerzysz? Nie widziałeś mnie nigdy w ręczniku?- prychnęła.
- Widziałem, widziałem. Ale wtedy nie byłaś moją dziewczyną.- zauważyłem, akcentując słowo 'moją' i poruszając zabawnie brwiami.
- Zboczeniec.- skwitowała zabierając swoją bieliznę. Po kilku minutach z powrotem wróciła.- Niech to szlag.- burknęła tym razem wychodząc w samej bieliźnie.
- Złość piękności szkodzi kochanie..- powiedziałem podchodząc do blondynki coraz bliżej, do tego momentu, kiedy nie mogła się już ruszyć, stojąc przy ścianie. 
- Przepuść mnie.- burknęła. 
- A co będę z tego miał?- zapytałem uśmiechając się złowieszczo. 
- Hm.. Pomyślmy. Satysfakcję?- zapytałam, teatralnie myśląc.
- To mi nie wystarcza.
- A to już twój problem.- uśmiechnęła się tryumfalnie, odepchnęła mnie i podeszła do szafy, z której wyjęła jakieś ubrania, chyba piżamę. Jak dla mnie było to zbędne.
- Ale kochanie... Wiesz, że dla mnie to mogłabyś spać w samej bieliźnie?- zapytałem opierając się o ścianę.
- Dla ciebie to mogłabym nawet paradować bez niej..- zauważyła, zgryźliwie wywalając mi język.
- Takim ciałkiem nie pogardzisz..- mruknąłem do siebie, kiedy Marcela weszła do łazienki.
- Słyszałam!- krzyknęła blondynka.
- Stwierdzam fakty kochanie...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heiii misiaki! :*
Dodaję dzisiaj z racji, że w tym tygodniu nie miałabym już okazji dodać czegokolwiek.
Mam nadzieję, że rozdział chociaż Wam się spodoba.
Nie wyszedł on tak jakbym tego chciała no ale cóż..
Wątek wakacje.
Powoli będę do tego zmierzała, ale jeszcze coś ważnego mam w zamiarach do zrealizowania. :D

Buziaki, Kinga.. ;** <3

środa, 1 października 2014

Rozdział 44 ~ I chcę tylko Ciebie w zamian...

- I czego chciała?- zapytał zły. Od zawsze nie lubił Carolin. Kiedy jeszcze z nią bylem cały czas powtarzał, że ta mnie nie kocha i zdradza na prawo i lewo. Miał racje, ale ja nie wierzyłem w to, a raczej nie chciałem wierzyć. Dopiero, kiedy zobaczyłem to na własne oczy, uwierzyłem...
- Chciała, żebym do niej wrócił.- odparłem bez większych emocji.
- Powiedziałeś, że jesteś z Marcelą?- zadawał kolejne pytania.
- Nie. Jakoś nie było okazji.
- Stary, czy ty siebie słyszysz? Nie było okazji!? Przecież znasz Caro i wiesz, że ona tak łatwo nie odpuści.- denerwowali się mój przyjaciel.
- Właśnie dlatego nie powiedziałem, że jestem z Marcelą. Zniszczyłaby nasz związek.- spojrzałem na niego.
- A masz zamiar w ogóle jej o tym powiedzieć.?
- Bardzo dobrze wiesz jak Marcela reaguje na Carolin.- burknąłem.
- Czyli nie?- dopytywał
- Nie.
- Jak tak dalej pójdzie to nie Caro, a ty zepsujesz związek z Cyśką.- powiedział Mario biorąc łyk napoju.
- Nie gadaj tyle tylko graj.- szturchnąłem go w ramie. W sumie to Mario ma racje... Nie mogę ukrywać przed Marcela tej "wizyty" Carolin. Ale jak jej powiem będzie wściekła...

Po wyjściu Gotze zaczęło mi się nudzić. Dopiero teraz dostrzegłem jaki ten dom jest pusty. Wcześniej jakoś nie zwracałem na to uwagi, ale teraz... Ja sam, cztery ściany i nurtująca cisza.. Bez Marceli... Co ta dziewczyna ze mną zrobiła..? W życiu, nawet w najmilszych snach nie pomyślałbym, że mogę mieć przy sobie tak wspaniałą dziewczynę..
Rozmyślając na temat mojej ukochanej, postanowiłem sprawdzić Facebooka. Wziąłem laptopa i zalogowałem się na wcześniej wspomnianej stronie społecznościowej. Miałem kilkadziesiąt wiadomości i kilkaset powiadomień. Głównie były to oznaczenia na zdjęciach lub na tego typu postach. Nie sprawdzałem tego dokładnie, jednak moją uwagę przykuło jedno zdjęcie pewnej dziewczyny z Polski. Sprawdziłem i przetłumaczyłem opis. Był tam mój często spotykany cytat: "The biggest adventure you can take is to live your dreams." Zdjęcie jakiejś młodej dziewczyny, miała może z 17/18 lat i ten cytat. Oznaczonych było jeszcze kilkanaście osób, zgaduję, że to również Borussen. Z uśmiechem polubiłem ten post, wiedząc, że sprawie dziewczynie radość.
Aktualizując stronę główną, wyświetliła mi się bardzo, ale to bardzo ciekawa, a jednocześnie życiowa myśl. Od razu złapałem za telefon i wystukałem cytat na klawiaturze telefonu, po czym wysłałem go Marceli.

*Marcelina*
Siedziałam w salonie u Wojtka i oglądałam już chyba po raz setny film: "Szkoła uczuć" , kiedy dostałam sms-a. Sięgnęłam po telefon, który leżał na stoliku i odblokowałam telefon. Była to wiadomość od Reus'a. 
"Mogę dać Tobie wszystko i być Tobie tak bliskim. I chcę tylko Ciebie w zamian, bo to Ty jesteś tym wszystkim..."  
Czytając tę wiadomość uśmiechałam się. Szybko wystukałam na klawiaturze telefon po Polaku, nadal szczerząc się do ekranu:
"Kocham cię, kochanie moje.."
Byłam bardzo ciekawa jego reakcji. 
"Yy.. A może tak po Polsku misiu?"
Rozbawiła mnie ta reakcja blondyna.  Szybko odpisałam:
"Idź do Roberta. Na pewno Ci przetłumaczy,  kochanie..."- ostatnie słowo znów napisałam po Polsku. 
Po chwili do salonu wszedł Wojtek i rzucił się na kanapę obok mnie.. 

*Marco*
Po ostatniej otrzymanej wiadomości od Marceli,  zerwałem się z kanapy,  złapałem za klucze od domu i samochodu,  ale telefon włożyłem do kieszeni spodni,  po czym wyszedłem z domu kierując się w stronę auta. Po kilku minutach byłem już w drodze do domu Lewandowskich
- Siema. Mam malutką prośbę.- powiedziałem, kiedy tylko przyjaciel otworzył mi drzwi.
- Wejdź.- odparł mało zadowolony. Nie rozumiałem jego zachowania. Dopiero kiedy wszedłem do salonu i zobaczyłem Anię zapinającą guziki od swojej koszuli, zrozumiałem. 
- Sorry. Nie wiedziałem.- poklepałem Roberta po ramieniu.
- Dobra, dobra. Co to za malutka prośba?- zapytał brunet siadając obok swojej narzeczonej.
- Mógłbyś mi to przetłumaczyć?- podałem mu telefon z wiadomością od Błaszczykowskiej.
- A po co ci to?- zapytał głupowato.
- A po jajco. Tak się głupio pytasz.. Przetłumaczysz czy nie?- niecierpliwiłem się.
- No okey, okey..- powiedział i przetłumaczył mi słowa napisane przez Marcelę. Szybko wyrwałem telefon brunetowi i odpisałem mojej ukochanej..

*Marcelina*
Siedziałam rozmawiając z przyjacielem na wszelakie tematy i jednocześnie czekając na odpowiedź od blondyna. Po jakiś 20 min. dostałam odpowiedź.
"Kocham cię, serce moje.."- pierwsze dwa słowa po Polsku. Wyszczerzyłam się do telefonu.
- Co się tak szczerzysz?- zapytał Wojtek.Wojtek jak to Wojtek. Ciekawski Wojtek. :D <trochę głupio to brzmi. Wiem. Ale tak ma być>. Nie zdążyłam nic powiedzieć, a mój telefon był już w posiadaniu bruneta.- Ale słodki..- rozczulił się.
- Ejj, ty. Bo się jeszcze zakochasz.- zaśmiałam się.
- A w kim ma się zakochać?- niespodziewanie do salonu weszła Marina. Brunetka usiadła swojemu chłopakowi na kolanach.
- Ehh... W moim Marco.- pokręciłam teatralnie głową.
- Od kiedy to ty jesteś Bi?- Marina również wkręciła się w tę "akcję".
- Kochanie. Od zawsze. Co ty nie wiedziałaś?- no i jeszcze Wojtek. Można, by z tego zrobić całkiem niezły filmik. Ciekawe ile byłoby wyświetleń na YouTube?
- O nie, nie mój drogi. Tak nie będzie. Ilu ty miałeś facetów przede mną?- Boshe... Jak to głupio brzmi.
- Ilu? Tysiąc pięćset sto dziewięćset.- wyszczerzył się. Nie no... Nie wytrzymałam. Wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.
- Aż tylu?- Marina nadal udawała pustą blondynę. Choć nie była blondynką.- To ty musiałeś zmieniać ich codziennie. Normalnie jak skarpetki.
- No.. Tak właśnie zmieniałem.- wyszczerzył się.
- Dobra, już. Koniec. Brzuch mnie boli.- zakończyłam tę "debatę".
- Ale my tutaj poważną konwersację prowadzimy..- wytłumaczyła Marina, nadal udając tę "pustą blondynkę".
- Nie, błagam.. Ludzie.. Zlitujcie się nade mną.- błagałam samym spojrzeniem.
- Oj,  kotku..- Wojtek pogładził moje kolano. Trochę dziwnie się poczułam.. Ale przecież to jest tylko zabawa. 
- Ty mi tu już nie kotku.- zaśmiałam się i wstałam.- Wy sobie tu debatujcie, a ja idę zrobić sobie coś do jedzenia.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy i ruszyłem do kuchni. Zrobiłam sobie moje ulubione tosty z nutellą, których dawno nie jadłam i przeniosłam się do mojego pokoju, gdzie włączyłem sobie TV...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak, wiem. Zabijecie mnie. I to nie na żarty.
Wiem. Krótki. Znów krótki.
Zawiodłam na całej linii i mam tego świadomość.
Nie musicie się nawet wysilać w komentarzach.. ;c

Całuję.. ;**

wtorek, 23 września 2014

Rozdział 43 ~ Wyganiasz mnie?

Kiedy tylko wylądowałam na lotnisku w Londynie zadzwoniłam do Wojtka.
- Jadę.- usłyszałam jego głos i sygnał przerwanego połączenia. No tak... Cały Wojtek.
W międzyczasie, kiedy mój przyjaciel dojeżdżał, ja odebrałam swoją walizkę i wyszłam na parking, gdzie cierpliwie czekałam na bruneta. 
Gdy tylko zobaczyłam mojego przyjaciela wychodzącego ze swojego auta, puściłam walizki i podbiegłam, dosłownie rzucając się na niego i przytulając.
- Tęskniłam...- wyszeptałam.
- Ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo.- powiedział wzmacniając uścisk.
- A Marina?- zapytałam, kiedy oderwałam się od przyjaciela.
- Tutaj jestem.- usłyszałam jej jedwabny głos.
- Chodź tu do mnie.- odparłam i przytuliłam ja.


*Kilka dni później*
Czas spędzany w Londynie płynął mi nieubłaganie szybko, z czego z jednej strony cieszyłam się, zaś z drugiej zupełnie odwrotnie..
Dzisiaj nie chcąc tracić dnia szybko ubrałam się, przemyłam twarz chłodną wodą i nałożyłam makijaż, a włosy związałam w niedbałego koka. Zeszłam na dół, gdzie nikogo nie było. Postanowiłam zrobić śniadanie dla domowników. Postawiłam na naleśniki z jabłkami. Nim się obejrzałam, a już się piekły. W tym samym czasie do kuchni wszedł zaspany Wojtek.
- Hej.- przywitałam bramkarza entuzjastycznie.
- Heeeej.- ziewnął.- Co robisz?- zapytał nalewając sobie wody do szklanki.
- Naleśniki.- uśmiechnęłam się.
- ... I jak tam z Reus'em?- zapytał nagle Szczęsny.
- Yy... No ten... Jesteśmy razem.- odparłam niepewnie, a jednocześnie z uśmiechem.
- No w końcu!- przytulił mnie, na co ja zaśmiałam się.- A niech mi cię skrzywdzi to nie żyje.- oderwał się ode mnie i cmoknął w policzek.
- Weź idź!- zaśmiałam się.
- Wyganiasz mnie?- zrobił oczka kotka ze Shreka.
- Nie no skądże.
- Już myślałem...- "odetchnął z ulgą".
- Źle myślałeś..- wywaliłam mu język.
- Małpa!
- Tak, tak. I tak cię kocham.- zaśmiałam się.
- To masz problem, bo ja ciebie nie.- tym razem to on wywalił mi język.
- Głupek!
- Małpa!
- Debil!
- Ciota!
- Cham!- powiedziałam, a Wojtek już nic nie powiedział.- Zgasiłam cię.- wybuchnęłam śmiechem.
- Zgasić to ty możesz co najwyżej świeczki.- powiedział i tym razem to ja nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Emm... Yyy... Nie bądź taki do przodu, bo ci z tyłu zabraknie.- powiedziałam "ratując się".
- Ehh... Jak ja kocham te wasze docinki.- westchnęłam Marina, która pewnie już od dłuższego czasu przysłuchiwała się naszej "rozmowie". Ja i mój przyjaciel zaśmieliśmy się, a Marina podeszła do bruneta i pocałowała na przywitanie.
- Oj, wy moje zakochańce.- zaśmiałam się.


***

Wieczorem po męczącym zwiedzaniu galerii handlowej i okupowaniu się leżałam na łóżku i rozmawiałam z Marco przez Skype.
- I jak?- zapytał zaciekawiony.
- Dobrze.- uśmiechnęłam się szczerze.
- Tęsknie za tobą. I to tak cholernie tęsknie.- wyznał.
- Ja też tęsknie. Cholernie tęsknie.- powiedziałam, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, którą Marco szybko "wytarł". 
- Ejj, nie płacz. Sama mówiłaś, że to tylko kilka dni.
- Ale wtedy nie wiedziałam, że to będzie takie trudne...- powiedziałam. Rozmawialiśmy jeszcze kilka godzin, ale już na przyjemniejsze tematy. Po skończonej rozmowie z chłopakiem szybko popędziłam do łazienki, gdzie wzięłam równie szybki prysznic i po 30 min. byłam z powrotem w pokoju.

*Następny dzień*
*Marco*
Po skończonym treningu, przyjechałem wraz z Gotze do mojego domu. Zamówiliśmy pizze i włączyliśmy Fife.
- Zajmuje Borussie.- krzyknąłem.
- Ej, nie. Ja chce.- wydarł się z salonu. Wziąłem picie dla nas i ruszyłem do salonu, w którym czekał na mnie Mario.
- Możesz zagrać swoim Bayernem.- rzekłem lekko chamsko.
- Nie zaczynaj.- burknął. W tym samym momencie rozbrzmiał się dźwięk dzwonka do drzwi. Bez słowa ruszyłem do drzwi, mając prawie 100% pewność kto przed nimi stoi, ale kogo przed nimi zobaczyłem...
- Czego chcesz?- warknąłem.
- Marco, proszę cie porozmawiajmy.- szepnęła.
- Ale Caro. My już nie mamy o czym rozmawiać.
- Nie możesz tak po prostu mi wybaczyć i wrócić? Nie może być tak jak dawniej? Przecież byliśmy ze sobą tak szczęśliwi...
- Nie Caro. Ty byłaś szczęśliwa!- już chciałem zamknąć drzwi, ale blondynka zatrzymała mnie.
- Ale ja ciebie nadal kocham.- powiedziała łapiąc mnie za rękę.
- Nie. Ty nigdy mnie nie kochałaś. Kochałaś tylko i wyłącznie moją kasę.- zakończyłem naszą bezcelową rozmowę i wróciłem do salonu.
- Czy mi się zdawało czy to była Carolin?- zapytał szatyn jak tylko usiadłem obok niego na kanapie.
- No. Caro.- przytaknąłem.
- I czego chciała?- zapytał zły. Od zawsze nie lubił Carolin. Kiedy jeszcze bylem z Carolin cały czas powtarzał, że ta mnie nie kocha i zdradza na prawo i lewo. Miał racje, ale ja nie wierzyłem w to, a raczej nie chciałem wierzyć. Dopiero kiedy zobaczyłem to na własne oczy uwierzyłem...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, hej, hej misiaki moje kochane. ♥
Jestem z kolejnym.
Miałam, a raczej chciałam dodać wczoraj, jednak szkoła nie pozwoliła mi na to. ;c
Ale jest teraz...
Hm... Co tu dużo mówić?
Już was nie męczę i daję wam ocenić ten rozdział. ;)

Buziaki Kinga... ;**

poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział 42 ~ Nie Jezusuj, bo Jezusem zostaniesz.

- Idź się wykąp, bo nie będę z tobą spała. Jeb*e od ciebie na kilometr.- inaczej tego określić się nie dało. Marco bez żadnego sprzeciwu i słynnego "ale" skie wał się do łazienki.
Położyłam się wygodnie na łóżku mojego ukochaneg. i rozmyślałam... O nim. Powoli moje powieki robiły się ciężkie i nie byłam w stanie utrzymać ich. Już prawie usypiałam, kiedy poczułam ciepłe wargi na mojej szyi...
- Spisz?- zapytał ochrypłym głosem, nadal całując skrawek po skrawku mojej szyi. W międzyczasie jego ręka zawędrowała na mój brzuch.
Już po chwili blondyn był nade mną i musnął moje wargi. Jednak już chwile później jego usta zagościły na moich w namiętnym pocałunku. Wiedziałam do czego zmierza Marco, ale i wiedziałam, że nie jest trzeźwy.
- Marco...- odsunęłam go lekko od siebie, jednak ten nie reagował. Nadal całował mnie, a jego ręce błądziły po moim ciele. Chciałam to z nim zrobić, ale nie teraz...- Pijany jesteś.- odepchnęłam go już z większą siłą niż poprzednio. 
- Ale to nie oznacza, że nie wiem co robię.- odparł siadając obok mnie. Ja również się podniosłam. 
- Wiem.- powiedziałam i przygryzłam lekko dolną wargę. Przysunęłam się bliżej Marco i lekko popchnęłam, tak że leżał. Usiadłam na nim okrakiem, ujęłam jego twarz w dłonie i zaczęłam namiętnie całować. Blondyn wsunął ręce pod moja koszulkę, zatrzymując się na biodrach. Wiedział, że na więcej jak na razie pozwolić sobie nie może. Jednak na tym się skończyło...
Odrywając się od Marco przejechałam po jego nagim i umięśnionym torsie.
- Może być?- zapytałam z szerokim uśmiechem.
- Brakuje mi czegoś w tym "zdaniu".-odparł, a ja spojrzałam na niego pytająco.- Kochanie.- zaśmiał się.
- No dobrze. Może być kochanie?
- Idealnie kotku.- odpowiedział, a ja zeszłam z niego i położyłam się obok.
- Dobranoc.- dodałam, odwróciłam się na drugi bok, tyłem do Marco.
- Dobranoc.- odparł całując mnie w policzek i łapiąc moją dłoń.

*Następny dzień*
Obudziłam się po 12, a Marco już nie było obok mnie. Było to trochę dziwne, bo on zawsze po imprezach śpi najdłużej jak tylko może.
Z wielką chęcią wstałam, iż to ostatnie moje godziny w Dortmundzie przed wjazdem do Londynu.
Założyłam bluzę Marco, która leżała obok łóżka i zeszłam na dół. Już kiedy postawiłam nogę na schodach poczułam zapach smażonej jajecznicy. Nie dowierzałam... Mój Marco umie gotować, a raczej piec. Najciszej jak tylko mogłam weszłam do kuchni i będąc już wystarczająco blisko blondyna, wbiłam palce w dolną część jego pleców. Podskoczył.
- Jezuu..!- krzyknął "łapiąc się za serce".
- Nie Jezusuj, bo Jezusem zostaniesz.- zaśmiałam się, stanęłam na palcach i  czule pocałowałam mojego chłopaka.- Co tam pichcisz?- zapytałam spoglądając na patelnię.
- Jajecznicę dla mojej księżniczki.- uśmiechnął się zabójczo.
- A dodałeś soli?- zapytałam i zaczęłam mieszać nasze śniadanie.
- Tak.- odpowiedział dumnie.
- A szczypiorek?- zadawałam kolejne pytania, nie przerywając czynności.
- Już. Sio mi stąd.- zabrał mi łyżkę drewnianą.
- No dobrze, już dobrze.- zaśmiałam się.- To ja pójdę...- zapomniałam, że nie mam ubrań na zmianę.- Ta... Pójdę.- powiedziałam z grymasem na twarzy.
- W pokoju gościnnym jest szafa, wiesz gdzie?- usłyszałam głos blondyna. Pokiwałam twierdząco głową.- Tak powinnaś znaleźć coś dla siebie.- dodał. Już miałam otwierać usta, aby zadać pytanie, ale Marco mnie uprzedził czytając mi w myślach.- Nie. To nie są ubrania Caro.- zaśmiał się.
- Już myślałam...- oparłam.- To idę.- dodałam i ruszyłam w kierunku schodów.
- Ejejejj...- Marco mnie zatrzymał. Odwróciłam się, jednak nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ złożył na moich ustach czuły pocałunek, gładząc palcem mój policzek. Kocham, kiedy tak robi. Zaskakuje mnie. Z trudem oderwałam się od jego kuszących ust i odchodząc przejechałam ręką po jego torsie, na co ten zaśmiał się słodko.

***

Po zjedzeniu kolacji poszliśmy do salonu, aby coś obejrzeć.
- To co robimy?- zapytałam opierając głowę o ramie Marco.
- Olewamy wszystko, spędzamy razem czas i cieszymy się sobą.- zaśmiał się całując mnie w czoło.
- Czemu nie?- wzruszyłam ramionami.- O nie... Ja się jeszcze nie spakowałam.- mruknęłam spoglądając na blondyna.
- No to na co liczysz? Jedziemy.- wstał i złapał mnie za rękę ciągnąc w stronę swojej sypialni.
- Yyy, Marco? Po co my tu przyszliśmy?- zapytałam zaskoczona.
- A jak myślisz?- nie zdążyłam powiedzieć, bo Marco docisnął mnie do ściany i popatrzył w głęboko w moje oczy.- Chyba zapomniałaś, ze ja bez telefonu się nie ruszam.- zaśmiał się i złapał za swój telefon. Ja również wzięłam swój i ruszyliśmy.

***

Pakując moje rzeczy wygłupialiśmy się jak tylko mogliśmy. Śmialiśmy się z niczego. Ganialiśmy po moim pokoju, a nawet próbowałam uciec przed Marco przez balkon, co mi się nie udało...
- Już, ogar. Muszę się spakować. Za trzy godziny mam samolot.- upomniałam mojego chłopaka.
- No dobra.- odparł ze skrzywioną miną.
Do końca, no może nie do końca pakowania moich rzeczy na tygodniowy wyjazd do przyjaciela staraliśmy się zachowywać normalnie. Jednak ja nie potrafiłam długo patrzeć jak mój Marco jest taki poważny. Złapałam za moją bluzkę i rzuciłam nią w niego. O dziwno trafiłam w upragniony cel. Twarz blondyna. Ten niemal natychmiastowo wstał i zaczął mnie gonić. Nie widząc innego schronienia schowałam się w szafie próbując zamknąć drzwi, jednak Marco był szybszy. Dopadł mnie i zaczął gilgotać. Natomiast ja, z racji tego, że mam masakryczne łaskotki zaczęłam wić się jak opętana.
- Marco, pro... Proszę cię.- mówiłam pomiędzy napadami śmiechu,
- A co będę z tego miał?- zapytał poruszając znacząco brwiami.
- Co tylko chcesz.- powiedziałam i łapczywie wbiłam się w jego usta, ujmując twarz blondyna w dłonie. Bicie mojego serca momentalnie przyspieszyło. To niewiarygodne co ten chłopak ze mną robi.

Dokończyliśmy pakowanie moich rzeczy i blondyn na moją prośbę poszedł na dół do Kuby i Agaty. Ja szybko odświeżyłam się, przebrałam w wygodniejsze ubrania, nałożyłam makijaż, a włosy pozostawiłam rozpuszczone, po czym zeszłam na dół. O dziwo w kuchni, ani salonie nikogo nie było, co oznaczało, że są na zewnątrz. Ruszyłam do drzwi tarasowych, które były otwarte i już kilka chwil później byłam na świeżym powietrzu.
- Jestem.- oznajmiłam rozglądając się po tarasie. O dziwo nie było dla mnie krzesełka, więc byłam skazana na kolana Marco. Spojrzałam na niego, a ten tylko poklepał się po kolanach, na co ja podeszłam do niego i usiadłam na kolanach piłkarza.
- Cudowna z was para.- usłyszałam nagle głos Agaty. Spojrzałam na moją bratową zaskoczona.
- Dziękujemy.- powiedziałam w moim i chłopaka imieniu.
W tak miłej atmosferze spędziliśmy jeszcze niecałą godzinę.
- Na mnie czas.- odparłam żegnając się z bratem i Agatą.
- Może odwieziemy cię?- zapytał Kuba.
- Daj spokój. Marco mnie odwiezie. A poza tym Oliwka śpi.- uśmiechnęłam się przekonująco.
- No dobra. Jak chcesz.
Poszłam jeszcze pożegnać się w Oliwką, a Marco poszedł po moją walizkę. Weszłam do pokoju najmłodszej Błaszczykowskiej, która spokojnie sobie spała w swoim łóżeczku. Ucałowałam małą w czoło i popatrzyłam jeszcze chwilę na nią. Tak słodko spała... Uśmiechała się przez sen.

Niecałe pół godziny później byliśmy już w budynku lotniska w Dortmundzie.
- Już tęsknię...- mruknęłam stojąc na przeciwko blondyna i trzymając go za obie ręce.
- Ja też..
Już kilka chwil później został wywołany mój lot. Zbliżyłam się jeszcze bliżej Marco i namiętnie pocałowałam.
- Pamiętaj, że cię kocham..- dodał, kiedy odchodziłam. Nasze dłonie rozłączyły się...




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No hej, hej, hej.
I mamy kolejny.
Trochę dłuższy niż poprzednie, ale jakoś tak nie mogłam go zakończyć..
No... To... Co tu więcej pisać?
Pozostawiam go do waszej dyspozycji. ;)

Buźka, Euphory. ;**