- Marco nie mam ochoty na gierki. Źle się czuję.- skłamała. Było jej źle okłamując Marco, ale nie miała innego wyjścia. Nie chciała na razie mówić mu o tym incydencie z dziewczyną na plaży. Musiała najpierw sama to sobie poukładać, przemyśleć i wyjaśnić z samą sobą. Dopiero później inni.
- Może pójdziemy do lekarza?- spytał zmartwiony.
- Brałam już leki, nic mi nie będzie.- uśmiechnęła się lekko. Usiadła na nim okrakiem, zarzucając ręce na szyję blondyna.
- Może pójdziemy do lekarza?- spytał zmartwiony.
- Brałam już leki, nic mi nie będzie.- uśmiechnęła się lekko. Usiadła na nim okrakiem, zarzucając ręce na szyję blondyna.
- Kochany jesteś...- rzekła po jakimś czasie szeroko się uśmiechając...
- Wiem, za to mnie kochasz.- wyszczerzył się.
- Między innymi również za to.- musnęła jego usta, wywołując przy tym u chłopaka mruknięcie, po czym wstała. Podeszła do okna balkonowego, otworzyła je i wyszła na zewnątrz, opierając się rękoma o balustradę. Przyglądała się pięknemu widokowi, myśląc o związku z Marco. Zastanawiała się nad tym czy nie powiedzieć mu o sytuacji zaistniałej na plaży.
Blondyn siedział na łóżku, zastanawiając się co się stało, że jego ukochana tak się zachowywała. Nigdy taka nie była. 'Coś musiało się stać!'- myślał. Myśląc jakby wyciągnąć to z Marceli, bawił się palcami. W końcu wstał i ruszył w kierunku swojej dziewczyny.
- Powiesz mi o co chodzi?- zapytał, obejmując ją w talii od tyłu i kładąc głowę na ramieniu blondynki.
- Cco?- 'ocknęła się'.
- Widzisz? Nawet mnie nie słuchasz.- rzucił.- Kochanie, co się z tobą dzieje?- zapytał z troską w głosie. Martwił się o dziewczynę, ale powoli zaczynało go to irytować. Bardzo irytować. Miał ochotę wyżyć się na czymś. Miał ochotę... Wyjść gdzieś na jakieś odludzie i zacząć krzyczeć na cały głos, dopóki nie będzie miał już sił.
- Nawet nie wiesz jakbym bardzo chciała ci wszystko powiedzieć, ale nie mogę. Najpierw muszę sobie to sama poukładać.- wymusiła uśmiech, odwracając się w stronę Marco.
- To coś związane ze mną?- spytał, a dziewczyna spuściła głowę. Nie wiedziała czy skłamać czy powiedzieć prawdę. Nic już nie wiedziała.- Marcela..- złapał opuszkiem kciuka jej podbródek, po czym uniósł go do góry tak, aby Polka patrzyła w jego oczy.
- Tak.- odpowiedziała zgodnie z prawdą. Nie potrafiła skłamać, patrząc Marco w oczy.
- Marcela powiedz mi.- teraz jeszcze bardziej był ciekaw. Można powiedzieć, że ciekawość zżerała go od środka.
- Nie.- znów krótka odpowiedź.
- Proszę.- zrobił maślane oczka.
- Nie.
- Proszę.
- Powiedziałam nie.- wywróciła oczami, na co chłopak prychnął śmiechem.- Bo się poplujesz.- odparła, patrząc na roześmianą twarz ukochanego. Piłkarz znów się zaśmiał.- Z czego się śmiejesz?- zapytała zdezorientowana.
- Z ciebie.- zaśmiał się.
- Nie śmiej się ze mnie, bo się zamknę w sobie i przestanę odzywać!
- Oj, kotku.. Nie śmieję się z ciebie.- uśmiechnął się zalotnie.
- Nie, w ogóle. Przed chwilą powiedziałeś, że ze mnie.
- Przed chwilą powiedziałem, że nie z ciebie.- powiedział akcentując słowo 'nie'.
- Kilka chwil temu, pasuje?- zirytowała się.
- Kocham cię denerwować.- powiedział, zmniejszając przestrzeń pomiędzy nimi. Powoli zbliżał swoje usta do jej. Ich oddechy zaczęły się mieszać. Złożył subtelny pocałunek na jej wargach, na co ta położyła ręce na jego, odwzajemniając pocałunek.
- Kocham cię.- szepnął, kiedy oderwał się od kuszących ust blondynki.- Jak wariat.- dodał.
- Jak wampir.- powiedziała, powoli zatracając się w jego zielonych tęczówkach.
- Kochaj mnie jak Bella...- odparł, jeżdżąc opuszkiem palca po jej policzku.- ... Bo ona kocha wiecznie.- dodał.
- Wiecznie..- szepnęła, wpatrywała się w niego jak w obrazek. Tak jak on w nią. Kochali się bezgranicznie. Znów ją pocałował. Tym razem bardziej namiętnie. Blondynka wplotła dłonie we włosy Marco i odwzajemniała każdy pocałunek. Nawet nie zauważyła kiedy blondyn wprowadził ich do pokoju. Gorączkowo oddawała pocałunki. Usiadł na łóżku, odrywając się na chwilę od ust Marceli, po czym posadził ją sobie okrakiem, znów zatapiając się w jej wargach. Ręce Niemca powędrowały pod jej koszulkę i zaczęły błądzić pod nią. Powoli zjechał ustami na szyję blondynki, całując ją...
*Marcelina*
Zatraciłam się w nim... Całowaliśmy się i całowaliśmy, a Marco zjechał na moją szyję...
- Ykhm..- usłyszeliśmy chrząknięcie i w ułamku sekundy oderwaliśmy się od siebie.- Jeszcze chwila i byłbym świadkiem, ciekawej scenki.- uśmiechnął się głupio Mario.
- Jakiej scenki? Pff...- próbował wybrnąć z sytuacji Marco, kiedy ja wyszłam na balkon. Zrobiło mi się strasznie głupio i czułam jak się rumienię..
- Stary co ty odwalasz?- Mario zapytał z wyrzutem swojego przyjaciela. Wszystko słyszałam. Co prawda nie rozmawiali głośno, ale wystarczająco.
- Co odwalam? Całować się nie możemy?
- Za chwilę byś ją tu..- nie dokończył.
- Nie zapędzasz się przypadkiem? O czym ty w ogóle mówisz? Wiesz ile dla mnie znaczy. Wiesz, że nie skrzywdziłbym jej.
- Nie mówię, że..- nie było dane mu dokończyć.
- Co tam chłopaki?- zapytałam, wchodząc do środka, jak gdyby nigdy nic.
- Lepiej będzie jak już pójdziesz Mario. Nie chcę się kłócić.- powiedział niespodziewanie Marco, wyprowadzając przyjaciela.
- Reus, nie przyszedłem się kłócić..- zaczął szatyn.
- Sam zacząłeś, Götze.- odparł, po czym zamknął przyjacielowi drzwi przed nosem.
- O co wam poszło?- zapytałam udając zdezorientowanie.
- O nic. Idę wziąć prysznic.- powiedział i podszedł do mnie, złożył na na moich ustach szybkiego całusa i wszedł do łazienki.
Wzruszyłam tylko ramionami i podeszłam do swojej walizki, by wyjąć z niej swojego laptopa. Przeszukałam całą walizkę i nie znalazłam go.
- Marcoooo..- zawyłam pukając do drzwi łazienki.- Marcoooo..- znów zawyłam pukając i naciskając na klamkę drzwi naprzemiennie.
- Tak?
- Mogę twojego lapka? Zapomniałam swojego. Proooszę.- przeciągnęłam.
- Ha. Skleroza nie boli.- zaśmiał się.
- Kooootku.- przeciągnęłam, znów pukając.
- Jasne, bierz.- zaśmiał się.
- Kocham cię...- uśmiechnęła się, cmokając w powietrzu.
- Ja ciebie też.- zaśmiał się, odkręcając wodę.
Wyjęłam laptopa z walizki Marco, po czym ułożyłam się wygodnie na łóżku. Włączyłam Skype mając nadzieję, że Wojtek będzie. Nawet nie zdążyłam się obejrzeć, a dostałam sms od przyjaciela: 'Skype teraz!' Zaśmiałam się tylko, kręcąc głową i zadzwoniłam do bruneta.
Rozmawialiśmy bardzo długo. Ustaliliśmy, że jak tylko 'Marcela i spółka' jak to powiedział Wojtek wrócą z Ibizy to przylecimy do Londynu. Razem z Marco oczywiście. Powiedziałam, że porozmawiam jeszcze z Reus'em i jak tylko się zgodzi to przylecimy.
W pewnej chwili ktoś zapukał do drzwi, a ja oznajmiłam, że muszę już kończyć.
- Buziaki!- powiedziałam, przesyłając buziaka w powietrzu i zamknęłam laptopa.
- Otworzę!- krzyknęłam do blondyna, będącego jeszcze w łazience. Trochę mnie to zadziwiło, bo on nigdy tak długo się nie kąpał.
Otworzyłam skrzydło drzwi i ujrzałam wysokiego, w ogóle nieznanego mi mężczyznę.
- Nazywam się Pablo Rodriguez. Marcelina Blascykoska?- zapytał.
- Tak, o co chodzi?- spytałam zaskoczona. Miałam dziwne przeczucie, że to spotkanie będzie miało związek z sytuacją na plaży. Z tą dziewczyną..
- Możemy porozmawiać?- zapytał.- Chodzi o Inez. Rozmawiała z tobą dzisiaj, prawda?- tak jak przeczuwałam. Wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
- Tak, rozmawiałam..- przerwał mi.
- Słuchaj. Nie wiem co ci powiedziała, ale chcę tylko powiedzieć, że na twoim miejscu nie wierzyłbym jej.
- Dlaczego?- zapytałam trochę nie rozumiejąc. Przecież oni byli razem chyba, tak?
- Ona wiecznie kłamała, będąc ze mną. Dowiedziałem się o tym dopiero, kiedy mieliśmy brać ślub.
- Chwila.. Czegoś tutaj nie rozumiem. To ona nie zerwała z tobą miesiąc przed ślubem..? Dla Marco?- dopytywałem.
- Nie. To ja odwołałem ślub.
- Dobra, ja już muszę iść..
- Powiedziałaś mu o tym? Marco?- zapytał.
- Jeszcze nie.
- Powiedz. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń. Tutaj jest mój numer.- podał mi swoją wizytówkę i odszedł. Weszłam do pokoju i wtedy akurat z łazienki wyszedł Reus.
- Kto to był?- zapytał wycierając swoje przemoczone włosy ręcznikiem, a ja szybko schowałam wizytówkę do tylnej kieszeni moich spodenek.
- Yyy... Sprzątaczka.- wymyśliłam szybko.
- Marcela..- skarcił mnie wzrokiem.
- No dobra.. Musimy pogadać.- powiedziałam z rezygnacją w głosie.- Poważnie...
- Możemy porozmawiać?- zapytał.- Chodzi o Inez. Rozmawiała z tobą dzisiaj, prawda?- tak jak przeczuwałam. Wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
- Tak, rozmawiałam..- przerwał mi.
- Słuchaj. Nie wiem co ci powiedziała, ale chcę tylko powiedzieć, że na twoim miejscu nie wierzyłbym jej.
- Dlaczego?- zapytałam trochę nie rozumiejąc. Przecież oni byli razem chyba, tak?
- Ona wiecznie kłamała, będąc ze mną. Dowiedziałem się o tym dopiero, kiedy mieliśmy brać ślub.
- Chwila.. Czegoś tutaj nie rozumiem. To ona nie zerwała z tobą miesiąc przed ślubem..? Dla Marco?- dopytywałem.
- Nie. To ja odwołałem ślub.
- Dobra, ja już muszę iść..
- Powiedziałaś mu o tym? Marco?- zapytał.
- Jeszcze nie.
- Powiedz. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń. Tutaj jest mój numer.- podał mi swoją wizytówkę i odszedł. Weszłam do pokoju i wtedy akurat z łazienki wyszedł Reus.
- Kto to był?- zapytał wycierając swoje przemoczone włosy ręcznikiem, a ja szybko schowałam wizytówkę do tylnej kieszeni moich spodenek.
- Yyy... Sprzątaczka.- wymyśliłam szybko.
- Marcela..- skarcił mnie wzrokiem.
- No dobra.. Musimy pogadać.- powiedziałam z rezygnacją w głosie.- Poważnie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heii.
Powiem tak. Rozdział pisałam z serca i mam nadzieję, że przy tym będzie nieco więcej komentarzy niż pod ostatnim postem. Zawiodłyście mnie.
Noo... Jak kłócić to wszystkich xd.
A co gdyby tak kogoś uśmiertelnić? Hm.. Pomyślę nad tym.
Jak myślicie Marcela powie całą prawdę Marco? A może wymyśli coś, żeby uniknąć rozmowy z nim?
Tego dowiecie się w następnym rozdziale, który pojawi się nie wiem kiedy.
No i życzę Wam Wesołych Świąt! ☻