wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 52 ~ Nie śmiej się ze mnie, bo się zamknę w sobie i przestanę odzywać!

- Marco nie mam ochoty na gierki. Źle się czuję.- skłamała. Było jej źle okłamując Marco, ale nie miała innego wyjścia. Nie chciała na razie mówić mu o tym incydencie z dziewczyną na plaży. Musiała najpierw sama to sobie poukładać, przemyśleć i wyjaśnić z samą sobą. Dopiero później inni.
- Może pójdziemy do lekarza?-  spytał zmartwiony.
- Brałam już leki, nic mi nie będzie.- uśmiechnęła się lekko. Usiadła na nim okrakiem, zarzucając ręce na szyję blondyna.
- Kochany jesteś...- rzekła po jakimś czasie szeroko się uśmiechając...
- Wiem, za to mnie kochasz.- wyszczerzył się. 
- Między innymi również za to.- musnęła jego usta, wywołując przy tym u chłopaka mruknięcie, po czym wstała. Podeszła do okna balkonowego, otworzyła je i wyszła na zewnątrz, opierając się rękoma o balustradę. Przyglądała się pięknemu widokowi, myśląc o związku z Marco. Zastanawiała się nad tym czy nie powiedzieć mu o sytuacji zaistniałej na plaży.

Blondyn siedział na łóżku, zastanawiając się co się stało, że jego ukochana tak się zachowywała. Nigdy taka nie była. 'Coś musiało się stać!'- myślał. Myśląc jakby wyciągnąć to z Marceli, bawił się palcami. W końcu wstał i ruszył w kierunku swojej dziewczyny.
- Powiesz mi o co chodzi?- zapytał, obejmując ją w talii od tyłu i kładąc głowę na ramieniu blondynki.
- Cco?- 'ocknęła się'.
- Widzisz? Nawet mnie nie słuchasz.- rzucił.- Kochanie, co się z tobą dzieje?- zapytał z troską w głosie. Martwił się o dziewczynę, ale powoli zaczynało go to irytować. Bardzo irytować. Miał ochotę wyżyć się na czymś. Miał ochotę... Wyjść gdzieś na jakieś odludzie i zacząć krzyczeć na cały głos, dopóki nie będzie miał już sił. 
- Nawet nie wiesz jakbym bardzo chciała ci wszystko powiedzieć, ale nie mogę. Najpierw muszę sobie to sama poukładać.- wymusiła uśmiech, odwracając się w stronę Marco. 
- To coś związane ze mną?- spytał, a dziewczyna spuściła głowę. Nie wiedziała czy skłamać czy powiedzieć prawdę. Nic już nie wiedziała.- Marcela..- złapał opuszkiem kciuka jej podbródek, po czym uniósł go do góry tak, aby Polka patrzyła w jego oczy. 
- Tak.- odpowiedziała zgodnie z prawdą. Nie potrafiła skłamać, patrząc Marco w oczy.
- Marcela powiedz mi.- teraz jeszcze bardziej był ciekaw. Można powiedzieć, że ciekawość zżerała go od środka. 
- Nie.- znów krótka odpowiedź.
- Proszę.- zrobił maślane oczka.
- Nie.
- Proszę.
- Powiedziałam nie.- wywróciła oczami, na co chłopak prychnął śmiechem.- Bo się poplujesz.- odparła, patrząc na roześmianą twarz ukochanego. Piłkarz znów się zaśmiał.- Z czego się śmiejesz?- zapytała zdezorientowana. 
- Z ciebie.- zaśmiał się.
- Nie śmiej się ze mnie, bo się zamknę w sobie i przestanę odzywać!
- Oj, kotku.. Nie śmieję się z ciebie.- uśmiechnął się zalotnie. 
- Nie, w ogóle. Przed chwilą powiedziałeś, że ze mnie. 
- Przed chwilą powiedziałem, że nie z ciebie.- powiedział akcentując słowo 'nie'.
- Kilka chwil temu, pasuje?- zirytowała się.
- Kocham cię denerwować.- powiedział, zmniejszając przestrzeń pomiędzy nimi. Powoli zbliżał swoje usta do jej. Ich oddechy zaczęły się mieszać. Złożył subtelny pocałunek na jej wargach, na co ta położyła ręce na jego, odwzajemniając pocałunek. 
- Kocham cię.- szepnął, kiedy oderwał się od kuszących ust blondynki.- Jak wariat.- dodał.
- Jak wampir.- powiedziała, powoli zatracając się w jego zielonych tęczówkach.
- Kochaj mnie jak Bella...- odparł, jeżdżąc opuszkiem palca po jej policzku.- ... Bo ona kocha wiecznie.- dodał.
- Wiecznie..- szepnęła, wpatrywała się w niego jak w obrazek. Tak jak on w nią. Kochali się bezgranicznie. Znów ją pocałował. Tym razem bardziej namiętnie. Blondynka wplotła dłonie we włosy Marco i odwzajemniała każdy pocałunek. Nawet nie zauważyła kiedy blondyn wprowadził ich do pokoju. Gorączkowo oddawała pocałunki. Usiadł na łóżku, odrywając się na chwilę od ust Marceli, po czym posadził ją sobie okrakiem, znów zatapiając się w jej wargach. Ręce Niemca powędrowały pod jej koszulkę i zaczęły błądzić pod nią. Powoli zjechał ustami na szyję blondynki, całując ją... 

*Marcelina*
Zatraciłam się w nim... Całowaliśmy się i całowaliśmy, a Marco zjechał na moją szyję...
- Ykhm..- usłyszeliśmy chrząknięcie i w ułamku sekundy oderwaliśmy się od siebie.- Jeszcze chwila i byłbym świadkiem, ciekawej scenki.- uśmiechnął się głupio Mario. 
- Jakiej scenki? Pff...- próbował wybrnąć z sytuacji Marco, kiedy ja wyszłam na balkon. Zrobiło mi się strasznie głupio i czułam jak się rumienię.. 
- Stary co ty odwalasz?- Mario zapytał z wyrzutem swojego przyjaciela. Wszystko słyszałam. Co prawda nie rozmawiali głośno, ale wystarczająco. 
- Co odwalam? Całować się nie możemy? 
- Za chwilę byś ją tu..- nie dokończył.
- Nie zapędzasz się przypadkiem? O czym ty w ogóle mówisz? Wiesz ile dla mnie znaczy. Wiesz, że nie skrzywdziłbym jej.
- Nie mówię, że..- nie było dane mu dokończyć.
- Co tam chłopaki?- zapytałam, wchodząc do środka, jak gdyby nigdy nic.
- Lepiej będzie jak już pójdziesz Mario. Nie chcę się kłócić.- powiedział niespodziewanie Marco, wyprowadzając przyjaciela.
- Reus, nie przyszedłem się kłócić..- zaczął szatyn.
- Sam zacząłeś, Götze.- odparł, po czym zamknął przyjacielowi drzwi przed nosem. 
- O co wam poszło?- zapytałam udając zdezorientowanie. 
- O nic. Idę wziąć prysznic.- powiedział i podszedł do mnie, złożył na na moich ustach szybkiego całusa i wszedł do łazienki. 
Wzruszyłam tylko ramionami i podeszłam do swojej walizki, by wyjąć z niej swojego laptopa. Przeszukałam całą walizkę i nie znalazłam go.
- Marcoooo..- zawyłam pukając do drzwi łazienki.- Marcoooo..- znów zawyłam pukając i naciskając na klamkę drzwi naprzemiennie. 
- Tak?
- Mogę twojego lapka? Zapomniałam swojego. Proooszę.- przeciągnęłam.
- Ha. Skleroza nie boli.- zaśmiał się.
- Kooootku.- przeciągnęłam, znów pukając.
- Jasne, bierz.- zaśmiał się.
- Kocham cię...- uśmiechnęła się, cmokając w powietrzu. 
- Ja ciebie też.- zaśmiał się, odkręcając wodę.
Wyjęłam laptopa z walizki Marco, po czym ułożyłam się wygodnie na łóżku. Włączyłam Skype mając nadzieję, że Wojtek będzie. Nawet nie zdążyłam się obejrzeć, a dostałam sms od przyjaciela: 'Skype teraz!' Zaśmiałam się tylko, kręcąc głową i zadzwoniłam do bruneta. 
Rozmawialiśmy bardzo długo. Ustaliliśmy, że jak tylko 'Marcela i spółka' jak to powiedział Wojtek wrócą z Ibizy to przylecimy do Londynu. Razem z Marco oczywiście. Powiedziałam, że porozmawiam jeszcze z Reus'em i jak tylko się zgodzi to przylecimy. 
W pewnej chwili ktoś zapukał do drzwi, a ja oznajmiłam, że muszę już kończyć.
- Buziaki!- powiedziałam, przesyłając buziaka w powietrzu i zamknęłam laptopa.
- Otworzę!- krzyknęłam do blondyna, będącego jeszcze w łazience. Trochę mnie to zadziwiło, bo on nigdy tak długo się nie kąpał. 
Otworzyłam skrzydło drzwi i ujrzałam wysokiego, w ogóle nieznanego mi mężczyznę.
- Nazywam się Pablo Rodriguez. Marcelina Blascykoska?- zapytał.
- Tak, o co chodzi?- spytałam zaskoczona. Miałam dziwne przeczucie, że to spotkanie będzie miało związek z sytuacją na plaży. Z tą dziewczyną..
- Możemy porozmawiać?- zapytał.- Chodzi o Inez. Rozmawiała z tobą dzisiaj, prawda?- tak jak przeczuwałam. Wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
- Tak, rozmawiałam..- przerwał mi.
- Słuchaj. Nie wiem co ci powiedziała, ale chcę tylko powiedzieć, że na twoim miejscu nie wierzyłbym jej.
- Dlaczego?- zapytałam trochę nie rozumiejąc. Przecież oni byli razem chyba, tak?
- Ona wiecznie kłamała, będąc ze mną. Dowiedziałem się o tym dopiero, kiedy mieliśmy brać ślub.
- Chwila.. Czegoś tutaj nie rozumiem. To ona nie zerwała z tobą miesiąc przed ślubem..? Dla Marco?- dopytywałem.
- Nie. To ja odwołałem ślub.
- Dobra, ja już muszę iść..
- Powiedziałaś mu o tym? Marco?- zapytał.
- Jeszcze nie.
- Powiedz. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń. Tutaj jest mój numer.- podał mi swoją wizytówkę i odszedł. Weszłam do pokoju i wtedy akurat z łazienki wyszedł Reus.
- Kto to był?- zapytał wycierając swoje przemoczone włosy ręcznikiem, a ja szybko schowałam wizytówkę do tylnej kieszeni moich spodenek.
- Yyy... Sprzątaczka.- wymyśliłam szybko.
- Marcela..- skarcił mnie wzrokiem.
- No dobra.. Musimy pogadać.- powiedziałam z rezygnacją w głosie.- Poważnie...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heii.
Powiem tak. Rozdział pisałam z serca i mam nadzieję, że przy tym będzie nieco więcej komentarzy niż pod ostatnim postem. Zawiodłyście mnie. 
Noo... Jak kłócić to wszystkich xd.
A co gdyby tak kogoś uśmiertelnić? Hm.. Pomyślę nad tym.

Jak myślicie Marcela powie całą prawdę Marco? A może wymyśli coś, żeby uniknąć rozmowy z nim?
Tego dowiecie się w następnym rozdziale, który pojawi się nie wiem kiedy.

No i życzę Wam Wesołych Świąt! ☻

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 51 ~ I weźmiemy ze sobą mojego narzeczonego?

Spojrzałam na godzinę widniejącą na ekranie mojego telefonu. Za kilka minut powinnam być na dole i czekać na dziewczyny.
- Muszę już iść.- powiedziałam, zarzucając na siebie sweterek.
- Bo mi cię ktoś poderwie.- zamruczał, przyciągając mnie do siebie za dół sweterka.
- Marco..- mruknęłam.- Muszę iść. Dziewczyny będą czekać.- upomniałam go.
- Pięć sekund ich nie zbawi...- powiedział, po czym pocałował mnie. Zarzuciłam ręce na jego szyję i odwzajemniłam pocałunek.
- Idę.- odparłam rozbawiona, złapałam za torbę i wyszłam z pokoju. Przywołałam do siebie windę i kiedy już do niej wchodziłam usłyszałam głos Ani. Dobiegła do mnie i weszła do windy.
- Dziewczyny już pewnie czekają.- powiedziała.
- Byłabym wcześniej, ale Marco mnie zatrzymał.- westchnęłam. 
- A mnie Robert.
- Przypadek?- zapytałam, unosząc brew ku górze, co musiało wyglądać komicznie.
- Nie sądzę.- zaśmiała się Lewandowska.
Już po kilku chwilach byłyśmy na miejscu.
- To gdzie idziemy najpierw?- odezwała się Ewa. Ania zaproponowała jakieś miejsce i ruszyłyśmy. Na Ibizie jestem pierwszy raz w życiu, więc za bardzo nie znam tutejszych fajnych zakątków. 

Siedziałyśmy przy barze na plaży, kiedy do mnie nagle podszedł jakiś facet. Nie podobało mi się to jak na mnie patrzył. Rozbierał mnie wzrokiem. 
- Cześć śliczna.- powiedział szczerząc się jak głupi do sera. Nienawidzę takiego czegoś. 
- Cześć.- rzekłam nawet na niego nie patrząc i biorąc łyk drinka.
- Może wyjdziemy razem gdzieś? Tutaj niedaleko za pół godziny zaczyna się fajna impreza.- zaproponował.
- I weźmiemy ze sobą mojego narzeczonego? Chętnie.- uśmiechnęłam się sztucznie.
- Aaa.. Okey.- uniósł ręce poddając się i odchodząc. 
- Nieźle go spławiłaś.- zaśmiała się Ann siedząca obok mnie. Polubiłam ją i nawet złapałam z nią niezły kontakt, co kiedyś wydawało mi się nierealne. Nie jest taką 'tapeciarą' jak mi się wydawało. <od autorki: tak mówią na trzy laski z mojej szkoły . Kilo tynku xd> 
- Dzięki.- uśmiechnęłam się delikatnie. Porozmawiałyśmy jeszcze kilka minut, kiedy do Niemki ktoś zaczął się dobijać.
- Faceci. Godzinę bez ciebie wytrzymać nie mogą.- westchnęła, odbierając po czym odeszła.
Siedziałam chwilę sama sącząc drinka, gdy nagle podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Miała może z 23 lata. 
- Marcelina Blascykoska?- zapytała po angielsku zerkając na jakąś karteczkę, na której podajże widniało moje nazwisko.
- Tak, ale o co chodzi?- odpowiedziałam pytaniem,  tym samym językiem.- My się chyba nie znamy?- bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
- Nie do końca. Nazywam się Iñez Ruiz, możemy porozmawiać? Na osobności?- dodała widząc, że Agata i Ewa na nas patrzą. 
- Tak.- odpowiedziałam i ruszyłyśmy.
- Jesteś z Marco Reus'em, prawda?- zapytała znienacka. 
- O co chodzi?- zniecierpliwiłam się. Dziewczyna wyjęła ze swojej torby jakieś zdjęcie i podała mi je.
- To jego syn.- powiedziała, a ja.. Zamurowało mnie. Jak to? Marco? Nie..-Mieliśmy romans dwa lata temu. Zrobił mi dziecko i zostawił. Mówił, że mnie kocha, że będziemy razem do końca życia, a kiedy już mu się znudziłam to mnie zostawił. Zerwałam z narzeczonym przez niego. Miesiąc przed ślubem. Zniszczył mi życie...- mówiła co jakiś czas wycierając łzy z policzka.
- To nie możliwe. Nie nabierzesz mnie - odparłam wpatrując się w fotografię, na której był malutki chłopczyk. Oczy, uśmiech miał tak bardzo podobne do Marco...
- Uwierz mi. Po co miałabym kłamać?.. Tutaj masz mój numer. Przemyśl to.- powiedziała dając mi karteczkę z numerem telefonu. 
- Muszę iść.- odparłam szybko i wróciłam do dziewczyn, chowając karteczkę i zdjęcie do torby.
- Co to za dziewczyna?- usłyszałam głos Agaty, ale nie odpowiedziałam. Nie miałam do tego głowy. Cały czas myślałam o tej dziewczynie i czy to jest prawda.- Marcela..
- Tak?
- Kto to był?- dopytywała.
- Jakaś dziewczyna. Pytała o drogę do hotelu, akurat była zameldowana w tym samym co my. Zgubiła się.- nie jestem najlepsza w kłamstwach i to chyba też mi nie wyszło, ale nic innego w tamtej chwili nie przychodziło mi do głowy.
- Coś źle wyglądasz.- stwierdziła Agata.
- Trochę źle się czuje. To chyba te dwa drinki mi zaszkodziły.- przyznałam. Miałam nadzieję, że chociaż to kłamstwo mi wyszło.- Chyba wrócę do hotelu.- dodałam.
- Odprowadzić cię?- spytała zmartwiona Ania.- Nie wyglądasz najlepiej. Jesteś cała blada.- stwierdziła.
- Przejdę się. Spacer dobrze mi zrobi.- powiedziałam, lekko uśmiechając się.
- Jak coś to dzwoń.- dodała Ewa.
- Okey.- wstałam i ruszyłam w drogę powrotną do hotelu. Miałam nadzieję, że nie zastanę Marco w pokoju, bo rozniosłabym go chyba w powietrzu. Lepiej dla niego będzie jak poszedł do na przykład Mario.
Po drodze wpadłam jeszcze na jakiegoś rowerzystę.
- Przepraszam, nie zauważyłam pana.- przeprosiłam.
- Nic nie szkodzi.- uśmiechnął się.
- Jeszcze raz przepraszam i miłego dnia życzę.- powiedziałam z uśmiechem i odeszłam.
Szłam powoli. Myślałam o tej dziewczynie. O Marco. O tym małym chłopcu. Jego dziecku? O byłym narzeczonym tej dziewczyny. Nie mogę w to uwierzyć. Marco byłby w stanie zrobić coś takiego? W hotelu byłam po niecałej godzinie. Wzięłam klucz- kartę z recepcji i weszłam do windy. Jak się później okazało Marco nie było w pokoju. Lepiej dla mnie jak i dla niego. Będę miała chwilę dla siebie, aby to przemyśleć. 
Powoli zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Wyjęłam z torby zdjęcie chłopczyka. Odwróciłam fotografię i ujrzałam imię malca i datę. 'Ivo 9.5.2013 r.' Pomyślałam, że muszę ufać Marco. Przecież na tym polega związek. Nie ważne co by się działo muszę stać za nim murem. Z powrotem włożyłam zdjęcie do torby i położyłam się na łóżku. Momentalnie zrobiłam się strasznie senna. Leżałam jakiś czas myśląc o Marco, o nas, a później usnęłam..

*Narracja trzecioosobowa*
Wychodząc z pokoju Mo i Leo zastanawiał się czy dziewczyn już wróciły. Nie miał daleko do pokoju, który dzielił ze swoją ukochaną, bo dzieliły ich tylko ściana. Wyjął z tylnej kieszeni swoich spodni kartę do pokoju, po czym otworzył. Wszedł i zobaczył Marcelę leżącą tyłem do niego, bezszelestnie zamknął drzwi i podszedł do blondynki. Położył się obok niej, opierając na łokciu. Subtelnie odgarnął kosmyk włosów, który opadł na jej twarz i spostrzegł, że 20 latka śpi. Wpatrywał się w nią dłuższą chwilę, delikatnie gładząc jej policzek. Na koniec pocałował ją w polik, a dziewczyna otworzyła oczy.
- Obudziłem cię?- spytał szeptem, uśmiechając się pod nosem
- Nie.. Obudziłam się niedawno.- odparła.
- Stało się coś?- zapytał całując ją w szyję. Całował ją tak dłuższą chwilę, do momentu aż dziewczyna wzdrygnęła.
- Daj sobie spokój.- podniosła się.
- O co ci chodzi?- uniósł ton głosu.
- Nie krzycz na mnie dobrze?
- Nie krzyczę. 
- Marco nie mam ochoty na gierki. Źle się czuję.- skłamała. Było jej źle okłamując Marco, ale nie miała innego wyjścia. Nie chciała na razie mówić mu o tym incydencie z dziewczyną na plaży. Musiała najpierw sama to sobie poukładać, przemyśleć i wyjaśnić z samą sobą. Dopiero później inni.
- Może pójdziemy do lekarza?-  spytał zmartwiony.
- Brałam już leki, nic mi nie będzie.- uśmiechnęła się lekko. Usiadła na nim okrakiem, zarzucając ręce na szyję blondyna.
- Kochany jesteś...- rzekła po jakimś czasie szeroko się uśmiechając...



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heii...
Oddaję w wasze ręce następny.
Myślę, że jest nieco dłuższy niż poprzedni.
I tak jak napisałam pojawił się wcześniej.
Kolejny mam już napisany, więc to tylko od was zależy kiedy się pojawi.
Buziaki... ;**

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 50 ~ Professional English.

Siedziałam na ręczniku opalając się z zamkniętymi oczami, kiedy 'ujrzałam' lekką ciemność. Otworzyłam oczy i przed sobą zobaczyłam Marco. Tak jakby leżał na mnie. Był bardzo blisko. 
- Chodź do wody.- powiedział wyczekując mojej odpowiedzi. 
- Po co?- zapytałam tajemniczo.
- No proszę... Dla mnie.- odparł i chciał mnie pocałować, ale.. 
- To nie jest odpowiedź.- powiedziałam ze śmiechem, odpychając go od siebie. 
- Chciałem jak człowiek z człowiekiem...- odparł, kręcąc głową. Wstał i podniósł mnie, przerzucając przez ramie, po czym pobiegł ze mną do wody. Wrzucił mnie do niej i szybko złapał w pasie. 
- Reus, debilu! Ja nie umiem pływać!- wydarłam się, uderzając go ręką w ramie. 
- Przecież cię trzymam.- odparł ze śmiechem. Miał ze mnie niezły ubaw. 
- Nawet mnie nie denerwuj! 
- Spokojnie. Żyjesz przecież. Nie puszczę cię.- upewniał mnie. 
- Po tobie mogę się wszystkiego spodziewać.- burknęłam i chwilę później byłam pod taflą wody, iż głupek Reus mnie puścił. Złapałam się go najmocniej jak tylko potrafiłam.
- Reus, deklu!- krzyknęłam. 
- Przeproś. 
- Przepraszam.- mruknęłam, wywracając oczami. 
- Inaczej skarbie.- zaśmiał się, a ja już wiedziałam o co chodzi. Nadal mocno się go trzymając czule pocałowałam.
- Nie za dobrze ci czasem?- powiedziałam ze śmiechem, zarzucając dłonie na szyję blondyna.
- Mi? Pff.. Mogłoby być lepiej..- poruszył zabawnie brwiami.
- A idź!- machnęłam ręką.- Chcę do brzegu!- zawyłam.- Now!
- Ooo.. Widzę. Professional English.
- Twój nie lepszy..- odgryzłam się.
- Bo..- miał zamiar kończyć, ale przerwałam mu.
- Bo co? Hm..?- przejechałam opuszkiem kciuka po jego policzku.
- Nie rób tak.- rozkazał.
- Bo co?
- Prowokujesz.- zaśmiał się.
- Oj tak..- mruknęłam.- Marco, no!- zawyłam.
- A co będę z tego miał?
- Maaaario!- wydarłam się bo szatyna, który pływał niedaleko, tym samym ignorując blondyna. Szybko podpłynął do nas.- Weź mnie od.. Tego czegoś.- spojrzałam na Marco.
- Przeginasz kotek.- pokręcił głową.
- Mario.- spojrzałam na Niemca.
- Chodź do tatusia..- powiedział i próbował wziąć mnie od Marco.- Serio nie umiesz pływać?- zapytał zdziwiony.
- Nie radzę..- warknął Marco, patrząc na przyjaciela.
- Sorry, ale nie chcę mieć obitej tej mordki.- wskazał na swoją twarz.
- A idź!- machnęłam ręką, a Mario odpłynął.- W ogóle nie można polegać na facetach!- burknęłam.- Marco! Bo się obrażę, nie na żarty.- ostrzegłam.
- Coś za to chcę.- poruszył znacząco brwiami.
- A jak nie dostaniesz?- zapytał zakładając ręce na piersi.
- Sam sobie wezmę.- powiedział, po czym złączył nasze usta.
- Ja teraz mówię na serio. Nie żartuję.- warknęłam.
- No dobra, już dobra.- odparł zrezygnowany..

Do hotelu wróciliśmy po kilku godzinach. Już na plaży ustaliłyśmy z dziewczynami, że wychodzimy na miasto. Bez facetów. Stałam przed lustrem w naszym hotelowym pokoju, rozczesując swoje włosy. Dłuższą chwilę przyglądałam się swojemu odbiciu, kiedy nagle za mną pojawił się Marco. Objął mnie od tyłu w pasie.
- Słodko razem wyglądamy..- stwierdził całując mnie w policzek i splatając nasze dłonie.
- Skromny.- odparłam, uśmiechając się pod nosem.
- Wiesz..? Muszę ci coś powiedzieć.- powiedział, patrząc wprost na nasze odbicie.
- Mhm...
- ... Zakochałem się. Zakochałem się tak na prawdę. Pierwszy raz jakakolwiek kobieta obudziła we mnie takie uczucia jak ty. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Wcześniej nie wierzyłem w to, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje. Przecież to głupie, ale w takim wypadku sam jestem głupcem. Pamiętasz..? Nasze pierwsze spotkanie w parku. Taka piękna kobieta. Nie myślałem, że są takie w Niemczech. Siostra Kuby. Polka. Robert ma rację, że to Polki są najpiękniejszymi i najcudowniejszymi kobietami na ziemi.- zaakcentował.- Każdego dnia dziękuję Bogu, że zesłał mi ciebie. Dziękuję Patrick'owi, że wypuścił ze swoich rąk tak wspaniałą kobietę.- mówił i mówił.- Z dnia na dzień coraz bardziej zakochuje się w tobie. Codziennie utwierdzasz mnie w przekonaniu, że to ty jesteś tą jedyną.- dodał.
- Tak, jesteś głupcem. Ale moim głupcem. Kochanym , czułym, słodkim głupcem. Jesteś... Gwiazdą, idolem, marzeniem..
- Tylko to z tego wszystkiego zapamiętałaś?- zapytał ze śmiechem.
- Nie.- prychnęłam.
- Kocham cię. Tak bardzo, bardzo, bardzo, bardzo.- przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, mocno przytulając.
- Udusisz mnie.
- Przynajmniej będziesz wiedziała jak bardzo mi na tobie zależy.- uśmiechnął się cwaniacko.- Muszę zrobić nam zdjęcie. Na pamiątkę.- powiedział, po czym podszedł do szafki nocnej, wziął telefon i znów podszedł do mnie, obejmując tak jak kilka chwil temu. Marco jak to Marco. Kocha robić sobie zdjęcia. Z jednego stała się sesja zdjęciowa. Najbardziej spodobało mi się jedno. Postanowiłam, że ustawie sobie je na tapetę.
Spojrzałam na godzinę widniejącą na ekranie mojego telefonu. Za kilka minut powinnam być na dole i czekać na dziewczyny.
- Muszę już iść.- powiedziałam, zarzucając na siebie sweterek.
- Bo mi cię ktoś poderwie.- zamruczał, przyciągając mnie do siebie za dół sweterka.
- Marco..- mruknęłam.- Muszę iść. Dziewczyny będą czekać.- upomniałam go.
- Pięć sekund ich nie zbawi...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przychodzę do was z takim oto rozdziałem. 
Wiem, że krótki, ale pisałam z serca. ;**
Następny postaram się dodać wcześniej, dlatego już teraz idę pisać. :D
Tam bardzo się martwiłyście, że to ktoś inny, zły czy jak to tam go określić, ale spokojnie.
To tylko Marco ;)* Marcela bezpieczna xd
Przynajmniej na razie. W następnych rozdziałach nie będzie już tak wesoło.
Już 50 rozdział! Wow! Nie myślałam, że tak daleko zajdę i że wy tak długo ze mną wytrzymacie! Dziękuję! Bez was nie miałoby to sensu! ☻
60 tys wyświetleń!

//
Do następnego. Kinga ;**

I wesołych Mikołajek! ♥☻