czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 49 ~ Jeszcze potrafię się rozebrać.

To ten... Dałam ciała xd Mandżukić jest Chorwatem, a nie Holendrem. Przepraszam! Przyznaję się bez bicia xd Po prostu on mi się strasznie myli z Robbenem.. Sorki jeszcze raz.. ;)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Kotek...- usłyszałam głos Marco i jego ciepłe usta na moim ramieniu.. Nawet nie wzdrygnęłam. Nic. Miałam to gdzieś. Blondyn nie miał chyba nawet najmniejszego zamiaru przestawać. Delikatnie całował moje ramie i powoli kierował się w górę. Szyja.. Policzek.. Usta.. Ja nadal nic.- Chyba się nie obraziłaś?- zapytał, a raczej stwierdził. Znów nic nie odpowiedziałam.- Misiek.
- Nie odzywaj się do mnie.- burknęłam.
- No dobra. Masz.- mruknął mało zadowolony.
- Hm... Pomyślmy.- powiedziałam i przesiadłam się. Odwróciłam głowę w stronę szyby i zawzięcie się w nią wpatrywałam. 
- O nie. Tak się nie bawimy.- rzekł Marco, złapał za mój podbródek, odwrócił w swoją stronę i namiętnie pocałował.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się i przytuliłam do chłopaka..

Podróż mijała mi bardzo powolnie. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon i skorzystałam z wi-fi. Weszłam na Facebooka, zobaczyć co nowego działo się u moich znajomych. Wiele powiadomień, wiele wiadomości i wiele zaproszeń. To już staje się normalką. Przejrzałam tylko nowe wiadomości. Nie miałam najmniejszej ochoty przeglądać zaproszeń. Wiedziałam, że będą tam tylko od osób, których nawet nie znam.
- Co robisz?- zapytał mnie blondyn siedzący obok.
- A co?- zapytałam podejrzanym tonem głosu.
- Nic, nic. Tak tylko pytam.- cmoknął mnie w polik.
- Mhm..- zaśmiałam się. Marco zabrał mi telefon i zaczął się śmiać.
- Oo... Jakiś kurczak cię zaprosił do znajomych. Odrzuć, odrzuć, odrzuć.- miał ze mnie niezły ubaw. Natomiast ja próbowałam wyrwać mu moją komórkę.
- Marco, no! Idioto jeden!- powiedziałam, zabierając mu wcześniej wspomnianą rzecz, po czym odwróciłam się do szyby, ignorując go.
- Nie bulwersuj się tak, kotek.- szepnął mi do ucha, przygryzając przy tym jego płatek.
- Nie bulwersuje się.- odrzekłam bardzo poważnie.
- Ta.. Jasne.- zaśmiał się. Mario zapytał o coś mojego chłopaka i zaczęli rozmowę. A ja mogłam spokojnie przejrzeć Facebook'a. Zajęło mi to kilkanaście minut. Później... Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Kiedy wysiedliśmy z samolotu marzyłam tylko o tym, aby zasnąć. Ten lot strasznie mnie wykończył. Wielogodzinna podróż... To prawda, że mogłam sobie pospać, ale było tak bardzo niewygodnie. Wypróbowałam chyba wszystkie pozycje i nic. Nie wiem jak wy, ale ja jak chcę spać to muszę mieć swoje łóżeczko. No nie musi być moje, ale żeby było.
- Ja chcę do łóżka...- uwiesiłam się na szyi Marco, zamykając przy tym oczy.
- Za chwilę będziemy.- zaśmiał się.
Minęło może 15 min. a byliśmy w naszym hotelu. Kuba rozdał nam nasze klucze i tak jak wcześniej mówił mam pokój z Reus'em. Nie sprzeciwiałam się, marzyłam tylko o ciepłym łóżeczku i śnie.
- No to mały trening. Schodami na 20 piętro..- powiedział Marco, a ja spojrzałam na niego, jak na chorego psychicznie.
- Chory chyba jesteś.- mruknęłam i podążyłam do windy.
- Ty windą, ja schodami. Zobaczymy kto pierwszy.- odparł pewny siebie. 'Przywołałam' do siebie windę i kiedy weszłam do niej, piłkarz ruszył. Nie powiem... Winda może i nowa, ale rusza się jak.. Żółw. Dosłownie. To już te starsze chodzą szybciej. <od autorki: czy tylko ja tak mam? xd> Kiedy winda zatrzymała się, wyszłam i spostrzegłam Marco, opartego o jedne z kilku drzwi.
- Yhm.. Wygrałem!- zaśmiał się głupio.
- Jarasz się jak Boruc dryblingiem.. <nie, że coś... nie mam nic do Boruca> - powiedziałam i zabrałam mu kartę do drzwi, po czym jednym zwinnym ruchem otworzyłam je. Będąc już w pomieszczeniu, rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Jak już wcześniej wspomniałam, marzyłam tylko i wyłącznie o śnie.
- Wstań, no!- mruknął mi do ucha Marco, tym samym budząc.
- Człowieku... Nie mam sił. Daj mi spać. Tak dużo wymagam?
Blondyn bez słowa podszedł do mnie, wziął na ręce, odwinął kołdrę, położył mnie i zaczął pozbywać mnie ubrań.
- Jeszcze potrafię się rozebrać.- zaśmiałam się.
- Ale ja robię to o wiele lepiej.- uśmiechnął się cwaniacko.
- Już, już. Nie zapędzaj się.- powiedziałam i podeszłam do naszych walizek, które nie wiem jakim cudem znalazły się w naszym pokoju. Przecież ani ja, ani Marco nie zabieraliśmy ich. Nie zastanawiałam się nad tym długo, tylko wyjęłam koszulkę i weszłam do łazienki, by się przebrać. Nie kąpałam się. Nie miałam na to nawet najmniejszych sił. Wyszłam już po chwili i zobaczyłam Marco leżącego i oglądającego TV. Położyłam się obok niego, plecami. Blondyn wyłączył telewizor i przytulił się do mnie.
- Dobranoc.- szepnął mi do ucha i pocałował w policzek.

*Następny dzień*
Obudziłam się i pierwsze co zrobiłam to rozejrzałam się wokół siebie. Obok mnie smacznie spał sobie Marco. Był taki.. Bezbronny. Słodki. *-* Ucałowałam go w policzek i podeszłam do mojej walizki, by sięgnąć ubrania. Spojrzałam na okno balkonowe. Była świetna pogoda. Słońce świeciło już od samego ranka. Wybrałam ubrania i poszłam do łazienki. Nie chciałam zwlekać, bo wiem, że jakby Marco teraz się obudził to byłaby 'kłótnia' kto ma pierwszy wejść do łazienki. Weszłam i napuściłam sobie wody do wanny. Kiedy woda była już napuszczona, w odpowiedniej temperaturze, zrzuciłam z siebie ubrania, po czym weszłam do wanny...

Wychodząc spostrzegłam, że Reus już nie śpi. Uśmiechnęłam się do niego i podeszłam, by się przywitać.
- Hej.- uśmiechnęłam się delikatnie.
- Strasznie długo się kąpałaś...- zaśmiał się, po czym pocałował.
- Wiem.. Teraz twoja kolej.- uśmiechnęłam się szeroko.- No raz, raz... Nie będę siedziała tutaj z tobą takim śmierdzącym..- powiedziałam ze śmiechem, oczywiście w żartach, widząc że blondyn się nie rusza.
- Menda mała..!- burknął i zaczął mnie łaskotać.
- Marco, no!- powiedziałam, a raczej ledwo co wydusiłam.
- Też cię kocham..- zaśmiał się. Był nade mną, opierając się piąstkami o łóżko. Dokładnie tak samo jak zeszłego ranka w Dortmundzie. Powoli podniosłam się i czule pocałowałam, kładąc dłoń na jego policzku. Blondyn nie sprzeciwiał się. Wręcz przeciwnie...
- No raz..- dodałam rozbawiona.

***

Położyłam się na delikatnym ręczniku i wyjęłam z torby balsam do ciała. Posmarowałam sobie brzuch, ręce, nogi i zostały mi plecy.
- Posmarujesz mi plecy?- zwróciłam się do Marco, który rozkładał swój ręcznik. Ten to dopiero ma ruchy. Ja zdążyłam się rozebrać do kostiumu, rozłożyć ręcznik i nasmarować się kremem, a on dopiero ręcznik rozkłada.
- A co będę z tego miał?- zapytał z cwaniackim uśmieszkiem.
- Ty i bezinteresowność! Przecież to nierealne.- podsumowałam.
- Jakąś przyjemność muszę mieć.
- Smaruj już!- przewróciłam oczami i podałam mu tubkę. Położyłam się na brzuchu i chwilę później poczułam chłodną substancję rozpływającą się po moich plecach. Piłkarz zaczął delikatnie gładzić moje plecy. On... Powinien zostać masażystą. I tutaj mówię serio. Czułam się jak w raju. Dosłownie! Kiedy skończył ja nadal leżałam z zamkniętymi oczami. Gdyby nie ciepłe usta blondyna na moim karku zasnęłabym.
- Czekam na nagrodę.- uśmiechnął się na ten jedyny sposób. Nie potrafiłam mu odmówić. Podniosłam się siadając i nawet nie zdążyłam odwrócić twarz w stronę Marco, a ja już poczułam jego usta na moich...

Siedziałam na ręczniku opalając się z zamkniętymi oczami, kiedy 'ujrzałam' lekką ciemność...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powiem szczerze, że mi głupi 'wymuszać' te komentarze i wgl...
Ale to taki mały szczegół. :D
Co do rozdziału...
Miałam go zaplanowanego od kiedy zaczynałam pisać tego bloga.
Dostałam weny twórczej i musiałam gdzieś go napisać, aby nie zapomnieć. Skleroza xd
Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu, bo mnie tak. Skromna ja.. xd

Looovki! Kocham was! Dziękuję, że jesteście ;**







środa, 19 listopada 2014

Rozdział 48 ~ Po nazwisku to po pysku.

*Narracja trzecioosobowa*
Ciepły majowy wieczór, dla wielu już noc. Ciepły letni wiaterek rozwiewał jej blond włosy. W końcu przez chwilę była sama ze swoimi myślami. 
Nie mieściło jej się to w głowie. Ma wokół siebie tylu wspaniałych osób, za których mogłaby oddać życie. Zna swoich ulubionych piłkarzy, a nawet z jednym z nich jest w związku. Mieszka w pięknym mieście, w którym spełnia swoje marzenia. Otacza się kochającymi ją ludźmi. Dla wielu życie jak z bajki. Dużo by za nie oddali. Jednak ją martwiła jedna rzecz. Nie wyobraża sobie, aby w jej życiu zabrakło któregoś z piłkarzy. A miała takie obawy.
Stała oparta o balustradę balkonu, co jakiś czas biorąc łyk zimnego piwa..
- Szukałem cię.- usłyszała głos blondyna.
- Nie potrzebnie. Dobrze mi tutaj.- uśmiechnęła się, nawet nie odwracając. Piłkarz stanął obok Marceli, uśmiechając się szeroko.
- Co ci tak wesoło?- spytała cichym głosem. Jak nigdy...
- A tobie nie?- odpowiedział pytaniem, wymijająco.
- Em.. Jakoś tak.. Nie wiem.- na jej ustach zagościł delikatny uśmiech. Pomiędzy przyjaciółmi zapanowała chwila ciszy.
- Mogę cię o coś spytać? Poprosić?- dodała niepewnie. Jak nigdy... 
- Jasne.- uśmiechnął się szeroko.
- Bo.. Koniec sezonu.. Transfery.. I.. Powiedz mi jedno.. Tylko szczerze, proszę..- mówiła niepewnym tonem.- Wybierasz się gdzieś?- dopiero teraz spojrzała na Moritza.
- Co? Nie. Nigdzie. Zostaję tutaj.- powiedział poważnie, patrząc prosto w oczy blondynki. Rozumiał powagę sytuacji. Zbliżył się do Polki i mocno ją przytulił. Dawno tego nie robili. Marcela wzmocniła uścisk.- Cyśka.. Oj, Cyśka.- pokręcił głową. Było mu źle okłamując ją, ale nie potrafił teraz powiedzieć jej prawdy. Nie był gotowy..

*Moritz*
Wychodząc z łazienki zobaczyłem uchylone drzwi do sypialni Reus'a. Coś mnie tchnęło, aby tam wejść. Już po chwili moim oczom ukazała się Marcela. Podszedłem do niej. Chciałem jej powiedzieć o transferze. O wypożyczeniu. Ale najzwyczajniej w świecie zabrało mi odwagi. Już tyle razy chciałem jej to powiedzieć.. 
Rozmawiała ze mną tak.. Poważnie. Jak nigdy.. Zmartwiło mnie to. Kiedy mówiła o końcu sezonu, o transferach.. Zrozumiałem o co jej chodzi. Chciałem powiedzieć, ale znów stchurzyłem. Zaprzeczyłem. Patrzyłem w jej oczy i powiedziałem nie. Wiem, że to będzie miało swoje konsekwencje.. Wiem to, ale nie potrafię inaczej. Przytuliłem ją. Brakowało mi tego i to bardzo. Oddaliliśmy się od siebie. Ona ma Marco, ja Lisę. Każde zajęło się swoją drugą połówką i zapomnieliśmy o drugiej osobie...


***

Po wyjściu ostatniego gościa, ogarnęłam pokrótce z Marco mieszkanie i nawet bez mycia się, położyliśmy się do łóżka.
- Byłaś dzisiaj jakaś nieobecna.- szepnął mi do ucha Marco.
- Wiem..- odpowiedziałam również szeptem.
- Dlaczego?
- Tak jakoś.. Naszło mnie na rozmyślenia.- wytłumaczyłam.
- Jakie?- dopytywał.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła kochanie...- zaśmiałam się cicho.
- Wiem, wiem. Jestem ciekawski, ale za to mnie kochasz!
- Między innymi również za to.- uśmiechnęłam się, cały czas leżąc tyłem do piłkarza.
- Yhm.. Więc?- dopytywał mój ciekawski Marco.
- O transferach.. Boję się, że kogoś z was stracę. Że zabraknie któregoś Borusse.- wyszeptałam. 
- Nie martw się..- powiedział całując mnie w policzek.- Będzie dobrze..- dodał. Miałam takie dziwne wrażenie, że on coś przede mną ukrywa. Jednak nie miałam już wtedy na to siły i marzyłam tylko o tym, aby zasnąć.
- Dobranoc.- powiedziałam i zamknęłam oczy. Nawet nie wiem, kiedy Morfeusz wziął mnie w swoje objęcia.

*Następny dzień*
Pierwsze co zrobiłam po otworzeniu oczu to zobaczyłam mojego Marco, stojącego przed szafą i pakującego swoje rzeczy do jakiejś walizki. Zastanawiałam się po co on to robi. Bezszelestnie wyślizgnęłam się spod kołdry i spuściłam nogi na zimną podłogę. Dłuższą chwilę przyglądałam się tak Marco, do czasu, aż nie odwrócił się przodem do mnie i spostrzegł, że już nie śpię. Podszedł do mnie i jak co poranek pocałował, kładąc swoją dłoń na moim policzku.
- Dzień dobry.- powiedział, kiedy przerwał całuska.
- Cześć.- mruknęłam i bezsilnie opadłam na łóżko.
- Gotowa?- zapytał i oparł się piąstkami o łóżko, będąc nade mną.
- Na co?- spojrzałam na niego zdziwiona.
- Na wakacje... Ze mną.- mówiąc ostatnie dwa słowa poruszył znacząco brwiami.
- To już?- zdziwiłam się. Nie myślałam, że te wakacje nadejdą tak szybko, ale cieszyłam się.
- Tak.- wyszczerzył się.
- Ja miałam nie jechać.- powiedziałam obojętnie.
- Rozmawialiśmy już o tym, tak?- powiedział poważnie.
- No tak...- westchnęłam podnosząc się.
- Więc...- przerwał, ponieważ byłam tak blisko niego, że nasze usta zetknęły się. Piłkarz pogłębił ten pocałunek z pełną zachłannością. Nie stawiałam oporu i odwzajemniałam każdy pocałunek. - Więc cisza...- zaśmiał się.
- Ale Marco... Ja nawet nic się nie dołożyłam.- dodałam, wstając.
- Kotek... Ja i Kuba już to załatwialiśmy.
- Reus! Nie możesz sobie od tak za mnie płacić i załatwiać takie rzeczy nic mi nie mówiąc.- 'ochrzaniłam go'.
- Myślałem, że jesteśmy razem.
- Bo jesteśmy głuptasie.- zaśmiałam się.- Ale pamiętaj...
- Dobrze. Już więcej nie będę.- powiedział z szerokim uśmiechem, po czym cmoknął mnie w polik. Kocham, kiedy tak robi.. ♥

*Lotnisko*
Jak się później okazało, musieliśmy jeszcze godzinę czekać, ponieważ nasz samolot spóźni się. Niespodziewanie w oddali zobaczyłam piłkarzy.. Ehh. Bayernu :/ Jak widać i im lot się spóźni. Rozmawiałam właśnie z Agatą, pijąc powoli ciepłe kakao, które kilka chwil temu przyniósł mi Reus.
- Bayern.- mruknęłam.
- Gdzie?- wzdrygnęła Agata.
- Tam.- kiwnęłam głową na grupkę piłkarzy, biorąc kolejny łyk napoju.
- Czy oni muszą tak działać mi na nerwy?- zapytała niezadowolona.
- Mnie też działają i to jak. A szczególnie Mandżukić. Ugh! Nie trawie tego gościa.
- Czemu? Coś się stało?- zapytała.
- Tak...- miałam zamiar kontynuować, ale..
- Mamusiu...- usłyszałam głoś małej Oliwki, a bratowa wstała i podeszła do swojej córeczki. Uśmiechnęłam się na ten widok. Tak słodko razem wyglądają. Jeszcze Kuby brakuje. Chociaż... Chociaż nie. Za brzydki jest. Cały ten piękny obrazek zepsuje tylko... :P
- Znów się spotykamy...- usłyszałam głos tego Bawarczyka.
- Niestety...- mruknęłam cicho, ignorując Mario i spoglądając na Marco, który stał i rozmawiał z Mario, Robertem, Mo i Leo.
- Nic nie powiesz?- czy on jest głuchy!? No ja pierdziele..
- Daj mi święty spokój! Daj mi żyć! Nie masz przyjaciół, rodziny, dziewczyny?- pytałam podniesionym tonem głosu, jednak nie krzyczałam.
- Nie.- powiedział obojętnie.
- W sumie się nie dziwię.- mruknęłam do siebie.- Zmień się!- dodałam krótko i odeszłam.
Podeszłam do Marco i złapałam za rękę. Nie chciałam dać po sobie poznać, że kilka chwil temu 'spotkałam się' z Holenderskim piłkarzem.
- Nieźle sobie poradziłaś.- usłyszałam szept Marco.
- Widziałeś?- zapytałam, a raczej stwierdziłam uderzając blondyna w ramie.
- To bolało.- mruknąłm, pocierając dłonią swoje ramie.
- Bo miało.- udałam, że się na niego gniewam.
- Nie było tak źle, prawda?- zapytał zmienuiając temat.
- A idź!- machnęłam ręką.
- Też cię kocham.- zaśmiał się, całując mnie w policzek.

***

Jak się później okazało w samolocie siedziałam obok Marco i Mario. Ehh... Siedziałam na środku. Nie nawiedzę siedzieć w tym miejscu. Za to kocham przy oknie.
- Marco, kotenieńku...- zaczęłam słodzić blondynowi.
- Nie.- zaśmiał się, wiedząc o co chodzi.
- No proszę cię. Ja nie lubię tutaj siedzieć.- spojrzałam na swoje siedzenie.
- No dzięki, wiesz! Miło.- oburzył się Mario.
- Nie o to chodzi..- burknęłam.- Po prostu... Ja kocham podziwiać te widoki za szybą.- próbowałam jakoś ubłagać mojego chłopaka.
- Ja też.
- Wiesz, co?- prychnęłam.- Nie wiem jak ty to zrobisz, ale ja pokój mam mieć sama.- zwróciłam się dość głośnym tonem głosu do Kuby.
- Żartujesz?- prychnął rozbawiony.
- Nie. Wyglądam, jakbym żartowała?- założyłam ręke na ręke.
- Nie, ale to i tak nic nie zmieni, bo pokój masz z Reus'em.
- Eee... Blas.. Blascyk... No ten. Wiesz. Po nazwisku to po pysku.- powiedział, a raczej próbował powiedzieć Niemiec. W tym samym momencie rozbrzmiał się głos stewardessy, która poprosiła, aby wszyscy obecni w samolocie zajęli swoje miejsca. Co mi zostało? Usiąść. Usiadłam i zapięłam pasy, po czym założyłam ręce na piersi. Nawet na chwilę nie spojrzałam na Marco, który cały czas zawzięcie na mnie patrzył. Wpatrywałam się w stewardessę, która czytała tę regułkę co lot. Kilkanaście minut słuchania tej bezsensownej wypowiedzi. I tak nikt tego nie słucha, więc po co to czyta? Nie rozumiem. Ja bym nawet nie zdzierała swojego gardła. Jednak próbowałam być poważna i chociaż udawać, że słucham.
- Kotek...- usłyszałam głos Marco i jego ciepłe usta na moim ramieniu..


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hm... Hm... Hm...
Nie zanudzam i wgl.
Pokażcie, że czytacie! D

20 komentarzy ~ Next!



środa, 5 listopada 2014

Rozdział 47 ~ Nie bądź taka dzika czika.

*Mecz*
To nie możliwe.. Pie**zony Bayern! Pie**zony Dante! Nie.. Nie mogę w to uwierzyć. Przegraliśmy.. Przegraliśmy po dogrywce... Nie byłoby jej, gdyby Dante nie wybił piłki z bramki. Jak to możliwe, że sędzia boczny wskazał środek boiska, a główny arbiter nie uznał gola? No po cholere im te mikrofony czy coś!? Płakałam. Niektórzy z pilkarzy Borussi również. Niektórzy sieodzieli i nie dowierzali w to co się stało. Marco.. Był jednym z nich.
A Bayern? Najzwyczajniej w świecie cieszyli się. Cieszyli się z wygranej, na którą nie zasługiwali. Gdyby grali fair play to powiedzieliby, że piłka wpadła do bramki i gol był. A sędziowie? No tak.. Czego Bayern nie może to sędzie dopomorze..
- Kochanie.. Uspokuj się.- głaskał mnie po głowie blondyn, kiedy staliśmy wszyscy w tunelu. Chłopaki z BVB raz z partnerkami i dzieciakami. 
- Jeju.. Co ja przeżywam!? Dokopiecie im w SuperPucharze.- uśmiechnęłam się. Kilkanaście minut później poczułam czyjąś ręke na moim ramieniu. Odwróciłam się, myśląc, że to Marco jednak kogo wtedy zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania i przypuszczenia.
- Jessuu..- złapałam się za serce. Jego zbrzydła morda.. <nie mam tutaj na myśli obrażenia fanów tego kogoś, ale nie będę ukrywać, że go nie lubię>
- Aż taki straszny jestem?- zapytał ironicznie, łapiąc mnie za ręke.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- mruknęłam, wyrywając ręke z jego.
- Uznam, że tego nie słyszałem.- powiedział tym okropnym głosem, przyciągając mnie do siebie.
- Weź się odpieprz..- odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość.
- Chodź poświętować z nami.- uśmiechnął się głupawo. 
- Słucham!? Nie widzisz tego!?- zapytałam zbulwersowana łapiąc za koszulkę z nazwiskiem mojego chlopaka.- To, że wygraliście.. Jeszcze niezasłuzenie nie oznacza, że możesz wszystko koleś. Gdybyście grali fair play powiedzielibyście, że gol powinien być uznany, ale wy myślicie tylko o sobie.. I wiesz co ci jeszcze powiem..?- zapytałam retorycznie.
- Że jestem boski?- nadal nie rozumiał tego co mówie.
- Jesteś obleśny..
Powiedziałam na co wszyscy zebrani wokół nas wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.
- Jakiś problem?- usłyszałam głos Marco, który właśnie wrócił.. Z nie wiem skąd. 
- Zamiast świętować z nami wolisz zadawać się z tymi lamusami. Żaaal..- zawył i miał już odchodzić, ale odezwałam się.
- Żaaal.. Myślisz, że jesteś fajny? Jeżeli chcesz taki być, co ci chyba nigdy nie wyjdzie, przymknij się i idź sobie do swoich lamusów.- burknęłam.
- Dobry pocisk kochanie..- szepnął mi do ucha Marco, kiedy zrezygnowany Mandżukić odszedł. 
- Wiem.- zaśmiałam się i cmoknęłam go w usta.
Może jakieś 10/15 minut później mieliśmy się wszyscy zbierać i jechać na bibe do Reus'a. Oczywiście najpierw do swoich domów, ale dopadł nas, a raczej mnie pewnien niespodziewany zawodnik Frajernu <powtórka z rozrywki. Jeżeli jest tutaj jakiś kibic Gejusiów to przepraszam>
- Laska choć ze mną.- znów on.
- Jest ze mną. Jakiś problem?- widać było, że Marco nie jest zadowolony. 
- Nie wiedziałem, że masz taką dupe.- przygryzł wargę.
- Jak już coś to nie dupę tylko dziewczynę.- blondyn stanął przede mną. Widziałam jak zaciska pięść
- Marco..- szepnęłam łapiąc go za ramie. Byliśmy już tylko my, bo reszta porozjeżdżała się do swoich domów.
- Odpieprz się od niej. Dobrze ci radze.- burknął. W jego głosie słyszałam złość, ale nie taką zwykłą. Z nutką zazdrości.
- Reus cholera jasna. Odsuń się.- szarpnęłam go za ramie i przepchnęłam do tyłu.
- Jeżeli nie chcesz mieć obitej tej zbrzydłej twarzyczki to lepiej odejdź.- mówiłam gestykulując rękoma.
- Nie bądź taka dzika czika.*- przygryzł dolną wargę, złapał mnie za pośladki i przyciągnął do siebie. W tym momencie poczułam się... Poczułam się jak dziwka.. Jak tania dziwka. W moich oczach zebrały się łzy.
- Nie. Tego już za wiele.- prawie, że krzyknął Marco i odepchnął ode mnie Bawarczyka i zaczął okładać go pięściami.
- Marco proszę cię..- szepnęłam cała zapłakana i o dziwo podziałało.
- Masz szczęście, bo gdyby nie ona już dawno miałbyś mordę obitą tak, że własna matka nie rozpoznałaby cię.- rzekł, po czym podszedł do mnie i przytulił. Takiego Marco kocham...
- Suka.- burknął jeszcze Mario, a blondyn chciał już do niego podejść, ale docisnęłam go do siebie, pokazując jak bardzo go teraz potrzebuję.


***

- Kocham cię rozumiesz? I nie pozwolę, żeby jakiś śmieć cię obrażał i dotykał... Jesteś moją księżniczką. Kocham cię nawet nie wiesz jak bardzo i mógłbym oddać za ciebie życie..- szepnął mi do ucha Marco, kiedy zjechał na pobocze. 
- Ja ciebie też kocham i doceniam wszystko co dla mnie robisz, ale musisz zacząć się kontrolować.- powiedziałam cały czas patrząc w szybę.
- Ejj. Spójrz na mnie.- powiedział łapiąc mnie za podbródek, jednak ja nie miałam nawet najmniejszego zamiaru się odwracać.- Słyszysz?- siłą odwrócił moją twarz w swoją stronę. Oparł swoje czoło o moje i delikatnie pocałował. Tak czule i subtelnie..

***
- To co teraz? Zostało nam jeszcze trochę czasu do imprezy..- podszedł do mnie Marco, kiedy stałam oparta o wyspę z kuchni i piłam sok pomarańczowy. Stanął naprzeciw mnie i oparł się rękoma o wyspę.
- Hm.. Może obejrzymy coś?- zapytałam upijając kolejny łyk napoju.
- Za mało czasu..- mruknął z grymasem na twarzy.
- To.. Hm.. Wybierzmy jakąś muzykę..?
- Mam coś innego na myśli.- powiedział przygryzając płatek mojego ucha, tym samym drażniąc skórę mojego policzka, kliku dniowym zarostem.
- Za mało czasu kochanie...- odparłam tym samym tonem co on, czyli upominającym.
- Ale.. Kotku.- musnął moje usta, widocznie niezadowolony.
- Wiem. Pozbędziemy się... Tego tu.- przejechałam palcem po jego zaroście.
- Niech ci będzie..- westchnął.
- Ale jest mały problem.- tym razem to ja westchnęłam 
- Jaki?
- Nie chce mi się iść. 
- Wskakuj.- odparł, odwracając się do mnie tyłem. Tak jak powiedział tak zrobiłam. Kilka minut później byliśmy w łazience.
- No to do roboty..- klasnęłam w dłonie. Marco podał mi wszystko co potrzebne, a ja wzięłam się do pracy. Znaczy. Nie wzięłam się do niej, ponieważ blondyn jest za wysoki i ja ledwo co do niego dosięgam.
- Chyba ci się to nie uda kochanie..- zaśmiał się diabelsko. 
- Zaklad?- zapytałam unosząc jedną brew ku górze.
- Yhm.. O co?- spytał pewny siebie.
- Hm..
- I takiego mega, mega słodkiego całusa.- rozmarzył się.
- Stoi.- wyciągnęłam do niego dłoń, a ten złapał za nią i przyciągnął mnie do siebie, po czym pocałował.- Jeszcze nie wygrałam kochanie.- zaśmiałam się. Nie zważając na mężczyznę stojącego obok mnie, wskoczyłam na pralkę i uśmiechnęłam się złowieszczo.
- I co bejb..?- wywaliłam mu język.
- Rób i nie gadaj.- 'nadstawił mi się'.

-Ojć..- syknęłam, kiedy zobaczyłam ranę na brodzie blondyna.- Chyba troszkę cię zacięłam.- przygryzłam dolną wargę.
- Co?- prawie, że krzyknął Marco dochodząc do lustra.- Utłukę cię.- powiedział 'poważnie', jednak nie wyszło mu to bo zaśmiał się. W tym samym momencie w domu rozbrzmiał się dzwonek dzwonka. 
- Otworzę.- zeskoczyłam z pralki i czym prędzej pobiegłam na dół, po czym otworzyłam drzwi pierwszym, przybyłym gościom. 
- Siemka.- przywitałam się z Mario i.. Ann? Aha, okey.
- Siem.- odpowiedział mi Gotze i pocałował w polik. Zdążyłam zamknąć drzwi i może po dwóch minutach znów zadzwonił dzwonek. Tym razem za drzwiami zastałam Roberta z Anią i Romana z Lisą.
- Hej.- uśmiechnęłam się i wpuściłam gości.- Dobra wy się rozgośćcie, a ja za chwilę wracam.- dodałam i podążyłam do łazienki pomóc blondynowi. Jednak jak na zawołanie wszyscy ruszyli za mną.
Postanowiłam już nic nie mówić, bo i tak by to nic nie dało. Weszłam do łazienki, a za mną cała 'zgraja' i kiedy zobaczyli co stało się Marco wybuchnęli śmiechem.
- Serio? Musiałaś ich tutaj przyprowadzić?- spytał opatrując sobie malusieńką ranę.
- Sami za mną przyszli.. Jak ogony.- porównałam.
- No dzięki za porównanie.- oburzył się Mario.
- Akurat za Marco to ty wszędzie chodzisz.- powiedziała Ann. Trochę mnie to zdziwiło, ale powoli zaczynam się do niej przekonywać. Od kiedy weszła do domu Reus'a nie przestaje się uśmiechać. Pozytywnie mnie zaskoczyła.
- Ha! I kto tu za kim łazi!?- roześmiał się blondyn. 
- I ty przeciwko mnie?- zapytał z udawaną urazą Götze swoją dziewczynę. Ta pokręciła tylko głową...

*tekst Mariki. :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jejusiu... Przepraszam, przepraszam, przepraszam.. :(
Kompletnie straciłam poczucie czasu.
Ten czas w szkole i poza nią mija mi tak bardzo szybko, że nim się obejrzę to już kładę się spać.
Nie myślałam, że aż tyle czasu minęło od kiedy dodałam ostatni rozdział.
Ten.. Miał się pojawić w poniedziałek, ale niestety nie dałam rady.. ;c

Jeszcze raz przepraszam... Kinga.. ;**