sobota, 1 marca 2014

Rozdział 1 ~ "Nie odpuszczę"

Przez całą drogę nie zamieniliśmy ani jednego słowa co było bardzo dziwne... Kiedy nadeszła nasza kolej, weszliśmy do wyznaczonej sali. Lekarz powiedział, ze kostka jest zwichnięta. Nie ma, wiec potrzeby zakładania gipsu. Powiedział również, że przez kilka najbliższych dni będę odczuwała ból, dlatego też przepisał leki i maść. Nie mogę jej nadwyrężać, więc z mojego biegania nici. Po wyjściu ze szpitala Wojtek poszedł do pobliskiej apteki, a ja wsiadłam do samochodu. Włączyłam swoją ulubioną piosenką i zaczęłam ją śpiewać, do momentu, aż zjawił się Wojtek.
- Już jestem.- oznajmił wchodząc do samochodu i po chwili byliśmy już w drodze do mojego domu. Postanowiłam, ze nie będę przeszkadzać i wyłączyłam radio. Oparłam głowę o szybę i cierpliwie czekałam, aż dojedziemy. Pełno śpieszących się ludzi. Zastanawiałam się gdzie oni wszyscy się tak śpieszą. Życie jest przecież za krótkie, żeby przemierzać je w biegu. Na nic nie zwracać najmniejszej uwagi. Ja tam nigdzie się nie śpieszę. Akceptuję życie takie jakie jest i siebie również...
- Nad czym tak myślisz?- z rozmyśleń wyrwał mnie głos przyjaciela
- Co? Aaa, nad niczym...- skłamałam
- Taa, właśnie widzę jak nad niczym nie myślisz. Przede mną nic nie ukryjesz- uśmiechnął się promiennie
- Ugh... Gdzie oni wszyscy się tak śpieszą?- odpowiedziałam w końcu
- Hm...- zamyślił się- Pewnie maja jakiś cel!
- A no tak zapomniałam. Przecież wszystko co się z życiu dzieje ma jakiś cel...- powiedziałam sarkastycznie i oparłam głowę o szybę.
- Już jesteśmy.- oznajmił przyjaciel po niedługim czasie.
-Dziękuję Ci bardzo. Jesteś kochany- przytuliłam Wojtusia
- Wiem.- odparł dumnie
- Jakiś ty skromny- skomentowałam- Wejdziesz?
- Nie wiem..
- No weź nie marudź i chodź.- nakazałam
- Dobrze, już dobrze. Mamusiu- zaakcentował ostatnie słowo i jak kazałam wyszedł z samochodu. Po kilku minutach byliśmy już w domu. 
- Chcesz coś do picia?- zapytałam kiedy byłam już w kuchni
- A no jak masz to cacao.
- No proszę. Jakie wymagania- zaśmiałam się.
- Ja nic nie wymagam, proszę tylko.
- Żartowałam przecież.
- Wiem!- powiedział, a ja akurat weszłam do salonu gdzie on już usadowił się na kanapie. Zajął prawie cała.! Bezczelność!
- A tobie to nie za wygodnie?
- Baaardzoo..- przeciągnął
- A ja? 
- Jak dla mnie to możesz siedzieć na podłodze.
- Hahahhh, śmieszny jesteś. Tak, że aż wcale. -zaśmiałam się
- Tak, wiem. W końcu to ja!
- Dobra, koniec gadania. Rusz ten swój tłusty zadek i przesuń się.
- Tylko nie tłusty- powiedział, a ja wybuchłam śmiechem- Z czego się śmiejesz?
- Nie wiem, może...- nie dokończyłam, bo zadzwonił dzwonek.- Kogo tu niesie?- zapytałam sama siebie, idąc w stronę drzwi. Ale kogo przed nimi zobaczyłam.. Nigdy bym się go tutaj nie spodziewała. Zwłaszcza jego.!
- Hej! Mogę wejść?- zapytał ucieszony... Patrick. Tak własnie ten. Mój były.
- Nie- odpowiedziałam krotko.
- Musimy pogadać!- wepchnął się do środka.
- Nie mamy o czym. A teraz wyjdź.
- Chyba jednak mamy.
- Tam są drzwi.- wskazałam na drzwi
- Nie chciałem tego, rozumiesz?- zapytał podchodząc do mnie na niebezpieczną odległość
- Nie chciałeś!? Czy Ty siebie słyszysz!? Jakbyś nie chciał to byś tego nie zrobił. Nie zdradziłbyś mnie..- podniosłam głos
- Marcela! Wszystko ok.?- usłyszałam głos Wojtka.
- Poradzę sobie- odruchowo spojrzałam w jego stronę i odpowiedziałam 
- Ale ja Ciecie kocham!- zbliżył swoją twarz ku mojej Patrick
- Nie! Wyjdź! Teraz, rozumiesz?- chciał mnie pocałować, ale odepchnęłam go
- Cholera!! Ty naprawdę tego nie rozumiesz!? Ja Ciebie kocham!- krzyczał
- Ty w ogóle wiesz co znaczą te słowa? Jeżeli się kogoś kocha to nie rani się tej osoby w taki sposób w jaki ty to zrobiłeś!- powiedziałam już normalnym głosem i spróbowałam wypchnąć go z domu. Jednak nie udało mi się. Patrick przycisnął nie do ściany i pocałował. Tylko, że dla mnie jego pocałunki już nic nie znaczą. Próbowałam go odepchnąć od siebie, ale nie udawało mi się. Przecież jest o wiele silniejszy de mnie. Na całe szczęście Wojtek zareagował. Odciągnął go ode mnie i wyrzucił za drzwi.
- Nie odpuszczę!- usłyszałam jeszcze i z bezsilności zsunęłam się po ścianie, tym samym siadają na podłodze. Głowę zatopiłam w rekach i zaczęłam szlochać. Naprawdę go kochałam, ale nie mogę mu wybaczyć. Nie potrafię... Nie mogłabym być z chłopakiem, który zdradził mnie z najlepsza przyjaciółką. Jeżeli w ogóle mogę ja tak nazwać. Życie jest strasznie trudne. Zwłaszcza moje życie. Najpierw ojciec zabił mamę, później Kuba wyjechał, babcia zmarła i jeszcze na koniec chłopak, którego naprawdę kochałam zdradził mnie z przyjaciółka. Ale jest jeszcze Wojtek. Tylko on jest przy mnie, kiedy to wszystko się dzieje.
- Nie płacz już. On nie jest wart tych łez.- przytulił mnie Wojtek
- Dziękuję, ze jesteś...- wyszeptałam mu na ucho
- Z tobą zawsze. Do końca życia..- ucieszyło mnie to co powiedział. Dla mnie te słowa bardzo dożo znaczą.
- Jesteś wielki!- powiedziałam odrywając się od przyjaciela. Wstałam i poszłam do łazienki, przemyłam twarz woda i wróciłam do przyjaciela, który siedział na kanapie. Usiadłam obok niego.
- To co oglądamy?- zapytał przerywając cisze
- Nie wiem. Komedia?
- No ok.
- To ja pójdę zrobić popcorn.- i poszłam do kuchni. Po kilku minutach posiłek był już gotowy i wróciłam z nim do Wojtka. Po 2 godz. film skończył się, a Wojtek powoli zaczął zwijać się do swojego domu Pożegnałam się z przyjacielem całusem w policzek. Z racji tego, że była godzina 22 postanowiłam, że wezmę kąpiel i pójdę spać. Tak też zrobiłam. Szybko umyłam się, przebrałam w piżamę i poszłam jeszcze do kuchni. Zażyłam leki i poszłam do swojej sypialni. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej wam! Rozdział przejmujecie Wy. 
Przepraszam, że dopiero dzisiaj.
Miałam dodać wczoraj, ale dopadły mnie lekkie problemy z internetem. 
Ale to taki mały szczegół. 
Tutaj macie mojego ask'a jakbyście chcieli zapytać o coś. 
Dzisiaj chłopaki grają z FC Numberg. Niestety ja nie mogę obejrzeć meczu, ale wierzę, że wygrają. 
Aaa i jeszcze takie tam zdjęcie. 


                                                                                     

4 komentarze:

  1. Rozdział jak zawsze świetny. ;D Czekam na nn <33
    Ja meczu też nie oglądam bo spotykam się z moją BFF. ;D
    Pozdrawiam Marika :*

    Zapraszam do mnie: http://mow-szeptem-jesli-mowisz-o-miloscii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział ;*
    Jaki palant z tego Patricka ;o Jak on mógł do niej jeszcze przyjść po tym co zrobił ;o
    Dobrze że Marcelina ma Wojtka ;*
    Zapraszam do siebie <3
    http://twoj-usmiech-nadzieja-na-lepsze-jutro.blogspot.com/
    http://zakochanewdortmundzie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest MEEEEGA!
    Dobrze, że Marcelina ma Wojtka..:) A o Patricku nie będę się wypowiadać.. !
    Czekam z niecierpliwością na następny !! ;**

    W wolnej chwili zapraszam do mnie http://zmienmy-przyszlosc-na-lepsza.blogspot.com/ dopiero zaczynam i liczę na szczerą opinię ;**
    Pozdrawiam.♥

    OdpowiedzUsuń