sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 8 ~ "Nosiłem cięższe!"

Dzień minął mi bardzo spokojnie. Co się dziwić siedzenie przed telewizorem to nic trudnego. Tak wiem, taki tam leniuch ze mnie. Czasem mam takie dni, w których na nic nie mam ochoty i najchętniej to bym cały dzień przesiedziała przed TV. Ale Agata powiedziała, że nie mogę tak i kazała mi wyjść na spacer. Jak kazała tak też uczyniłam. Wchodziłam właśnie do domu, kiedy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu widniał napis: numer zastrzeżony. Niepewnie odebrałam.
- Halo?
- Hej kotku.- ten głos. Ile ja bym dała żeby go już nigdy więcej nie usłyszeć! Rozłączyłam się i w niezbyt dobrym humorze weszłam do kuchni.

*Następny dzień*
Obudziłam się po 9. Szybko wyskoczyłam z łóżka i podbiegłam do drzwi balkonowych, by za chwile stać na świeżym powietrzu oparta o barierkę balkonu. Zamknęłam oczy i wspominałam wczorajszą rozmowę z Marco. Postanowiłam już nie marnować czasu, bo przecież jest za piękny dzień.  Wchodząc do pokoju usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości na mój telefon. Jej treść zaskoczyła mnie: "Dzień dobry kochanie!"-numer zastrzeżony. No kto to może być!? Hm.. Oczywiście, że Patrick. Czego on jeszcze ode mnie chce? Czy on się kiedyś odczepi!?? Chyba tylko wtedy jak mu ktoś porządnie przyp**przy! Postanawiałam nie przejmować się tym dupkiem i podeszłam do szafy, przy której trochę postałam wybierając odpowiednie ubrania do szukania pracy. Tak! Muszę znaleźć sobie w końcu jakąś "robutkę". Oczywiście w moi zawodzie. Fotografa. Kubie jak i Agacie jeszcze nic nie mówiłam. Godzinę później byłam już na dole, gdzie byli już Agata i Kuba.
- Dzień dobry.-przywitała mnie Agata stawiając na stole jajecznice
- Dzień dobry.- odpowiedziałem jej uśmiechem
- Siema, jedziesz ze mną na trening?- zapytał brat nakładając sobie na talerz danie
- Em... nie, nie mogę. Muszę znaleźć sobie prace!- oznajmiłam z wyczekiwaniem na jego odpowiedź
- Ahaa, to spoko.- odparł. Bardzo mnie zdziwiła jego reakcja. Myślałam, że będzie mi prawił morały, że nie muszę i w ogóle. Jak widać pomyliłam się. Nałożyłam sobie na talerz śniadanie zrobione przez bratową i zaczęłam konsumować danie. Po zjedzonym posiłku zebrałam zaczynia ze stołu i pozmywałam. Kuba w tym czasie pojechał na trening, a Agata zaprowadziła Oliwkę do przedszkola.

***

Gdzie zaniosłam papiery z ukończeniem szkoły, to albo nie było już miejsc do pracy albo za duże wymagania. W końcu zrezygnowana usiadłam na ławce w parku i rozmyślałam co dalej. Po chwili usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Na wyświetlaczu widniał napis: Kuba. "A ten to czego znowu??"-pomyślałam.
- Haloo?- zapytałam bez entuzjazmu
- Siema siora. A co ty tak przybita?
- A weź. Szkoda gadać!
- Okey, nie wnikam. Wbijaj do pizzerii obok Iduny!
- Klopp was zabije!- powiedziałam wstając
- To jak?- usłyszałam Moritza.
- Kto jeszcze słyszy naszą rozmowę?- zapytałam ironicznie
- Wszyscy obecni!- tym razem odezwał się Robert. 
- Okeeeeeeey!- przeciągnęłam i rozłączyłam się
Po jakiś 20 min. spacerku byłam na miejscu. Wchodząc do pizzerii od razu w oko rzuciła mi się spora grupka chłopaków siedzących przy jednym stoliku. Byli tam Kuba, Robert, Łukasz, Moritz, Marco, Mario, Mitchell, Erik, Kevin i Jonas.
- Hej.- uśmiechnęłam się
- Siema!- odpowiedzieli mi tym samym. Z racji tego, że nie było już miejsc siedzących usiadłam na kolanach u Kuby, który po chwili zrzucił mnie z nich. Wszyscy obecni wybuchnęli śmiechem
- Porąbało cię? Wstyd mi robisz pacanie!- skrytykowałam go.
- Tak dla orzeźwienia!- zaśmiał się
- Spier papier!- pokazałam mu środkowego palca i podeszłam do baru. Zamówiłam sobie małą pizze i cole. Usiadłam przy stoliku, tyłem do chłopaków.
- Ej, młoda nie obrażaj się!- mówił Kuba
-.........
- Cysia...- zawsze tak do mnie mówił, kiedy coś chciał
- Cysia??- zapytał zdziwiony Moritz
- Yhm...- przytaknął mój brat
- Ja też mogę do ciebie tak mówić?- zapytał Mo
- Jak chcesz to możesz.- przytaknęłam
- Oo, a jemu to odpowiadasz!?- oburzył się Kuba
-........- również nie odpowiedziałam
- No weź nie "fochaj się"!- chłopaki mieli z nas niezłą polewkę. Ich śmiechy roznosił się po całej pizzerii. 
- Klękaj na kolanach i przepraszaj!- powiedziałam poważnie, a piłkarze ponownie wybuchnęli śmiechem
- Serio...?
- Nie na żarty..- powiedziałam sarkastycznie. Kuba spojrzał na mnie jak na idiotkę, po czym uklęknął.
- Ty się dobrze czujesz? Żartowałam przecież.
- Sama...- nie dokończył. Głośno westchnął i podniósł się- Mogłem się tego spodziewać!
- Mogłeś, mogłeś!- mówił przez śmiech Robert. Po chwil dostałam swoje zamówienie. Zaczęłam konsumować posiłek. Tak wie, nie jest to najzdrowsze danie, tym bardziej, że biegam.. Ale raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Dosłownie kilka minut później siedziałam na kolanach u któregoś z chłopaków. Dlaczego na kolanach? Bo ci idioci dosiedli się do mnie. A, że jest mało miejsc wzięli mnie na kolana. No i co najlepsze zaczęli jeść moją pizze. A dokładniej Robert, Kuba i Łukasz. Z resztą i tak sama bym jej całej nie zjadła.
- No to pięknie grubaski. Klopp was zabije!- odparłam, gdy skończyli.- Już to widzę. Polskie trio z "fałdkami".- zaczęłam się śmiać. 
- Spali się.- powiedział Robert
- Jak chcecie. Jak coś to mnie tutaj nie było.
- Byłaś, byłaś i nadal jesteś.- usłyszałam głos Marco. Odwróciłam się i zobaczyłam, że siedzę na kolanach właśnie u REUS'A. No super, pięknie po prostu.
- Nie mogłeś powiedzieć wprost? Wystarczyło: " Marcela ciężka jesteś, mogłabyś zejść mi z kolan, bo za chwile je zmiażdżysz i nie będę miał jak grać"- powiedziałam poważnie
- Że ty ciężka? Nosiłem cięższe!- pochwalił się, a ja posłałam mu pytające spojrzenie- Nie ważne!
- Okey. To ja już lecę. Muszę jeszcze trochę poszperać w internecie.- wstałam i przecisnęłam się przez piłkarzy
- Czego?- zapytał Marco
- Nie ważne..- wystawiłam mu język.
- Ja też już pójdę!- odezwał się Erik
- Ja też!- dołączył się Moritz- Lisa czeka!
- Ooo, nie będziemy przeszkadzać panie Leitner!- zaśmiał się Reus
- A tobie Reus to tylko jedno w głowie..- skrytykował szatyn kumpla
- Kuba ruszaj dupę i jedziemy.- popędzał Kubę Łukasz
- Gdzie?- zapytał zdziwiony
- Zapomniałeś? Umówiliśmy się z Agatą i Ewą, że pójdziemy z dziećmi do zoo
- I ja nic o tym nie wiem?- zapytałam
- No sorry siora. Zapomniało mi się.
- Dobra leć- klepnęłam go w ramie
- Naraszki.-powiedział Łukasz
- Naraszki? Swój własny słownik tworzysz?- zapytałam ze śmiechem
- Spadaj!!
- Będzie podwójna śmierć!- skwitowałam, kiedy Kuba i Łukasz wyszli


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to mamy ósemeczkę.
Zmotywowaliście mnie waszymi komentarzami.
Jakoś tak wyszło, że napisałam kolejny i podoba się.
Zapraszam do brania udziału w ankiecie! ;)
CZYTASZ~KOMENTUJ!
To cholernie motywuje!
Do następnego!
Buziaczki Kinga :**




6 komentarzy:

  1. No nie wieże, a wczoraj gadałaś, że dodasz jak napiszesz.! :)
    Moje słynne "Tak więc" rozdział jest zajebisty. :) Już sobie wyobrażam jak Kuba klęka przed Marceliną. :d
    Tak, więc już się nie mogę doczekać następnego <3

    Buziaczki Lewizna :**

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAA genialne !
    Taa, słownik 'Piszczy Mistrzu' HAHAHA :D
    Czekam na nn <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział malinka normalnie! :D
    Hahaha Kuba klękający przed Marceliną :D Aż to sobie wyobraziłam :D
    Czekam na nowy rozdział :)

    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. cuuudowny rozdział..:D
    czekaaaam na kolejny..
    pozdrawiam..

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale fajny. Cieszę się że tu zajrzałam. :D
    Czekam na nn :)
    Zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahahahaha próbuje sobie wyobrazić klękającego Kubę przed Marceliną ;D
    Czyżby Kuba i Łukasz pojechali rodzinę do zoo odwiedzić? ;p
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń