niedziela, 27 września 2015

Rozdział 84 ~ Wymiękasz.

Następnego dnia, nie miałam wyjścia i musiałam wstać o 8, by zdążyć na trening pszczółek, a później do pracy na piętnastą. 
Zwlekłam się z łóżka z wielkim bólem, mając nadzieję, że dzisiaj pośpię dłużej. Reus jest nienormalny. Stwierdzam i zdania nie zmienię. Myłam właśnie zęby, kiedy ten histerycznie zaczął się do mnie dobijać. 
- Dzień dobry, pani Reus.- cmoknął ustami do słuchawki telefonu. 
- Czego, grzecznie pytam?- przełączyłam rozmowę na głośnomówiący. 
- Jak się spało?- zapytał.
- Reus nie pierdziel, szykuję się, żeby zdążyć na ten.. Trening.- wywróciłam oczami, wciągając na nogi spodnie
- No ale ja grzecznie pytam.
- A ja grzecznie odpowiadam.
- Nie na temat.- stwierdził.
- Kto powiedział, że będzie na temat?- złapałam go.
- Mnie zawsze trzeba odpowiadać na temat.- powiedział po chwili.
- Ja nic nie muszę. Ewentualnie mogę.- zaśmiałam się.
- Ale kochać mnie musisz.- czułam, że się uśmiecha. Westchnęłam.
- Zobaczymy się na treningu.- chciałam już zakończyć połączenie, kiedy blondyn jeszcze się odezwał.
- Może przyjechać po ciebie?
- Przejdę się. Spacer dobrze mi zrobi.
- Tylko bez szpilek.- odparł poważnie, na co ja przewróciłam oczami. On i ta jego nadopiekuńczość. 
- Tak jest, tatusiu.- uśmiechnęłam się sztucznie, po czym zakończyłam połączenie. Pokręciłam tylko głową, po czym założyłam na siebie koszulkę. Uśmiechnęłam się, kiedy przypomniały mi się słowa Marco 'Ale kochać mnie musisz.' Tak muszę cię kochać, Reus. 

Jak się później okazało, Kuba przyjechał po mnie, bo jak stwierdził ma po drodze. Nie pozwolił mi się ze sobą sprzeczać, więc chcąc czy nie chcąc  musiałam jechać  nim. W drodze na ośrodek treningowy Borussii zadzwonił do mnie Wojtek. Nasze relacje zdecydowanie się polepszyły. Rozmawiamy coraz częściej, dzięki czemu rzecz jasna, jeszcze lepiej się dogadujemy. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wysiadłam z samochodu, podobnie postąpił Kuba. Kiwnęłam do niego głową, że jeszcze zostanę, na co ten rzucił mi kluczyki, mówiąc, żebym nie zapomniała zamknąć. Po jakimś czasie, Wojtek musiał wychodzić na trening, więc zakończyliśmy rozmowę. Obiecał, że wieczorem odezwie się jeszcze. Rozłączyłam się i zamknęłam samochód brata. Spojrzałam na ekran telefonu. Widniała na nim godzina 9:20. Za dziesięć minut zaczyna się trening, więc pasowałoby, żebym w końcu ruszyła się pod ośrodek treningowy. 
Wnet poczułam czyjeś silne dłonie na moich udach. Potrząsnął mną, a ja pisnęłam. Stanął przede mną, odwracając mnie sobie przodem do siebie. 
- Reus, idioto jeden!- krzyknęłam, uderzając go pięścią w ramie. Ten tylko zaśmiał się głupio, po czym objął mnie w pasie.
- Miło znów cię widzieć, kochanie.- zaśmiał się ironicznie.
- Cicho bądź.- powiedziałam, a ten tylko złożył na moich ustach ciepły pocałunek. Złapał mnie mocno za biodro, przyciągając jeszcze bliżej siebie. 
- Marco!- krzyknął Mo.
- Reus!- usłyszałam głos Roberta. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. Blondyn mruknął coś tylko pod nosem, dając piłkarzom do zrozumienia, że nie ma nawet najmniejszej ochoty iść teraz do nich. Odsunęłam się od ukochanego, czując jak moje policzki zmieniają swój naturalny kolor. Złapałam go za rękę i chowając telefon i klucze od samochodu brata, ruszyliśmy na Breckel. 

- Marcela..- usłyszałam głos przyjaciela, a po chwili poczułam jak unoszę się nad ziemią. Przerzucił mnie przez ramię i zaczął biegać po całym boisku.
- Leitner!- wrzasnęłam, uderzając go pięściami po plecach. 
- Tak, skarbie?- zaśmiał się. Kocha tak do mnie mówić, co już czasem zaczyna denerwować Marco, jednak on wie, że pomiędzy nami nic nie ma. 
- Postaw mnie, do jasnej cholery!- uderzyłam go kolejny już raz pięścią. 
- No dobra, dobra, tylko tak nie bij.- postawił mnie na murawie, bacznie mi się przyglądając. 
- Co? Jestem gdzieś brudna?- zapytałam.
- Nie.- odpowiedział krótko i miał zamiar kontynuować, jednak usłyszałam głos Marco.
- Marcela!
- Moritz!- wrzasnął trener.- Zbiórka!- dodał.
- Ścigamy się?- zapytał blondyn nagle.
- Nie, Mo.. Chyba..- wahałam się.
- Wymiękasz.- stwierdził.
- Wcale nie.- oburzyłam się.
- Widzę, że boisz się przegranej, więc teraz, jeśli pozwolisz oddalę się powolnym krokiem w stronę trenera..- miał zamiar kontynuować, ale przerwałam mu.
- Dobra, o co?- wywróciłam oczami.
- Ten kto przegra stawia piwo.- wyciągnął dłoń w moją stronę.- To jak?
- Stoi.- uścisnęłam jego dłoń.
- Start!- krzyknął nagle, śmiejąc się ze mnie.
- Nie grasz fair Leitner!- odkrzyknęłam, biegnąc tuż za piłkarzem. Jednak to on dobiegł pierwszy do "mety". Kiedy ja próbowałam złapać powietrze, podszedł do mnie Marco. Wyprostowałam się, a ten objął mnie w pasie ramionami, cofając mnie o kilka dobrych kroków.
- Kocie.. A ty to tak możesz biegać?- zapytał, uśmiechając się lekko. Jednak jego wyraz twarzy, wyrażał również zmartwienie.
- Reus..- westchnęłam.- Ciąża to nie choroba.- zarzuciłam ręce na jego szyję.
- No martwię się, no..- uśmiechnął się lekko. 
- To dobrze.- zaśmiałam się, a blondyn cmoknął mnie w usta.- Idź, bo mnie trener za chwile opierdzieli.- popchnęłam go lekko, by po chwili poklepać chłopaka po ramieniu. 

Wieczorem, zadzwoniła do mnie Ania, by oznajmić mi, że mamy biegać. Nie mając innego wyjścia zgodziłam się, co i tak Lewandowska wyśmiała. Widocznie nie miała nawet zamiaru pytać mnie o zdanie. Wybrałam ubrania na dzisiejszy całkiem ciepły wieczór. Powoli zapadał zmierzch. Wiedziałam, że Ania najbardziej lubi takie pory dnia, gdzie nikt jej nie przeszkadza, prosi o autograf czy zdjęcie. Marco razem z Lewym wyszli, mówiąc że idą do Nevena. 
Kiedy założyłam już na siebie luźną koszulkę i legginsy, złapałam jeszcze telefon, kierując się w stronę kuchni. Z lodówki wzięłam chłodną wodę mineralną, po czym podążyłam do przedpokoju, gdzie założyłam wygodne buty sportowe i bluzę. Zabrałam jeszcze klucze od mieszkania i wychodząc zamknęłam je. Na schodach już czekała na mnie Polka, która jako mini rozgrzewkę, "zorganizowała" zbieg po schodach z ósmego piętra. Wolne żarty! 

Kiedy dotarłyśmy w końcu do parku truchtem. Tam porządnie porozciągałyśmy się i zaczęłyśmy biegać. Dużo rozmawiałyśmy, czasem śmiejąc się nawet z najmniejszych drobiazgów. W pewnym momencie ujrzałam śliczne serce ułożone z płatków czerwonych róż.
- Spójrz, słodkie.- spojrzałam na Lewandowską, nie mogąc powstrzymać swojego uśmiechu.- Ktoś musi mieć niesamowite szczęście.- dodałam.- Chodźmy.- miałam już zamiar ruszyć, kiedy Ania złapała mnie za rękę, kiwając głową w przeciwną mi stronę.
Nagle zabrakło mi powietrza. Złapałam się za serce, nie wiedząc co mam powiedzieć. Zatkało mnie. Dosłownie. Po chwili poczułam jak Lewandowska delikatnie popchnęła mnie w stronę Marco. Nigdy nie spodziewałabym się, że coś takiego może zorganizować Reus. Wszyscy o wszystkim wiedzieli tylko nie ja. Zza drzewa wyszli również Robert, Kuba i Agata. Marco ubrany był w czarny garnitur, rękawy białej koszuli, miał wywinięte na 3/4 oraz krawat idealnie dopasowany. Niby nic takiego, ale wyglądał oszałamiająco. Podszedł do mnie, łapiąc za rękę. Widocznie był zdenerwowany.
- Pamiętasz ten dzień, kiedy na mnie wpadłaś? Właśnie tutaj. Dokładnie w tym miejscu.- zaczął.
- To ty wpadłeś na mnie.- wydusiłam niepewnie.
- Nie do końca.- uśmiechnął się.- Wiesz jak bardzo mi się wtedy spodobałaś? Kurde, nawet nie myślałem, że kiedykolwiek będę mógł się do ciebie zbliżyć.- rozmarzył się.- Byłaś jak towar w wyższej półki.- stwierdził.
- Przez te kilka lat, kiedy byliśmy razem tyle się wydarzyło.. A ja nigdy nie zwątpiłem co do tego czy nadal cię kocham. Byłaś, kurde nadal jesteś jak narkotyk, bez którego po jakimś czasie nie da się żyć. A teraz? Jestem najszczęśliwszym facetem na tym świecie, bo mam przy swoim boku tak cudowną kobietę. Dziecko? Zawsze o nim marzyłem, o stworzeniu prawdziwej rodziny. Dawać przykład własnym dzieciom, uczyć ich wszystkiego po kolei, tak jak robili to moi rodzice. Być przykładem..- cały czas patrzył mi w oczy.
- To niesamowite i dziwne jednocześnie, jak człowiek może kochać drugą osobę. Codziennie, kładąc się spać, dziękuję Bogu, że cię spotkałem.- odwrócił głowę na chwilę, kątem oka spoglądając na mnie. Nie mogłam uwierzyć, że to właśnie ja jestem tą szczęściarą.- Codziennie zakochuję się w tobie od nowa i coraz bardziej. Wiem, że moja miłość do ciebie jest prawdziwa.- kontynuował. Uklęknął przede mną, wyciągając z kieszeni swojej marynarki, czerwone pudełeczko.- Zechcesz spędzić ze mną resztę swojego życia i pozwolisz mi nazywać się największym szczęściarzem na tej pieprzonej planecie?


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział leci do Waszej dyspozycji! 
Jak Wam się podoba? Nie zawiodłam? 
Mnie podoba się, o takie coś mi chodziło i jest ;d 
Rozdział miał pojawić się wczoraj, jednak miałam ognisko i nie dałam rady dodać. 
Tak, więc liczę na Wasze szczere opinie! 
Do zobaczenia! ;3 


6 komentarzy:

  1. Awwww ale boskie oświadczyny wszyscy przyjaciele uczestniczyli w planie spiskowym Marco, super rozdział. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa cudowny! Boski! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oświadczył się!!!! Aaaaa jak się cieszę.♡ Spisek chyba udany!:)
    Zgodzi się? No ba! Kto by się nie zgodził, no halo! :D
    Ogólnie wspaniały!!!!
    Czekam na magiczne "tak" w następnym rozdziale! ;)
    Oby jak najszybciej!♡
    Weny kochana!:**
    I zapraszam do mnie na nowości!:) mr11-bvb.blogspot.com
    Buziaki!!!:***

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :) Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy pojawi się nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początku przepraszam że nigdy nie komentowałam, ale dziś uznałam to za konieczność. Otuż już długo nie pojawia się kolejny rozdział ( może nie tak długo ale dla mnie to wieczność ). W każdym razie jest to dla mnie niepokojące. Nie wiem czym to jest spowodowane. Być może brak czasu, brak brak motywacji, zbyt mało komentarzy, a może nie ma weny. W każdym razie do akcji postanowiłam wkroczyć ja i cię zmotywować najlepiej jak umiem.
    Zacznę od tego ( tak to dopiero początek ) ten rozdział jest cudowny, zresztą jak wszystkie, ale to wszyscy wiemy i nie trzeba o tym przypominać ( a jednak przypominam ). Sceny w których są Marco i Marcelazawsze są ciekawe ( i lubie je najbardziej ). A koniec tego rozdziału nie mógł być lepszy ( mówie oczywiście o oświadczynach, ale jestem na ciebie zła ż kończysz w takim momencie, poprostu foch ). Jestem w100 procentach pewna że Marcela się zgodzi, nie jest przecież taka głupia. Wiele dziewczyn chciałoby być na jej miejscu ( np. ja ). Mimo tej pewności ciekawi mnie następny rozdział i jak to wszystko potoczy się dalej.
    Podsumuwując, kochana masz ogromny talent, dlatego nie możesz go zmarnować i pisz dalej.
    Mam nadzieję, że choć trochę cię zmotywowałam :-)
    No to tak jak pisałam nie mogę się doczekać nexta i umieram z ciekawości ( Nie chcę Ci stawiać ultimatum,ale jeśli nie chcesz mojej śmierci to dodawaj go jak najszybciej, najlepiej jeszcze dziś lub jutro . Wierzę w ciebie, dasz radę)
    Tak, to już koniec (bnajmniej się do niego zbliżam :-) ) Mam nadzieję, że nie zamęczyłam cię tym komentarzem :-D
    Życzę dużo weny
    Pa pa! Całuję :-* i jeszcze raz :-* a co tam :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-* :-*

    OdpowiedzUsuń