środa, 14 października 2015

Rozdział 85 ~ Usmażysz się w piekle.

Przeczytaj notkę pod rozdziałem! 

- Pamiętasz ten dzień, kiedy na mnie wpadłaś? Właśnie tutaj. Dokładnie w tym miejscu.- zaczął.
- To ty wpadłeś na mnie.- wydusiłam niepewnie.
- Nie do końca.- uśmiechnął się.- Wiesz jak bardzo mi się wtedy spodobałaś? Kurde, nawet nie myślałem, że kiedykolwiek będę mógł się do ciebie zbliżyć.- rozmarzył się.- Byłaś jak towar w wyższej półki.- stwierdził.
- Przez te kilka lat, kiedy byliśmy razem tyle się wydarzyło.. A ja nigdy nie zwątpiłem co do tego czy nadal cię kocham. Byłaś, kurde nadal jesteś jak narkotyk, bez którego po jakimś czasie nie da się żyć. A teraz? Jestem najszczęśliwszym facetem na tym świecie, bo mam przy swoim boku tak cudowną kobietę. Dziecko? Zawsze o nim marzyłem, o stworzeniu prawdziwej rodziny. Dawać przykład własnym dzieciom, uczyć ich wszystkiego po kolei, tak jak robili to moi rodzice. Być przykładem..- cały czas patrzył mi w oczy.
- To niesamowite i dziwne jednocześnie, jak człowiek może kochać drugą osobę. Codziennie, kładąc się spać, dziękuję Bogu, że cię spotkałem.- odwrócił głowę na chwilę, kątem oka spoglądając na mnie. Nie mogłam uwierzyć, że to właśnie ja jestem tą szczęściarą.- Codziennie zakochuję się w tobie od nowa i coraz bardziej. Wiem, że moja miłość do ciebie jest prawdziwa.- kontynuował. Uklęknął przede mną, wyciągając z kieszeni swojej marynarki, czerwone pudełeczko.- Zechcesz spędzić ze mną resztę swojego życia i pozwolisz mi nazywać się największym szczęściarzem na tej pieprzonej planecie?
- Tak, Marco! Oczywiście, że tak!- nie mogłam powstrzymać swojego wzruszenia. Jednocześnie szeroko się uśmiechałam i płakałam ze szczęścia. Blondyn pośpiesznie, drżącymi palcami wsunął pierścionek zaręczynowy na mój palec, by po chwili podnieść się i mocno mnie do siebie przytulić. Uniósł mnie nad ziemią i obrócił kilka razy wokół własnej osi. Czułam, że się uśmiecha.
- Zawsze miałem słabość do blondynek, pani Reus.- uśmiech nie schodził mu z twarzy. Położyłam dłonie na jego szyi, nie mogąc się powstrzymać od pocałunku z nim. Złączyłam nasze usta w gorącym i pełnym namiętności pocałunku. Słyszałam tylko oklaski naszych znajomych i głośne bicie serca Reusa. Był tak cholernie czuły. Całował subtelnie i zachłannie. Oderwaliśmy się od siebie, a ja czułam jak się rumienię. Wtuliłam się w umięśniony tors mojego... Już narzeczonego. Kurde, jak to cholernie cudownie brzmi. Położył dłonie na moich biodrach, przez chwile kołysząc mnie w rytm nieznanej mi piosenki. 
- Jestem cholernym szczęściarzem.- mruknął cicho, prawie niesłyszalnie. Jednak ja usłyszałam. Na mojej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech. 
Kiedy w końcu Marco pozwolił mi odejść od siebie chociaż na krok, wszyscy zaczęli nam gratulować. Cieszyłam się, że mam teraz przy sobie najbliższych. Po jakimś czasie Lewandowscy i Błaszczykowscy, postanowili zostawić nas samych, twierdząc, że muszą już iść. Na odchodne Ania puściła do mnie oczko, na co odpowiedziałam jej uśmiechem. Kiedy nasi bliscy oddalili się na odpowiednią odległość, Marco przysunął się do mnie i uśmiechnął głupio. 
- Mogę prosić, pani Reus?- założyłam rękę na jego, po czym ruszyliśmy przed siebie. Chodziliśmy bardzo długo po parku, wspominając każdą chwilę, którą tutaj przeżyliśmy przez te kilka lat. Było już ciemno, jedynie oświetlenie miasta i księżyc dawało jakiekolwiek światło. To wyglądało strasznie romantycznie.  
- A niech tylko zobaczę, że się oglądasz za jakimiś dupami to.. 
- Patrz jaka dupa.- powiedział Marco cicho, kiedy przechodziła obok nas jakaś młoda dziewczyna. Uderzyłam go pięścią w ramie, na co ten wydał z siebie charakterystyczny dźwięk. 
- Siniaków mi narobisz!- oburzył się.
- Kogo to..?- zapytałam, a blondyn widocznie nie zrozumiał o co mi chodzi.- obchodzi?- dokończyłam.
- Osz Ty!- wrzasnął, a już po chwili chciał przerzucić mnie przez swoje ramie, jednak nie pozwoliłam mu na to, uciekając. 
- Nie, nie, nie, mój drogi.- pokiwałam palcem.- Zimno mi, idziemy do domu?- zapytałam. 
- Jasne.- uśmiechnął się do mnie szeroko, po czym złapał mnie za rękę. Kilka minut później byliśmy już w drodze do domu blondyna. Wiedziałam, że pojedzie do siebie. Ehh, jaki on jest czasem przewidywalny. Odwróciłam głowę w stronę szyby i przyglądałam się ładnie oświetlonemu Dortmundowi. Po chwili poczułam dłoń Reusa na moim udzie. Zaczął powoli jeździć palcami po nim, a po chwili złapał mnie za dłoń. Splótł nasze palce. Spojrzałam na jego twarz, na której widniał szeroki uśmiech.  
- Nie wiedziałam, że potrafisz być tak romantyczny.- poruszyłam zabawnie brwiami. 
- To jest jeszcze nie wszystko.- odrzekł, uważnie patrząc na drogę. Już nic nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się lekko. Kiedy dojechaliśmy pod dom Marco, ten wjechał do garażu. Wyszłam z samochodu, a ten od razu zaczął swoją grę. Przyciągnął mnie do siebie, opierając się o maskę samochodu, po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Jednak ja, wiedząc do czego dąży blondyn, oderwałam się od niego i weszłam do domu, przez garaż.
- Marco, a tak w ogó...- nie pozwolił mi dokończyć, popychając mnie na ścianę. Przywarł swoimi wargami do moich, zachłannie je całując. Jego dłonie spoczywały na moich biodrach co jakiś czas lekko je ściskając i przyciągając do swojego ciała. Nie potrafiłam oprzeć się jego cholernie kuszącym ustom. Zarzuciłam ręce na jego szyję, by po chwili zjechać dłońmi na szyję piłkarza. 
- Marco...- jęknęłam, kiedy poczułam usta Reusa na mojej szyi. Po chwili przeniósł je na mój dekolt, by po chwili znów całować moje usta. Zmysłowo zjechał dłońmi po moich pośladkach i mocno złapał za moje uda, bym po chwili mogła oplątać nogami jego biodra. Ruszył w stronę salonu, gdzie usiadł na kanapie, sadzając mnie sobie na kolanach. 
- Tak bardzo się cieszę.- mruknęłam cicho. 
- Z pewnością.- widocznie nie miał zamiaru kontynuować swojej wypowiedzi, ponieważ znów mnie pocałował. Ehh.. Faceci.

*Następnego dnia wieczorem* 
- Idziemy na imprezę.- oznajmił mi blondyn, wchodząc do salonu. Siedziałam otulona kocem, jedząc popcorn i oglądając jeden  z tych lepszych 'wyciskaczy łez'. 
- Nigdzie nie idę.- odparłam, skupiając swoją uwagę w pełni na filmie.
- Dlaczego?- usiadł obok mnie.
- Nie mam ochoty na imprezę.- wzruszyłam ramionami.- A gdzie idziecie?- zapytałam, spoglądając na mojego narzeczonego.
- Tam, gdzie zawsze.- odpowiedział krótko.- Jak ty zostajesz, to ja też nigdzie nie idę.- objął mnie ramieniem.
- Idź, co będziesz siedział w domu.
- Nie zostawię cię samej.- odparł troskliwie.
- Marco, nic mi nie będzie. Bez przesady..- zaśmiałam się.- Idź.
- Pójdę pod warunkiem.- powiedział, na co ja głośno się roześmiałam.
- Oho, jeszcze warunki stawia. No słucham..?
- Będziesz spać u Błaszczykowskich.
- Niech ci będzie.- odparłam krótko, wracając wzrokiem do filmu. Ten tylko pocałował mnie w czoło i wyszedł z salonu. Najprawdopodobniej do garderoby. Przez chwile chciałam iść do niego, jednak stwierdziłam, że nie chce mi się i pozostanę na kanapie, oglądając film. Ostatnio jestem bardzo leniwa.
Kiedy Marco był już gotowy, pojechaliśmy do mnie, by wziąć wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Marco zadzwonił do Kuby i poprosił go czy mógłby się mną "zaopiekować" jak to on określił. Było mi tak głupio... No ale zgodziłam się.
- Masz być grzeczna, jasne?- odparł, kiedy wyszłam z samochodu. Stanął przede mną i objął w pasie. Roześmiałam się głośno. 
- Ja to powinnam powiedzieć.- powiedziałam, a tym razem to on się zaśmiał.- Nie upij się znowu.- rzekłam znacząco, przypominając sobie noc na Ibizie. 
- To była jednorazowa sytuacja.- wymusił uśmiech.
- Jasne.- sarknęłam.
- Tak czy inaczej masz być grzeczna. Zobaczymy się jutro po południu, tak?- spytał, wsuwając dłoń pod moją koszulkę. 
- Tak.- odpowiedziałam krótko, a ten bez chwili wahania złączył nasze usta, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie. 
- Dobra, idź już. Baw się dobrze!- ponagliłam go. 
Resztę dnia, spędziłam z rodziną. Przyjechał Dawid i było bardzo sympatycznie. Tak dawno nie widziałam się z tym głupkiem, że jak tylko go zobaczyłam to wyściskałam go najmocniej jak tylko potrafiłam. Jak się później okazało, zostanie w Dortmundzie jeszcze kilka dni. 

*Następnego dnia* 
Moje serce rozdarło się na miliony kawałeczków. A do oczu niemalże od razu napłynęły łzy. Nie potrafiłam dopuścić do siebie tego widoku. Chciałam tylko się obudzić i stwierdzić, że to beznadziejny sen. Ale nie.. 
Niemalże natychmiast zerwał się z kanapy, stojąc jak słup. Nie dowierzał,  że stoję w jego mieszkaniu. A co ja miałam powiedzieć? Podbiegł do mnie, jednak ja nie miałam nawet najmniejszej ochoty go słuchać. Wiedziałam, że za chwile zacznie się tłumaczyć. Próbowałam stłumić w sobie wszystkie negatywne emocje, jednak kiedy się odezwał, coś we mnie pękło i wybuchnęłam. 
- Ty gnojku! Jak mogłeś!?- wrzasnęłam, wymierzając w jego policzek siarczystego liścia. Praktycznie natychmiast złapał się za policzek. 
- Ma.. Marcela, ja...
- Co ty? Jesteś żałosny. Naprawdę. Żeby zamienić mnie na tą szmatę.. Niewiarygodne, Reus.- pokręcił głową.- Myślałam, że jesteś odpowiedzialnym facetem, z którym mogę wiązać swoją przyszłość, a tymczasem jedna noc i wszystko runęło.- nie chciałam się przed nim rozkleić. Czułam, że za chwilę się popłaczę.
- Kochanie, przecież ja..- zbliżył się do mnie, chcąc położyć dłoń na moim policzku.
- Nawet nie próbuj mnie dotknąć.- syknęłam.- Brzydzę się tobą, Reus. Jesteś okropny.- mówiłam, nie myśląc nad tym. Wzbudzam we mnie odrazę. Nie potrafiłam na niego patrzeć. A przecież to jemu powinno być wstyd. 
- Ja.. Za dużo wypiłem. Naprawdę, nie wiem jak to się stało. Ona.. Nie wiem jak mogłem to zrobić.- próbował się tłumaczyć, jednak ja nie miałam zamiaru go słuchać.
- W końcu po co ci laska z dzieckiem. Łatwiej jest żyć bez zobowiązań.- stwierdziłam.- Zastanawiam się tylko po co były te oświadczyny. Po co się tyle trudziłeś!?
- Nie mów tak. To nie prawda. Zależy mi na tobie. Ona nic dla mnie nie znaczy. Liczysz się tylko ty. Tylko ciebie kocham. Marcela, proszę cię. Wybacz mi.- klęknął przede mną, składając dłonie jak do modlitwy. Carolin głośno się roześmiała. Spojrzałam na Reusa przelotnie, kierując swoje kroki do tej ździry, która właśnie w najlepszym momencie mojego życia, zniszczyła wszystko.  
- Masz to co chciałaś. Wypchaj się nim, a mi daj w końcu żyć.
- Wedle życzeń, księżniczko.- roześmiała się.
- Usmażysz się w piekle.- splunęłam na nią, po czym skierowałam swoje kroki w stronę wyjścia.
- Naprawdę cię kochałam, Marco. A ty potraktowałeś mnie jak ścierwo. Jesteś zwykłym dupkiem, który nie dorósł do życia. Przykro mi, że się tak cholernie pomyliłam co do ciebie.- po moich policzkach spłynął strumień łez, a tak bardzo chciałam pokazać, że jestem silna. Nigdy nie będę. Blondyn chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak ja wybiegłam z jego domu. Rozpłakałam się na dobre. Jest mi tak cholernie źle. Zdradził mnie. Z tą ździrą. Aż tak było mu ze mną źle, że musiał przespać się z Carolin? A ja głupia jeszcze namawiałam go na tą cholerną imprezę. Nie, nie, nie. To tylko i wyłącznie jego wina. Nie obwiniaj się. Jest dupkiem, który nie dorósł do życia. Tego się trzymaj. Co chwile wybuchałam jeszcze większym płaczem, zwracając tym samym uwagę przechodniów. 
Po chwili poczułam, jak ktoś łapie mnie za rękę i mocno szarpie za nią, odwracając w swoją stronę. 
- Marcela, ja naprawdę cię kocham. Te zaręczyny były prawdziwe. Wszystko co mówiłem było... jest prawdziwe. Pozwól mi to wytłumaczyć. Daj mi szansę.- ujął moje dłonie w swoje. Patrzyłam na niego tępo, nic nie mówiąc. Przyglądałam się uważnie jego twarzy, choć i tak dokładnie znałam każdy jej milimetr. Trzy lata budowaliśmy nasz związek, a on wszystko zepsuł przez jedną noc w klubie. 
- A tak..- ocknęłam się.- Zapomniałabym.- odparłam, zsuwając pierścionek, który miał być symbolem jego miłości wobec mnie, z palca.
- Nie proszę, nie rób tego. Marcela...- jęknął. Oddałam go Reusowi. 
- Z nami koniec.- szepnęłam pewnie, po czym szybkim krokiem odeszłam od piłkarza, pozostawiając go w osłupieniu.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To koniec. Niestety.
Chciałam powiedzieć, że jest to ostatni rozdział na tym blogu.
Niedługo powinien pojawić się Epilog.
Heh... Jest mi strasznie głupio, że tyle musieliście czekać na ten rozdział. Naprawdę.
Nie miałam czasu, ochoty ani weny, a przede wszystkim motywacji. Wszystko to przyczyniło się do tego, że rozdział pojawia się dopiero dzisiaj.
Wczoraj udało mi się dokończyć ten rozdział i jestem z niego całkiem zadowolona. Jednak dobija mnie świadomość, że tyle musieliście na niego czekać. Jednak mam nadzieję, że chociaż długością nie zwaliłam. Nie udało mi się Was zaskoczyć oświadczynami, więc może tym mi się uda?
Dzisiaj mam dzień wolny od szkoły, więc miałam czas na pozałatwianie swoich spraw i dodanie rozdziału.

Długo myślałam nad założeniem kolejnego bloga.. Bo przecież mam sporo nauki, muszę starać się o oceny i punkty na świadectwie. I czy to ma w ogóle sens? Jednak bardzo zmotywował mnie komentarz Ani Reus. 
Stwierdziłam, że może coś wyjdzie z moich starań i choć rozdziały nie będą pojawiać się zbyt często <jak było na początku tego bloga> to może to ma sens?
Jak sądzicie? Byłabym bardzo wdzięczna gdybyście wyrazili swoją opinię co do tego rozdziału jak i następnego bloga. To dla mnie wiele znaczy.
Nie chcę kończyć pisania na tym blogu. Bardzo chciałabym to kontynuować, ale bez czytelników to nie ma zupełnie sensu.

Na dziś to koniec. Jeszcze raz bardzo przepraszam za to, że musieliście czekać tak długo.
Do zobaczenia! ♥

5 komentarzy:

  1. Cholera. Taką mam właśnie myśl po przeczytaniu i rozdziału i Twojej notki. Cholera nic dodać nic ująć. Dlaczego?
    Ten blog jest jednym z moich ulubionych blogów, zajmuje wysokie miejsce w top10 piszesz przecudownie i kurcze...czemu już koniec? Koniecznie musisz założyć kolejnego bloga?
    Marco i Marcela..wydawało się, że po tych wszystkich przejściach zasługują na szczęście...A tu takie coś. Myślałam, że Marco wydoroślał... Nie, że jestem zawiedziona tym blogiem, po prostu zaskoczyłaś..z resztą jak zawsze :) Na początku zaręczyny, na końcu rozstanie... Myślałam, że to może sen, a tu takie coś...No po prostu liczyłam na happy end, ale cóż, w życiu nie zawsze musi być kolorowo. Trudno będzie się rozstać z tym blogiem. Cały był fantastyczny, jeszcze nie raz do niego wrócę.
    Mam nadzieję, że zdecydujesz się na założenie kolejnego bloga. Talentu marnować nie można! A Ty masz wielki...
    No cóż, jeśli zostało mi czekać na epilog to czekam..Mogę mieć nadzieję, na 51? A będę, co mi tam.:)
    Pozostaje mi życzyć dużo dużo weny i chęci do pisania!
    Czekam na...na coś cokolwiek się pojawi, może kolejna część, może epilog. Mam nadzieję, że postanowisz założyć nowy blog. (który raz już to powtarzam? :D ) Trzymam za Ciebie kciuki! Dasz radę:)
    zapraszam też do siebie: mr11-bvb.blogspot.com
    Buziaki!;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego? Wciąż nie mogę w to uwierzyć.
    Dlaczego Marco zrobił coś takiego Marceli. I jeszcze ta Caroline, musiała wszystko zepsuć. Przecież oni tak się kochali. Dopiero co Marco się się jej oświadczył. Jestem tym poprostu wstrząśnięta. Napisałaś, że nie udało Ci się nas zaskoczyć tym że Marcela zgodzi się na oświadczyny, ale taki obrót spraw kompletnym zaskoczeniem.
    Ostatni rozdział? No cóż rozumiem Cię, ale jest mi strasznie przykro, że to już koniec tej historii :'( Pokochałam ją. Czasem jednak trzeba coś zakończyć, źeby zacząć coś nowego. Dlatego myślę, że nowy blog to świetny pomysł. Napewno będe z tobą i będę Cię wspierać.
    Na koniec życzę dużo weny i czekam na epilog. A i nie masz za co przepraszać, doskonale rozumiem co to znaczy nie mieć czasu i mieć dużo nauki. W tum roku mam egzami gimnazjalny. Czeka mnie też wybór nowej szkoły. Wiem więc że czasem jest ciężko.
    Całuje :-* Ania
    PS. O czym był by ten nowy blog, bo bardzo mnie to ciekawi. Czy też o Marco, czy zupełnie o kimś innym?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest to mój pierwszy komentarz na tym blogu, za co cię chciałam bardzo przeprosić że nie komentowałam poprzednich.
    Zakochałam się w tym blog, on był cudowny. Za każdym razem kiedy czytałam nowy rozdział dostarczał mi tyle emocji. Tak samo było z tym rozdziałem.
    Bardzo smutno jest mi że to jest to koniec bloga, ale jestem pewna że go jeszcze kilkanaście razy przeczytam. Masz przeogromny talent do pisania więc z tego korzystaj.
    Mam nadzieję że się zdecydujesz na drugiego bloga, który na pewno będzie świetny tak jak ten. D
    Na samym końcu życzę dużo weny i czekam z niecierpliwości na epilog.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju nieeee.. Co ja teraz będę czytała ?! ;'c
    Wpadłam na twojego bloga całkiem przypadkiem, na jednej z grup na fb. Pomyślałam sobie 'o nudzi mi się, poczytam sobie jakiś blog' i wypadło na twój. Od tamtej pory każdy rozdział musiał być przeczytany. Strasznie żałowałam, że trafiłam na niego tak późno. Szczerze ? Jeden z najlepszych a nie wiem czy nie najlepszy blog który czytałam. Kto inny będzie kręcił naszymi odczuciami jak na karuzeli jak nie Ty ?
    Kochana, pisz następny blog mimo tego braku czasu. Dla takich rozdziałów warto czekać :)
    Liczę, że niedługo zobaczę link do nowej historii.
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju,w jeden dzień przeczytałam to wszystko! Płakałam i śmiałam sie ;p Cudowny,troche smutno,że koniec ;///

    OdpowiedzUsuń