sobota, 19 września 2015

Rozdział 83 ~ Nie zlewaj mnie.

- Boże, co się tutaj stało?- spytał zmartwiony, kucając obok mnie.- Kochanie, ty płakałaś?- zapytał, odgarniając moje włosy na plecy, a ja tylko w odpowiedzi wzruszyłam ramionami.
- Skarbie...- przejechał kciukiem po moim policzku.- Powiedz coś.- dodał. Ja bez słowa wtuliłam się w jego umięśniony tors, cicho szlochając. Przyciągnął mnie do siebie, mocno przytulając. Tak cholernie potrzebowałam jego bliskości i wsparcia.
- Za niecałe dziewięć miesięcy zostaniesz ojcem.- wychlipałam, po jakimś czasie, zanosząc się jeszcze większym płaczem. Marco spróbował się podnieść, jednak po chwili znów opadł na podłogę w kuchni, chowając twarz w dłoniach.
- Co?- wydusił po chwili, z niewyobrażalnie wielkim trudem. Wstałam i ruszyłam do wyjścia. Wiedziałam, że tak zareaguje. Wczoraj mówił, że chciałby mieć dziecko, jednak kiedy przyjdzie co do czego, to jest całkiem inaczej. Wszyscy tacy są. Heh.. Głupia myślałam, że jest inny. Że jest wyjątkowy i idealny. Tylko ideały nie istnieją. Zawsze sobie to powtarzałam, a kiedy w moim życiu pojawił się Reus, słowa straciły wartość.
- Nie mam zamiaru robić ci problemu, ani się narzucać. Wychowam je sama.- powiedziałam z wielkim bólem, łapiąc za test, który leżał na wyspie.- To dla ciebie, żebyś pamiętał, że pojawiłam się w Twoim życiu.- rzuciłam go Reusowi i skierowałam się do wyjścia. Nic nie zrobił, nawet nie wstał. Nie zamierzał się pofatygować...
Założyłam buty i kurtkę i chciałam już wyjść, kiedy poczułam dotyk blondyna na swoim ciele. Podwinął moją bluzkę i przejechał palcami po moim brzuchu.
- Cholernie się cieszę.- wyszeptał, odwracając mnie do siebie, po czym podniósł do góry i obrócił kilka razy wokół własnej osi. Zarzuciłam ręce na jego szyję, uśmiechając się lekko. Powoli postawił mnie na podłodze, po czym zachłannie musnął moje usta. Zjechałam dłońmi na jego policzki i pogłębiłam pocałunek z pełną zachłannością. Postawił kilka kroków w przód i delikatnie przycisnął mnie do drzwi wejściowych. Mruknęłam cicho, oddając kolejne pocałunki. Czułam jak w moim brzuchu wiruje stado motyli. To było niesamowite uczucie. Odepchnęłam blondyna od siebie, na co on uśmiechnął się chytrze i jeszcze raz musnął moje usta. Złapał za moją wargę, by po chwili lekko za nią pociągnąć. Zaśmiał się głupio i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. 
- Otwórz, a ja pójdę się ogarnąć.- powiedziałam i pobiegłam do łazienki. Zmyłam makijaż i nałożyłam na twarz krem, dokładnie go wsmarowując. Wychodząc z łazienki, usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos.
- Cześć Auba.- przywitałam Gabończyka.  
- Czeeeeeść.- przytulił mnie, śmiejąc się.
- Chyba jestem głodna.- odparłam po chwili.- Zrobię naleśniki, chcecie też?
- Jeżeli to nie będzie problem to poproszę.- uśmiechnął się, na co Marco skarcił go wzrokiem, a ja ruszyłam do kuchni, by zrobić naleśniki. 
Kiedy kończyłam już piec poczułam oplatające mnie silne ramiona. Opuściłam głowę w dół i zobaczyłam te charakterystyczne tatuaże. 
- Długo jeszcze? Głodny jestem.- westchnął, po czym cmoknął mnie w szyję.
- Chwilkę. Z czym chcecie?
- Ja z serem.- powiedział Marco.- A ty Auba?- zapytał przyjaciela.
- Ja też.- odpowiedział.
- Się robi.- zaśmiałam się. Marco poszedł do salonu, natomiast ja dokończyłam to co miałam zrobić. Kiedy skończyłam poszłam do salonu i co zobaczyłam? Oczywiście chłopaków, grających w Fifę. Mogłam się tego spodziewać.
- Grasz ze mną?- spytał mnie Marco, kiedy postawiłam talerz z naleśnikami na szklanym stoliku.
- Jasne.- odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. Blondyn przesunął mi się, a ja usiadłam przed nim. Objął mnie rękoma i dał pada. Na początku nie mogłam się z nim zrozumieć, ale po niedługim czasie udało nam się porozumieć.

*Marco*
Graliśmy bardzo długo, co chwile śmiejąc się z naszych głupich błędów. Cmoknąłem Marcelę w policzek, kiedy strzeliła gola, przez co Auba kopnął fotel stojący obok kanapy.
- Ej, stary. Demolujesz mi mieszkanie.- zaśmiałem się.
- Sorry.- mruknął, na co ja z blondynką, spojrzeliśmy na siebie i prychnęliśmy śmiechem.
- Taa, śmiejcie się z biednego Pierre.- oburzył się, wzruszając ramionami. Zaśmiałem się tylko, a Marcela wstała, wybiegając z salonu. Zauważyłem, że źle się poczuła. Mdłości.
- Co ona w ciąży jest czy co?- palnął Auba, jednak nie wiedział ile jest w tym prawdy. Spojrzałem na niego znacząco, po czym wybiegłem za blondynką.
- Marcela..- szepnąłem, widząc męczącą się Polkę. Podszedłem do niej i przytrzymałem włosy. Źle się czułem, widząc taką Marcelinę. Uklęknąłem przy niej, mocno do siebie przytulając. Ta odepchnęła mnie delikatnie od siebie, podchodząc do umywalki. Umyła dokładnie zęby, zachowując się tak jakby nic się nie stało.
- Idź do Auby. Ja za chwile przyjdę.- powiedziała, a ja tylko spojrzałem na nią i wyszedłem. Nie wiedziałem co chce zrobić i powiem szczerze, że bałem się. Nie chciałem, żeby zrobiła jakieś głupstwo. Usiadłem obok przyjaciela, biorąc ze stolika miskę z chipsami. Włożyłem do ust, tępo patrząc w ekran telewizora. 
- Co jest?- zapytał, patrząc na mnie uważnie.
- Chcesz?- wysunąłem miskę w stronę piłkarza.
- Nie zlewaj mnie.- gwałtownie pchnął szklaną miskę.
- Marcela jest w ciąży.- westchnąłem spoglądając na przyjaciela.
- Kurwa, gratuluję!- krzyknął, gwałtownie podnosząc się z łóżka i przytulając mnie mocno.
- Tylko nikomu ani słowa.- zagroziłem mu palcem. Nagle usłyszałem ciche kroki. Odwróciłem się, a Auba podbiegł do blondynki mocno ją ściskając. Kurde, ona mnie udusi. Choć jeszcze nie rozmawialiśmy dokładniej o tej całej sytuacji, Marcelina na pewno nie chciała, aby ktokolwiek o tym wiedział.
- Gratuluję, mała!- zaśmiał się głośno.
- Nie jestem już taka mała.- prychnęła.
- No dobra.. Niech ci będzie.- poklepał ją po plecach, na co blondynka pokręciła tylko głową.

*Kilka dni później*
*Marcelina*
Marco od wczoraj bardzo dziwnie się zachowuje. Czy ten świat już do reszty powariował? Ania nagle chce biegać, a mnie najzwyczajniej w świecie się nie chce. Reus traktuje mnie jak księżniczkę i co tylko chce to robi za mnie. Ba! Kiedy chcę na przykład pójść po coś do jedzenia do kuchni to wyręcza mnie. Przecież ciąża to nie choroba. Ludzie. Oczywiście, kiedy Kuba i Agata dowiedzieli nie mogli pohamować swojego dziwienia, a Agata również łez. Niesamowicie się wzruszyła. I w końcu zrozumiałam, że nie mam co rozpaczać. Czasu nie cofnę, a ciąży nie usunę. Rzecz jasna, nie planowaliśmy tego, ale co się stało, to się nie odstanie. I trzeba się z tym pogodzić. 
- Kochanie...- usiadł obok mnie i przytulił do siebie.- Co ty na to, żebyśny wybrali się do sklepu i kupili jakąś zabawke czy śpioszki malcowi?- zapytał, czym bardzo mnie zaskoczył. Spojrzałam na niego i nie potrafiłam pohamować śmiechu. Wybuchnęłam, nie umiejąc się opanować. 
- Przecież nawet nie znamy płci.- prychnęłam.
- No proszę!- złożył ręce jak do modlitwy, klękając przede mną.
- Ehh, no dobra.- westchnęłam.
- Już się nie mogę doczekać.- potarł dłoń o dłoń, uśmiechając się głupio.
- Głuptas.- poczochrałam mu grzywkę. Ten tylko w odpowiedzi schylił się nade mną i złożył na moich ustach słodki pocałunek. Dłoń położył na oparciu kanapy, tym samym podtrzymując się. Położyłam dłoń na jego szyi, odwzajemniając pocałunek. 
- Jesteśmy już ze sobą cztery lata, a mi te pocałunki jeszcze się nie znudziły.- wyznał, patrząc mi prosto w oczy, po czym usiadł obok mnie, obejmując mnie prawym ramieniem. 
- Jeszcze.- podkreśliłam, szturchając go w ramie, na co cicho się zaśmiał.- No bardzo śmieszne. Mam nadzieję, że ci się nie znudzą przez następny czas, bo będziesz musiał wytrzymać z moimi humorkami całe 8 miesięcy, więc powodzenia.- poklepałam go po ramieniu.- Bo jak nie to..- nie pozwolił mi dokończyć. 
- Bo jak nie to co?- pochylił się nade mną.
- Emm.. To wylecisz przez to okno.- wskazałam palcem na okno tarasowe.
- Aa, boję się!- wrzasnął.- Aż spadłem z kanapy.- prychnął.
- A spadaj.- założyłam ręce na piersi.
- Oj, misiaczku.- cmoknął mnie w policzek.- Hmm... To idziemy na te zakupy?- znów poruszył ten temat.
- Człowieku, daj żyć.- westchnęłam ociężale.
- No ruszaj się, raz, raz!- pociągnął mnie za rękę.- Masz pół godziny.- dodał.
- Wystarczy mi 15 minut.- wywróciłam oczami.

Chodziliśmy dobre pół godziny za jakimikolwiek rzeczami dla malca, ale Reusowi nic nie pasowało. Myślałam, że go za chwilę uduszę.
- Marco, ale to ubranko jest ładne.- wycedziłam przez zęby.
- No dobra. Mnie też się podoba.- zapakował śpioszki do koszyka.
- Spójrz!- złapałam za piękną podusię z herbem Borussii.
- Słodkie.- uśmiechnął się uroczo.
- Bierzemy.- zarządziłam i nie czekając nawet na odpowiedź blondyna, włożyłam podusie do koszyka. Ten tylko zaśmiał się, kręcąc głową.
- Już do kasy?- zapytał.
- Tak, chyba tak.- pokiwałam twierdząco głową. Po kilku minutach już byliśmy w drodze do samochodu. Gwałtownie odwróciłam głowę, kiedy kątem oka dostrzegłam małego chłopca, stojącego na środku parkingu i ślepo, patrzącego się na mojego chłopaka. Szturchnęłam piłkarza, kiwając głową na chłopca. Ten tylko podał mi zakupy i podszedł do niego. Podążyłam za blondynem. 
- Gdzie twoja mama?- spytał łagodnym głosem, kucając przy malcu. Miał na oko jakieś 5 lat, a minę miał taką, jakby zobaczył ducha. Wskazał ręką na kobietę, stojącą przy samochodzie. 
- Mam na imię Marco, a to jest moja dziewczyna, Marcela.- wyciągnął dłoń do małego blondynka.
- Jestem Felix.- uśmiechnął się nieśmiało, odwzajemniając gest.- Jestem pana wielkim fanem, proszę pana.- wycedził, a ja miałam ochotę się zaśmiać. 'Proszę pana.'
- Mów mi Marco.- uśmiechnął się do malca, a do mnie puścił oczko. Po chwili podeszła do nas mama chłopca.
- Mamo, mamo. Rozmawiam z panem Marco, widzisz?- odparł uradowany.
- Czuję się stary.- wycedził Marco, na co ja i kobieta zaśmiałyśmy się. Chłopiec poprosił Reusa o zdjęcie, a Marco, że bardzo kocha robić sobie fotki to zrobił sobie dwa zdjęcia z Felixem i jeszcze jedno z chłopcem i jego mamą. Po tym piłkarz odwiózł mnie do domu, zapowiadając, że spotkamy się jutro na treningu. I nie mam innego wyjścia jak tylko przyjść..


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jestem z nowym rozdziałem dzisiaj. 
Poprzedni post, który okazał się być jednym wielkim nieporozumieniem, już usunęłam. 
Uznajmy, że go nie było ;d 
Po prostu mojemu młodszemu bratu nudziło się i dodał zdjęcie Marco bez żadnej treści. 
A powyżej macie już prawdziwy rozdział ⬆ 

Pozdrawiam i buziaki! ;* 

3 komentarze:

  1. Rozdział genialny a to zdjęcie Marco było super. Co do rozdziału to strasznie się cieszę że Marco tak zareagował. Pewnie za niedługo będą oświadczyny. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Pozdrawiam serdecznie Ewi Borussen.
    PS. zapraszam na bloga o Nanie i Mario.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już myślałam, że Marco źle zareaguje...a tu taka niespodzianka! Bardzo miła niespodzianka!:) Czyli szykuje nam się ślub? Nie wiem sama, znając twoje różne pomysły to zupełnie nie wiem, czego mam się spodziewać!
    A sytuacja z tym chłopcem..no cudo...:)
    Czekam na następny!:)
    I korzystając z okazji zapraszam na 25 rozdział u mnie!:)
    http://mr11-bvb.blogspot.com/2015/09/dwadziescia-piec.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Mając chwilę wytchnienia jestem ;)
    Cieszę że że Cyśka jest w ciąży,mam nadzieję że to będzie koniec już ich kłopotów
    A Marco...to niesamowite w jakim najpierw był szoku a potem ta radość...bezcenna :D
    Rozdział cudowny *,*
    Z niecierpliwością czekam na nn<3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń