- Też kiedyś byłam zakochana...- westchnęła głośno, opuszczając bar. Oparłam się o ścianę, po czym złapałam się za głowę, pocierając palcami wskazującymi skronie. Przygryzłam wargę, próbując przypomnieć sobie smak jego ust. Byłam tak bardzo zakochana. W nim, w tym dupku, dla którego jestem w stanie się tak poświęcić. Ale to chyba to jest miłość?
Dokończyłam moje zamówienie i wkręciłam się w wir pracy, starając się nie myśleć o Marco. I w pewnym sensie udało mi się to. Jednak... Jednak czułam wewnętrzną pustkę. Tęskniłam za nim.
Następnego dnia pracę zaczęłam trochę wcześniej niż powinnam, jednak to tylko ze względu na to, że nie miałam najmniejszej ochoty siedzieć sama w mieszkaniu i oglądać telewizję. Jak to czasem bywało pewni mężczyźni zaczepiali mnie, tak było też tym razem. Ja jednak nic sobie z tego nie robiłam i każdemu dawałam do zrozumienia, że nie mam ochoty na flirty. Większość odpuszczała, a jedyni po prostu nie dawali za wygraną. Dzisiaj sprawdził się ten drugi przypadek. Facet był strasznie nachalny, a ja nie miałam zamiaru dalej bawić się z nim w te beznadziejne gierki. Po prostu przywaliłam mu pięścią w twarz. Co prawda ręka bolała mnie i to cholernie, ale nie dawałam po sobie tego poznać. Mężczyzna natychmiast doskoczył do mnie i po prostu chciał mnie uderzyć, jednak kolega go powstrzymał. Jeszcze tego mi brakowało, żeby jakiś palant się przyczepił. Przestraszyłam się go, jednak ten niespodziewanie odpuścił, siadając na swoim miejscu. A co w tym wszystkim najdziwniejsze? Przez gardło, prawie niesłyszalnie przeszło mu krótkie "przepraszam". Zaniemówiłam, jednak w czas się ocknęłam i wróciłam za bar. Zrealizowałam zamówienie dwóch mężczyzn, dokładając jeszcze do tego woreczek z kostkami lodu. Zaniosłam to im, odchodząc bez słowa. Sama wzięłam sobie woreczek z lodem, siadając pod ścianą i przykładając go do lekko zaczerwienionej dłoni. Szczypało jak cholera.
- Masz charakter.- usłyszałam dobrze mi znany głos.
- Jak każdy.- burknęłam, bez namysłu.- Przepraszam.- dodałam.
- Też taka byłam... I też miałam problem z facetem.
- Tylko, że to nie jest problem.- mruknęłam, ściskając obolałą pięść.
- Tak, a co?- zapytała, wkładając w te kilka zdań tyle jadu ile tylko mogła. Zachichotałam. To prawda, ma charakter.
- Nic pani nie rozumie.- wstałam, kręcąc głową.
- Może pomożesz mi zrozumieć?- również się podniosła.
- Zakończyłam nasz związek tylko dla niego. Żeby był bezpieczny. Mam problem z pewnym mężczyzną i jeżeli nie zakończę związku z Marco to stanie się mu krzywda. A tego naprawdę nie chcę.- powiedziałam krótko, nie mając ochoty na dalszą rozmowę z panią Sophią.
- Kochasz go, prawda?
- Cholernie mocno.- odparłam, patrząc na swoją zaczerwienioną dłoń, do której przykładałam zimny woreczek.
*Wieczorem*
Goście powoli zaczęli zbierać się w moim nowym mieszkaniu, a ja już w głowie miałam obraz tego całego bałaganu oraz mnie samej sprzątającej ten bajzel. Krzątając się po kuchni, usłyszałam kolejny już dzisiejszego wieczoru dzwonek do drzwi. Heh... Dziwne, że był jeszcze słyszalny. Wiedziałam, że za kilka godzin już go nie usłyszę.
- Cześć Marcela. Dawno się nie widziałyśmy.- odparła Ania, obok której stał Robert, obejmując ją w talii.
- To prawda. Proszę, wejdźcie.- powiedziałam, przepuszczając w drzwiach parę.- Jejku, naprawdę nie musieliście.- dodałam, kiedy wręczyli mi drobne upominki. Ania uśmiechnęła się tylko na znak, że to nic wielkiego i weszła do środka. Już miałam zamykać drzwi, kiedy usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam się. Boże!
- Yy, p... Nie zauważyłam cię, przepraszam.- zamotałam się, przepuszczając blondyna w drzwiach. Było mi tak cholernie głupio. Jak mogłam go nie zauważyć?
- Cześć.- powiedział, puszczając sobie moje słowa koło uszu. Zbliżył się do mnie i pocałował w policzek, kładąc jedną dłoń na mojej talii.- Ślicznie wyglądasz.- szepnął mi na ucho, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
- Dziękuję.- czułam jak moje policzki zaczynają się rumienić. Piłkarz, zaśmiał się tylko, idąc wgłąb mieszkania. Wcześniej jeszcze podając mi torebkę z ładnie zapakowanym trunkiem. Odniosłam wszystko do kuchni, a po chwili usłyszałam kolejny dzwonek. Tym razem w drzwiach pojawili się Mitch i Riri, a za nimi Erik. Uśmiechnęłam się widząc Durma, ponieważ dawno się z nim nie widziałam i w końcu będę miała okazję z nim porozmawiać.
- Nie pijesz dzisiaj.- oznajmiłam blondynowi, na co ten głośno się zaśmiał.
- Że niby miałbym nie opić twojego nowego mieszkanka? Nie rozśmieszaj mnie.- zaśmiał się, tuląc mnie do siebie.
- Erik, błagam nie uduś mnie.- jęknęłam.
- Sexy wyglądasz w tej sukience. Nic tylko się brać za ciebie.- zachichotał słodko.
- Przestań.- walnęłam go w ramie.- Piłeś już coś?
- Nie. Nic, a nic. Czekałem na ciebie.- powiedział ciągnąc mnie do salonu. Podał mi piwo, a drugie wziął dla siebie.- No pij.- ponaglił mnie, a ja wzięłam łyk alkoholu.
- Tańczymy!- krzyknął ktoś i podgłośnił lecącą piosenkę.
- So call me, maybe?- śpiewał Erik, ciągnąc mnie za rękę na sam środek salonu. Położył dłonie na moich biodrach, a ja zaczęłam się zgrabnie poruszać. Zarzuciłam dłonie na szyję blondyna, co chwile głośno się śmiejąc. Świetnie się z nim bawiłam, ma dużo energii, której chyba nie ma gdzie wyładować. Jak na razie impreza świetnie się zapowiada, zobaczymy co będzie dalej. Mam nadzieję, że do końca będę się tak dobrze bawiła.
- Widzę, że się świetnie bawisz beze mnie.- usłyszałam szept blondyna, przechodzącego obok mnie. Jego głos... Wyrażał smutek i zawód. No ale kurde..! Skoro organizuję imprezę to mam w zamiarach dobrze się bawić, prawda? Nim zdążyłam się obejrzeć za Marco, już tańczyłam w ramionach Matsa.
- Nie rozglądaj się tak za nim, bo pomyśli, że ci zależy. A tego chyba nie chcesz, nie?- przeraziły mnie słowa Hummelsa. Skąd on wie o tym co się stało pomiędzy mną a Marco? Wszyscy już wiedzą? No bez jaj!
- Nie zależy mi na nim.- starałam się być jak najbardziej wiarygodna.
- Jasne.- sarknął.
- Masz charakter.- usłyszałam dobrze mi znany głos.
- Jak każdy.- burknęłam, bez namysłu.- Przepraszam.- dodałam.
- Też taka byłam... I też miałam problem z facetem.
- Tylko, że to nie jest problem.- mruknęłam, ściskając obolałą pięść.
- Tak, a co?- zapytała, wkładając w te kilka zdań tyle jadu ile tylko mogła. Zachichotałam. To prawda, ma charakter.
- Nic pani nie rozumie.- wstałam, kręcąc głową.
- Może pomożesz mi zrozumieć?- również się podniosła.
- Zakończyłam nasz związek tylko dla niego. Żeby był bezpieczny. Mam problem z pewnym mężczyzną i jeżeli nie zakończę związku z Marco to stanie się mu krzywda. A tego naprawdę nie chcę.- powiedziałam krótko, nie mając ochoty na dalszą rozmowę z panią Sophią.
- Kochasz go, prawda?
- Cholernie mocno.- odparłam, patrząc na swoją zaczerwienioną dłoń, do której przykładałam zimny woreczek.
*Wieczorem*
Goście powoli zaczęli zbierać się w moim nowym mieszkaniu, a ja już w głowie miałam obraz tego całego bałaganu oraz mnie samej sprzątającej ten bajzel. Krzątając się po kuchni, usłyszałam kolejny już dzisiejszego wieczoru dzwonek do drzwi. Heh... Dziwne, że był jeszcze słyszalny. Wiedziałam, że za kilka godzin już go nie usłyszę.
- Cześć Marcela. Dawno się nie widziałyśmy.- odparła Ania, obok której stał Robert, obejmując ją w talii.
- To prawda. Proszę, wejdźcie.- powiedziałam, przepuszczając w drzwiach parę.- Jejku, naprawdę nie musieliście.- dodałam, kiedy wręczyli mi drobne upominki. Ania uśmiechnęła się tylko na znak, że to nic wielkiego i weszła do środka. Już miałam zamykać drzwi, kiedy usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam się. Boże!
- Yy, p... Nie zauważyłam cię, przepraszam.- zamotałam się, przepuszczając blondyna w drzwiach. Było mi tak cholernie głupio. Jak mogłam go nie zauważyć?
- Cześć.- powiedział, puszczając sobie moje słowa koło uszu. Zbliżył się do mnie i pocałował w policzek, kładąc jedną dłoń na mojej talii.- Ślicznie wyglądasz.- szepnął mi na ucho, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
- Dziękuję.- czułam jak moje policzki zaczynają się rumienić. Piłkarz, zaśmiał się tylko, idąc wgłąb mieszkania. Wcześniej jeszcze podając mi torebkę z ładnie zapakowanym trunkiem. Odniosłam wszystko do kuchni, a po chwili usłyszałam kolejny dzwonek. Tym razem w drzwiach pojawili się Mitch i Riri, a za nimi Erik. Uśmiechnęłam się widząc Durma, ponieważ dawno się z nim nie widziałam i w końcu będę miała okazję z nim porozmawiać.
- Nie pijesz dzisiaj.- oznajmiłam blondynowi, na co ten głośno się zaśmiał.
- Że niby miałbym nie opić twojego nowego mieszkanka? Nie rozśmieszaj mnie.- zaśmiał się, tuląc mnie do siebie.
- Erik, błagam nie uduś mnie.- jęknęłam.
- Sexy wyglądasz w tej sukience. Nic tylko się brać za ciebie.- zachichotał słodko.
- Przestań.- walnęłam go w ramie.- Piłeś już coś?
- Nie. Nic, a nic. Czekałem na ciebie.- powiedział ciągnąc mnie do salonu. Podał mi piwo, a drugie wziął dla siebie.- No pij.- ponaglił mnie, a ja wzięłam łyk alkoholu.
- Tańczymy!- krzyknął ktoś i podgłośnił lecącą piosenkę.
- So call me, maybe?- śpiewał Erik, ciągnąc mnie za rękę na sam środek salonu. Położył dłonie na moich biodrach, a ja zaczęłam się zgrabnie poruszać. Zarzuciłam dłonie na szyję blondyna, co chwile głośno się śmiejąc. Świetnie się z nim bawiłam, ma dużo energii, której chyba nie ma gdzie wyładować. Jak na razie impreza świetnie się zapowiada, zobaczymy co będzie dalej. Mam nadzieję, że do końca będę się tak dobrze bawiła.
- Widzę, że się świetnie bawisz beze mnie.- usłyszałam szept blondyna, przechodzącego obok mnie. Jego głos... Wyrażał smutek i zawód. No ale kurde..! Skoro organizuję imprezę to mam w zamiarach dobrze się bawić, prawda? Nim zdążyłam się obejrzeć za Marco, już tańczyłam w ramionach Matsa.
- Nie rozglądaj się tak za nim, bo pomyśli, że ci zależy. A tego chyba nie chcesz, nie?- przeraziły mnie słowa Hummelsa. Skąd on wie o tym co się stało pomiędzy mną a Marco? Wszyscy już wiedzą? No bez jaj!
- Nie zależy mi na nim.- starałam się być jak najbardziej wiarygodna.
- Jasne.- sarknął.
Zabawa coraz bardziej się rozkręcała, a ja coraz lepiej się bawiłam i powoli zapominałam o obecności Marco. Kiedy chyba po raz setny dzisiejszego wieczora tańczyłam z Erikiem, który co chwile opowiadał mi jakieś śmieszne sytuacje z ostatnich kilku tygodni, usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiona spojrzałam na blondyna, na co on tylko wzruszył ramionami. Już po chwili otwierałam drzwi, a kogo w nich zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
- Moritz!- rzuciłam się na przyjaciela, a ten natychmiast odwzajemniając mój uścisk. Nie wierzyłam własnym oczom. Jak on tutaj? Przecież... Skąd wiedział?- Co ty tutaj robisz?- spytałam, odsuwając się od piłkarza Stuttgartu.
- Miałbym ominąć taką okazję spotkania się z tobą? Nigdy!- powiedział, znów tuląc mnie do siebie.- Tęskniłem.- dodał cicho, prawie niesłyszalnie. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, nie chciałam znów zaczynać tego tematu, więc udałam, że tego nie słyszę.
- Skąd wiedziałeś?- zapytałam, na co ten uśmiechnął się głupio.
- Marco.- szepnął mi na ucho, na co ja momentalnie odsunęłam się od niego. Marco? Naprawdę?
- Więc zapraszam o mojego nowego mieszkania.- przesunęłam się w drzwiach, wpuszczając przyjaciela.
- Dziękuję, dziękuję.- zaśmiał się.
- Mario i Leo też będą?- zapytałam Marco, opierającego się o ścianę.
- Nie. Są na obozie.- odpowiedział.- Możemy porozmawiać?- zapytał, a ja właśnie tego pytania się obawiałam. Naprawdę nie miałam ochoty z nim teraz rozmawiać. W ogóle nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
- Marcela! Chodź tu!- usłyszałam głos Mo, a po chwili poczułam uścisk na swoim nadgarstku. Przyciągnął mnie do siebie, by po chwili prowadzić do salonu. Zaśmiałam się głośno z jego miny. W duchu dziękowałam, że uwolnił mnie od odpowiedzi Marco.
Czując jak robi mi się niedobrze, powoli oddalałam się od gości. Schodami podążyłam do swojej sypialni, gdzie już po chwili stałam na balkonie, opierając się o balustradę... Zaczynam układać sobie życie i co? I jakoś średnio mi to wychodzi. Próbuję sobie wmówić, że nie kocham Marco, ale to tylko głupie złudzenia. Wiecie co? Najgorsze co może być to kłamstwo wobec samego siebie. Jeszcze niedawno mówiłam o tym Marco. Mówiłam, żeby nie okłamywał samego siebie, a ja co teraz robię? Dokładnie to samo.
Po chwili usłyszałam ciche i powolne kroki. Chciałam się odwrócić, by zobaczyć kto to, jednak coś w środku podpowiadało mi, że nie mogę tego zrobić. Kiedy był już na balkonie, poczułam zapach tych perfum. Tych, które tak ubóstwiałam. Delikatny dotyk dłoni i od razu zrobiło mi się cieplej. Przejechał dłonią wzdłuż mojej talii, by po chwili odgarnąć tą samą dłonią włosy, swobodnie opadające na moje ramie.
- Szaleję za Tobą.- wyszeptał. Ja za tobą też, Marco. Nie! Nie mów tego. Nie możesz... Subtelnie muskał palcami moje ramie.- Kocham cię. Tak bardzo mocno.- wyszeptał, jakby bojąc się, że to usłyszę. Jego głos drżał.
- P.. Przestań..- szepnęłam. Nie chciałam, żeby to zaszło za daleko. Jednak pragnęłam tego. Pragnęłam, by był przy mnie codziennie. By mówił mi to już zawsze.
- Powiedz co zrobiłem źle. Naprawię to. Postaram się być lepszy. Marcela, proszę cię... Powiedz, a... Nie zostawiaj mnie.- ostatnie zdanie wyszeptał. Naparłam dłońmi na barierkę, mocno ją ściskając. Czułam narastającą złość. Chciałam uderzyć w nią, by wyładować swoją frustrację.
- Moritz!- rzuciłam się na przyjaciela, a ten natychmiast odwzajemniając mój uścisk. Nie wierzyłam własnym oczom. Jak on tutaj? Przecież... Skąd wiedział?- Co ty tutaj robisz?- spytałam, odsuwając się od piłkarza Stuttgartu.

- Skąd wiedziałeś?- zapytałam, na co ten uśmiechnął się głupio.
- Marco.- szepnął mi na ucho, na co ja momentalnie odsunęłam się od niego. Marco? Naprawdę?
- Więc zapraszam o mojego nowego mieszkania.- przesunęłam się w drzwiach, wpuszczając przyjaciela.
- Dziękuję, dziękuję.- zaśmiał się.
- Mario i Leo też będą?- zapytałam Marco, opierającego się o ścianę.
- Nie. Są na obozie.- odpowiedział.- Możemy porozmawiać?- zapytał, a ja właśnie tego pytania się obawiałam. Naprawdę nie miałam ochoty z nim teraz rozmawiać. W ogóle nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
- Marcela! Chodź tu!- usłyszałam głos Mo, a po chwili poczułam uścisk na swoim nadgarstku. Przyciągnął mnie do siebie, by po chwili prowadzić do salonu. Zaśmiałam się głośno z jego miny. W duchu dziękowałam, że uwolnił mnie od odpowiedzi Marco.
Czując jak robi mi się niedobrze, powoli oddalałam się od gości. Schodami podążyłam do swojej sypialni, gdzie już po chwili stałam na balkonie, opierając się o balustradę... Zaczynam układać sobie życie i co? I jakoś średnio mi to wychodzi. Próbuję sobie wmówić, że nie kocham Marco, ale to tylko głupie złudzenia. Wiecie co? Najgorsze co może być to kłamstwo wobec samego siebie. Jeszcze niedawno mówiłam o tym Marco. Mówiłam, żeby nie okłamywał samego siebie, a ja co teraz robię? Dokładnie to samo.
Po chwili usłyszałam ciche i powolne kroki. Chciałam się odwrócić, by zobaczyć kto to, jednak coś w środku podpowiadało mi, że nie mogę tego zrobić. Kiedy był już na balkonie, poczułam zapach tych perfum. Tych, które tak ubóstwiałam. Delikatny dotyk dłoni i od razu zrobiło mi się cieplej. Przejechał dłonią wzdłuż mojej talii, by po chwili odgarnąć tą samą dłonią włosy, swobodnie opadające na moje ramie.
- Szaleję za Tobą.- wyszeptał. Ja za tobą też, Marco. Nie! Nie mów tego. Nie możesz... Subtelnie muskał palcami moje ramie.- Kocham cię. Tak bardzo mocno.- wyszeptał, jakby bojąc się, że to usłyszę. Jego głos drżał.
- P.. Przestań..- szepnęłam. Nie chciałam, żeby to zaszło za daleko. Jednak pragnęłam tego. Pragnęłam, by był przy mnie codziennie. By mówił mi to już zawsze.
- Powiedz co zrobiłem źle. Naprawię to. Postaram się być lepszy. Marcela, proszę cię... Powiedz, a... Nie zostawiaj mnie.- ostatnie zdanie wyszeptał. Naparłam dłońmi na barierkę, mocno ją ściskając. Czułam narastającą złość. Chciałam uderzyć w nią, by wyładować swoją frustrację.
- Kocham cię. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie..- miałam wrażenie, że zaraz zacznie płakać, jego głos się załamał, a ręce strasznie drżały.- Chcę, żebyś dzieliła ze mną swoją codzienność. Tylko tego chcę. Czuć, że jesteś obok...- mówił z taką pasją, która z jednej strony była cudowna, urocza i magiczna, zaś z drugiej przerażająca i niedorzeczna. Nie wiedziałam co mam zrobić. Miałam cholerny mętlik w głowie. Nie wiedziałam czy mam wrócić do niego czy zostawić i zapomnieć. Heh... Po pierwsze to już go zostawiłam, a po drugie próbowałam zapomnieć. I co? I nic mi z tego nie wyszło. Co więcej! Zobaczyłam, że nie jest kolejnym facetem w moim życiu. Zobaczyłam, że nie jest kolejną miłością, która minie po jakimś czasie. Zobaczyłam, że przy nim czuję się wyjątkowa i ważna.
Między nami zapanowała długa cisza. Żadne z nas się nie odzywało. Muskał palcami moje ramie i kark, a ja patrzyłam przed siebie, myśląc nad tym co mogę mu powiedzieć. Jednak po chwili poczułam jego delikatne, popękane usta na moim karku. Składał na nim krótkie pocałunki. Jego dłonie krążyły wzdłuż mojej talii, co chwile zahaczając o brzuch, by zacząć kreślić na nim różne wzory.
- Marco..- mruknęłam. Czułam jak kąciki jego ust unoszą się do góry, by po chwili znów cmoknąć mnie w szyję.
Między nami zapanowała długa cisza. Żadne z nas się nie odzywało. Muskał palcami moje ramie i kark, a ja patrzyłam przed siebie, myśląc nad tym co mogę mu powiedzieć. Jednak po chwili poczułam jego delikatne, popękane usta na moim karku. Składał na nim krótkie pocałunki. Jego dłonie krążyły wzdłuż mojej talii, co chwile zahaczając o brzuch, by zacząć kreślić na nim różne wzory.
- Marco..- mruknęłam. Czułam jak kąciki jego ust unoszą się do góry, by po chwili znów cmoknąć mnie w szyję.
- Wiem jak mam na imię.- zachichotał.
- Jesteś niemożliwy.- stwierdziłam. Czułam bijącą od niego woń alkoholu. Bez wątpienia dużo wypił, jednak on ma mocną głowę.
- To też wiem.- zacisnął palce na moim biodrze.- Chcę cię pocałować.- powiedział po chwili. Odwróciłam się przodem do niego, nie wiedząc co powiedzieć. Zbliżył swoje usta do moich, chcąc je złączyć..
- Nie.- powiedziałam stanowczo, po czym odepchnęłam go od siebie dłonią, na co ten przejechał kciukiem po moich wargach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejoo misiaczki! ;d
Jak mijają Wam ostatnie tygodnie wakacji? Mnie osobiście całkiem nieźle.
Powiem Wam, że wena mnie nie opuszcza i piszę już kolejny rozdział.
Ale mam nadzieję, że podobają się Wam?
Buziaczki ;**
Jak mijają Wam ostatnie tygodnie wakacji? Mnie osobiście całkiem nieźle.
Powiem Wam, że wena mnie nie opuszcza i piszę już kolejny rozdział.
Ale mam nadzieję, że podobają się Wam?
Buziaczki ;**
zabiję Cie! ale rozdział super czekam na kolejny:)))
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! Może wreszcie się pogodzą? Znając Ciebie-pewnie nie... kurczę, serio, nawet nie wiesz jak bardzo na twoim blogu ćwiczę swoją cierpliwość. Marceli tak ciężko jest powiedzieć, że to przez tego faceta?! No cóż...
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnej części!♡
Buziaki:**
chce szybko kolejny!!
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial! :) wpadlam poinformowac, ze nominowalam Cie do Liebster Award na moim blogu. lose-a-bet.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNieeee!dlaczego Ona Go odepchnęła?cholera jasna!
OdpowiedzUsuńJuż przez chwilę myślałam że coś będzie pomiędzy Erikiem i Marcelą...haha głupia ja :D
Rozdział przeboski *,*
Z niecierpliwością czekam na kolejny <3
Pozdrawiam :*
Jejuś ! *_* Z jednej strony to jest takie urocze, a z drugiej striny smutn... Bo Marco walczy o nią, stara się, w cudowny sposób wyznaje jej, że ją kocha, że jej potrzeubuje.. A ona? A ona chcą tylko jego dobra oklamuje samą siebie i odpycha go... Nie zważa na swoje cierpienie i potrzebe Marco obok siebie w swoim codziennym życiu... Męczą się oby dwoje, a Ty pewnie nie zamiezasz w najbliższym czasie zrobić tak, zeby oni byli razem, tylko jeszcze bardziej namieszasz.. :(
OdpowiedzUsuńRozdział cuuudony *.*
Czekam na nastepny. Pozdrawiam, buziaki. Ola :*