środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 78 ~ Czyżby?

Cicho otworzyłem drzwi, by nie obudzić blondynki. Równie cicho, wszedłem do jej pokoju, zamykając za sobą drzwi, by odgłosy z dołu nie obudziły Marceli, po czym podszedłem do jej łóżka. Ukucnąłem przy nim, patrząc jak blondynka śpi. Zawsze uwielbiałem obserwować jak śpi. Była wtedy taka cudowna, niewinna, słodka i nietykalna. Zakochiwałem się w niej coraz bardziej i nikt tej miłości nie ma prawa nam odebrać. Nigdy nie wybaczyłbym sobie, gdybym ją stracił. Nie wiem ile czasu minęło, kiedy siedziałem przy blondynce, jednak po jakimś czasie usiadłem, ponieważ nogi zaczęły mnie boleć. Wnet poczułem na swojej ręce, uścisk. Uniosłem głowę, a Marcela patrzyła na mnie.
- Marco? Chodź do mnie.- powiedziała, uśmiechając się słabo.
- Nie. Będę się już zbierał, kochanie.- ucałowałem zewnętrzną stronę jej dłoni.
- Proszę...- szepnęła, na co ja położyłem się obok niej. Blondynka spojrzała w moje oczy, po czym mocno się do mnie przytuliła, na co ja pocałowałem ją w głowę, przykrywając ją kocem.- Dziękuję.- powiedziała, bawiąc się moją koszulką.
- Za co?
- Za to, że jesteś. Za wszystko.- odparła, widziałem, że była słaba. 
- Śpij kochanie, ja już muszę iść.- próbowałem wygramolić się z łóżka, jednak wnet poczułem jak blondynka łapie za moją koszulkę, przyciągając do siebie.- Oj, Marcela...- westchnąłem, uśmiechając się głupio, przygryzając przy tym wargę.

*Cztery tygodnie później*
*Marcelina*
Przez ostatnie cztery tygodnie, dużo zmieniło się w moim życiu. Można powiedzieć, że zaczęłam je sobie układać. W końcu odpoczęłam od facetów, od wszystkich, bez wyjątków. Wyprowadziłam się z domu Kuby i Agaty, a sama zamieszkałam w jednym z najlepszych dortmundzkich bloków. Nie potrzebowałam dużego apartamentu, wystarczy zwykłe mieszkanie. Urządziłam je według swojego gustu i czułam się w nim bardzo dobrze. Zdecydowałam się na studia menadżerskie i za niecałe dwa tygodnie zaczynam naukę. Stwierdziłam, że fotografia to nie szczyt moich możliwości, a swoich sił mogę spróbować właśnie jako menadżer. Zdjęcia mogę robić zawsze i wszędzie, jednak zalicza się to bardziej do zainteresowań. W międzyczasie pracuję w kawiarni, może i nie jest to szczyt moich marzeń. Powiem więcej, to na pewno nie jest szczyt moich marzeń, ale od czegoś trzeba zacząć. 
I jeszcze jedna bardzo ważna decyzja w moim życiu, nie mogłam postąpić inaczej. Zerwałam wszelkie kontakty z Reusem. Tak, z Marco. Dlaczego? Otóż to bardzo proste. Nie kochałam go? Nigdy? Od początku tylko udawałam? Nie. Nigdy nie udawałam. Kochałam i kocham go nadal. Jednak tak będzie lepiej i bezpieczniej. Dla kogo? Dla wszystkich? Nie. Przede wszystkim dla niego. 
Należą się wyjaśnienia? Chyba tak. Zrobiłam to tylko i wyłącznie dla niego. Po prostu, żeby był bezpieczny. Cztery tygodnie temu, w sobotę, tuż przed zaprezentowaniem stadionu, zgłosiłam wszystko na policję. I wszystko zaczęło się jakby na nowo. Cały ten koszmar. Kilka godzin po tym, dostałam bukiet białych róż, a w nich karteczka. "Pożałujesz tego, skarbie. Ty i twój facet." 
Tuż po zaprezentowaniu stadionu, wróciliśmy do domu Kuby. Ja, Agata, Oliwia i mój brat, jednak ja wiedziałam, że ten dzień nie skończy się happy endem. Wiedziałam, że zdarzy się coś złego, dlatego wybrałam się do Marco. To co tam zobaczyłam? Heh... Otwarte drzwi wejściowe i już wiedziałam, że dzieje się coś złego. Na środku salonu leżał blondyn, a na nim siedział ten facet, okładając go pięściami. Sam salon nie wyglądał dobrze, poprzewracane meble...
Jakimś cudem zdołałam odciągnąć tego faceta, od ukochanego, jednak ten zagroził, że na tym nie poprzestanie. I wiedziałam, że tak właśnie będzie. Niedługo po tym, prześladowca poinformował mnie, że jeżeli nie zakończę znajomości z piłkarzem, gorzko tego pożałujemy,  ja i on. Wiedziałam, że on nie żartuje, dlatego wolałam nie ryzykować. Wiedziałam na co go stać i nie zamierzałam narażać na niebezpieczeństwo Marco. Było mi obojętne to co będzie ze mną. To czy zrobi mi krzywdę czy nie. Byłam w stanie, przyjąć na swoje barki największy ból, byleby tylko nie musieć patrzeć na krzywdę Marco, a przecież to właśnie to, było dla mnie największym bólem. 
Przez kolejny tydzień nie mogłam zebrać się w sobie, nie potrafiłam normalnie funkcjonować, jednak wiedziałam, że ta decyzja jest najlepsza. Dla niego. Nie odbierałam od niego telefonów, nie odpisywałam na esemesy. Po prostu tak było łatwiej i prościej. Nie musiałam patrzeć w jego przepełnione miłością i szczęściem oczy i powiedzieć, że to koniec. Że nie możemy się spotykać, całować, przytulać. Że po prostu nas już nie ma. Jestem ja. I jest on. Nie my. Każde zacznie nowe życie, od nowa. Z dala od siebie. Heh... Kogo ja próbuję oszukać? Chyba tylko samą siebie.
O moim aktualnym miejscu zamieszkania wiedzą tylko moi najbliżsi. Agata i Kuba. Niedawno zebrało się w moim życiu na wspomnienia i przypomniałam sobie, że w moim życiu pojawiła się kiedyś pewna Sophie. A Moritz? Moritz miał co do niej całkowitą rację. Napisała mi esemesa, że nigdy nie uważała mnie za przyjaciółkę. I to w zupełności mi wystarczyło. 
Szperałam po szafkach, w poszukiwaniu czegoś z czego mogłam zrobić coś do przekąszenia. Jednak po pierwsze, nie miałam na nic pomysłu, a po drugie nie miałam produktów do przygotowania jakiegoś smakołyku. Dlatego postanowiłam wybrać się do sklepu, by zrobić małe zakupy. Kiedy powoli wchodziłam na schody, a przy tym zdejmowałam swoją koszulkę, usłyszałam dzwonek do drzwi. Z powrotem naciągnęłam na siebie bluzkę, kierując się w stronę drzwi.
I znów to samo. Znów muszę leczyć rozdrapane rany. To czego najbardziej się obawiałam. Miał nie wiedzieć, miał zapomnieć. Do cholery! Ja miałam zapomnieć! Zapomnieć o tych wszystkich chwilach spędzonych razem. A teraz one znów wplątały się w moje myśli. On się wplątał. Wiedziałam, że jak tylko zobaczę Agatę czy Kubę to ich uduszę.
Gwałtowne pchnięcie i próbowałam zamknąć mu drzwi przed nosem, żeby tylko nie musieć patrzeć na jego twarz. Jednak on nie miał zamiaru ustąpić. To była jego mocna strona. Zawsze walczył do końca. Nie dał się spławić, wkładając stopę pomiędzy drzwi a ich framugę. Bez większego trudu, wszedł do środka, powoli zmierzając w moim kierunku. Każdy mój krok w tył był jedną, wielką niewiadomą. Aż w końcu dotarłam do ściany, odskakując od niej jak poparzona. Jakby była dla mnie najgorszym ratunkiem. I takim oto sposobem wpadłam w ramiona blondyna. Próbowałam wyrwać się z jego uścisku, jednak ten mocno złapał za moją talie, przyciągając do siebie. Moje dłonie wylądowały na jego torsie, odpychając piłkarza od siebie. Jego tęczówki w jednej chwili zmieniły barwę na bardzo ciemną, a ja sama zaczęłam się bać. Ale kogo? Marco? 
- Kochasz mnie?- zapytał, uważnie patrząc w moje oczy. Ja właśnie tego unikałam. Nie potrafiłam patrzeć na niego, a co dopiero w jego oczy. Właśnie tego pytania się obawiałam. 
- Nie.- powiedziałam, nie patrząc w jego stronę. Korzystając z jego bezsilności, odepchnęłam go od siebie, wyrywając się z jego uścisku. Zabolały go moje słowa. Chyba nigdy nie spodziewał się, że to powiem.
- Spójrz na mnie.- warknął.- Spójrz w moje oczy i powiedz to jebane nie, do cholery!- uderzył pięścią w ścianę, tuż obok mojej głowy. Wzdrygnęłam się. Wyraźnie podniósł głos. Czy on właśnie na mnie krzyczy? Nie kurwa, szepcze!
- Nie! Nie kocham cię! Rozumiesz?- szepnęłam ostatnie słowo, tracąc siłę.- Nigdy cię nie kochałam!- wrzasnęłam.
- Czyli byłem tylko zabawką?- zapytał całkiem spokojny. Zdziwiło mnie to.
- Tak.- przewróciłam oczami, by tylko nie patrzeć w oczy piłkarza. Ten niespodziewanie, zbliżył się do mnie. Przestraszyłam się. Co on do cholery ma zamiar zrobić?
- Kłamiesz.- szepnął zmysłowo do mojego ucha, po czym pocałował mnie w szyję. Rozpływałam się pod jego dotykiem. Był tak nieziemsko czuły i pociągający. Byłam w stanie nawet go pocałować. Teraz. W tej chwili. Jednak w porę opanowałam się.
- Byłeś tylko nic nie znaczącym piłkarzyną, który był oderwaniem od rzeczywistości. Potrzebowałam chwili wytchnienia i zabawy, a ty... Ty mi ją dałeś.- teraz to ja szeptałam, by wzbudzić w nim myśli, że mówię prawdę. Podła suka! 
- Gówno prawda!- krzyknął, uderzając pięścią w ścianę i zaciskając usta w wąską kreskę, by nie wybuchnąć.- Dlaczego to robisz?
- Niby co?
- Kłamiesz.- rzucił oschle. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. No bo co? Tak, kłamie? Niespodziewanie Marco zbliżył się jeszcze bardziej do mnie, w jego oczach zabłysły te bardzo dobrze mi znane iskierki. Po chwili poczułam jego dłoń na mojej talii, ścisnął ją lekko, wywołując u mnie ciche mruknięcie. Zamknęłam oczy, delektując się jego wręcz idealnymi perfumami i jego tak bardzo wytęsknionym dotykiem, który wywoływał na moim ciele gęsią skórkę. Otworzyłam oczy i co zobaczyłam? Chytry uśmieszek Reusa. Dupek! Próbując wyrwać się z jego uścisku, znów zostałam przytwierdzona do ściany, nie mogąc nic zrobić.
- Wiedziałem.- zaśmiał się.- Tęskniłaś za moim dotykiem, pocałunkami, za mną.- wyszeptał.
- Nie.- warknęłam.
- Czyżby?- uśmiechnął się cwaniacko, zbliżając się jeszcze bliżej mnie. Po chwili złożył na mojej szyi ciepły pocałunek. Sprawił, że rozpływałam się. Zamknęłam oczy, delektując się jego dotykiem. Dotykiem jego ust. Chciałam w końcu poczuć je na swoich wargach, by móc stwierdzić, że to właśnie tego najbardziej brakowało mi przez te cztery, w pewnym stopniu długie tygodnie. Nie mogłam już wytrzymać i dłużej dusić tego w sobie. Złapałam Marco za białą koszulkę, ciągnąc do salonu. Pchnęłam go na kanapę, na co ten posadził mnie sobie okrakiem na kolanach. Ujęłam jego twarz w swoje dłonie, patrząc prosto w jego przepełnione pożądaniem oczy.
Uśmiechnęłam się chytrze i bez większego namysłu złączyłam nasze usta w gorącym i pełnym zachłanności pocałunku. Widziałam, że podoba mu się i nie zamierzałam przestawać, choć wiedziałam, że będę tego żałować. Poczułam jego dłonie na swoich udach, po czym przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Jedną rękę przeniósł na moją talię, przyciągając mnie do siebie. Czułam bicie jego serca, jednak byłam bardziej skupiona na jego wargach. Kiedy w końcu zabrakło mi powietrza, odepchnęłam Marco od siebie, chcąc dać mu do zrozumienia, że to już koniec, jednak ten nie miał zamiaru przestawać, ponieważ lekko pociągnął zębami za moją dolną wargę, by po chwili jeszcze raz pocałować mnie. Ponownie naparłam dłońmi na tors piłkarza, próbując powstrzymać go od dalszych pocałunków, ponieważ wiedziałam do czego to zmierza. Pękłabym przed nim, a tego w żadnym wypadku nie chciałam. Zeszłam z jego kolan, czując jak głośno bije moje serce. Miałam wrażenie, że za chwile wyleci mi z piersi. Złapałam się za głowę nie wiedząc co dalej mam zrobić. Po chwili ujrzałam wyrastającego przede mną blondyna. Ujął moją twarz w swoje duże dłonie, patrząc uważnie w moje oczy.
- Wyjdź.- szepnęłam. Stał tak jak stał. Nic nie zrobił.- Wyjdź.- powtórzyłam nieco głośniej, widząc, że szeptem nic nie zdziałam.
 - Na pewno chcesz tego?- zapytał, unosząc moją głowę na wysokość swojej, by móc patrzeć w moje oczy.
- Wyjdź.- powtórzyłam szepcząc. Nie potrafiłam inaczej. Co ja pieprze!? Ja inaczej nie mogłam. Robię to tylko i wyłącznie dla niego. Jego oczy znów zmieniły barwę na ciemną. Był zły. Ale czego ja mu się dziwię?
- Będziesz tego żałować.- warknął, trzaskając drzwiami.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na początku przepraszam za moją nieobecność na moim jak i Waszych blogach. Jednak już jestem i jak na razie nie mam zamiaru nigdzie iść xD
A powyżej, kolejny rozdział ☝ Powiem szczerze, że podoba mi się, właśnie o to mi chodziło.
Wiem, trochę namieszałam, jednak już trochę mnie znacie i wiecie, że ja to uwielbiam ♥
Tak więc zostawiam Was z tym powyżej, a kolejną część postaram się dodać jak najszybciej! 
Jednak to również zależy od Was!

Miłego ostatniego miesiąca wakacji życzę! Bawcie się dobrze kochani! ☺ 

6 komentarzy:

  1. Jezus Maria ! Coś ty dziewczyno narobiła ?!
    Dlaczego ich rozdzieliłaś?! MAJĄ BYĆ RAZEM! 😍 i maja mię dzieci 😍 Chłopczyk i dziewczynka 👧😍😍😍😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz naprawdę ogromne szczęście, że dziś się z tobą nie widzę. Obiecuje Ci, to przy wszystkich, że oberwiesz jeszcze. A co do rozdziału, to bardzo mi się on podoba choć nie spodziewałam się, że właśnie tak się on zakończy. Nie wiem czy Marcela rzeczywiście dobrze robi, że nie chcę być już z Marco. Ona go przecież kocha i nie ukrywajmy tego, że z każdym dniem będzie tęskniła za nim coraz bardziej. Nie wiem co miał na myśli Marco mówiąc ,,Będziesz tego żałować”. Jednak mam nadzieje, że jakoś wszystko się wyjaśnij i będzie dobrze.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, hej nominuje cię do LIEBSTER BLOG AWARD:)
    Więcej na moim blogu :
    http://lovestory-bvb.blogspot.com/2015/08/liebster-blog-award_10.html

    P.S Obiecuje wpaść potem i skomentować:)) Buziaczki :* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej-i nominacja również ode mnie! Też do Liebster Blog Award! :)))
    Wiecej u mnie: http://mr11-bvb.blogspot.com/2015/08/liebster-award.html
    Buziaki;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurwa mać tylko nie to!!!!!!
    Ona musi do niego wrócić,ona go przecież kocha :'( błagaaaaam!
    Rozdział cudowny :)
    Fajnie że Marcela się w jakiś sposób usamodzielniła,tylko trochę zaniepokoiło mnie ostatnie zdanie Marco...aż ciarki przeszły mi po plecach :)
    Z niecierpliwością czekam na nn<3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do cholery?!?!?! Że jak oni już nie są razem? Tobie to słoneczko konkretnie przygrzało.. Ty do końca wakacji siedź w domu! :D Jak mogłaś?! No jak!? Oni BYLI ( :(( ) taką cudowną parą.. ONI ZNOWU MAJĄ BYĆ RAZEM!!! ROZUMIEMY SIĘ? Przestraszyły mnie słowa Marco wypowiedziane na samym końcu.. :( Co Ty znowu wymyśliłaś? Ugh..
    Powiem Ci, że pomimo tego co zrobiłaś to rozdział jest GENIALNY! :* Pozdrawiam i czekam na następny ;3 Buziaki, Ola :***‎

    OdpowiedzUsuń