środa, 15 lipca 2015

Rozdział 76 ~ Ale mam jajka. Dwa.

Kolejne kilka dni minęło mi w zaskakująco szybkim tempie. W dzień wygłupialiśmy się i bawiliśmy w jeziorze, zaś wieczorem dużo rozmawialiśmy. Kuba dowiedział się o wszystkim co jest związane z tajemniczą osobą. Nie był zadowolony z takiego obrotu spraw i od razu zapowiedział, że jak tylko wrócimy do Dortmundu jedziemy na policję. Szczerze powiedziawszy to cieszyłam się, że Kuba i Marco chcą jechać ze mną, ponieważ ja sama nie mam odwagi tam jechać. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że się boję? Boję o bliskich? Nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdyby to przeze mnie cokolwiek im się stało.

- Ej, Marco! Wstawaj!- szturchnęłam blondyna, który spał, opierając głowę o szybę.
- Co?- wzdrygnął się.
- Już dojechaliśmy.- powiedziałam, uśmiechając się do niego.
- Boże, ty prowadziłaś mój samochód.- powiedział przerażony, na co ja głośno się zaśmiałam. Dziś ja prowadziłam, ponieważ Marco i Kuba siedzieli w nocy do późna i blondyn był niewyspany. W końcu miałam okazję poprowadzić tę czarną bestię..
- Tak. I jest cały.- wyszczerzyłam się do niego.- Dobra, wychodź. Za godzinę mamy być u Kuby, pamiętasz?- zapytałam.
- Yy, no przecież.- zaśmiał się.- Myślisz, że zapomniałem?
- Dokładnie tak myślę.- oparłam się o drzwi wejściowe, czekając na blondyna.
- Pff...- stanął naprzeciwko mnie.
- Nie popluj się.- zachichotałam.- Nie masz zamiaru otworzyć drzwi?- dodałam.
- A śpieszy ci się?- przygryzł dolną wargę, opierając prawą rękę o drzwi na wysokości mojej głowy.
- Trochę.- na mojej twarzy powstał lekki grymas.
- Oj, no dobra. Już otwieram.- pokręcił głową. Weszliśmy do domu niemieckiego piłkarza, on poszedł do kuchni, natomiast ja do łazienki.
Schodząc ze schodów usłyszałam krzyk Marco.
- Kochanie!
- Co chcesz?- warknęłam, wchodząc do kuchni.
- Co będziemy jeść?
- Bozia rączki dała? Nie umiesz zrobić sobie jedzonka?- zapytałam, opierając się o wyspę kuchenną.
- Ty robisz to lepiej.- poruszył zabawnie brwiami, na co ja tylko pokręciłam głową.
- Pod warunkiem.- rzekłam.
- Zamieniam się w słuch.- oparł się nonszalancko o lodówkę, przyglądając mi się badawczo.
- Ja zrobię ci jedzonko, a ty obejrzysz ze mną wieczorem komedię romantyczną. Zgoda?- podalam mu rękę.
- Yhh, niech stracę. Ale naleśniki.- tym razem to on postawił warunek.
- Okey.- odparłam, a blondyn podał mi rękę, po czym przyciągnął mnie do siebie. Objął w talii i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
- Z czyn chcesz te naleśniki? Jabłka mogą być? Masz? 
- Nie.
- A mąkę?- zapytałam, otwierając po kolei szafki, jednak nie znalazłam w żadnej z nich tego czego szukałam.
- Nie.- odpowiedział.- Ale mam jajka. Dwa.- powiedział, uśmiechając się głupio.- I jednego banana.- dodał. Pokręciłam tylko głową.
- Bez mąki nic nie zrobię.- powiedziałam, siadając na blacie.
- Kochanie, jesteś w domu faceta. Myślisz, że będą tutaj takie rzeczy jak mąka?- podszedł do mnie, opierając dłonie o blat, tuż przy moich udach.
- Jesteś zdrowo rąbnięty.- prychnęłam śmiechem, kręcąc niedowierzająco głową.
- Ale mnie kochasz.- wywalił mi język.
- I co ja mam teraz zrobić?- westchnęłam.
- Hmm.. No możesz na przykład... Dać mi słodkiego buziaka?- bardziej spytał niż oznajmił.
- No nie wiem, nie wiem.- uśmiechnęłam  się zadziornie.- Ja pójdę do sklepu, a ty posprzątasz ten... bajzel. Kiedy wrócę i będzie ładnie posprzątane to może dostaniesz buziaka.
- Może?- załapał mnie za słówko.
- Może.- zeskoczyłam z blatu kuchennego, kierując się w stronę wyjścia.
- Dać ci pieniądze?- zapytał, kiedy zakładałam buty.
- Zwariowałeś?- oburzyłam się.
- Możliwe.- wzruszył ramionami, rozsiadając się na kanapie w salonie.
- Miałeś sprzątać.- dodałam, po czym wyszłam, kierując się w stronę sklepu. 

Weszłam do pobliskiego sklepiku, gdzie była niewielka kolejka. Stanęłam w niej, czekając na swoją kolej. Kiedy ta nadeszła, spotkała mnie bardzo miła niespodzianka.
- To pani? Pani jest dziewczyną Marco Reusa?- zapytała starsza pani. Miała może 60 lat, nie więcej.
- Tak, to ja.- zaśmiałam się cicho. Było to dosyć miłe, a jednocześnie zaskakujące, że ludzie już poznają mnie na ulicy.
- Nie chciałabym się narzucać, ale bardzo mi na tym zależy. Jestem wielką fanką Borussii i czy mogłaby pani przekazać tę koszulkę panu Reusowi? To dla mnie bardzo ważne.- powiedziała, widać było na jej twarzy niepewność.
- Oczywiście, myślę, że to żaden problem.- odparłam, a kobieta podała mi koszulkę w dortmundzkich barwach.
- Dziękuję pani bardzo.- uśmiechnęła się szeroko.
- A może chciałaby pani autografy od wszystkich piłkarzy Borussii?- zapytałam z uśmiechem. Kobieta była widocznie zaskoczona.
- Naprawdę? To nie byłby problem?
- Myślę, że nie. Da się zrobić.- powiedziałam.
- No dobrze, ale pani chyba nie przyszła tutaj rozmawiać tylko zakupy zrobić, prawda?- zapytała, uśmiechając się delikatnie.
- Tak, tak.- powiedziałam szybko.
Wracając do domu blondyna na mojej twarzy widniał szeroki uśmiech, cały czas myślałam o sprzedawczyni, która okazała się fanką dortmundzkich chłopaków. Jednak od kiedy wyszłam ze sklepu, miała takie dziwne wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Ale kiedy za każdym razem odwracałam się za siebie, nikt za mną nie szedł. I w pewnym sensie to zaczęło mnie niepokoić. Czułam się jak w głupim horrorze. A to co miało wydarzyć się za chwilę, właśnie tak wyglądało. Jak horror.
Poczułam czyjąś silną dłoń na moich ustach, a drugą na biodrach. Przywarł swoim ciałem do mojego, ciągnąc mnie w jakąś ciemną uliczkę. Chciałam krzyczeć, jednak nie mogłam. Docisnął mnie do ściany, stając naprzeciw mnie. Moje serce waliło jak oszalałe. To on... Nie wierzyłam własnym oczom. Chciałam się wyrwać i uciec, jednak nie mogłam. Z mojej ręki wypadła torba z zakupami i torebka, w której miałam swoje rzeczy.
- Znów się spotykamy...- przejechał palcem po moim policzku. Bałam się, cholernie bałam.- Myślałaś, że skończy się tylko na karteczkach? Źle myślałaś, skarbie..- ten głos, którego nie chciałam już nigdy więcej usłyszeć. Ten facet, który tak mnie skrzywdził. Nigdy tego nie zapomnę, jemu nigdy. Chcąc coś powiedzieć, a jednocześnie wyrwać się mu, ugryzłam go w dłoń.
- Ałł, szmata!- syknął.
- Spieprzaj! Czego chcesz?- krzyknęłam, by ktoś mnie usłyszał, a w odpowiedzi dostałam siarczystego liścia. Złapałam się za piekący policzek. Cholernie bolało.
- Czego chce? To proste. Chcę ciebie.- powiedział, szyderczo się uśmiechając, by po chwili znów zatkać mi usta dłonią. Jednak teraz już nie mogłam go ugryźć.- I będziesz moja. A ten twój fagas.- zaśmiał się.- Książę z bajki, już cię nie uratuje, skarbie.- pocałował mnie w policzek, po czym przejechał swoją dłonią wzdłuż mojej talii. Czułam obrzydzenie. Do niego, jak i do siebie. Uderzyłam go pięścią w ramie.
- Nieładnie księżniczko, nieładnie. Niegrzeczna jesteś.- mówił miłym głosem, by po chwili uderzyć mnie pięścią w brzuch. Jęknęłam z bólu, zsuwając się po ścianie. Nie spodziewałam się tego.- Boli? Tak ma być!- szepnął mi na ucho.
- Odpierdol się w końcu!- po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Och, nie. Nie masz co na to liczyć.- rzekł.- Zniszczyłaś dwa lata mojego życia! Myślałaś, że cię nie znajdę? Powiem ci, że było bardzo łatwo. Nazwisko Błaszczykowska mówi wiele. Łatwo było cię znaleźć, skarbie...- szepnął do mojego ucha. Złapał mnie za włosy, by po chwili podnieść mnie, ciągnąc za nie. Znów przyparł mnie do ściany, a po chwili przy mojej twarzy znalazł się nóż. Moje serce jeszcze bardziej przyśpieszyło swój rytm, zaczęłam się szamotać, żeby tylko nie zrobił mi krzywdy. Jednak wnet poczułam ból w okolicach ust. Przejechałam językiem po całej linii dolnej wargi, aż po jej kącik i poczułam ten charakterystyczny metaliczny smak. Krew. 
- Nieładnie księżniczko. Chyba byłem dla ciebie za dobry.- kiedy to mówił, poprawiał swoją koszulkę. Korzystając z jego nieuwagi, uderzyłam go kolanem w krocze. Momentalnie złapał się za nie, tym samym umożliwiając mi ucieczkę. Kopnęłam go jeszcze, tak że się przewrócił, złapałam za swoją torbę, nawet nie myśląc o tym, by wziąć też tę z zakupami, po czym uciekłam. Biegłam przed siebie, ile tylko miałam sił w nogach. 
- Suka!- usłyszałam jeszcze ten głos. Później już nic. Słyszałam tylko swój nierówny oddech. Jak to możliwe? Jak mnie znalazł? 
Dobiegłam do domu Marco, wpadając do niego jak petarda, zamknęłam drzwi za sobą, po czym rzuciłam torbę, idąc wgłąb mieszkania.
- Marco..- sapnęłam.- Marco...- powtórzyłam, jednak nie usłyszałam jego głosu. Denerwowałam się coraz bardziej.- Marco..- powiedziałam, jednak tym razem głośniej.
- Tutaj jestem.- krzyknął, wychodząc ze swojej sypialni.
- Marco..- sapnęłam, widząc ukochanego. Byłam jak w amoku, ale nie potrafiłam się uspokoić.
- Marcela, co ci się stało?- zbiegł ze schodów, podbiegając do mnie. Doszłam do niego, wręcz rzucając się na niego i przytulając.
- To on... On... Rozumiesz? On...- mówiłam, wbijając paznokcie w jego nagie plecy. Jęknął z bólu, a ja szybko zabrałam ręce.
- Kochanie, spokojnie.- odciągnął mnie od siebie. Zaprowadził mnie do salonu, po czym posadził na kanapie. Usiadł obok mnie, odgarniając niesforny kosmyk włosów, który opadł na moją twarz. Szlochałam.
- Marco, boję się go.- chlipnęłam, przytulając się do blondyna.
- Spokojnie, skarbie...- to słowo. Moje serce znów przyśpieszyło swój rytm. Nie, nie chcę. Nierówny oddech, szybsze bicie serca. Marco to wyczuł.- Marcela...- wstał ze swojego miejsca, idąc gdzieś. Niepokoiłam się. Gdzie on idzie? Marco... Po chwili przykucnął naprzeciw mnie.

*Marco*
Cały czas była niespokojna. Nie rozumiałem co jej się stało. To było jednocześnie dziwne i niepokojące. Jeszcze nigdy nie widziałem Marceliny w takim stanie. Strasznie się o nią bałem, byłem wręcz przerażony jej zachowaniem. Kiedy wypowiedziałam te dwa zwykłe słowa, blondynka jeszcze bardziej się zdenerwowała. W ogóle mogę tak nazwać jej zachowanie?
Szybko wróciłem do Polki, kucając naprzeciwko niej. Złapałam delikatnie za twarz, po czym zacząłem wycierać ją z krwi. Miała rozciętą dolną wargę, z której sączyła się krew. Na policzku wyraźnie odbita była czyjaś duża dłoń. Uderzył ją... Nie wiedziałem co mam zrobić. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Strasznie się bałem. Kto jej to zrobił?


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I oto jestem! 
Jak podoba się kolejny rozdział? Moim zdaniem nie jest taki zły, nawet całkiem mi się podoba.
Spodziewaliście się takiego obrotu spraw? <mam nadzieję, że nie xD>
Już w następnyn rozdziale dowiecie się, kto jest tym tajemniczym mścicielem!

Do zobaczenia kochanie! ;* 

6 komentarzy:

  1. Wow! Zaskoczyłaś! Już myślałam, że ja porwie, ale na szczęście udało się jej uciec.! Co to za porąbany człowiek? Czekam na 77 z ogromną niecierpliwością;) Weny! :)
    Pozdrawiam;))) ps.zaprszam do siebie: mmr11-bvb.blogsot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. o mój Boże! o mój Boże! o mój Boże! O MÓJ BOŻE!!! Kto to jest do cholery?! (przepraszam za wyrażenie xD) Teraz to w ekspresowym tempie masz dodać kolejny rozdział! To jest rozkaz!! MÓJ BOŻE!! Biedna Marcela.. :( Ona musi iść na policję... Koniecznie.. Niech złapią tego typka.. ugh... Dobrze, że jej nie porwał... Mam nadzieję, że to nie zostawi większego piętna na psychice Cyśki.. :((((

    "- Nie.- odpowiedział.- Ale mam jajka. Dwa.- powiedział, uśmiechając się głupio.- I jednego banana.- dodał. Pokręciłam tylko głową." Leże i nie wstaje :') :D
    Odezwało się moje zboczenie :D :D Hahaha :D
    Czekam na następny. Pozdrawiam, buziaki. Ola ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz się zaczyna moje gadanie.. będzie długiee.. zaręczam. xD
    Kocham tego bloga kocham kocham kooooooocham! Ja nie wiem jak ty to robisz, ale to już 78 rozdział który wbił mnie w fotel.. normalnie nie mg.
    Jak ten facet mnie wkurza! Znów niszczy jej zycie. Normalnie nie wierzę. To jest tragedia :( Biedny Reus nie ma pojęcia co się dzieje.. i jak ma zareagować.
    Heh.. mam nadzieje że szybko go złapią i nic nie zrobi Marceli. Ale znając Ciebie. Będzie na odwrót. Przysięgam zabije jak coś zepsujesz między Marco a Cyśką znów. czekam na kolejny. Całuje kochana. Jak coś wiesz że możesz na mnie liczyć jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. wow! wow! super! czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę w to uwierzyć.. Szczerze, to na początku myślałam, że to Mo wrócił i w romantyczny sposób chce ją pocałować czy coś w tym stylu. Ale potem mnie to przeraziło.. Ciekawe kto to jest.. Może to ten gość który jej zrobił kiedyś krzywdę? Czekam na następny rozdział. Nie kończ tego bloga, bo moje życie nie będzie miało sensu! xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny rozdział . Ciekawi mnie kto jest tym prześladowca marceli . Mam nadzieje , że Marco ją uratuje .. Czekam na next . Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń