sobota, 14 marca 2015

Rozdział 62 ~ Kocham i całuję.

Po chwili razem z Marco leżeliśmy wtuleni w siebie na naszym łóżku. Marco bawił się moimi włosami, a ja z uśmiechem patrzyłam w sufit. Może i miałam uśmiech na twarzy, ale cały czas myślałam o śnie. Miałam takie dziwne wrażenie, że dzisiaj coś się stanie. Że.. Ten sen jest taką.. przestrogą czy uprzedzeniem.. Gdybym tylko wiedziała co stanie się później...
- Marco... Mam wrażenie, że dzisiaj stanie się coś złego.- spojrzałam na niego. Był widocznie zmartwiony.
- Nie martw się już.- pocałował mnie w czoło. Leżeliśmy chwile w ciszy, do momentu aż ją przerwałam.
- Nie masz kaca?- spytałam zdziwiona.
- I to jakiego. Błagam, nic nie mów.- jęknął, łapiąc się za głowę.
- Reus, ma kaca! Reus, ma kaca! Ludzie!- krzyczałam, zapominając o tym, że dziewczynki są w pokoju obok. 
- Marcela, proszę cię.- wyjęczał mi praktycznie do ucha.
- No co? Obiecałeś mi coś.- dźgnęłam się do pozycji siedzącej.
- Wiem, przepraszam. Nie zapanowałem nad alkoholem.- usiadł.
- Gdybyś siebie tylko zobaczył. Darłeś się na cały hotel, ledwo stojąc na nogach. Dobrze, że chłopaki cię trzymali, bo dawno leżałbyś już nieprzytomny. Ciesz się, że właścicielka hotelu nie wyrzuciła cię na zbity pysk.- powiedziałam mu to co w tej chwili myślałam. Nie obchodziło mnie to czy się teraz obrazi czy nie. Niech wie, że ja też mam swoje zdanie i nie będę siedzieć cicho. Ten tylko spuścił wzrok, jakby bojąc się mojego. 
- Wybaczysz?- zapytał, przysuwając się do mnie i łapiąc mój podbródek w swoje palce. Nasze usta dzieliły milimetry, a nasze oddechy mieszały się.
- A mam inne wyjście?- odpowiedziałam pytaniem.
- Mogę?- spytał co chwilę spoglądając na moje usta. Nie wierzyłam własnym uszom. Czy on przed chwilą spytał czy może mnie pocałować? Nigdy jeszcze nie spytał mnie o to. Dlatego tym bardziej nie mogłam w to uwierzyć. On nie przestaje mnie zaskakiwać. Zbliżył się jeszcze bliżej mnie, tak że nasze twarzy stykały się.

- Tak.- wymruczałam mu prosto w usta, a ten nie tracąc czasu najpierw nieznacznie musnął moją dolną wargę, a później namiętnie pocałował. Pod jego wpływem byłam wstanie zapomnieć o wszystkim...
- Człowieku, co ty ze mną robisz?- oparłam swoje czoło o jego.
- To ja o to powinienem zapytać. Od kiedy poznałem ciebie, jestem inny. Nawet Mario mi to powiedział.- uśmiechnął się. 
- Interesujące. Kontynuuj.- zaśmiałam się, a Marco bez wahania wpił się w moje usta, dając mi kolejny zajebisty pocałunek. Po chwili blondyn złapał mnie w pasie, a ja zaplotłam nogi na jego biodrach.  Po kilku sekundach Marco ruszył w stronę balkonu. Gdy piłkarz otworzył drzwi balkonowe, poczułam jak letni wiatr owiał moje szczupłe ciało. Przekroczyliśmy próg i kiedy znaleźliśmy się przy balustradzie piłkarz posadził mnie na niej i objął w talii. 
- Ślicznie tu.- powiedziałam z uśmiechem, patrząc piłkarzowi prosto w oczy.
- Zabiorę cię tu na nasz miesiąc miodowy.
- Skąd ta pewność, że będę twoją żoną?
- Po prostu..- nie było dane mu dokończyć, ponieważ przerwał nam Mario, który stał na dole.
- Zakochańce!- krzyknął Mario.
- Czego?- odkrzyknął blondyn.
- Za 30 minut śniadanie!- krzyknął, czym spowodował, że Leo wyszedł w samych bokserkach na balkon.
- Czego te japy drzeta? Dajcie się pracującemu człowiekowi wyspać!
- Uuu... Leoś jakie seksowne bokserki!- powiedział ze śmiechem Marco.
- No takie seksowne w reniferki.- zaśmiałam się.- Marco mógłbyś sobie takie same kupić, a nie.. Takie obciachowe kaktusy.- dodałam.
- Kupię sobie. Żebyś wiedziała!- mówił pewny swojego.
- Ej! Tylko ja mogę takie mieć! Wara!- krzyknął oburzony Leo.- Z resztą i tak nie wiesz gdzie kupiłem.- wystawił mu język.
- Na zamówienie sobie wezmę..- Marco nie pozostał mu dłużny i również wywalił język.
- Ludzie, zlitujcie się nade mną.- na balkon wyszedł również Moritz, trzymający się za głowę, na co wszyscy wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.

***

- Badania w 99,8%....- urwała, a na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Spojrzała na mnie z wrogością i wyższością w oczach, a ja wyrwałam jej kartkę papieru z dłoni.
- Badania w 99,8% potwierdzają ojcostwo...- patrzyłam w tą cholerną kartkę i nie wierzyłam własnym oczom. To nie możliwe. To nie może być prawda. Cholerna prawda. Pieprzona prawda. W duszy przeklinałam wszystko i wszystkich. Gdzieś w głębi serca.. Po cichu wierzyłam, że to jednak głupie kłamstwo, pomyłka. Miałam nadzieję, że to nie jest prawda. Heh... Nadzieja matką głupich.
Głupia łudziłam się, że Marco jednak nie jest ojcem tego chłopczyka. Łudziłam się, że Iñez kłamała. Właśnie! Łudziłam się. Głupia, łudziłam się...
Moje oczy zaszkliły się od łez. Obraz zamazał się, ale zdołałam dostrzec wzrok Iñez. Mówił wszystko. Wygrała...
Reus wyrwał kartkę papieru z moich dłoni, jakby dopiero teraz dotarły do niego moje słowa. Wybiegłam z domu hiszpanki cała zalana łzami.
- Marcela!- usłyszałam jeszcze krzyk Marco, ale zero kroków. Nie szedł za mną. Nie wybiegł. Nic... Rozejrzałam się wokół. Ibiza tętniła życiem, a ja? Zamiast bawić się w oceanie z moim ukochanym, płacze. Bo co innego teraz mi pozostało? On rozmawia teraz z Iñez, a ja biegnę przed siebie, nie patrząc na nic. Nie myślałam o tym, że mogę się zgubić, zabłądzić. Myślenie o tym było w tej chwili na ostatnim miejscu. 
Co będzie teraz z nami? Marco jest ojcem. I to nie jest nasze dziecko. Czyżby szykowała się nam nowa rodzinka? Marco, Iñez i Ivo? Tylko gdzie w tym wszystkim miejsce na mnie?... Oto jest pytanie. Mogę się założyć, że nawet sam Reus nie zna na nie odpowiedzi..
Kiedy zatrzymałam się, by złapać trochę powietrza nie miałam zielonego pojęcia gdzie jestem. Byłam przygnębiona.. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, dlatego pośpiesznie wyjęłam telefon z kieszeni moich spodenek. Chwile patrzyłam w rząd idealnie dobranych cyferek, zastanawiając się czy dobrze robię.. Wiedziałam, że tylko w nim, w tej chwili zdołam mieć oparcie... Dlatego szybko nacisnęłam zieloną słuchawkę, przykładając telefon do ucha. Usiadłam na skale, patrząc w ocean. Fale odbijały się od skał, tworząc przyjemny szum..
- Tak?- usłyszałam głos mężczyzny, który wyrwał mnie z rozmyśleń.
- To jego dziecko.- chlipnęłam, bez wahania, bez zastanowienia.
- Marcela... Powtórz.- powiedział spokojnie.
- To dziecko Reusa.- powtórzyłam, a z moich oczu nie przestawały lecieć łzy.
- Porozmawiaj z nim..- powiedział.
- Kiedy ja nie potrafię spojrzeć mu w oczy.
- Marcela... Przecież on nic takiego nie zrobił. Nie wiedział. Nie możesz mieć mu tego za złe.- westchnął przeciągle.
- Wiem i nie mam. Ja po prostu... Nie wiem czy poradzę sobie z tym.... I w dodatku nie wiem gdzie jestem. Cudnie!- zakpiłam.
- Spróbuj znaleźć drogę. Kochanie moje... Przepraszam, ale muszę już kończyć. Trening mam za chwilę. Przepraszam.- wyjęczał.
- Dobra, rozumiem.- uśmiechnęłam się blado.
- Kocham i całuję.- cmoknął do słuchawki telefonu.
- Ja też.- również cmoknęłam i rozłączyłam się. Westchnęłam przeciągle, opierając ręce o kolana i chowając twarz w dłoniach. Siedziałam tak dłuższą chwilę, aż w końcu postanowiłam znaleźć drogę do hotelu, co nie będzie łatwe.

***

- Ooo, Marcela. Co ty tu robisz?- usłyszałam głos Lewandowskiego. Dość donośny głos. Skrzywiłam się, przykładając mu rękę do ust, kiedy był przy mnie.
- Cii...- wysyczałam, popychając go za mnie. Oparłam się o ścianę, przysłuchując. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale nie pasowało mi to.
- Marcela, czy ty...?- spytał.- Chodźmy.- powiedział stanowczo, po czym złapał mnie za rękę i chciał odejść, jednak wyrwałam mu się.
- Zostaw mnie.- wysyczałam.
- Chodźmy stąd. Nie powinnaś podsłuchiwać.- skarcił mnie.
- Nie pasuje to odejdź!- powiedziałam dość chamsko, wracając do poprzedniej czynności.
- Wy musicie jej to powiedzieć. Teraz.- mówił Marco.- Moritz... Wiesz jaka jest i jak reaguje na takie sytuacje.- zwrócił się do blondyna.
- On ma racje. Musimy jej to powiedzieć. Dzisiaj.- odezwał się... Leo? 
- Idę jej szukać. A wy przemyślcie to.- powiedział Reus, a ja weszłam do pokoju Götze. 
- Co tam? O czym gadacie?- spytałam z uśmiechem na twarzy, a Marco w jednej sekundzie stanął jak wryty, patrząc na mnie niedowierzająco.
- Aa no gadamy o dzisiejszej imprezie.- wymyślił szybko Mario.
- Tak? A to ciekawe, bo słyszałam waszą rozmowę i gadaliście, tak mi się wydaje, że o mnie.- powiedziałam z nutką ironii w głosie, spoglądając na chłopaków. 
- Nie, no co ty. Musiało ci się przesłyszeć.- odparł Moritz, nawet na mnie nie patrząc.
- Moritz spójrz na mnie.- powiedziałam, patrząc na chłopaka. Chciałam to na nim wymusić. Nic. Zero reakcji.- Co musicie mi powiedzieć?- zapytałam spoglądając to na Marco, to na Mo, to na Mario. Każdy z nich unikał mojego wzroku.
- Lewy... Gadaj.- nakazałam, patrząc na mojego rozmówcę.
- Ale co?
- Kurwa, nie udawaj głupiego. Bardzo dobrze wiesz o co tutaj chodzi.- uniosłam ton głosu.
- Marcela, proszę cię uspokój się.- Marco podszedł do mnie.
- Nie będę spokojna. Możecie mi w końcu powiedzieć co się tutaj dzieje do jasnej cholery!?- spytałam już zirytowana ich zachowaniem. 
- Nic się nie dzieje.- Leitner nadal trzymał się swojego.
- Sorry, Moritz, ale ja już nie mogę na to patrzeć.- odezwał się Mario. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Götze...- westchnął błagająco 21 latek.
- On ma racje.- przyłączył się Leo.
- Więc? Może któryś łaskawie powie co przede mną ukrywacie?- spojrzałam na każdego po kolei.
- Odchodzę do Bayernu..- powiedział poważnie Mario, spuszczając głowę. Nie wierzyłam w to. Jaja sobie ze mnie robią. Wiem to.
- Czekaj, powtórz.. Bo chyba się przesłyszałam.- przyglądałam mu się uważnie.
- Odchodzę do Bayernu...- powtórzył znów to samo. Chyba nie kłamał...

*Marco*
Wiedziałem, że tak będzie. Kurwa wiedziałem. Czy ona musiała akurat teraz wejść? 
Widziałem, że była zła. I to bardzo. Nie chciałem w tym uczestniczyć.. Tyle razy im to mówiłem. Mówiłem, żeby w końcu jej powiedzieli. Ale nie..
Kiedy Mario wypowiedział te kilka słów, nie wiedziałem co będzie dalej. Marcela widocznie nam nie uwierzyła. Powtórzył, spostrzegłem w jej oczach łzy. Nie chciałem, żeby płakała. Nienawidziłem tego.. To było najgorsze co kiedykolwiek widziałem. Łzy w jej pięknych oczach...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Proszę.. ☺
Wymarzony rozdział.
Będziecie wściekłe?
To wyżej ☝ pozostawiam do waszej opinii ☺

Kto oglądał dzisiejszy mecz?
Niestety bezbramkowy remis. Liczyłam na coś więcej, no ale cóż... ;)

Pozdrawiam ♥


7 komentarzy:

  1. Omg i Wtf?!
    Co to ma być XD Ja sobie tak tego nie wyobrażam ;/
    Marcela weszła w najgorszą uliczkę jaką mogła wybrać.
    Chociaż ja wiem, że to nie jest dziecko Reus'a
    < tak naprawdę nie wiem, ale intuicja mi tak podpowiada ;D>
    Świetny rozdział. A co do bokserek miałam identyczną sytuacje w życiu hahhaha.
    Czekam i czekam jesteś jedyną, którą dzisiaj czytałam i podniosłaś mnie na duchu.
    Dziękuję, dużo weny i humorku.
    Ps. Moim zdaniem Borussia grała wspaniale, ale Köln miało dobry dzień ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja cię zabije! *o* jak moglas im to zrobić?! Tak bardzo ci przezkadzala ci ich sielanka ?! :( Chociaż moglabys stopniowac tragedię... a ty tak wszystko na raz.. :( ja sie załamie... :( do ostatniego momentu wierzylam, że Marco jednak nie jest ojcem Ivo... :'(
    jak ty moglas napisać taki cudowny poczatek, a później takie coś... :( Emocje mną targają... Mój komentarz jest bezsensowne, ale no.. ja piernicze.. serio?!
    Ugh...
    Mam nadzieję, że szybko się wszystko ułoży. ^^
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam, buziaki. Ola ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie moge sie doczekac kolejnego wpisu!

    OdpowiedzUsuń
  4. biedna Marcela, za dużo złych wiadomości na raz :/ myślę, że zaskoczyłaś nas wszystkich wiadomością, że to jednak dziecko Reusa... hym... nie wiem czy ze mną wszystko w porządku, może nasiłe szykam wątku kryminalnego, ale wydaje mi się, że te testy mogły zostać sfałszowane :o nie wiem czy to prawda... w końcu motyw byłby dobry, kasa od Marco na dziecko, zawsze się przyda :D no nie wiem, nie wiem... proszę Cię wyjaśnij to jak najszybciej :) serdecznie zapraszam do siebie, miło by było gdybyś wpadła i zostawiła swoją opinię, pozdrawiam xo http://walcz99.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu a miałam jednak nadzieję, że Marco nie będzie ojcem... Chyba, że to jakiś podstęp Inez i podrobiła wyniki... :> Oby tak było :D
    Nie dziwi mnie reakcja Marceli na wieść, że Mario odchodzi do Bayernu.. Powinien jej powiedzieć od razu, a nie zwlekać...

    Rozdział super! :)
    Nie zawieszaj bloga.. :( Bardzo go lubię ;* Co prawda mam teraz mniej czasu na regularne czytanie i komentowanie, ale gdy znajdę chwilkę to wszystko nadrabiam :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę cię napisz dalej chcę wiedzieć co zrobi Marcela. Nie jestem tu długo, alee kocham ten blog. Boże laska nie rób mi tego i daj mi kolejny teraz będę żyła z pustką. Pozdrawiam, życze weny i z niecierpliwością czekam na nexta i proszę daj go w tym tygodniu proszę cię, albo nie wiem napisz mi na emaila. nie prosze o dużo. Dziękuję za każdy rozdział

    OdpowiedzUsuń